Fala nienawiści, która spadła na aktorów, została wywołana celowo i świadomie. Mamy coraz więcej danych, które to potwierdzają, jak chociażby komisja powołana przez Uniwersytet Medyczny, której raport jest dość niejasny, nawet mętny, nie wiadomo, co, jak i dlaczego. WUM tłumaczy, że szczepienia miał zaplanowane od 4 stycznia, bo tak był pierwotnie poinformowany, ale skoro zaczęło się wszystko walić na głowę, to zrobili to, co wydawało się racjonalne – mówi nam prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog, kierownik Pracowni Teorii Zmiany Społecznej Centrum Badania Solidarności i Ruchów Społecznych z UW. Rozmawiamy o tym, co nas czeka w nowym roku, jak władza radzi sobie z rzeczywistością, a także czy powrócą protesty Strajku Kobiet. – To bat, który rząd sam na siebie przygotował, walcząc z wolnością i godnością ludzi, budując państwo żywcem przypominające Polskę pod rządami komunistów, tylko z inną ideologią – mówi nasz rozmówca
JUSTYNA KOĆ: Jest pan w pierwszej grupie szczepień. Czy wie pan, kiedy zostanie zaszczepiony i gdzie?
IRENEUSZ KRZEMIŃSKI: Oczywiście, że nie wiem. Rejestracja rusza dopiero 15 stycznia, a same szczepienia 21 stycznia, co zapowiedział minister Dworczyk. Przyznam, że takiego braku umiejętności organizowania czegokolwiek, takiego popisu braku kompetencji, jaki reprezentuje ten rząd, dawno nie było, a przyznać trzeba, że raczej nie mieliśmy świetnie przygotowanych i zorganizowanych rządów. Podejrzewam, że
gdyby przyszło organizować mistrzostwa piłkarskie Euro 2012 przez ten rząd, to dopiero by była spektakularna porażka.
Jak pan ocenia sytuację ze szczepieniem celebrytów?
Zaraz, zaraz, to nie „celebryci”, lecz grupa wybitnych i zaangażowanych obywatelsko artystów! Uważam, że ta fala nienawiści została wywołana celowo i świadomie – jestem o tym absolutnie przekonany. Mamy coraz więcej danych, które to potwierdzają, jak chociażby komisja powołana przez Uniwersytet Medyczny, której raport jest dość niejasny, nawet mętny, nie wiadomo, co, jak i dlaczego, i to tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to działanie było specjalnie sprowokowane, nie wykluczałbym nawet działania służb czy podstępnych urzędników. WUM tłumaczy, że szczepienia miał zaplanowane od 4 stycznia, bo tak był pierwotnie poinformowany, ale skoro zaczęło się wszystko walić na głowę, to zrobili to, co wydawało się racjonalne.
Słuchałem dokładnie wyjaśnień pani Jandy i WUM i wygląda na to, że Uniwersytet dostał szczepionki otwarte, których nie można było przekazać pracownikom. To był dzień przed sylwestrem, a wiadomo, że wtedy wszystko działa w innym rytmie. Mój znajomy, który należy do medyków szpitala uniwersyteckiego, którzy nie zostali zaszczepieni w podanym terminie, ani pierwotnym, ani tym przyśpieszonym, mówił mi, że gdy przyjechał do szpitala na szczepienie w wyznaczony dzień, okazało się, że nikogo tam nie ma. Z tego wynika, że to przede wszystkim błąd organizatorów. Skoro istniała lista przygotowana dla rektora uczelni, która wymieniała aktorów do styczniowych szczepień i miało być to reklamą tych szczepień, to nie ma się co dziwić, że po te listę sięgnięto, bo inaczej te dawki by się zmarnowały.
Trudno mi sobie wyobrazić, na jakich koturnach musiałby stać moralista, aby przekonywać, że „mimo to powinni odmówić w imię świętych zasad”.
Zresztą, jak widać, te zasady są bardzo kiepsko ustalone. W Wielkiej Brytanii każdy może wpisać swoje podstawowe dane i znaleźć orientacyjny dzień szczepienia. Dlaczego tego nie można zrobić w Polsce?
Rok 2021 zaczęliśmy od przejęcia banku Leszka Czarneckiego, czyli realizacja „planu Zdzisława” z afery KNF. Szef stołecznej policji, który zasłynął z pacyfikowania kobiecych strajków, awansuje do Komendy Głównej. Wcześniej państwowy Orlen przejął lokalne media. Czeka nas domykanie systemu?
Ten rok zaczyna się fatalnie, to prawda. Do tego, co pani wymieniła, dodałbym jeszcze wymówienie lokalu „Tygodnikowi Powszechnemu” przez oszalałego biskupa krakowskiego.
To wszystko nie rokuje za dobrze i jest złym prognostykiem na przyszłość. To konsekwentna realizacja planu zniszczenia społeczeństwa demokratycznego, państwa demokratycznego, które już i tak jest w kiepskiej kondycji. Przyznam, że w tym wszystkim widzę światełko w tunelu, bo bardzo optymistycznie nastroiły mnie te wielkie protesty kobiet i młodzieży. Oczywiście nie ma sposobu, aby trwały one w takiej postaci, w jakiej się pojawiły, dalej, ale doświadczenie, zwłaszcza doświadczenie pokoleniowe, które za tym się kryje, nie znikło i nie zniknie.
Jak duże ma to znaczenie?
Można to porównać do powstania pokolenia Marca ’68, Października ’56 czy Czerwca ’76. Teraz to pokolenie dokonuje podsumowania i przemyślenia tego, co i jak zrobili, a także w jaki sposób ich zastraszono i bito.
Rzeczywiście Strajk Kobiet przygasł. Ten bunt się odrodzi?
Bo ich skutecznie zastraszano, ale
to doświadczenie będzie powodować poczucie wspólnoty,
to po pierwsze. Dodatkowo poczucie więzi, namysłu i refleksji nad tym, jak trzeba działać, że może inaczej, w bardziej zorganizowany sposób. Tak się też stało z wielkim ruchem „Solidarności”, który też dojrzewał, wyrastał z wcześniejszych doświadczeń, a więzi pokoleniowe odgrywały tam bardzo wielką rolę.
To bat, który rząd sam na siebie przygotował, walcząc z wolnością i godnością ludzi, budując państwo żywcem przypominające Polskę pod rządami komunistów, tylko z inną ideologią.
Ci młodzi ludzie dzięki temu doświadczeniu zrozumieją i nazwą, co jest naprawdę ważne, co to znaczy kraj i państwo, które jest państwem obywateli, a nie stara się obywateli podporządkować sobie i zrobić z nich maź społeczną. Moim zdaniem to nie zniknie. Protest jest teraz w hibernacji, ale to nie znaczy, że nic się w związku z tym nie dzieje.
Jaki to będzie rok dla opozycji?
Opozycja na razie nie jest w stanie nic zrobić, tłucze się od ściany do ściany i nawet jak ktoś ma dobre intencje, to nic z tego nie wynika. Zastanawiam się, czy to nie jest kwestia niedostatku intelektualnego, niedostatku refleksji i zdrowego myślenia o tym, co się dzieje na świecie i jak można zacząć niszczyć tę populistyczną ideologię narodowego populizmu, która z różnych powodów znajduje posłuch nie tylko w Polsce. Ta
ideologia narodowego populizmu to nie tylko polska bolączka, ale mam wrażenie, że w innych krajach aktorzy demokratyczni są silniejsi, bardziej umocnieni i rozumieją, czemu to ma służyć.
Według sondaży PiS oscyluje w okolicach 30 proc. To spadek o 15 punktów proc. względem zeszłego roku. Pana zdaniem to spadek o aż czy tylko o 15 pktów proc.?
Przyznam, że jestem zadowolony z tego, co się stało, przede wszystkim dlatego, że widać, że kształtuje się nowa siła, nowa świadomość społeczna. Jesteśmy w bardzo trudnym momencie, bo poczucie zagrożenia społecznego i łatwość wywołania hejtu, z którym mamy do czynienia, nie bierze się znikąd, tylko z ogromnego poczucia niepewności. Oczywiście przede wszystkim to bierze się ze strachu przed wirusem, który przestaje być abstrakcyjny, każdy zna kogoś, kto przechorował albo sam chorował, do tego dochodzi doświadczenie powikłań, a na to wszystko nakłada się kompletna dezorganizacja, jeżeli chodzi o rządzących. Jednego dnia premier coś ogłasza, drugiego odwołuje, co innego mówi premier, co innego minister…
Jesteśmy w sytuacji, którą pamiętam z komuny, gdy wychodziłem na warszawskim Powiślu rano na przystanek, a przystanku nie ma. Z dnia na dzień został przeniesiony, ale nikt o tym nie wiedział, ani nigdzie nie było wcześniej informacji o tym. Nikt nie czuł się zobowiązany, aby informować głupich obywateli. Teraz mamy dokładnie takie samo traktowanie ludzi: z góry, bez szacunku, z kompletnym lekceważeniem jakichkolwiek reguł i jeszcze z wrzaskiem, że wszystko odbywa się w imię prawa.
Ta władza zrobiła już tyle, że cudem działają sądy, ale już wiemy, że teraz podejmie dodatkowe działania, aby te sądy definitywnie zniszczyć.
Osoby-symbole, które trzymają morale całej grupy, będą wystawione na jeszcze większe szykany, aby je złamać, wyrzucić, aby reszta bardziej konformistycznie nastawiona uległa bezpośredniemu działaniu rządu.
Powiedziałem, że mimo tego wszystkiego nie tracę nadziei ze względu na tę przemianę świadomości. W tych protestach nie wystąpiła tylko ludność wielkomiejska, ale ludzie zewsząd: z Mławy, z Ciechanowa, Siedlec, nawet z wiejskich ośrodków i gmin, a więc narodziła się nowa świadomość i możliwość nowego rozumienia sytuacji, a co za tym idzie wzrosła nieufność wobec rządzących. Przypomina mi to trochę czasy Gierka, gdy wszyscy uwierzyli w kolorowy telewizor i małego fiata dla każdego, a potem okazało się, że to wszystko jest oparte na wielkim kłamstwie i nieprawdzie. Widzę tu podobną sytuację, choć to wymaga pojawienia się w tej chwili nowej klasy politycznej, opozycyjnej, tak jak stało się z KOR-em czy innymi niezależnymi środowiskami demokratycznej opozycji, które dołączyły do oporu.
Oczywiście to zajęło kilka lat, ale podejrzewam, że dziś we współczesnym świecie, który ma możliwości błyskawicznej komunikacji, media itd., te przemiany zajdą szybciej.
W latach 70. i 80. to Kościół był silnym ośrodkiem opozycyjnym wobec władzy. Teraz liczyć na to nie można.
Tak, był obrońcą i twórcą podmiotowego stosunku ludzi do siebie samych.
Teraz niestety Kościół stracił jakąkolwiek legitymację bycia autorytetem, choć ciągle część ludzi wierzy w Kościół.
Jednak im więcej tak oszalałych demagogów jak bp Jędraszewski, tym szybciej będzie postępował odwrót ludzi od Kościoła.
Zdjęcie główne: Ireneusz Krzemiński, Fot. Facebook/Prof.Ireneusz.Krzeminski