Zdajemy sobie sprawę, że za chwilę będzie jeszcze gorzej, że nasili się propaganda, że to wina nauczycieli, wina ZNP. Tylko my mówimy o tym od dłuższego czasu, jeżeli ktoś tego nie słyszy i idzie na przeczekanie, to w efekcie mamy dziś bardzo poważny problem, który może stanąć przed rządem, nauczycielami, uczniami i rodzicami. Chyba nikomu to nie jest potrzebne – mówi nam wiceprzewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Baszczyński. Podsumowujemy pierwszy tydzień strajku i analizujemy możliwe dalsze scenariusze. Pytamy też o to, co w tej chwili staje się realnym zagrożeniem, czy odbędzie się egzamin dojrzałości. – Na ten moment, gdy pani mnie pyta wprost, to odpowiem, że matury są zagrożone, ale to, o czym mówię, powinno dotrzeć przede wszystkim do premiera rządu. Jeżeli moje koleżanki i koledzy, bo to w ich rękach leży decyzja, podtrzymają swoje dotychczasowe stanowiska, to sytuacja może być bardzo niebezpieczna – mówi nasz rozmówca.

JUSTYNA KOĆ: Pierwszy tydzień strajku nauczycieli za nami. Jaki to był tydzień dla związku i dla nauczycieli? Spodziewaliście się takiego rozwoju sytuacji ze strony rządu i takiego wsparcia ze strony obywateli?

KRZYSZTOF BASZCZYŃSKI: Nie spodziewaliśmy się takiego wsparcia, ale również nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy, że może być tak ogromna determinacja środowiska, za co tylko możemy podziękować. Jestem przekonany, patrząc dziś już z pewnej perspektywy, że

rząd nie docenił gniewu nauczycieli.

Wydawało się chyba tym, którzy dziś kreują politykę, że to są takie “strachy na Lachy”, a okazało się, że kiedy 7 kwietnia zostało podpisane porozumienie “Solidarności” z rządem, wkurzenie środowiska było jeszcze większe. Dziś na spotkaniu kierownictwa Związku odbyła się dyskusja także o tym. Wynika z niej wprost, że z każdym dniem przybywało nauczycieli i pracowników oświaty, którzy zadeklarowali wolę powalczenia o swoją godność. Dzisiejsza decyzja, że niczego nie zawiesiliśmy i nie przerwaliśmy strajku, świadczy o tym, że kierując się informacjami z poszczególnych województw, mailami, telefonami, decyzja mogła być tylko jedna –

Reklama

nie możemy zostawić naszych koleżanek i kolegów w placówkach. Strajk trwa mimo zbliżających się świąt.

Był pomysł, aby strajk zakończyć, przerwać?
Dyskusja była burzliwa i wynikały z niej różne scenariusze, ale proszę mi wierzyć, że stanowisko, które dziś zostało przyjęte, jest przełożeniem tego, jaka jest determinacja środowiska. My zrobiliśmy tylko to, czego chcieli moi koledzy i koleżanki nauczyciele. Natomiast

brane pod uwagę były różne scenariusze, także takie, które z góry odrzucaliśmy, jak strajk okupacyjny czy rotacyjny. Takich działań nie będziemy rekomendować i wspierać.

Czy możemy oszacować, ilu strajkuje nauczycieli, którzy nie są zrzeszeni w żadnym związku?
Powiem tak, jeżeli w pierwszych dwóch dniach strajku udział w nim wzięło około 600 tys. nauczycieli, nas jest około 200 tys., nie wiem, ile jest w Forum, ale na pewno dużo mniej, to znaczy, że około połowa strajkujących to pracownicy, którzy nigdy do związku nie należeli.

Pamiętajmy, że

rząd robi wszystko, aby osłabić wolę walki.

Nie mówię nawet o przetrzymaniu nas, bo przecież decyzję o strajku podejmują codziennie nauczyciele i pracownicy oświaty, ale ta fala hejtu, błota, która się na nas wylewa, chce się obrzydzić nasze środowisko i przeciwstawić je rodzicom i opinii publicznej, jest ogromna. Manifestacje, które odbywają się od wczoraj, to światełko dla nauczycieli, w którym uczestniczą rodzice, uczniowie i nauczyciele; to jest dla nas jak wiatr w żagle, tak samo jak dla tych, którzy są w szkołach i placówkach oświaty już 5. dzień.

Jak odniesiecie się do tego, co robi wobec nauczycieli rząd? Zastraszanie? Rząd jasno mówi, że za okres strajku nie będzie wypłacanych pieniędzy, były szkoły, do których wchodziła policja.
Niezależnie od tych ruchów, które robi rząd, żeby nas zastraszać, znieważać, to, czego nie rozumiemy, to fakt, że

rząd nie chce z nami rozmawiać, chociaż cały czas opowiada, że porozumienie leży na stole i wystarczy je podpisać. To jest porozumienie rządu z “Solidarnością”, ale to przecież nauczyciele zdecydowali, że nie chcą takiego porozumienia.

Może powinno to dotrzeć do kreatorów polityki, także tej oświatowej, że propozycja, którą my składamy w imieniu środowiska, powinna być dyskutowana i rozpatrywana, a nie taki chocholi taniec, w którym uczestniczymy. Dzisiejsza prośba do premiera, że chcemy natychmiastowych rozmów z udziałem mediatora, jest dowodem na to, że my chcemy rozmawiać, ale nie na warunkach, które zostały zapisane w porozumieniu rządu z “Solidarnością”. Tego na pewno nie będziemy podpisywać.

Nauczyciele są zaskoczeni, że rząd, nawet znając już falę strajku, nie chce z wami usiąść do realnych rozmów? Rozsądek nakazywałby jednak podjęcie próby porozumienia, tym bardziej, że za kilka tygodni będą wybory.
Pod warunkiem, że jest ten rozsądek po stronie rządu, bo z tego, co widzimy, wynika, że rozsądku nie ma. My to często powtarzamy;

weszliśmy w spór zbiorowy 10 stycznia, wierząc w to, że jest jeszcze czas na rozmowy. Tymczasem rozmowy zaczęły się 25 marca, kiedy były już znane wyniki referendum.

To świadczy o tym, że albo ktoś nie rozumie nastrojów środowiska, albo rzeczywiście dążył do zwarcia, bo ja inaczej nie potrafię tego ocenić.

Co z maturami?
Na ten moment, gdy pani mnie pyta wprost, to odpowiem, że matury są zagrożone, ale to, o czym mówię, powinno dotrzeć przede wszystkim do premiera rządu. Jeżeli moje koleżanki i koledzy, bo to w ich rękach leży decyzja, podtrzymają swoje dotychczasowe stanowiska, to sytuacja może być bardzo niebezpieczna. Natomiast to też

nie może być tak, że rząd przygotowuje zmiany w zakresie zmian ustawy, która dopuszczałaby do egzaminu maturalnego każdego ucznia, bez względu na wyniki, a o takim scenariuszu pisała prasa. To jest całkowite popsucie systemu.

Jeżeli na coś takiego rząd by się zdecydował, to będzie to ogromy skandal i niezrozumienie tego, co się dzieje, bo nie można psuć systemu. Zdajemy sobie sprawę, że za chwilę będzie jeszcze gorzej, że nasili się propaganda, że to wina nauczycieli, wina ZNP. Tylko my mówimy o tym od dłuższego czasu, jeżeli ktoś tego nie słyszy i idzie na przeczekanie, to w efekcie mamy dziś bardzo poważny problem, który może stanąć przed rządem, nauczycielami, uczniami i rodzicami. Chyba nikomu to nie jest potrzebne.

Zaapelowaliście o natychmiastowe rozmowy z mediatorem – to kolejne wyciągnięcie ręki do rządu. Dojdzie do rozmów?
To prawda, że to kolejne wyciągnięcie ręki – przecież 3 dni temu napisaliśmy do pani premier o rozmowy w czwartek, czyli wczoraj. Bez żadnej reakcji, a właściwie z reakcją tą samą, że przecież porozumienie jest na stole, podpiszcie. Ta uchwała to pierwsze zwrócenie się wprost do rządu z żądaniem o rozmowy przy udziale mediatora, bo sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana.

Nie określamy, kim ma być mediator, nie stawiamy tu żadnych warunków, ale rząd nie może udawać, że nas nie ma.

Liczycie, że rząd wysłucha tej prośby, czy dopiero po świętach będzie chciał rozmawiać przy okrągłym stole?
Dyskutowaliśmy też o tym dzisiaj. Proszę pamiętać, że okrągły stół dotyczyć ma też innych, równie ważnych zagadnień, dotyczących systemy oświaty, w tym programów nauczania itd. Tam na pewno nie będzie dyskusji o tym, czego dotyczy spór zbiorowy, bo trudno, żeby z udziałem państwa Elbanowskich, różnych stowarzyszeń, rozmawiać o takim problemie.

Okrągły stół, jak rozumiem, ma mówić o przyszłości oświaty, a nie o rozwiązaniu dzisiejszego problemu.

Pojawiają się głosy, że rząd chce was wziąć na przetrzymanie, a potem obarczyć was winą za chaos w szkole wywołany reformą pani Zalewskiej. Bierzecie pod uwagę taki scenariusz?
Zdajemy sobie z tego sprawę, ale ja jeszcze raz powtórzę, decyzja leży w rękach moich koleżanek i kolegów, a my ich nie zostawimy. Tak samo jak decyzja, jak długo będzie trwał strajk i czy matury się odbędą. To nie zarząd związku w Warszawie podejmuje decyzje, co będzie dalej, tylko poszczególni nauczyciele w szkołach, ale jak długo oni będą strajkować, tak długo będziemy przy nich, z nimi.


Zdjęcie główne: Krzysztof Baszczyński, Fot ZNP

Reklama