Gowin marszałkiem Sejmu, koniec rządów PiS? – Mogę sobie to wyobrazić. Wymagałoby to żelaznej dyscypliny wszystkich posłów opozycji. Czekamy na głosowanie – mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, w rozmowie z Przemysławem Szubartowiczem. – Chciałabym zaproponować wielką debatę o nowej Polsce, ponieważ wiem, że nie da się już wrócić do tego, co było. Pandemia jest przełomowym wydarzeniem w historii Zachodu i jako politycy musimy mieć solidny pomysł na to, jak ułożyć sprawy społeczne i gospodarcze potem. Rozpocząć debatę o wizji Polski po kryzysie – podkreśla
PRZEMYSŁAW SZUBARTOWICZ: Wybory w maju zablokowane, Jarosław Gowin marszałkiem Sejmu, być może koniec rządu PiS – czy taki scenariusz jest realny? Wszystko jest dogadane?
MAŁGORZATA KIDAWA-BŁOŃSKA: Zbyt długo jestem w polityce, żeby dziś orzekać o czymś, co może być potwierdzone dopiero wówczas, gdy przyjdzie czas głosowania w Sejmie nad ustawą odesłaną z Senatu. Wtedy wszystko będzie jasne, kto jak się zachowa. Różne rozmowy się toczą, padają rozmaite deklaracje i zapewnienia, ale na weryfikację musimy poczekać.
Czyli to nie jest wyssany z palca scenariusz?
Wiem, że w takiej sytuacji należy brać pod uwagę kilka scenariuszy.
Dla mnie najważniejszy jest ten, aby wybory nie odbyły się w maju i aby były zorganizowane później zgodnie z prawem. By były przeprowadzone w sposób bezpieczny przez Państwową Komisję Wyborczą, nie przez rządzącą partię, i poprzedzone prawdziwą kampanią.
Dziś nie mamy nawet ustawy, na podstawie której wybory majowe mogłyby się odbyć. Pytanie o stanowisko Jarosława Gowina nie powinno być jednak adresowane do mnie.
Ale jednak brała pani udział w spotkaniu z Gowinem, więc pewnie zna pani jego pogląd na tę sprawę.
Ta rozmowa dotyczyła możliwych sposobów, jak i kiedy przeprowadzić wybory w obecnej sytuacji. Wtedy były w zasadzie tylko dwa punkty wspólne: zgodziliśmy się z Jarosławem Gowinem, że wybory w maju nie mogą się odbyć i że powinna je organizować PKW. Dziś jednak sporna ustawa jest w Senacie i tam toczą się kolejne rozmowy.
A pani osobiście wierzy w scenariusz, w którym marszałkiem Sejmu zostaje lider Porozumienia, a rząd upada, czy może senator Libicki pośpieszył się na Twitterze?
Mogę sobie to wyobrazić. Wymagałoby to żelaznej dyscypliny wszystkich posłów opozycji. Czekamy na głosowanie.
Żałuje pani, że nawoływała pani swoich zwolenników do bojkotu majowych wyborów?
Nie żałuję tego.
Niektórzy mówią, że to błąd z punktu widzenia interesu politycznego.
Polityka to nie tylko interesy. Uważam, że trzeba mówić prawdę, nawet gdy ona się nie kalkuluje.
Powiedziałam to, co uważam za słuszne: 10 maja nie mogą odbyć się wybory, bo byłoby to groźne dla milionów wyborców ze względu na pandemię koronawirusa.
Proszę zwrócić uwagę, że to po mojej konferencji PiS wrzucił ustawę z atrapą głosowania poprzez pocztę. Wprawdzie kompletnie nieprzygotowaną, bezprawną, ale już sam taki pomysł pokazuje, że oni też zdają sobie sprawę z tego, że bezpieczeństwo ludzi jest zagrożone, że na swój nieudolny sposób przyznali mi rację.
A jeśli jednak te wybory czy też „wybory” odbędą się 10 maja, to pani weźmie w nich udział?
Gdyby tak się stało, byłabym pierwsza, która wyszłaby i krzyczała: ludzie, nie idźcie, bo wasze życie i zdrowie jest ważniejsze. Trzeba jednak pamiętać, że nawet jeśli Jarosław Kaczyński uprze się przy dacie 10 maja, nie będą to wybory z punktu widzenia prawa. Ufam jednak, że odbędą się one w innym terminie i zgodnie z porządkiem prawnym.
Pytam o to także w kontekście zapewnień Biedronia, Hołowni czy Kosiniaka-Kamysza, którzy także uważają, że nie byłyby to prawdziwe wybory, ale mimo to chcą walczyć w tych nieprawdziwych wyborach o zwycięstwo.
Trzeba walczyć o zwycięstwo, ale w prawdziwych wyborach. Ważne są także zasady, nie tylko walka.
Nie chcę brać udziału w oszukańczym spektaklu Kaczyńskiego, w usłudze pocztowej na zasadach ustalonych przez niego, w pseudowyborach, do tego być może sfałszowanych, z kartami drukowanymi bez podstawy prawnej, nie wiadomo gdzie i na jakich zasadach. Przecież to byłby absurd.
Nie wezmę udziału w oszustwie, bo stałabym się oszustką tak jak oni. Ale jestem optymistką i wierzę, że w Polsce odbędą się prawdziwe wybory w odpowiednim, bezpiecznym dla wyborców terminie. Wtedy będą namawiała wszystkich do udziału w nich.
Jaki termin jest realny według pani, gdyby scenariusz opozycji wypalił?
Przede wszystkim taki, który specjaliści od pandemii wskażą jako bezpieczny. Sierpień, wrzesień to podobno w miarę akceptowalne miesiące, ale już potem, jesienią, może nastąpić ponowny wzrost zachorowań, więc trzeba by czekać do wiosny 2021 roku.
Minister Szumowski mówi: dwa lata albo wybory tylko korespondencyjne.
A czy minister Szumowski wyobraża sobie, że Polacy przez dwa lata będą siedzieć zamknięci w domach, a Polska nie będzie działała? My musimy nauczyć się żyć z epidemią, świadomość ludzi jest coraz większa, ich zachowania bezpieczniejsze. Krok po kroku musimy się przystosowywać do tej sytuacji. Wybory trzeba zorganizować tak, aby metoda korespondencyjna – zawsze dyskusyjna ze względu na anonimowość – była tylko opcją. Dziś musimy także myśleć o gospodarce.
Nie wyobrażam sobie, aby przez dwa lata nie działały sklepy, zakłady fryzjerskie, punkty usługowe.
A termin sierpniowy jest dla pani do przyjęcia?
Aby wszystko było zgodne z prawem, trzeba wprowadzić stan klęski żywiołowej, który przecież i tak jest faktem. W ten sposób można zgodnie z Konstytucją przesunąć termin wyborów i zorganizować je w bezpieczny sposób. Ale PiS nie chce działać zgodnie z prawem i stanem faktycznym. Aby sierpień był możliwy, musielibyśmy i tak wprowadzić głosowanie korespondencyjne jako jedną z form – nie wyobrażam sobie, by zrezygnować z tradycyjnej formy głosowania – lecz w formule demokratycznej, przeprowadzanej i nadzorowanej skrupulatnie przez PKW. To jednak wymaga pracy i dobrego przygotowania. Taka ustawa nie może być bublem prawnym pisanym na kolanie. Jeśli zdążylibyśmy przed sierpniem, to wówczas ten termin jest do przyjęcia. Oczywiście może się też zdarzyć, że przerażony prezes Kaczyński, który nie lubi, gdy coś wymyka mu się spod kontroli, zechce wprowadzić stan wyjątkowy i próbować w ten sposób pognębić opozycję, ale po czymś takim na pewno przegra, bo
ludzie chcą dziś planu ratunkowego dla swoich miejsc pracy i gospodarki, nie umacniania zagrożonej władzy, która nie ma pomysłu, jak im pomóc.
Na szczęście kwestia stanu wyjątkowego jest ściśle opisana w Konstytucji, więc choć PiS ją łamie, to jednak będzie musiał się liczyć z konsekwencjami.
Jeśli wybory będą przesunięte, to wróci kwestia kampanii wyborczej. W ostatnim sondażu Kantaru poparcie dla pani spadło do 4 proc. Jak chce je pani odbudować?
Paradoksalnie ten sondaż w jakimś sensie przyznał mi rację, bo pokazuje, że moi wyborcy nie godzą się na szachrajstwa, nie chcą brać udziału w majowych pseudowyborach i popierają moją radykalną postawę w tej sprawie. Że są to ludzie oddani prawdzie, wierni zasadom, dla których bojkot oszustwa Kaczyńskiego jest sprawą oczywistą. Ten sondaż pokazuje nie tylko bardzo niską frekwencję, ale też to, że warto być przyzwoitym, że nie wolno legitymizować bezprawia.
Jestem pewna, że gdy tylko ustalimy termin prawdziwych wyborów, a ja wrócę do kampanii wyborczej, to moje poparcie znów będzie bardzo wysokie.
O czym będzie ta nowa kampania?
Na pewno będzie o gospodarce, sprawach społecznych, bezrobociu, planie na wielki kryzys, stabilizacji społecznej, ale też ochronie zdrowia, którą dziś trzeba doinwestować czy wręcz ratować. To są obecnie podstawowe troski Polaków. Jeszcze przed pandemią mówiłam w kampanii, że najważniejsze będzie bezpieczeństwo i ten temat niewątpliwie będzie dominujący. Chciałabym zaproponować wielką debatę o nowej Polsce, ponieważ wiem, że nie da się już wrócić do tego, co było. Pandemia jest przełomowym wydarzeniem w historii Zachodu i jako politycy musimy mieć solidny pomysł na to, jak ułożyć sprawy społeczne i gospodarcze potem. Rozpocząć debatę o wizji Polski po kryzysie.
Andrzej Duda i Beata Szydło wracają jednak do kwestii 500+ i zdobyczy socjalnych, zapewniając, że obóz PiS i obecny prezydent są gwarantem utrzymania tych programów.
To bezradność i strach. PiS wie, że już nic nie może Polakom obiecać, bo przepuścił wszystkie pieniądze w czasach dobrej koniunktury gospodarczej.
Andrzej Duda myśli starymi kategoriami i próbuje ratować się narracją, która dawno jest nieaktualna. Nikt nigdy nie odbierze Polakom 500+, to, co dane, nie będzie odebrane, powtarzam to do znudzenia. Umowy społeczne trzeba szanować.
Dziś trzeba rozmawiać o tym, jak ułatwić Polakom przechodzenie przez kryzys. O tym chcę debatować z Andrzejem Dudą w czasie nowej kampanii.
A nie żałuje pani, że zdecydowała się kandydować jako jedyna kobieta pośród skaczących sobie do gardeł panów?
Nie żałuję. Jestem zdania, że w życiu obowiązują pewne zasady, których należy się trzymać. Okazało się wprawdzie, że w tym trudnym czasie niektórzy politycy bez skrupułów porzucają świat prawdziwych wartości i na różne pokrętne sposoby próbują uzasadniać swój udział w oszukańczej grze Kaczyńskiego, ale mnie to tylko wzmacnia. Sprawdziłam, że jestem bardzo twarda. A prawda jest po naszej stronie. Mojej i moich wyborców.
Zdjęcie główne: Małgorzata Kidawa-Błońska, Fot. Flickr/PO