W nadchodzących wyborach parlamentarnych nie ma sensu dyskutować o polityce energetycznej, rodzinnej czy edukacyjnej… Na to wszystko przyjdzie czas, jak przywrócimy w Polsce demokratyczny i konstytucyjny porządek. Teraz mamy patologiczny system, w którym rządząca partia kpi sobie z jakichkolwiek ograniczeń i robi, co chce. Przywrócić konstytucyjny porządek w kraju – to jedyny cel, jaki powinien nam przyświecać w 2019 roku – mówi w rozmowie z nami prof. Radosław Markowski, politolog. – A do Partii Razem mam apel, jeśli nadal będziecie mieć 2-3-procentowe poparcie, to zmieńcie się po prostu w interesujący intelektualnie (bo takim jesteście) klub dyskusyjny i próbujcie nadal przekonywać ludzi do swoich wizji, ale nie startujcie w wyborach, bo tym tylko pomagacie politycznym zamachowcom – dodaje.
KAMILA TERPIAŁ: Barbara Nowacka zdecydowała się dołączyć do Koalicji Obywatelskiej. Podjęła dobrą decyzję?
RADOSŁAW MARKOWSKI: Tak, podjęła wyjątkowo mądrą decyzję. To jest jedyne wyjście dla wszystkich, którzy widzą, jaki jest największy problem polskiej polityki – do władzy doszła partia, która niszczy konstytucyjną strukturę państwa, wystawia nas na pośmiewisko w świecie i przyczynia się do upadku prestiżu kraju. Także dlatego, że wszystkie małe partie, które mają iluzoryczne szanse, by dostać się do Sejmu, a nawet jeżeli się dostaną, to nie mogą mieć nadziei odgrywania znaczącej w nim roli, powinny się łączyć, a nie – de facto – pełnić usługową rolę względem PiS.
Po drugie,
nasz system liczenia głosów, tak zwany system D’Hondta, promuje duże partie. Warto spojrzeć na wybory, które niedawno odbyły się w Szwecji. Pokazały, co to jest odpowiedzialna klasa polityczna, która widzi zagrożenie ze strony tak zwanych szwedzkich demokratów, czyli populisto-ksenofobów.
Z ośmiu czy dziewięciu partii, które funkcjonowały w systemie, pozostały trzy, dlatego że powstały dwa koalicyjne bloki: lewicowo-zielony i konserwatywno-prawicowy. Zagłosowało na nie po ok. 40 proc. wyborców.
W Polsce stworzenie takich bloków jest możliwe?
Po tym, co zrobiła Barbara Nowacka,
trzeba zwrócić się do wszystkich innych małych partii i stowarzyszeń, które będą chciały ugrać coś samodzielnie, że skoro nie pasują do centrowo-liberalnego bloku, któremu przewodzi PO, to niech organizują się w blok lewicowo-zielono-socjalistyczny. Oddzielnie te partie albo nie wejdą do parlamentu, albo na nic w nim nie będą miały wpływu, dysproporcjonalnie zwiększając siłę parlamentarną tych, które się w nim znajdą.
Proceduralny przypadek, który zdarzył się w 2015 roku sprawił, że 18,6 proc. uprawnionych do głosowania Polaków popierających koalicję skupioną wokół PiS w uczciwych i równych wyborach przekształciło się w 51-proc. większość parlamentarną tej partii. Taka dysproporcjonalność wyników prawie nigdy się w systemach proporcjonalnych nie zdarza. To jest po prostu złe dla demokracji. Wybory są po to, aby wolę wyborców adekwatnie przekładać na polityczną siłę partii ich reprezentujących. Ta partia miała prawo rządzić krajem, ale w ramach konstytucyjnego porządku.
Im się jednak coś pomyliło – cyferki się poprzestawiały? – i myślą, że zamiast 19 proc. dostali 91 proc.! Stąd te ciągłe wezwania do jedności pod ich przywództwem, przy jednoczesnym codziennym dzieleniu Polaków na swoich i rzekomo obcych. Mam nadzieję, że przykład Barbary Nowackiej da innym do myślenia.
“Trudne czasy wymagają od nas wyjątkowej odwagi. Trudne czasy wymagają od nas też jedności” – tak Barbara Nowacka argumentowała swoją decyzję podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej. Pan się w 100 proc. pod tym podpisuje?
Oczywiście, to jest wyjątkowy czas. W nadchodzących wyborach parlamentarnych nie ma sensu dyskutować o polityce energetycznej, rodzinnej czy edukacyjnej… Na to wszystko przyjdzie czas, jak przywrócimy w Polsce demokratyczny i konstytucyjny porządek. Teraz mamy patologiczny system, w którym rządząca partia kpi sobie z jakichkolwiek ograniczeń i robi, co chce. Przywrócić konstytucyjny porządek w kraju – to jedyny cel, jaki powinien nam przyświecać w 2019 roku.
Nie wszyscy politycy zdają sobie z tego sprawę?
W moim przekonaniu w ogóle powinien powstać jeden demokratyczny blok, ale okazało się, że w takiej “piaskownicy politycznej” jest to niemożliwe.
Proponowałem, by powiedzieć wyborcom tak: my się pluralistycznie bardzo różnimy, mamy różne programy, ale teraz jest tak zwany fałszywy moment konstytucyjny i nieodpowiedzialni ludzie – jak się niebawem okaże, przestępcy polityczni – dobrali się do władzy, dlatego wszyscy zwieramy szyki i zbieramy siły, aby odsunąć ich od władzy i ogłosić, że po roku od oczyszczenia atmosfery bezprawia rozpiszemy przedterminowe wybory, bo powrót do pluralizmu jest bardzo ważny.
Do tego przecież potrzebna jest odpowiedzialność polityczna i społeczna.
Proponowałem to dwa lata temu, bo do tego trzeba było przygotować elektorat. Teraz jest już za późno. Myślę też, że niestety przez ten czas przegraliśmy wielką bitwę semantyczną o język. Dziennikarze mówią o prezesie Trybunału Konstytucyjnego, a przecież ta pani o blond włosach nie jest żadnym prezesem, nie ma w tej chwili TK, pozostał tylko budynek TK. Nie ma żadnej Krajowej Rady Sądownictwa, jest tylko uzurpatorstwo. Takim językiem było trzeba się posługiwać od rana do wieczora.
A prezydent? Pan Andrzej Duda jest poprawnie wybranym prezydentem, czyli proceduralnym, ale nie merytorycznym, nie podjął się bowiem pełnienia podstawowego obowiązku prezydenta, czyli obrony konstytucji. Dla mnie jest cały czas kandydatem na właściwego prezydenta.
Po wypowiedzi w Leżajsku o braku korzyści dla Polski z przynależności do UE pokazuje tylko stopień jego intelektualnego oderwania od rzeczywistości i stanowi kolejny przyczynek – jak cała polityka zagraniczna PiS – do radości Kremla w realizacji jego dezintegrującej Unię roli.
Część naszego problemu polega na tym, że okazało się, iż w naszym kraju jest zaskakująco mało obywateli, a dysproporcjonalnie dużo podwładnych, zainteresowanych – w uproszczeniu – głównie chlebem i igrzyskami. To tak naprawdę nic złego, ale przecież oprócz tego chcemy żyć w kraju spokojnym, w którym będziemy w stanie minimalizować koszty negocjacji i konfliktów. To się nam nie udało.
Na mojej głowie też jest popiół, bo uczę ludzi w różnym wieku, a jak przyszedł czas próby, to okazało się, że nie zdaliśmy egzaminu.
PiS mówi cały czas o wolności, demokracji, sprawiedliwości, solidarności. Dlaczego taka narracja trafia cały czas na podatny grunt?
Wie pani, kto jest jednym z najbardziej zadowolonych narodów z funkcjonowania swojej demokracji? Albańczycy. Dlatego jeden z moich kolegów wpadł na pomysł, aby jednak dokładnie pytać ludzi w różnych krajach, co mają na myśli, mówiąc o demokracji. Skonstruował kilka wskaźników autorytarnej wizji demokracji i okazało się, że wiele osób wierzy, że te nic niemające wspólnego z demokracją stany rzeczy są w istocie komponentami demokracji.
Np. nawet wykształcony homo sapiens ma takie dziwne przekonanie, że co prawda wie o zaletach trójpodziału władz, ale jak przychodzi co do czego, to władzę utożsamia z egzekutywą. PiS-owi udało się skutecznie przekonać ludzi, że oni mają ważniejszą legitymację niż sądownictwo czy władza ustawodawcza.
Demokracje muszą mieć tzw. rozproszone poparcie polityczne tak, by np. ekonomiczne kryzysy nie wpływały na to, jak ludzie oceniają sam system. W stabilnych demokracjach nikomu nie przychodziło do głowy, aby nawet w trakcie poważnego kryzysu gospodarczego rezygnować z demokracji. Obecnie na południu Europy nikt nie zamachuje się na demokrację, najwyżej proponuje radykalne polityki nowego otwarcia, do czego każdy ma prawo. Politologia szukała zazwyczaj przyczyn radykalizmu politycznego czy populizmu w różnego rodzaju sytuacjach kryzysowych.
Przypadek Polski (choć nie tylko) pokazuje tymczasem, że system wali się, gdy społeczeństwu szybko się poprawia i powodzi dobrze, wtedy przychodzą politycy, którzy zaczynają rozdawać pieniądze, przekonują, że cuda gospodarcze są możliwe – a to nakręca antydemokratyczną koniunkturę. W Polsce nie wykształciło się rozproszone poparcie dla demokracji, polski “obywatel” nie rozumie, jaką wartością jest to, że żyjemy w demokracji i jaką zaletą jest członkostwo w UE.
I pani, i moja rola jest taka, aby starać się tłumaczyć rzeczywistość. Zawsze jakaś mniejszość żyje w politycznej paranoi, ale największym problemem jest to, że ta władza wspiera takie myślenie. Chce, żeby przeciętny Polak był zagubiony, nie rozumiał związków przyczynowo-skutkowych, za to wsparty dominującą kulturą religijną wierzył w cuda. Nawet po 25 latach wolności dla tych 20 proc. społeczeństwa taka papka ideologiczno-publicystyczna jest efektywna.
Jarosława Kaczyńskiego podejrzewałem o wiele, ale nie o taki brak wyobraźni, brak odpowiedzialności za słowa i infantylną bezczelność w promowaniu chciejstwa politycznego. O tym, czego nie należy robić, będziemy się na tym przykładzie uczyć w przyszłości. Jak można mówić o konstytucji, że to “świstek papieru”?!
PiS chce po prostu łatwo sterować ludźmi?
Oczywiście. Chcę powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, ale nie wiem, czy za to nie grozi odpowiedzialność karna… Kiedyś wstydziliśmy się za to, że ponad połowa Polaków deklaruje, że czyta jedną książkę w roku. Ostatnio ten odsetek wzrósł do ponad 60 proc. To oznacza, że pewnie 95 proc. nie czyta żadnych poważnych tekstów. Czyli można założyć, że 2/3 naszych rodaków nie jest w stanie zweryfikować, co jest iluzją, a co rzeczywistością. Żyjemy w gronie potwornych publicznych analfabetów, widzę to także po nowych rocznikach, które przychodzą na studia.
Poziom zagubienia w rozumieniu otaczającego świata jest przerażający, do tego dochodzi uzależnienie od “internetowych gadżetów”. Ludzki rozum jest w słabym użytku i to mnie tym bardziej niepokoi.
Jarosław Kaczyński obiecał już kolejne 500 Plus, tym razem dla emerytów. PiS opiera się na sprawdzonych wzorcach?
PiS bardzo dobrze wie, że niezależnie od tego, ile zainwestuje się w infrastrukturę, Polak tego nie doceni, ale za to 500 złotych włożone do jego własnej kieszeni odniesie oczekiwany skutek. Dla wielu “dobry rząd” to taki, który rozdaje ludziom pieniądze. To nie jest żaden populizm, w różnych artykułach pisanych na użytek krajowy i zagraniczny używam sformułowania “autorytarny klientelizm”. To jest system, który opiera się na dawaniu, przekupywaniu, kontrolowaniu i zastraszaniu, że inni odbiorą.
Po co władza chce wprowadzić przezroczystą urnę czy kamerki w lokalach wyborczych? Na wielu ona nie zadziała, ale niektórzy będą się bali, że władza patrzy, bo najpierw dała, a teraz oczkuje wdzięczności. To jest kalka bolszewickich zachowań – przekupić i kontrolować.
Do tego dochodzi chyba jeszcze szantaż. “Nie chcemy takich samorządów, które będą wojowały z rządem, (…) chcemy takich, które będą współpracować ku wspólnemu dobru, by podnosić jakość życia Polaków” – mówił ostatnio Jarosław Kaczyński. Jak pan to nazwie?
To jest tak zwana “rozliczalność odwrotna”. Nie jest tak, że ludzie rozliczają polityków, tylko to kacyk polityczny rozlicza wyborców. To tak działa – albo zagłosujecie tak jak trzeba, albo dostaniecie mniej niż do tej pory.
Wrócę do sytuacji na opozycyjnej części sceny politycznej. Ludzie lewicy zmienią nastawienie?
Coraz trudniej przychodzi mi deklarować, że wierzę w rozum polskiego homo politicusa.
Jaki może być powód tego, że Partia Razem z nikim nie potrafi się dogadać? Wiem, że trudno jest stworzyć koalicję z Włodzimierzem Czarzastym, ale jeżeli nie dogadają się z Robertem Biedroniem, to będzie dowód na najwyższy infantylizm polityczny.
Przecież powinni mieć świadomość tego, że muszą zacisnąć zęby i jednoczyć siły, bo taka jest “mechaniczna” logika ordynacji wyborczej. Nie mam już siły odpowiadać za granicą na pytanie, dlaczego polskie partie nie są w stanie wchodzić w koalicje, kiedy racjonalność i rozum wskazują, że tylko to daje im możliwości zaistnienia parlamentarnego.
I co pan odpowiada?
Wiję się, próbuję tłumaczyć, ale nikt tego nie rozumie. To nie jest pierwszy raz, to się powtarza. Jedna z definicji partii politycznych mówi o tym, że to są organizacje, które m.in. od czasu do czasu muszą być w koalicji rządzącej, bo inaczej stają się tylko klubami dyskusyjnymi. Proszę zobaczyć, ile polskich partii tak właśnie skończyło, na marginesie polityki.
A do Partii Razem mam apel, jeśli nadal będziecie mieć 2-3-procentowe poparcie, to zmieńcie się po prostu w interesujący intelektualnie (bo takim jesteście) klub dyskusyjny i próbujcie nadal przekonywać ludzi do swoich wizji, ale nie startujcie w wyborach, bo tym tylko pomagacie politycznym zamachowcom.
Inaczej: niech na lewicy startują tylko te ugrupowania, które są partiami i chcą wygrywać.
Zdjęcie główne: Radosław Markowski, Fot. Uniwersytet SWPS
Comments are closed.