W moim przekonaniu nieuchronnie prowadzi to do usamodzielnienia Andrzeja Dudy, w 2020 roku on wystąpi nie jako kandydat PiS-u – komentuje dla nas zachowanie prezydenta przy prezentacji ustaw reformujących sądownictwo dr Marek Migalski, politolog. – Na razie jest próba robienia “dobrej miny do złej gry”, marszałek Terlecki poszedł na konsultacje, wszyscy mówią, że to jest temat do rozmowy. Tak naprawdę to przecież mamy do czynienia z odrzuceniem tego, z czym Jarosław Kaczyński chodził do prezydenta – dodaje, a my pytamy o konsekwencje tego ruchu. – Czeka nas wojna totalna – przewiduje dr Migalski.
JUSTYNA KOĆ: Jeszcze kilka godzin temu, po pierwszym wystąpieniu prezydenta, chciałam zacząć tę rozmowę od słów: a więc wojna, prezydent poszedł jednak na zwarcie z PiS-em, ale po jego wypowiedzi o 16.45 mam wrażenie, że to, co dostaliśmy, to spektakl, ustawka.
MAREK MIGALSKI: Nie zgadzam się z panią. Uważam, że tu nastąpiło prawdziwe pęknięcie między Andrzejem Dudą i Jarosławem Kaczyńskim i to nie może być traktowane jako ustawka. To są prawdziwe emocje, prawdziwy konflikt i półwojna. Moim zdaniem, to już otwarty konflikt, który może doprowadzić do prawdziwego pęknięcia. To nie jest teatr wyreżyserowany przez Jarosława Kaczyńskiego.
Ja byłem dość blisko Kaczyńskiego i wiem, że przekonani o jego geniuszu są zazwyczaj jego przeciwnicy, a nawet jego wrogowie, którzy go demonizują. Tak nie jest, a sam Kaczyński bardzo często improwizuje.
Tak jest też teraz, przecież to nie on jest panem tego procesu politycznego. To jednak Andrzej Duda wyznaczył dynamikę tego procesu, a Jarosławowi Kaczyńskiemu na pewno nie jest na rękę to, co się teraz dzieje. Według mnie, podważana jest jego przywódczość, jego sprawczość, zdolność do przeprowadzania planu politycznego według własnego pomysłu.
Czy prezydent rzeczywiście liczył, że uda mu się wprowadzić poprawkę do konstytucji, która umożliwi mu wybieranie członków KRS w momencie, gdy nie uda się osiągnąć kompromisu w parlamencie?
Nie, prezydent w to nie wierzył, tak samo jak nie wierzył, że uda mu się przeprowadzić zmiany, które zaproponował. Rozpatrywanie, wnikanie w szczegóły propozycji pana prezydenta jest bez sensu, ponieważ one nigdy nie wejdą w życie. Te propozycje zostaną zablokowane na pewnym etapie przez PiS, bo to ono ma większość w Sejmie. Andrzej Duda zostanie oskarżony przez PiS, że “zostało jak było”, że zablokowana została niezbędna reforma sądownictwa, to
Andrzej Duda będzie oskarżony przez Jarosława Kaczyńskiego, że zablokował “dobrą zmianę” w sądownictwie. Wszyscy skupiają się na szczegółach, a nikt nie widzi istoty tych propozycji, a istotą tych propozycji są procesy polityczne, nie prawne.
W tych procesach politycznych najważniejsze są dwa przesłania, które tu mamy. Pierwsze – tu wracamy do pani pytania – to jest prawdziwa wojna Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u, drugie, to ręka wyciągnięta do Kukiz ’15. Proszę zwrócić uwagę , że propozycje, zresztą niemądre i populistyczne, jak ta, że 2 tys. obywateli będzie mogło zgłaszać kandydatów do KRS, czy ławnicy, którzy mają być w SN, to wszystko propozycje idące naprzeciw Kukiz ’15. Prezydent wyraźnie kokietuje i dopieszcza środowisko Kukiz ’15 i konfrontuje się z PiS. To musi mieć konsekwencje polityczne, będzie narastający konflikt z Jarosławem Kaczyńskim i zacieśniająca się współpraca z Kukiz ’15.
W moim przekonaniu nieuchronnie prowadzi to do usamodzielnienia Andrzeja Dudy, w 2020 roku on wystąpi nie jako kandydat PiS-u.
To co teraz dzieje się w samym PiS? Popłoch?
Na pewno nie popłoch, raczej konstatacja tego, że rękawica została rzucona. Na razie jest próba robienia “dobrej miny do złej gry”, pan marszałek Terlecki poszedł na konsultacje, wszyscy mówią, że to jest temat do rozmowy. Tak naprawdę to przecież mamy do czynienia jednak z odrzuceniem tego, z czym Jarosław Kaczyński chodził do prezydenta. Jeśli sobie wyobrażamy, z jakimi propozycjami mógł pójść prezes Kaczyński do prezydenta, to prawdopodobnie większość z tych propozycji w ustawach prezydenta się nie znalazła. To oznacza wypowiedzenie wojny, przynajmniej tak rozumuje Jarosław Kaczyński. To wyraz nielojalności, a nawet “zdrady”, i teraz, jeżeli Jarosław Kaczyński uznał, że Duda jest nielojalny, a nawet jest zdrajcą, to w sposób oczywisty nie będzie chciał go poprzeć w 2020 roku w walce o reelekcję.
Według Kaczyńskiego, jeśli Duda okazał się zdrajcą w pierwszej kadencji, to przecież jeszcze większym zdrajcą będzie w drugiej kadencji, gdy już w ogóle nie będzie zależny od Kaczyńskiego.
Stąd wyciągam wniosek, że Andrzej Duda nie będzie kandydatem na prezydenta PiS w 2020 roku, a więc musi sobie albo zbudować partię polityczną, która go wesprze w wyborach, zbierze mu pieniądze, będzie mieć struktury i przeprowadzi mu kampanię, albo musi się oprzeć na jakichś ruchach, stowarzyszeniach, ugrupowaniach, które obecnie kontestują rządy PiS-u, a będą chciały poprzeć Dudę.
PiS chyba potrzebuje prezydenta bardziej niż ten PiS. Prezydent może wetować ważne dla rządu i Kaczyńskiego ustawy.
I tak, i nie. Prezydent blokujący “dobrą zmianę” w jakimś sensie politycznie jest na rękę “dobrej zmianie”. Zawsze wtedy można będzie powiedzieć w wyborach parlamentarnych w 2019 roku, że “sorry, nie wszystko wyszło, kraj nie płynie mlekiem i miodem, ale dlatego, że w Pałacu Prezydenckim zagnieździł się przedstawiciel układu, z którym walczymy od 25 lat”. Natomiast rzeczywiście jest tak, że kalendarz wyborczy powoduje, że najpierw Kaczyński potrzebuje Dudy w 2019, a później Duda potrzebuje Kaczyńskiego w 2020. Tak czy inaczej, tu
wszystko rozstrzygnie się przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2019 roku. To wtedy, jeżeli Duda chce się usamodzielnić, musi wprowadzić tam własną partię, albo poprzeć jakąś, która będzie uważana za prezydencką, żeby mieć w Sejmie swoich ludzi i współtworzyć rząd. On musi mieć narzędzia, żeby prowadzić kampanię, która przyjdzie rok później.
Wyobraża pan sobie, że taką “prezydencką partią” będzie Kukiz ’15? To podobno nieodpowiedzialny partner, humorzasty.
Ponieważ nie są partią, to nie mają pieniędzy, oni szli do wyborów bez komitetu partyjnego, więc to oczywiście mocno ich osłabia. Drugą kwestią jest to, co pani powiedziała, że Kukiz jest chimeryczny bardzo. To oczywiście jest ryzyko, które ponosi Duda, i ono może się opłacić. Alternatywą dla tego jest albo budowanie partii politycznej, co jest być może najbardziej sensowne z punktu widzenia prezydenta, wtedy on całkowicie kontroluje sytuację. Trzecim wariantem jest oddanie się na łaskę Jarosława Kaczyńskiego, i to jest najgorsze wyjście dla Dudy. To oznacza, że prezydent pomoże Kaczyńskiemu w 2019 roku, a potem musi liczyć, że Kaczyński pomoże jemu w 2020; tu Kaczyński może Dudę oszukać. Najlepszy wariant dla prezydenta to budowanie własnej partii politycznej, wprowadzenie jej do Sejmu w 2019, współtworzenie rządu albo ze zwycięskim PiS, albo zwycięską PO. Wówczas
partia prezydencka będzie decydować, kto stworzy większość rządzącą. To nie musi być przecież wynik na poziomie 30 proc. Wystarczy 10-15 proc., ale to będzie potencjał, który pozwoli Dudzie rozstrzygać, kto będzie premierem.
To najlepszy scenariusz dla Dudy, potem mamy sojusz z Kukizem, a najgorszy scenariusz to oddanie się na łaskę Kaczyńskiego.
Czy prezydent powinien spodziewać się teraz ataków na Kancelarię w stylu, jaki widzieliśmy przy prof. Królikowskim, z którego media publiczne zrobiły już adwokata mafii?
Zdecydowanie tak. Jeżeli dobrze to odczytujemy, że to początek wojny, jeszcze trochę zakamuflowany, jeśli to jest casus belli, jeśli Kaczyński podniesie tę rzuconą rękawicę, to jest oczywiste, że całe to instrumentarium rządowe zostanie rzucone przeciwko prezydentowi po to, aby jak najszybciej wybić mu z głowy samodzielność. Tego typu przypadki jak z prof. Królikowskim będą się powtarzać.
A wyobraża pan sobie, że Kaczyński tej rękawicy nie podniesie?
Nie wyobrażam sobie, ponieważ modus operandi prezesa jest taki, że on na agresję odpowiada agresją, a na przemoc przemocą. Nie dlatego, żeby to była najmądrzejsza strategia, tylko nie potrafi inaczej. On dziś czuje się głęboko upokorzony, zdradzony, oszukany, co najważniejsze – ośmieszony w oczach swoich współpracowników, a to oznacza, że aby odbudować swoją pozycję, on zna tylko jeden sposób – wojny totalnej;
będzie dążył do całkowitej konfrontacji, brutalizacji, bo tylko w ten sposób wyobraża sobie, że może przywrócić swój autorytet w stadzie, które się nazywa PiS.
Opozycja może na tym zyskać, na walce Pałacu z Nowogrodzką?
Opozycja przed tą wojną była praktycznie bezsilna, chociaż dzisiejsze zachowanie Platformy było, według mnie, nieprzemyślane. To, że oni nie poszli na te konsultacje, że wykazali się złą wolą, pokazuje, że nawet jak im prezydent Duda wystawia piłeczkę, to oni nie potrafią z tego ściąć. Oczywiście, że to rozhermetyzowanie tego szeroko pojętego układu rządowego powinno być szansa do opozycji. To, czy to wykorzystają, czy wstawią nogę w te drzwi i czy wejdą z impetem, to jest inna sprawa.
Zdjęcie główne: Zaprzysiężenie Andrzeja Dudy na prezydenta w Sejmie, Fot.
Comments are closed.