Na Nowogrodzkiej nerwowo spoglądają w sondaże, ale nowe badania nie uspokajają Kaczyńskiego i spółki. Nowy sondaż pokazuje spory spadek poparcia dla Zjednoczonej Prawicy.

Politycy PiS mają świadomość, że zbliżające się wybory parlamentarne to nie będzie dla nich formalność. Choć sondaże pokazują, że koalicja rządząca ma największe poparcie, to procenty mogą nie przełożyć się na liczbę mandatów. Prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym PiS niby wygrywa wybory, ale nie jest w stanie stworzyć sejmowej większości.

Dla PiS każdy punkt procentowy jest na wagę złota – czyli władzy – dlatego Nowogrodzka z niepokojem zerka na sondaże. Najnowsze badanie, przeprowadzone przez Research Partner na panelu Ariadna, na pewno nie poprawi nastrojów w koalicji.

Zjednoczona Prawica wygrywa z wynikiem 34,7 proc., ale oznacza to spadek poparcia aż o 3,5 pkt. proc. Druga jest KO, na którą zagłosowałoby 25,8 proc. wyborców. Na podium uplasowała się też Polska 2050 z 8,5-proc. poparciem. Dalej są Lewica (7,4 proc.) i Konfederacja (5,7 proc.). Do Sejmu nie weszłoby PSL (4,2 proc.) praz Kukiz’15, i Porozumienie, których poparcie jest śladowe.

Reklama

Co ciekawe, zbadano też wariant, w którym Solidarna Polska startuje w wyborach samodzielnie. I w tym scenariuszu PiS ma znacznie gorszy wynik. Zdobywa 30,3 proc. poparcia, a partia Ziobry – 4,7. Do Sejmu wchodzą te same partie co w pierwszym wariancie, a ich poparcie zmienia się kosmetycznie. KO ma 25,2 proc., Polska 2050 – 9,3, Lewica – 7,5, a Konfederacja – 5,6.

PiS realnie boi się wyborczej porażki, na co wskazują kombinacje w ordynacji. Kaczyński i spółka chcą zwiększyć liczbę okręgów sejmowych z 41 do 100. Jak donosi Dziennik.pl, partia posiada już odpowiednie wyliczenia. Nowogrodzka liczy, że taka kombinacja zapewni partii przewagę mandatową.

Drugim cwanym zabiegiem będzie przełożenie wyborów samorządowych na wiosnę 2024 roku. Oficjalny argument to kumulacja wyborcza. Nieoficjalnie – PiS chce przełożyć wybory samorządowe, bo zazwyczaj nie osiąga w nich rewelacyjnych wyników. Samorządowy sukces dałby opozycji paliwo do kampanii parlamentarnej, a tego Kaczyński chce uniknąć.

Reklama