Afera mailowa wróciła z pełną mocą. Z nowego wycieku wynika, że Michał Dworczyk omawiał z Julią Przyłębską decyzje Trybunału Konstytucyjnego. Politycy PiS próbują ignorować sprawę.
Powrót maili
Afera mailowa ostatnio zniknęła pod grubą warstwą kurzu, ale nagle wróciła z pełnym rozmachem. Wszystko za sprawą wycieku wiadomości, z której wynika, że szef KPRM Michał Dworczyk omawiał z prezes Trybunału Konstytucyjnego Julią Przyłębską zbliżające się decyzje Trybunału Konstytucyjnego.
– Odwiedziłem dziś (wkrótce po Twojej rozmowie) p. Julię P. Z panią prezes omówiłem 3 tematy – miał pisać w styczniu 2019 roku Dworczyk. Chodziło o sprawy emerytek z rocznika 1953, świadczeń opiekuńczych i służebności gruntów.
– Nie wiem, czy minister Dworczyk wdarł się do Trybunału Konstytucyjnego, co by było przestępstwem, czy to jest taka jego praktyka – komentuje sprawę prof. Andrzej Rzepliński. – Wygląda na to, jakby jako posłaniec przyniósł Julii Przyłębskiej, co ma wziąć pod uwagę. Dworczyk powinien mieć zamknięte drzwi do jakiejkolwiek kariery w administracji publicznej. Stanowisko w Radzie Ministrów, Kancelarii Premiera, to dla niego powinien być niedostępny urząd, dożywotnio – podkreśla były prezes TK w rozmowie z WP.
Afera? Nie ma afery!
Ale politycy PiS ignorują sprawę. Przemysław Czarnek próbował odwrócić sytuację i pytany o maile, atakował opozycję.
– Na obiady prywatne sędziowie Trybunału Konstytucyjnego chodzili z posłami Platformy Obywatelskiej, kiedy dokonywany był zamach na TK w 2015 r. Pamięta pan? Takie pielgrzymki Schetyny z Rzeplińskim. Pamięta pan takie sytuacje? – grzmiał. Z kolei Anna Milczanowska próbowała wymigać się od odpowiedzi.
– Muszę się rozczytać, ale ja nie widzę nic zdrożnego w tych mailach – bagatelizuje sytuację posłanka. – Nie wiem, czy tam wyroki były uzgadniane, ale co innego, jak coś jest omawiane, a co innego produkować paszkwile, że ktoś za kogoś wyrok pisze – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.