Węgierski parlament nie przyjął dziś nowelizacji konstytucji ws. osiedlenia cudzoziemców. Zabrakło dwóch głosów, by powstał zapis, który byłby w Unii Europejskiej precedensem.
Celem nowelizacji było w zasadzie wprowadzenie całkowitego zakazu osiedlania na Węgrzech imigrantów. Jej projekt złożył w sejmie premier Viktor Orban. Zgodnie z nim cudzoziemcy nie mogliby się osiedlać na Węgrzech, a zakaz ten działałby omijając obowiązujące w kraju procedury.
By uchwalić nowelizację konstytucji potrzeba poparcia 2/3 węgierskich posłów. Rządząca koalicja Fidesz i Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa mają 131 posłów, konstytucyjna większość to 133 głosy. Za głosowali wszyscy koalicjanci, zabrakło jednak właśnie tych dwóch głosów. Trzech posłów niezależnych było przeciw, reszta parlamentu nie wzięła udziału w głosowaniu.
– Zabrakło tyle, ile w zeszłym roku Fidesz przegrał w dwóch okręgach wyborczych. Otwartym było tylko pytanie, czy uda się przekonać Jobbik, czy się nie uda – mówi wiadomo.co Dominik Héjj, politolog prowadzący portal kropka.hu
Chwilę po głosowaniu Viktor Orban zapowiedział, że projekt złoży po raz kolejny. To, czy tym razem przekona Jobbik, by sprawę poparł, zależne jest natomiast od tego, czy wycofa się z założenia, na które ta partia zgodzić się nie chce. – Pytanie jest takie, dlaczego rząd uważa, że wszyscy imigranci ekonomiczni to terroryści, ale ci, którzy sobie kupią obligacje skarbu państwa, już nimi nie są – tłumaczy Héjj.
Jobbik chce, by z tego zapisu i pomysłu wycofać się całkowicie. Posłowie partii rozwinęli dziś w parlamencie transparent z napisem “Zdrajcą ojczyzny jest ten, kto wpuszcza terrorystów za pieniądze”. – Ciekawe, na czym będzie polegał ten polityczny deal, żeby Jobbik jednak zagłosował po myśli rządu – zastanawia się ekspert. – Premier Orban z pomysłu raczej nie zrezygnuje. Nie wierzę, by nagle wycofał się z projektu, który uważa za absolutnie sztandarowy.
Zgłaszając projekt nowelizacji premier Orban powoływał się na wynik referendum z 2 października, w którym Węgrzy odpowiadali na pytanie “Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?”. Referendum było nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, ale ponad 98 proc. osób, które oddały ważny głos, na zadane pytanie odpowiedziało przecząco. W ocenie Orbana powstała w ten sposób w kraju nowa jedność dążąca do tego, by “Węgry pozostały państwem węgierskim”.
Czy Węgrzy rzeczywiście chcą takiej nowelizacji? – Myślę, że większości Węgrów jest już wszystko jedno. Poruszanie tego tematu przez tak długi czas sprawia, że jest już duże zmęczenie materii. Jakby zapytać statystycznego Węgra na ulicy, co on o tym wszystkim myśli, to powie, że już sam nie wie – mówi Dominik Héjj.
Unia na temat pomysłów węgierskiego rządu milczy. – Myślę, że nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, na czym miałaby polegać ta zmiana. Tym bardziej, że o kwotach migrantów już w samej Unii mówi się dużo mniej. Z tego, co słucham, w Brukseli nikt się nie zająknął ani na temat referendum, ani dzisiejszego głosowania. Także dlatego, by po prostu tych pomysłów nie nagłaśniać.
Dzisiejsze głosowanie przypadło także na specyficzny czas, gdy wszystkie oczy skierowane są na to, co dzieje się w USA.
Zdjęcie główne: Viktor Orban, premier Węgier. Źródło: EPA/TAMAS KOVACS, PAP.