Protestujący dziś w obronie TVN mogliby nieść na sztandarach przewrotny transparent z napisem „Nie straszcie PiS-em!”, bo to naiwność symetrystów i bierność społeczeństwa pozwalają Kaczyńskiemu posuwać się tak daleko – pisze Przemysław Szubartowicz

To, że Kaczyński zechce zakneblować prywatne media, a szczególnie znienawidzony TVN, było oczywiste od pierwszych dni jego rządów. Dziś, kiedy zrobił kolejny poważny krok w tym kierunku, a jednocześnie przykrył totalną klęskę swoich rządów w sprawie pandemii czy drożyzny, może jedynie dziwić, że tak wielu jest zdziwionych i że przez sześć lat suweren nie obudził się z fantazji, że PiS po prostu przeminie z wiatrem historii, nie zostawiając po sobie zgliszcz.

Tymczasem PiS buduje w Polsce autokratyczną oligarchię ufundowaną na bezprawiu i niepohamowanym kłamstwie. To znacznie szerszy plan, niż wydaje się naiwnym opiniodawcom, którzy politykę postrzegają wyłącznie jako grę o skuteczność i rywalizację na efekciarstwo. Nie po to Kaczyński pacyfikował sąd konstytucyjny, nie po to stworzył neo-sędziów, nie po to zawładnął wszelkimi instytucjami, by rządzić dla samego rządzenia. On wypełnia misję, którą sam sobie wyznaczył: przeorać polskie społeczeństwo, zawrócić Polskę z marszu do Europy, zaprowadzić dyktaturę politycznej perwersji. W tym przeszkadzają mu wolne media.

Kiedy władza wprowadziła do radia publicznego i telewizji publicznej komisarzy, by dokonali wielkiej czystki i zaczęli budowę aparatu propagandy – mówiono, że to przecież „normalna zmiana”. Kiedy Beata Szydło nie wydrukowała wyroku Trybunału Konstytucyjnego, a Andrzej Duda łamał konstytucję i instalował dublerów – przekonywano, że to „spór prawny”. Kiedy Stanisław Piotrowicz zarządzał reasumpcję przegranego głosowania – łapano się za głowę, ale wciąż w ramach tego „sporu”. Symetryzm (nie tylko w mediach) triumfował.

Reklama

Aż do teraz, kiedy nawet ludzie naiwni i pozbawieni wyobraźni zorientowali się, o co tak naprawdę toczy się gra. Nawet jeśli pisowski prezydent zawetuje pisowski zamach na TVN pod wpływem nacisku administracji amerykańskiej i Unii Europejskiej, nie zmyje to pierwotnych intencji władzy. Jeśli odeśle Przyłębskiej (czyli Kaczyńskiemu), umyje ręce, a temat znów powróci, gdy tylko będzie władzy potrzebny. Jeśli podpisze, stanie się to, o co władzy chodzi.

Protestujący dziś w obronie TVN mogliby nieść na sztandarach przewrotny transparent z napisem „Nie straszcie PiS-em!”, bo to naiwność symetrystów i bierność społeczeństwa – poza wyjątkami potwierdzającymi regułę – rozzuchwaliły Kaczyńskiego i pozwalają mu między innymi kneblować wolne media.

Przemysław Szubartowicz


Zdjęcie główne: Fot. Pixabay

Reklama