Szef partii otrzymującej subwencje z budżetu wygląda źle, gdy rozmawia o pieniądzach. Sprawa powinna być powierzona doświadczonemu prokuratorowi o mocnej pozycji zawodowej. Tymczasem sprawę prowadzi prokuratorka, która jest delegowana. Ma słabą pozycję, gdyż zabiega o awans – mówi nam o tzw. taśmach Kaczyńskiego Krzysztof Parchimowicz, prokurator, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów “Lex super omnia”. – Oswoiłem się zmyślą, że mogę być wydalony dyscyplinarnie z prokuratury. Zwłaszcza po powołaniu Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Nazywam ją Izbą 40 proc. Plus, gdyż jej sędziowie zarabiają o tyle więcej od innych sędziów SN. Tak wyceniono misję dyscyplinowania sędziów i prokuratorów. Jestem przekonany, że czas i Trybunał w Strasburgu pokażą, iż wysokie zarobki będą nieproporcjonalne do poziomu orzecznictwa – dodaje.
KAMILA TERPIAŁ: Ile w tej chwili ma pan postępowań dyscyplinarnych?
KRZYSZTOF PARCHIMOWICZ: Mam 3 sprawy, w których przedstawiono mi 6 zarzutów dyscyplinarnych. Wszystkie dotyczą krytyki sytuacji w prokuraturze i działalności jej szefów. Do tego dochodzi zwykły mobbing.
Prokurator Bogdan Święczkowski i wypełniający jego polecenia rzecznicy dyscypliny ignorują fakt, że nie jestem “filipem z konopi”, a prezesem stowarzyszenia prokuratorów.
Odbiera je pan jako próbę zastraszenia?
Tak, lecz innych prokuratorów. Chodzi o to, by nikt nie ważył się otwarcie krytykować szefów, którzy chcą uchodzić za nieomylnych. Nie dopuszczają do dyskusji, polemiki, ignorują istnienie “Lex super omnia”. Oswoiłem się zmyślą, że mogę być wydalony dyscyplinarnie z prokuratury. Zwłaszcza po powołaniu Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Nazywam ją Izbą 40 proc. Plus, gdyż jej sędziowie zarabiają o tyle więcej od innych sędziów SN. Tak wyceniono misję dyscyplinowania sędziów i prokuratorów. Jestem przekonany, że czas i Trybunał w Strasburgu pokażą, iż wysokie zarobki będą nieproporcjonalne do poziomu orzecznictwa.
Rozumie pan tych, którzy są w stanie działać na zlecenie ministra sprawiedliwości Prokuratora Generalnego?
Nie, gdyż preferujemy inne wartości.
Prokuratorzy zapatrzeni w zalecenia polityka, który kieruje prokuraturą uważają, że podległość i bezrefleksyjne posłuszeństwo jest prawniczą cnotą.
Członkowie LSO są wierni prokuratorskiemu ślubowaniu, które nakazuje wierność prawu, a o Zbigniewie Ziobrze nie wspomina. Ci pierwsi są nagradzani, a drudzy szykanowani. Oczywiście mówimy o drażliwych sprawach i kontrowersyjnych decyzjach. Takich jednak nie brakuje. Symboliczną sceną jest scena, gdy Bogdan Święczkowski wyprasza z narady prokuratora, który uśmiecha się w momencie, kiedy Święczkowski obwieszcza sukcesy prokuratury.
Jak pan ocenia działania prokuratury w głośnej ostatnio sprawie tzw. taśm Kaczyńskiego?
Jest to poważna sprawa. Szef partii otrzymującej subwencje z budżetu wygląda źle, gdy rozmawia o pieniądzach. Sprawa powinna być powierzona doświadczonemu prokuratorowi o mocnej pozycji zawodowej. Tymczasem sprawę prowadzi prokuratorka, która jest delegowana. Ma słabą pozycję, gdyż zabiega o awans.
Prezes PiS-u powinien być już przesłuchany?
To wymagałoby przyznania przez prokuratorkę, że podejrzewa popełnienie przestępstwa na szkodę Geralda Birgfellnera i wszczęcia śledztwa.
Zauważam, że Jarosław Kaczyński sam się domaga przesłuchania, skoro złożył zawiadomienie o zniesławieniu go przez “Gazetę Wyborczą”. W tym postępowaniu będzie musiał zeznawać, o ile prokurator obejmie ściganiem czyn ścigany z oskarżenia prywatnego.
Jak donosi “Gazeta Wyborcza”, prokuratura rozważa wszczęcie śledztwa w sprawie próby wyłudzenia pieniędzy od spółki Srebrna przez Geralda Birgfellnera. Jak pan nazwałby takie odwrócenie ról?
Najpierw musi być zakończone prawomocnie postępowanie z zawiadomienia austriackiego przedsiębiorcy. Prowadzenie w tej samej sprawie postępowania na szkodę Geralda Birgfellnera i jednocześnie postępowania ukierunkowanego przeciwko niemu to byłby przejaw schizofrenii. Ewentualne nowe postępowanie powinien prowadzić innych prokurator, nieskażony ocenami koleżanki prowadzącej sprawę rozliczeń przygotowania budowy 2 wieżowców.
Sąd w Szczecinie uznał za niesłuszne zatrzymania byłych szefów KNF, Andrzeja Jakubiaka i Wojciecha Kwaśniaka. Pan nie miał wątpliwości, że to był element gry politycznej?
Rzeczywiście w jednej z wypowiedzi podkreślałem, że postępowanie w tej sprawie ma charakter propagandowy. Podtrzymuję to stanowisko. Wyraziłem je po lekturze harmonogramu działań KNF w sprawie SKOK Wołomin, analizie konferencji prasowej Bogdana Święczkowskiego i Zbigniewa Ziobry i decyzji prokuratora, który nie odważył się wnioskować o areszt wobec zatrzymanych.
To była odpowiedź na ujawnioną przez media aferę KNF?
Tak uważam.
Sprawa przeciwko Andrzejowi Jakubiakowi i Wojciechowi Kwaśniakowi jest mocnym dowodem braku neutralności politycznej prokuratury i wykorzystywaniu jej w walce o władzę.
Co by pan powiedział ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, który publicznie krytykuje taką decyzję i mówi, że jest “rażąco niesłuszna”?
Przypomniałbym, że postanowienie sądu w kwestii legalności i zasadności zatrzymania jest ostateczne. Powiedziałbym, że w tej sytuacji ministrowi sprawiedliwości Prokuratorowi Generalnemu taki przejaw “pieniactwa” nie wypada, że to wstyd. Dodałbym, że moment, gdy sądy będą spełniać oczekiwania Zbigniewa Ziobry, będzie oznaczał koniec demokratycznego państwa prawnego.
Narada szefa partii rządzącej, który jest stroną w sprawie tzw. taśm Kaczyńskiego, z ministrem sprawiedliwości Prokuratorem Generalnym to rzecz normalna?
Tak, o ile nie odbywa się w momencie, gdy od decyzji młodej prokuratorki waży się polityczna przyszłość koalicji rządzącej i jej szefa. To są dorośli ludzie. Powinni jak ognia unikać sytuacji, która daje pretekst do twierdzenia, że rozmawiali o sprawie inwestycji na Srebrnej.
Jak pan myśli, o czym panowie rozmawiali?
Zbigniew Ziobro mówi, że o ważnym projekcie ustawy.
Już dawno nauczyłem się dystansu do wypowiedzi mojego szefa.
Wiele osób mówi, że teraz pozycja Zbigniewa Ziobry stała się znacznie silniejsza…
Nie znam się na grach politycznych. Fakty są takie, że bez Solidarnej Polski większość parlamentarna stałaby pod znakiem zapytania i to prezes przyjechał do przewodniczącego, a nie odwrotnie.
Czuje się pan twarzą sprzeciwu wobec upolitycznienia prokuratury?
Ustaliliśmy na forum zarządu “Lex super omnia”, że będę reprezentował opinii publicznej stanowisko Stowarzyszenia. Ponoszę tego wiadome konsekwencje, gdyż wypowiadam się szczerze. Jednocześnie na forum publicznym pojawiają się młodsze, ładniejsze twarze LSO. W końcu stycznia odbyło się nadzwyczajne walne zebranie w obronie stowarzyszenia. Zostało zwołane w wyniku oddolnej inicjatywy członków. Poczuliśmy się raźniej.
Podobno jest coraz więcej krytycznych głosów o działaniach Zbigniewa Ziobry i Bogdana Święczkowskiego i coraz więcej prokuratorów, którym puszczają nerwy. Dostrzega pan taką tendencję?
Ten uśmiechający się prokurator jest tego symbolem, podobnie jak prokurator z Gdańska, który nie chciał wnioskować o areszt b. prezesa Lotosu. Prokuratury rejonowe w dużych miastach, które załatwiają najwięcej spraw, cierpią na niedobór kadr. Urzędnicy wspomagający prokuratorów nie chcą dalej pracować za niskie pensje.
Awanse, nagrody, dodatki w prokuraturze stały udziałem znajomych lub pokornych. Nie dziwi mnie, że przyzwoici ludzie mają dość.
Dlaczego rządzącym tak bardzo zależy na przejęciu prokuratur i sądów?
Gra idzie o ograniczenie mechanizmów kontrolnych. Sprawowanie władzy bez hamulców może jednak stanowić cel tylko polityków krótkowzrocznych. Taki model sprawowania władzy szybko degeneruje rządzących, rodzi patologię. Prokuratura i sądy w interesie obywateli powinny patrzeć na ręce władzy. Nie mogą być instrumentem w rękach władzy.
“Jeżeli ktoś poniża drugiego człowieka różnego rodzaju określeniami czy działaniami, które podejmuje, wystawia świadectwo przede wszystkim sobie. I pokazuje, że nie ma żadnych kwalifikacji moralnych do tego, żeby być sędzią” – tak mówił podczas nominacji nowych sędziów SN prezydent Andrzej Duda. Powinien przeprosić?
Prezydent nie powinien mówić tych słów.
Nie przeprosi. Nie rozumie, że mówi także o sobie. W szczycie kampanii przeciwko sędziom i sądom mówił gorsze rzeczy.
Nowa Izba Dyscyplinarna SN będzie niebezpiecznym orężem w rękach rządzących?
Izba nie została powołana, by rozpoznawać sprawy dyscyplinarne, a dyscyplinować niepokornych prawników. To jest zasadnicza różnica. Nabór do Izby Dyscyplinarnej odbywał się na zasadzie autopromocji kandydatów. Na stanowiska sędziów Izby Dyscyplinarnej SN kandydowali prawnicy karani dyscyplinarnie. Połowa jej składu wywodzi się z prokuratury. Stowarzyszenie “Lex super omnia” w swojej uchwale porównało Izbę Dyscyplinarną do sądów specjalnych z lat 50. ubiegłego wieku. Profesorowie Adam Strzembosz i Włodzimierz Wróbel fachowo wykazują, że tego rodzaju sąd specjalny może – w zgodzie z konstytucją – być powołany jedynie na czas wojny. Obawiam się, że sędziowie tej Izby mentalnie czują się oskarżycielami, a nie arbitrami.
Zdjęcie główne: Krzysztof Parchimowicz, Fot. Facebook/krzysztof.parchimowicz
Comments are closed.