Zgodnie z nowym prawem system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów został poddany całkowitej i niemal nieograniczonej kontroli ministra sprawiedliwości, będącego jednocześnie Prokuratorem Generalnym – mówi nam Maria Ejchart-Dubois, prawniczka, działaczka na rzecz praw człowieka, współautorka szerokiej analizy przygotowanej przez Komitet Obrony Sprawiedliwości. Rozmawiamy o stanie praworządności, naciskach na sędziów, kondycji prokuratury i efekcie mrożącym. – Chcieliśmy pokazać, że w tym, co nazwaliśmy „ciągiem technologicznym” upolityczniania, czyli przejmowania kontroli nad wymiarem sprawiedliwości w Polsce, nie ma przypadków, a wszystko zmierza do tego, by przejąć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości i mieć wpływ na sędziów.
JUSTYNA KOĆ: „Państwo, które karze” – to tytuł blisko 30-stronicowej analizy przygotowanej przez Komitet Obrony Sprawiedliwości. To dość szczegółowa analiza naszpikowana konkretami.
MARIA EJCHART-DUBOIS: Takie też było założenie, aby przygotować informację, zbierając dane z różnych źródeł. Zależało nam na tym, aby przeanalizować i pokazać ten dobrze skonstruowany mechanizm, który polega na tym, że
najpierw władza polityczna zmieniła prawo, a teraz bezwzględnie go używa, aby stosować presje i naciski na sędziów.
Chcieliśmy pokazać, że w tym, co nazwaliśmy „ciągiem technologicznym” upolityczniania, czyli przejmowania kontroli nad wymiarem sprawiedliwości w Polsce, nie ma przypadków, a wszystko zmierza do tego, by przejąć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości i mieć wpływ na sędziów.
„Ciąg technologiczny” karania niepokornych sędziów?
Rzeczywiście wygląda na to, że jest po to, aby przykładowo karać tych, którzy są niepokorni. Widzimy to na własne oczy, to są fakty, ale te zmiany są też po to, aby wszystkim innym pogrozić palcem i powiedzieć „uważaj, to się nie opłaca”. To
efekt mrożący, który służy temu, by pokazać, że nie warto być niepokornym, nie warto się wychylać.
Niestety, skali tego zjawiska nie widać, trudno je analizować, bo chodzi właśnie o to, aby coś się nie wydarzyło, natomiast to, że sędziowie czują ten efekt mrożący, jest faktem. Powołam się tu na sondaż “Rzeczpospolitej” z października ubiegłego roku, który mówił o tym, że ponad 90 proc. sędziów uważa, że niezawisłość sędziowska jest zagrożona.
Ten mechanizm powoduje ryzyko selektywnego używania narzędzia, jakim jest karanie dyscyplinarne, ponieważ tylko niektórzy sędziowie są wzywani przez rzeczników dyscyplinarnych w związku z pytaniami prejudycjalnymi, które skierowali do TSUE, tylko niektórzy sędziowie mają postępowania w związku z opóźnieniami w przygotowywaniu uzasadnień.
Po prostu sędzia ma się bać. I może się bać.
Piszecie w raporcie, że wszystkie sznurki – jeżeli chodzi o dyscyplinowanie sędziów – są w rękach jednej osoby: ministra sprawiedliwości Prokuratora Generalnego, i to rodzi specjalne zagrożenia. Dlaczego?
Zmieniło się prawo, zmienił się model postępowania dyscyplinarnego sędziów. System ten nie spełnia standardu europejskiego, jakim jest jednak niezależność tego wymiaru sprawiedliwości dla sędziów. Jak zresztą każdego. Zgodnie z nowym prawem system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów został poddany całkowitej i niemal nieograniczonej kontroli ministra sprawiedliwości, będącego jednocześnie Prokuratorem Generalnym. Obecnie to minister sprawiedliwości powierza obowiązki sędziego sądu dyscyplinarnego oraz powołuje i odwołuje Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych, czyli oskarżyciela w postępowaniach sędziowskich, może wnioskować o wszczęcie postępowania przeciwko wybranemu sędziemu oraz zgłaszać sprzeciw, gdy postępowanie zostanie umorzone. Może też wyznaczyć do prowadzenia sprawy dyscyplinarnej przeciwko sędziemu specjalnego rzecznika dyscyplinarnego, którym w niektórych sytuacjach może być prokurator. Na końcu tego systemu jest Izba Dyscyplinarna, co do której powołania i umiejscowienia w systemie są ogromne zastrzeżenia konstytucyjne.
System stracił atut niezależności, czyli de facto przestał działać. Wpływ na to, w jaki sposób system funkcjonuje, ma przedstawiciel władzy wykonawczej, kimkolwiek on będzie. Dziś to jest Zbigniew Ziobro, ale jutro to może być ktoś inny. Niebezpieczeństwem jest skupienie kompetencji w rękach jednej osoby. To zaprzeczenie idei trójpodziału władzy.
Autorzy podkreślają w raporcie, że problemem nie jest samo karanie sędziów, tylko właśnie sposób, w jaki to zostało rozwiązane.
Oczywiste jest, że system dyscyplinarny wobec sędziów musi istnieć, bo sędziowie nie są bezkarni, także popełniają błędy, a nawet przestępstwa, ale ten mechanizm musi funkcjonować dobrze i musi spełniać standardy niezależności.
Przed reformą PiS-u istniał system dyscyplinowania sędziów. Czy dobrze działał?
To może być przedmiotem dyskusji, natomiast na pewno lepiej było poprawiać jego działanie niż go niszczyć i zmieniać jego strukturę.
W raporcie wyróżniono 4 grupy nacisków na sędziów. Jakie to grupy?
To jest bardzo ciekawe, bo po zebraniu tych spraw, o których wiemy, okazało się, że można je podzielić na cztery grupy.
Po pierwsze: miękkie represje.
W tej grupie znalazły się wszelkie przejawy takiego „kąsania” sędziów. Są wśród nich kontrole podatkowe, atak polityków na sędziów, który obniża społeczne zaufanie, atak prawicowych mediów związanych z większością rządzącą czy uchwała KRS dotycząca noszenia koszulek z napisem „Konstytucja”.
Poziom wyżej są reakcje państwa na to, co sędzia robi poza sądem. Mam na myśli ograniczanie działalności edukacyjnej sędziów, czyli konsekwencje dyscyplinarne za udział w akcjach o konstytucji, w festiwalach czy symulacjach rozpraw sądowych.
Trzeci poziom jest już związany bezpośrednio z pracą sędziego w sądzie. Tu sędziów dotykają różnego rodzaju zmiany organizacyjne, sędziowie są przenoszeni do innych wydziałów, są zawalani ogromną ilością pracy, dostają sprawy, które są już przewlekłe, za co odpowiadają od momentu otrzymania sprawy, są pozbawiani funkcji w wyniku zmiany struktury organizacyjnej w sądzie. To są
złośliwości, niegodziwości wobec sędziego związane z organizacją jego pracy.
Czwarty, najwyższy poziom jest najbardziej niebezpieczny, bo dotyka istoty zawodu sędziego, czyli orzekania. Mam na myśli np. postępowanie dyscyplinarne wszczynane w związku z zadaniem pytań prejudycjalnych, co jest przecież nie tylko prawem, ale i obowiązkiem sędziego, przeglądanie akt sędziów w poszukiwaniu tzw. haków, opóźnień, błędnych decyzji, to są też reakcje na to, jakie sędzia wydał orzeczenie. Przykładem jest tu sprawa sędziego Dominika Czeszkiewicza z Suwałk z powodu tego, jakie wydał orzeczenie w sprawie działaczy KOD-u, czy ostatnia sprawa sędziego Jęksy z Poznania, który ma dyscyplinarnie odpowiedzieć za to, co powiedział w uzasadnieniu, czyli za to, jak wytłumaczył swój wyrok.
Z orzeczeniem dyskutuje się poprzez kontrolę instancyjną, czyli odwołanie. Można też napisać glosę do wyroku.
Pociąganie do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego za to, jakich użył słów w uzasadnieniu, jest po prostu represją.
Na tym przykładzie można też doskonale pokazać efekt mrożący, bo nie sądzę, żeby jakikolwiek sędzia odważył się teraz podobnie uzasadnić orzeczenie. Sędzia Jęksa powiedział, że praworządność została złamana, a konstytucja została naruszona – a to jest przecież właśnie obowiązek sędziego. Czy uważa pani, że teraz jakiś sędzia odważy się powiedzieć głośno, że konstytucja jest w Polsce łamana, że trójpodział został zachwiany? Nie sądzę.
Chcę jednak z całą stanowczością stwierdzić, że
każdy z tych „poziomów” nacisków na sędziów może mieć efekt mrożący. I każdy może być równie dotkliwy.
Podczas prezentacji raportu prokurator Krzysztof Parchimowicz powiedział wprost, że są naciski na prokuratorów. Jest aż tak źle?
W prokuraturze jest trochę inna sytuacja, bo prokuratorzy nie korzystają z takich gwarancji systemowej niezależności jak sędziowie, co jest zrozumiałe. Zrozumiała jest także hierarchiczna struktura w prokuraturze – wiadomo, kto stoi na czele prokuratury, i wiemy, że ta podległość hierarchiczna jest bardzo silna i bardzo ważna. Natomiast my mówimy o tym, że celem prokuratury, który wynika z ustawy, jest stanie na straży praworządności. W raporcie przedstawiamy to, w jaki sposób prawo i hierarchiczne uprawnienia są nadużywane wobec prokuratorów, którzy mają odwagę być intelektualnie niepokornymi w prowadzonych przez siebie sprawach.
Co należy zrobić, aby przywrócić prawo i porządek w sądownictwie? Rozdzielić stanowisko Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości?
To na pewno, ale
czeka nas bardzo długa praca, bo łatwo jest zepsuć, a ciężko naprawić.
Na pewno szkody dla praworządności, które zostały wyrządzone, są bardzo duże, być może nie jesteśmy jeszcze w stanie oszacować ich rozmiaru i odwracanie ich będzie trudnym, czasochłonnym procesem i na pewno będzie wymagać również zmiany prawa.
Zdjęcie główne: Maria Ejchart-Dubois, Fot. YouTube/Wolne Sądy
Comments are closed.