W polityce trzeba mieć odwagę i wiedzieć, czego się chce. Jeżeli my jesteśmy do tego przekonane, to łatwiej nam o tym mówić. Jeżeli zapyta pani moje koleżanki i kolegów z PO, to punkt po punkcie powiedzą, co trzeba zrobić, aby poprawić tę sytuację. Zresztą nie tylko w tych kwestiach – mówi nam wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska i przekonuje, że prawa kobiet to nie tylko prawo do decydowania o sobie i swoim ciele. – Musimy doprowadzić do równej płacy za tę samą pracę kobiet i mężczyzn. Chcemy, aby kobiety piastowały w instytucjach także wysokie stanowiska, żeby były reprezentowane w zarządach spółek, w radach nadzorczych. Bo Polki mają wykształcenie i wysokie kompetencje. W Europie to się już dzieje, u nas ciągle jest szklany sufit – podkreśla

JUSTYNA KOĆ: Ciężko było wypracować stanowisko w sprawie aborcji?

MAŁGORZATA KIDAWA-BŁOŃSKA: I tak, i nie. Z jednej strony my, kobiety, dokładnie wiedziałyśmy, czego chcemy i co dla nas jest ważne. Rozmawiałyśmy o tym od dawna, chociażby na spotkaniach z cyklu (S)prawa Polek organizowanych w całym kraju. W miastach i małych ośrodkach kobiety otwarcie przyznawały, czego potrzebują. Dzięki temu wypracowanie naszego stanowiska było łatwiejsze.

Natomiast przekonanie innych, bo jednak Platforma nie jest pod tym względem jednolita, już nieco trudniejsze. Najważniejsze było znalezienie punktu wyjścia, a co do tego się zgodziliśmy, że zależy nam, aby rodziło się więcej dzieci, żeby kobiety były bezpieczne i że należy dążyć do tego, by zlikwidować podziemie aborcyjne. Żadne drakońskie prawo niczego nie rozwiąże, a tylko pogarsza sytuację. W krajach, gdzie ta sprawa jest uregulowana, nie ma podziemia, zmniejszyła się liczba aborcji, a kobiety mają potrzebne im wsparcie.

Tam, gdzie przerywanie ciąży jest zakazane, czyli de facto także w Polsce, życie, zdrowie i bezpieczeństwo kobiet nie jest zabezpieczone.

Pracując nad naszym stanowiskiem, zauważalny był podział w PO kobiety-mężczyźni i dlatego ta dyskusja była potrzebna. W zespole, któremu przewodziłam, także dzięki temu mogłam poznać obawy drugiej strony i co dla nich jest nie do zaakceptowania.

Reklama

Cieszę się przede wszystkim, że mogliśmy dyskutować nad tym problemem w tak szerokim gronie. Nawet w sprawie in vitro nie było tak dużej grupy. Rozmawialiśmy szczerze i myślę, że dlatego udało nam się sprawnie zakończyć prace nad stanowiskiem.

Czy posłanki Platformy od początku wiedziały, że liberalizacja to dobry kierunek, czy to stanowisko dojrzewało?
Na pewno byłyśmy zgodne co do Pakietu Praw Kobiet. Co do aborcji, to póki był tzw. kompromis, akceptowany przez wszystkich, to nie prowadziliśmy szerokiej dyskusji na ten temat. Z chwilą, kiedy przestał obowiązywać, czyli po wyroku pseudo-Trybunału Konstytucyjnego, wiedziałyśmy, że chcemy zmiany i to jest moment do wprowadzenia lepszego prawa.

Grabarczyk, Raś, Mroczek, Schetyna to panowie, którzy jasno mówią, że są konserwatystami i raczej nie będą popierać liberalizacji prawa aborcyjnego…
Zaprezentowane przez nas w ostatnich dniach rozwiązanie dotyczy przede wszystkim zapewnienia kobietom maksimum bezpieczeństwa i prawa wyboru. W Pakiecie Praw Kobiet i propozycji Nowej Umowy Społecznej chodzi o ustanowienie dobrego prawa, które to umożliwi.

Ja mam poglądy konserwatywne,

chciałabym, by aborcji w Polsce było jak najmniej, ale nie mogę przymykać oczu na to, co się dzieje. Jeśli chcę, by kobiety decydowały się na macierzyństwo, by dokonywały osobistego, świadomego wyboru, to muszę poszukać rozwiązań, by to było możliwe. Trzeba wziąć tę odpowiedzialność i wyjść naprzeciw potrzebom, a nie odwracać się od problemu. Od tego kłopoty nie znikną.

Wróćmy do kolegów z PO. Czy nie boi się pani rozłamu w partii?
My zawsze się w pewnych sprawach różniliśmy. Pamiętam długie debaty o in vitro, o związkach partnerskich… Ale mimo tych różnic zawsze łączył nas taki gen wolności oraz szacunku dla przekonań i wyborów innych ludzi. W podejściu do państwa, jego funkcjonowania, do praworządności i demokracji mamy takie same poglądy. To nas spaja, dlatego nie obawiam się rozłamu. W PO nie ma dyscypliny partyjnej w sprawach światopoglądowych i ta autonomia naszych parlamentarzystów zostanie zachowana.

Czas do kolejnych wyborów parlamentarnych wykorzystamy na dyskusję o naszym Pakiecie. Zaprezentowaliśmy nasze stanowisko, skonsultujemy je i napiszemy dobre prawo, które będzie służyć kobietom.

Bo nie ma co się łudzić – proponowanych rozwiązań przecież w tej kadencji Sejmu nie uda się przeprowadzić. Mam natomiast poważne obawy, że PiS będzie chciał jeszcze bardziej zaostrzyć prawo ws. aborcji, bo o tym słyszy się na sejmowych korytarzach. Słyszymy, że myślą o usunięciu przesłanki dotyczącej ciąży z gwałtu.

Kaja Godek już o tym mówiła.
Nie od dziś. Ma w tej sprawie sojuszników w partii rządzącej. To bardzo niebezpieczne. PiS naruszył tzw. kompromis, który do tej pory hamował próby majstrowania przy prawie ws. aborcji. Od wyroku pseudo-TK już tego nie ma, a ci, którzy marzą o jeszcze bardziej restrykcyjnym, nieludzkim prawie, dziś zacierają ręce.

Publicyści przewidują, że kwestia aborcji i waszego jasnego stanowiska będzie używana przez wewnętrzną opozycję do rozgrywania spraw wewnątrz partii i uderzenia w obecne władze.
Jesteśmy dużą partią i jak już wcześniej podkreśliłam, różnimy się w pewnych kwestiach, ale zgadzamy co do ogółu. Celem, który powinien dziś przyświecać demokratycznej opozycji, powinno być zakończenie szkodliwych rządów PiS. Rozumiem, że będą różne podszepty opowiadające, co się u nas dzieje, będą głosy o spięciach, do tego przywykliśmy. Wszyscy mamy świadomość, co jest naszym celem, i do tego wspólnie będziemy dążyć.

Czy PO przeszła na lewo?
Nie, a potwierdza to reakcja na nasze stanowisko.

Słyszeliśmy krytyczne głosy ze strony zarówno lewicy, jak i prawicy. To potwierdza najlepiej, że PO jest w środku.

Prawicowe media krzyczą, że „spadły maski” a PO to „mordercy dzieci”. Jesteście na to gotowi?
Nie pierwszy i nie ostatni raz słyszymy takie słowa. Ale to jest typowe dla nich epatowanie brutalnymi hasłami i sloganami. Zero merytoryki. Nie napiszą o tym, w czym naprawdę tkwi problem. Nie powiedzą, co trzeba zrobić, by zabiegów przerywania ciąży było w Polsce jak najmniej. Potrafią tylko krzyczeć i domagać się zakazów – bo tak. Ja nie boję się uczciwego stawiania sprawy. Mi i moim koleżankom z PO zależy na dobrym prawie, na bezpieczeństwie kobiet, na tym, by każda miała warunki do świadomej decyzji o macierzyństwie. Chcemy zmienić sytuację na lepsze, bo prawo powinno być dla kobiet, a nie przeciwko nim, zwłaszcza w tak niezwykle trudnej sprawie jak aborcja.

Posłanka Mucha, która przeszła niedawno do ruchu Hołowni, a jest zwolenniczką prawa kobiety do wyboru, żałuje teraz odejścia z PO?
Tego nie wiem. Jestem zdania, że każdy sam podejmuje decyzje, a ja zawsze cenię samodzielność, choć szkoda, że obie koleżanki odeszły. Zobaczymy, jak dadzą sobie teraz radę, bo zdaje się, że

Szymon Hołownia ma trochę inne poglądy na tą sprawę.

Dlaczego PO zajęła tak jasne stanowisko teraz?
To nie jest tak, że my nagle wypracowaliśmy nasze stanowisko dotyczące praw kobiet. Już wspomniałam o spotkaniach z kobietami w ramach (S)prawy Polek. Ich efektem było przedstawienie Deklaracji Styczniowej, w której znalazły się rozwiązania dziś zawarte w Pakiecie Praw Kobiet. To było bardzo pomocne biorąc pod uwagę, że to Polki z całego kraju przyczyniły się do wypracowania tych propozycji. My teraz wcale nie kończymy naszej pracy, bo zaczną się dyskusje o Pakiecie i Nowej Umowie Społecznej. To poważne tematy i chciałabym, by zostały kompleksowo uregulowane.

Będziemy dalej wsłuchiwać się w głos Polek.

W polityce trzeba mieć odwagę i wiedzieć, czego się chce. Jeżeli my jesteśmy do tego przekonane, to łatwiej nam o tym mówić. Jeżeli zapyta pani moje koleżanki i kolegów z PO, to punkt po punkcie powiedzą, co trzeba zrobić, aby poprawić tę sytuację. Zresztą nie tylko w tych kwestiach.

Musimy doprowadzić do równej płacy za tę samą pracę kobiet i mężczyzn.

Chcemy, aby kobiety piastowały w instytucjach także wysokie stanowiska, żeby były reprezentowane w zarządach spółek, w radach nadzorczych. Bo Polki mają wykształcenie i wysokie kompetencje. W Europie to się już dzieje, u nas ciągle jest szklany sufit.

To ja już słyszę, jak do lewaków dojdzie epitet „oszalałe feministki”.
To nie jest feminizm, tylko szanowanie drugiego człowieka, jego kompetencji, jego praw. Wykluczenie ze względu na płeć jest czymś niedopuszczalnym. W polityce powoli udaje się przełamać pewien stereotyp. W Sejmie zasiada coraz więcej posłanek. To siła, którą należy wykorzystać. Musimy pokazać, że kobiety nie powinny być ograniczane także w innych sferach. W państwach, gdzie rządzą kobiety, jak Nowa Zelandia, udało się dużo lepiej przejść przez fale pandemii.


Zdjęcie główne: Małgorzata Kidawa-Błońska, Fot. Flickr/PO

Reklama