Choć eksperci sugerują, że przed nami ciężka zima, polski rząd zapewnia, że jesteśmy jako kraj zabezpieczeni energetycznie. Czy to prawda?

Przed nami zimna zima?

Rosja przestała nam przesyłać gaz. Rząd twierdził, że dzięki planowanemu startowi Baltic Pipe nie mamy się czego bać. Dostawy mają do nas płynąć z Norwegii.

Sytuacja się jednak skomplikowała. Mamy bowiem zakontraktowany gaz, ale tylko na część przepustowości Baltic Pipe. Mamy jakieś zapasy, ale nie są one szczególnie duże. Będziemy się więc musieli ratować dostawami z Niemiec.

– Scenariusz, że Polska będzie musiała prosić Niemców o pomoc w zapewnieniu dostaw gazu jest coraz bardziej prawdopodobny. Może być to konieczne nie tylko z powodu niedopiętych kontraktów na Baltic Pipe, ale przede wszystkim z powodu braku wdrożenia przez nasz rząd racjonalnej polityki korzystania z gazu – powiedział serwisowi money.pl Robert Cheda, ekspert Fundacji im. Kazimierza Puławskiego.

Może się więc okazać, że polityka rządu PiS skończy się… dużymi dochodami dla Niemców, z którymi do tego teraz władze chcą spierać się o reparacje wojenne.

Reklama

Geneza problemu wynika z faktu wyłączenia Nord Stream 1. Polska korzystała bowiem z rewersu w Lasowie na granicy polsko-niemieckiej.

Problemy energetyczne

Do tego dochodzą braki węgla. Rząd PiS przestał kupować surowiec od Rosji krótko po tym, jak Moskwa zaatakowała Ukrainę. Z jednej strony to dobrze, bowiem chciano uderzyć gospodarczo w agresora. Tyle że najpierw należało zabezpieczyć nas alternatywnymi dostawcami. Tego nie zrobiono. A dokładniej, nie zrobiono w należyty i dostateczny sposób. Przed nami mroźna zima. I to nawet, gdy temperatury nie spadną do bardzo niskich poziomów.

Źródło: money.pl, Radio Zet

Reklama