Naszym politycznym planem jest udowodnienie ludziom lewicy, wyborcom, że jest taka siła po lewej stronie, która nie współpracuje z PiS-em, jest prawdziwą lewicą demokratyczną, przestrzega zasad, a nie tylko udaje, że to robi, i jest chętna do współpracy z resztą opozycji. Trawestując powiedzenie marszałka Piłsudskiego, najpierw Polska, a potem lewica – mówi nam Andrzej Rozenek, który opuścił razem z kilkoma posłami i senatorami Nową Lewicę, tworząc klub PPS. I dodaje: – Kierownictwo Nowej Lewicy, a w szczególności Czarzasty, nie mają żadnych zahamowań i idą prostą drogą do prywatnej partii Czarzastego, co nie może się podobać nikomu, kto ma serce lewicowe i wie, że lewica to przede wszystkim wolność, równość, demokracja. Na marginesie nie wyobrażam sobie, jak można walczyć z PiS-em o przywrócenie praworządności w Polsce, tkwiąc po uszy w formacji, która sama łamie podstawy demokracji.
JUSTYNA KOĆ: Co ostatecznie przelało czarę goryczy?
ANDRZEJ ROZENEK: Tych czynników było wiele, natomiast najważniejsze są chyba dwa wydarzenia – to, że przewodniczący Czarzasty w tajemnicy przed klubem i partią podjął negocjacje z ministrem Dworczykiem dotyczące poparcia KPO. To było w momencie, kiedy Kaczyński był postawiony pod ścianą i była szansa na odwołanie tego rządu.
Czarzasty de facto uratował ten rząd przed wyborem, czy ulegnie Ziobrze, czy poda się do dymisji.
Drugim momentem krytycznym jest ciąg zdarzeń świadczący o tym, że w Nowej Lewicy nie przestrzega się fundamentalnych zasad, takich jak demokratyczne procedury, uczciwe wybory, jak prawo do własnych poglądów, prawo do własnego zdania, przypominam zawieszanie członków zarządu tylko dlatego, że mieli inne zdanie niż Czarzasty, wyprowadzenie kandydata na przewodniczącego nowej lewicy z kongresu przez ochroniarzy, a następnie przez policję czy zmanipulowane wybory regionalne, m.in. w Katowicach.
Ten cykl zdarzeń pokazuje, że kierownictwo Nowej Lewicy, a w szczególności Czarzasty, nie mają żadnych zahamowań i idą prostą drogą do prywatnej partii Czarzastego, co nie może się podobać nikomu, kto ma serce lewicowe i wie, że lewica to przede wszystkim wolność, równość, demokracja.
Na marginesie,
nie wyobrażam sobie, jak można walczyć z PiS-em o przywrócenie praworządności w Polsce, tkwiąc po uszy w formacji, która sama łamie podstawy demokracji.
Czy trwają jakieś rozmowy lewicy z PiS-em?
Trudno powiedzieć, bo przecież poprzednio też byliśmy zaskoczeni, że takie rozmowy trwały, nikt nas o tym nie informował, zatem trudno wykluczyć, że teraz dzieje się podobnie. Mamy pewne symptomy, które mogą wskazywać na to, że te kontakty nie ustały, bo naprawdę trudno wytłumaczyć w jakikolwiek racjonalny sposób decyzje kierownictwa partii, aby poprzeć budżet PiS-owskiego rządu w pierwszym czytaniu. Przyznam, że nie potrafię tego zrozumieć. Ta trójka posłów, która odeszła teraz z Nowej Lewicy, głosowała oczywiście przeciwko budżetowi, bo jesteśmy w opozycji i uważamy, że tak głosuje opozycja.
Dlaczego Czarzasty tak się zachowuje?
Tego nie wiem, mam nadzieję, że kiedyś się dowiemy, jakie były faktyczne przyczyny takich decyzji. Sam Czarzasty nie tłumaczy tego w żaden racjonalny sposób, a naszym wyborcom należą się fakty i odpowiedzi, a nie gdybanie.
Krzysztof Gawkowski skomentował wczoraj wasze odejście, że jesteście sterowani. Rozumiem, że przez Leszka Millera, który od dawna krytykuje działania Czarzastego?
Albo przez Tuska, bo przecież wszystko to „wina Tuska”.
Gratuluję panu Gawkowskiemu, który najwyraźniej przejął fundamentalne hasło propagandy PiS brzmiące „wina Tuska”. To chyba jakaś obsesja.
Ja mam 53 lata, ponad trzydzieści lat w zawodzie dziennikarza śledczego i nikt nigdy mną nie sterował i nie będzie sterował i ani Czarzasty mnie nie zmusi do współpracy z PiS-em, ani Tusk do opuszczenia lewicy.
Słychać głosy na lewicy, że demokracja i praworządność to jedno, ale większy interwencjonizm państwa i opieka nad najsłabszymi jest ważniejsze. Rozumiem, że nie podpisze się pan pod tym?
Interwencjonizm państwa nie może oznaczać totalitaryzmu, niszczenia praworządności czy demokracji. Oczywiście, że państwo powinno być aktywne w różnych obszarach, które dotyczą np. bezpieczeństwa państwa czy walki ze skrajnym ubóstwem i nędzą, ale nie ma to nic wspólnego z wprowadzaniem siłowych rozwiązań, z niszczeniem sądownictwa, trójpodziału władzy, z ograniczaniem wolności mediów.
Jeżeli komuś się wydaje, że to się jakoś łączy, to nie jest lewicowcem, tylko narodowym socjalistą. Narodowy socjalizm w dzisiejszym wydaniu w Polsce wygląda jak narodowy populizm, który charakteryzuje partię PiS. Nie chcę używać argumentów ad hitlerum, a raczej wyjaśnić politologicznie, gdzie znalazło się PiS.
To nie jest partia lewicowa, tylko narodowo-populistyczna.
Jaki dalszy polityczny plan? Rozmawiacie z Koalicją, z Tuskiem?
Naszym politycznym planem jest udowodnienie ludziom lewicy, wyborcom, że jest taka siła po lewej stronie, która nie współpracuje z PiS-em, jest prawdziwą lewicą demokratyczną, przestrzega zasad, a nie tylko udaje, że to robi, i jest chętna do współpracy z resztą opozycji. Trawestując powiedzenie marszałka Piłsudskiego, najpierw Polska, a potem lewica. My będziemy się zawsze kierować tym przesłaniem i najpierw będziemy patrzeć na interes Polski, dopiero następnie interes lewicy. Mówiąc wprost, jest niemożliwe, by wprowadzać lewicowe ideały w życie, kiedy rządzą nami PiS-owcy. W państwie autorytarnym nie ma miejsca na lewicę, dopiero odsunięcie PiS-u od władzy da możliwości wprowadzenia lewicowych postulatów.
Chcemy współpracować i będziemy namawiać wszystkich naszych partnerów opozycyjnych, aby ta współpraca była jak najściślejsza i aby doprowadziła do stworzenia szerokiego frontu anty-PiS, bo w końcu i tak wszystko zweryfikuje dr D’Hondt, który jest bezlitosny, bezwzględny i nie ma poglądów politycznych.
Jeżeli rzeczywiście chcemy odsunąć PiS od władzy, a nie tylko o tym opowiadać, to należy zacząć ze sobą rozmawiać, współpracować.
Chodzą słuchy, że tym mostem porozumienia i drogą do KO ma być Inicjatywa Barbary Nowackiej…
Bardzo szanuję Barbarę Nowacką za jej dokonania, za twarde stanowisko wobec PiS-u i za to, że nadal trzyma lewicowy sztandar w ręku i nie mam żadnego problemu z tym, aby z nią rozmawiać, natomiast my jako PPS nie potrzebujemy żadnych pośredników. Jesteśmy podmiotem długo obecnym na polskiej scenie politycznej, bo PPS ma 129 lat historii za sobą, wspaniałe historyczne nazwiska i chcielibyśmy być traktowani podmiotowo, a nie przedmiotowo.
Skąd nazwa PPS, bo wielu może się kojarzyć dwuznacznie czy wręcz niedobrze?
Nie bardzo rozumiem, komu to mogłoby się źle kojarzyć. To jest partia, która jest najdłużej istniejącą partią na polskiej scenie politycznej, która zawsze była partią patriotyczną, która miała na sztandarach lewicowe postulaty. Oczywiście wielobarwną, jak to bywało w przypadku bardzo dużych partii.
Dzisiaj ważne jest to, że senator Wojciech Konieczny jest demokratycznie wybranym przewodniczącym PPS. To on stworzył to koło parlamentarne, zebrał nas i zaproponował przystąpienie do zacnego grona lewicowej pepeesowskiej rodziny.
Dla mnie to jest zaszczyt, a nawet swoista polityczna klamra, bo swoje polityczne życie zaczynałem od wstąpienia do PPS w 1988 roku, zapisywał mnie wtedy do niego nieżyjący już Grzegorz Ilka.
Szykują się jakieś transfery?
Z czystej logiki wynika, że tak, bo wiemy, że to, co wyprawia Czarzasty, wielu ludziom na lewicy się nie podoba i myślę, że wielu czekało, aż ktoś pokaże alternatywę. Dziś jest ona czytelna, czysta i absolutnie lewicowa, więc spodziewamy się, że będzie tych ludzi więcej nie tylko w parlamencie, ale i terenie.
Marszałek Morawska-Stanecka powiedziała dziś rano, że o waszym wyjściu wiedział Tusk i Kosiniak-Kamysz, a nie wiedział Czarzasty. Prawda to?
Nie ukrywam, że naszą ideą jest porozumiewanie się z resztą demokratycznych partii politycznych we wszystkich ważnych sprawach i chcemy, żeby to działało w obie strony, i póki co działa. Cieszę się, że możemy dziś mówić, że jest wreszcie lewica, która współpracuje z pozostałymi częściami opozycji w parlamencie, oczywiście współpracuje informując o ważnych decyzjach. To jest istotny zwyczaj i mam nadzieję, że zostanie utrzymany w przeciwieństwie do lewicy Czarzastego, z którą nikt nie chce rozmawiać i nikt jej o niczym nie informuje. Reasumując, potwierdzam – rzeczywiście Czarzasty i Kaczyński nie wiedzieli o powstaniu nowego koła.
Gdzie w tym wszystkim jest Robert Biedroń?
Przyznam, że jestem zasmucony faktem, że Robert Biedroń tak mało intensywnie włącza się w to, co dzieje się na lewicy, a powinien wreszcie zacząć dbać o najważniejsze sprawy, takie, które kiedyś były dla niego naprawdę istotne, jak chociażby poszanowanie praw kobiet.
Przykre jest to, że we władzach Nowej Lewicy zaledwie 14 proc. stanowią kobiety. Przyznam, że czegoś takiego nie wyobrażałem sobie w najczarniejszych snach.
Równie przykre jest to, że nie było właściwej reakcji, szczególnie takich ludzi jak Robert Biedroń, którzy kiedyś byli bardzo czuli na takie sprawy, gdy nastąpił atak na Gabrielę Stanecką, kiedy Czarzasty mówił, że ją „odstrzeli”. Są jeszcze tacy, którzy wierzą, że Robert w końcu się pojawi i zacznie walczyć o prawdziwą lewicę. Ja już w to nie wierzę.
Zdjęcie główne: Andrzej Rozenek, Fot. Facebook/andrzej.rozenek.3