Wcale nie jest powiedziane, że urzędujący prezydent wejdzie do II tury – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od marketingu politycznego. – Kaczyński uprawia politykę bezwzględną, do tego przyprawioną arogancją, bezczelnością i pogardą, ale skuteczną. Opozycji proponuję spojrzeć w kalendarz i zastanowić się, jakie mają zasoby – podkreśla. – Według wszystkich znanych do dzisiaj podręczników PR i marketingu politycznego PiS jest na misji straceńczej i idzie na medialną rzeź. Ale najwyraźniej mają tak skonstruowany elektorat – i PiS o tym wie – że to nie dociera do elektoratu. Ci, którzy czytają gazety i oglądają szeroko publicystykę, zastanawiają się, jak to możliwe, a tymczasem badania pokazały, że 50 proc. elektoratu PiS-u nie słyszało nigdy o sprawie Banasia – mówi także nasz rozmówca. Pytamy też, czy kwestionowanie wyniku wyborów do Senatu to dobry ruch i jak będzie wyglądać kampania prezydencka.

JUSTYNA KOĆ: Jak ocenia pan ruchy PiS-u po wyborach? Kwestionowanie wyników do Senatu, wracający na stanowisko Marian Banaś, prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa w sprawie dwóch wież… Czy to nie są wizerunkowe strzały w stopę? 

MIROSŁAW OCZKOŚ: Według wszystkich znanych do dzisiaj podręczników PR i marketingu politycznego PiS jest na misji straceńczej i idzie na medialną rzeź. Ale najwyraźniej mają tak skonstruowany elektorat – i PiS o tym wie – że to nie dociera do elektoratu. Ci, którzy czytają gazety i oglądają szeroko publicystykę, zastanawiają się, jak to możliwe, a tymczasem badania pokazały, że 50 proc. elektoratu PiS-u nie słyszało nigdy o sprawie Banasia. Gdy ktoś ogląda tylko TVP Info, to nie zobaczy tam Banasia jako złego człowieka, tylko jako bohatera, który walczył z mafią VAT-owską. Moim zdaniem

PiS przyjął strategię “nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz”. To widać po słowach pana Bielana, który wprost mówi “odbijemy Senat”.

PiS pokazuje dobitnie, że bezczelność i ignorancja popłaca, podobnie jak pogarda dla przeciwnika. Okazuje się, że ludziom podoba się to, co pojmują jako wyraz twardości. Moim zdaniem to są najgorsze standardy. Trochę to przypomina targ niewolników na Wschodzie. To wszystko robi się już bardzo niesmaczne. PiS stosuje też technikę siania zamętu w szeregach przeciwnika – jak przeciwnik jest słaby, to jeszcze bardziej trzeba docisnąć – nie chce nikt przejść do nas dziś, to może jutro albo pojutrze. Bez żadnych zasad.

Reklama

Czyli dalej teflon?
W zasadzie jedyną kością w gardle PiS-u jest “pancerny Marian”. Nie wiadomo, co jeszcze w tej spawie wypłynie, a to może zachwiać elektoratem umiarkowanym, który skusił się na programy socjalne. Podobnie problemem może być Gowin, który od początku opowiadał, że nie zgodzi się zniesienie 30-krotności składki, co z kolei oznacza, że budżet nie będzie jednak bez deficytu. To wszystko może zniechęcić ten nieżelazny elektorat.

Co do śledztwa w sprawie dwóch wież ocena jest prosta – to oznacza, że zaczynamy żyć w państwie bezprawia.

Czy bunt Banasia może zachwiać wizerunkiem prezesa? Wiadomo, że to kluczowy element w układance władzy PiS.
Do tej pory rzeczywiście było tak, że jak ktoś próbował podnieść rękę czy mrugnąć okiem nie tak, to zostawał szybko ukarany. Mieliśmy karne usunięcie Ziobry czy Hofmana.

Pan prezes jest pamiętliwy i dni Banasia na pewno są policzone. Nie wiem, czy zrobi to nowy Sejm, np. ustawą skróci kadencję szefa NIK-u – wiemy, że PiS to potrafi, czy wkroczy do gry Mariusz Kamiński i nastąpi spektakularne aresztowanie. To też otwiera nowe pole do spekulacji, co też pan Marian Banaś ma w papierach czy teczkach, bo bardzo długo funkcjonował na zapleczu PiS-u. Przypomnę postać, która nie jest oczywiście analogiczna, ale może rzucić trochę światła na sprawę: pana Kostrzewskiego, dawnego skarbnika PiS-u, który zrezygnował sam, niejako w tajemnicy. Pytanie, czy zrezygnował dlatego, że zobaczył, jakie to bagno, i że wcześniej czy później te grzeszki, grzechy i ciężkie grzechy władzy wypłyną, czy rzeczywiście był za słaby do pewnych działań i został usunięty.

Pan Banaś jest pierwszą osobą publiczną, która powiedziała “nie” i oczywiście wiele ryzykuje, chyba że ma coś na pana prezesa.

Wiemy, że Jarosław Kaczyński nie tylko nie wybacza, ale jest żądny zemsty i podejrzewam, że w PiS-ie trwa gorączkowe przygotowanie do tego, jak to zrobić. Jest też oczywiście teoria, że skoro Banaś jest nie do ruszenia, to wykonuje jakąś specjalną misję dla prezesa, ale ja nie widzę tej misji, bo na czym miałoby polegać dogadanie się prezesa z Banasiem: że jeden będzie bezczelny, a drugi będzie cicho siedział? Wizerunkowo to wygląda fatalnie, więc wątpię.

W tle mamy już początek kampanii prezydenckiej. To czas, kiedy wszystko może się zdarzyć?
Kaczyński zapowiedział już, że będzie to najtrudniejszy z bojów i że wszystkie rzeczy, które będą do zrobienia, zostaną zrobione. Dla mnie to w ogóle brzmi jak groźba. Prawdopodobnie z PiS-u wystartuje pan Duda, bo sprawdza się doskonale jako marionetka prezesa i trudno byłoby w pół roku wykreować kogoś nowego, chociaż jak pokazała sytuacja sprzed 4 i pół roku, jest to możliwe. Tym bardziej, że na opozycji sytuacja nie jest różowa i przypomina trochę poruszanie się w oparach absurdu. Tak jak 5 lat temu Komorowski był pewny, że wygra, tak teraz opozycja ciągle się zastanawia, kogo wystawić i wygląda na to, że ambicje polityczne przesłonią zdrowy rozsądek.

Byłbym też zdziwiony, gdyby wystartował Donald Tusk, bo to byłby powrót na boisko krajowe z Ligi Mistrzów.

Jak powinna wyglądać ta kampania po stronie opozycji? Czy opozycja jest w stanie wygrać te wybory z PiS-em?
Na razie daje się rozgrywać PiS-owi. Wiadomo, że każda z koalicji wystawi swojego kandydata, bo to ważne tożsamościowo itd. Lewica wystawi pewnie Zandberga, PSL Kosiniaka-Kamysza, chociaż już pojawiają się przecieki, że Donald Tusk też by widział szefa ludowców jako kandydata, a że pojechał do niego Schetyna i wybił mu z głowy Kidawę… To jest amatorszczyzna w najprostszym wydaniu. I obawiam się, że to oznacza, że opozycja nie zrozumiała, na czym polega polityka w czystej postaci. Kaczyński uprawia politykę bezwzględną, do tego przyprawioną arogancją, bezczelnością i pogardą, ale skuteczną. Opozycji proponuję spojrzeć w kalendarz i zastanowić się, jakie mają zasoby.

Na pewno możemy mówić o “efekcie Kidawy” i może się ten pomysł nie wszystkim podoba, ale zainwestowano w nią wiele i ona sama bardzo dużo z siebie dała. To jest spory kapitał. W czasie kampanii do parlamentu objechała całą Polskę, jest rozpoznawalna. Andrzej Duda 5 lat temu mógłby jej czyścić buty pod względem rozpoznawalności.

Tymczasem widać już, że nie wszystkim się to podoba – oczywiście szczególnie facetom, którzy mają własne ambicje. Ten entuzjazm zaczyna już powoli wygasać, a co najgorsze, najbardziej walą w nią jej koledzy i koleżanki. Pani Julia Pitera powinna pomyśleć dwa razy, czy naprawdę chce być politykiem, bo mówienie na dzień po wyborach o koleżance, że “nie da rady” czy że “nie ma sił”, to klasyka gatunku, nawet nie strzelania sobie w kolano, ale w głowę.

To jak powinna wyglądać kampania po stronie opozycji? Gdy PiS 5 lat temu ujawnił swojego kandydata – Andrzeja Dudę – to większość, także publicystów, myślała, że chodzi o Piotra Dudę, przewodniczącego “Solidarności”, bo o Andrzeju słyszeli tylko krakowscy lokalni dziennikarze.
Zawsze na początku trzeba postawić sobie pytanie, jaki jest cel kandydowania. Andrzejowi Dudzie było łatwiej, ponieważ celem było to, aby zaistniał i ewentualnie wszedł do II tury, by podciągnąć wynik w wyborach parlamentarnych. Tymczasem życie pokazało dobitnie, że polityka jest sztuką możliwości.

Jeżeli teraz celem opozycji jest wygranie, a nie zrobienie wyniku – a tu już nie ma wyniku, bo to ostatnie wybory w cyklu – to trzeba zrobić to samo, co PiS 5 lat temu.

Powiedzmy do końca listopada Koalicja Obywatelska wybiera kandydata, on jest 2 grudnia przedstawiany i cały ogień idzie w niego. Raz w tygodniu robi się wyniki badań, czego Polacy oczekują itp. Sprawdzane są mocne i słabe strony kandydata. Jest jeden sztab, w którym decyduje jedna osoba, która pracuje z kandydatką czy kandydatem. Nie wtrąca się szef partii, nie tworzą się grupy lobbystów, które mówią, że wiedzą lepiej, odsuwane są wszelkie grupy kolegów. Trzeba się zdać w dużej mierze na profesjonalistów, którzy potrafią zaplanować i wprowadzić. To działa tak samo jak promocja nowej linii kosmetyków. Politycy się zawsze oburzają, gdy mówimy, że są produktem, ale są. Niestety, także produktami show biznesu.

Ja wprowadziłbym jeszcze jeden element jako teoretyk marketingu – wcale nie jest powiedziane, że urzędujący prezydent wejdzie do II tury.

Dlaczego nie zasiać zwątpienia w szeregach przeciwnika? Trzeba szukać słabych punktów.

Wszyscy przyjęli do wiadomości, że Andrzej Duda będzie kandydatem na prezydenta, i pewnie tak będzie, ale patrząc na doświadczenia Jacka Kuronia, który nie wszedł do II tury, a miał największe poparcie w sondażach, patrząc na doświadczenia Bronisława Komorowskiego – otwiera się tu wiele możliwości. Do tego wszystkiego potrzeba polityki z XXI wieku, a nie XX czy XIX. Trzeba mówić o ekologii, mówić do młodych ludzi, ale też wyciągać błędy Andrzeja Dudy. Dziś już mało kto mówi i pamięta, że odmawia on nominacji profesorskich. Z tego należy zrobić głośną sprawę. A takich spraw jest wiele. Tymczasem opozycja zaczyna pogrążać się we własnych sporach…


Zdjęcie główne: Mirosław Oczkoś, Fot. Facebook/TVIP

Reklama