Europejska Partia Ludowa wezwała Komisję Europejską do wykorzystania wszystkich instrumentów, w tym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w celu sprawdzenia, czy polski rząd wypełnia europejskie prawo i standardy. Chodzi obecnie głównie o obronę Sądu Najwyższego. Czy KE posłucha głosu największej partii w EU? Na razie wiadomo, że w tej sprawie jest spór w samej Komisji między jej wiceszefem Fransem Timmermansem a szefem Jeanem-Claude’em Junckerem. – Jeśli środowiska zainteresowane konkretnym działaniem KE nie wywierają presji, to ona nie czuje się zobowiązana do działania. Tak niestety działają politycy – mówi w rozmowie z nami Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego
EPP debatuje o Polsce
Podczas odbywającego się w Warszawie zgromadzenia politycznego Europejskiej Partii Ludowej głównym tematem było zagrożenie praworządności w Polsce. – Niepokojąca sytuacja z praworządnością jest ogromnym zmartwieniem EPP i Europy od jakiegoś czasu. Reguła państwa prawa, niezależność sądownictwa i przestrzeganie wszystkich wolności są podstawą zdrowej demokracji – mówił Joseph Daul, przewodniczący EPP. – W związku z tym EPP wzywa Komisję Europejską do wykorzystania wszystkich instrumentów, w tym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w celu zapewnienia zgodności polskiego rządu z europejskim prawem i standardami.
Daul zaapelował do Komisji Europejskiej, by ta nie wahała się zwrócić do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym, która skutkować będzie czystką w SN.
Bój o Sąd Najwyższy
Skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu domagają się także artyści i organizacje pozarządowe, m.in. Obywatele RP, Akcja Demokracja, Wolne Sądy, KOD, Fundacja im. Stefana Batorego, Ogólnopolski Strajk Kobiet, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Towarzystwo Dziennikarskie czy organizacje sędziowskie, m.in. Iustitia i Themis. Pod specjalną petycją w tej sprawie Akcja Demokracja zebrała podpisy 16 tys. obywateli.
– Jako przedstawiciele organizacji obywatelskich w Polsce wzywamy Komisję Europejską do podjęcia niezwłocznych działań w celu zapobieżenia postępującemu demontażowi niezależnego sądownictwa w naszym kraju – czytamy w liście do Przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera.
“Proces niszczenia wolnych sądów w Polsce zostanie wkrótce dopełniony. 3 lipca na mocy niekonstytucyjnej ustawy o Sądzie Najwyższym blisko 40 proc. sędziów SN może przejść na wymuszoną przedwczesną emeryturę. Będzie to ostatni akt przejmowania sądów przez partię rządzącą. Apelujemy do Komisji Europejskiej o niezwłoczne skierowanie ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej” – czytamy w petycji.
Spór w Komisji
Wszystko wskazuje na to, że w samej Komisji nie ma zgody co do dalszych działań wobec Polski. W środę z agendy spotkania komisarzy została zdjęta dyskusja na temat praworządności w Polsce – poinformowało RMF FM.
Spór ma się toczyć między wiceszefem KE Fransem Timmermansem, który w dalszym ciągu domaga się od Warszawy ustępstw, twierdząc, że dotychczasowe są niewystarczające, a szefem KE Jeanem-Claude’em Junckerem, który chciałby już sprawę z Polską zamknąć ze względu na zbliżające się wybory do PE.
Dialog z KE
Komisja od dawna rozmawia z polskim rządem w sprawie naruszeń zasad państwa prawa. W grudniu KE wszczęła procedurę art. 7, od tej pory władza próbuje przekonać Komisję, że praworządność ma się u nas dobrze. Do Brukseli wysłano Białą Księgę, zmieniono też premiera z pokrzykującej na Unię Beaty Szydło na bardziej “europejskiego” Mateusza Morawieckiego. PiS zapowiedziało, że opublikuje wyroki Trybunału Konstytucyjnego, choć z zastrzeżeniami i bez skutków prawnych. Jednak w połowie maja wiceszef KE Frans Timmermans oznajmił, że na obecnym etapie nie ma szans na wycofanie przez Komisję art. 7.
Rząd publikuje
Pod naciskiem Unii rząd Mateusza Morawieckiego opublikował we wtorek w Dzienniku Ustaw trzy zaległe wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Wyroki dotyczą zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym uchwalonej 22 grudnia 2015 roku i ustawy o Trybunale Konstytucyjnym uchwalonej 22 lipca 2016 roku.
Publikacja została okraszona zdaniem: “Rozstrzygnięcie wydane z naruszeniem przepisów ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym dotyczyło aktu normatywnego, który utracił moc obowiązującą”.
Publikacji domagała się m.in Komisja Europejska.
ONZ także z zastrzeżeniami
Zastrzeżenia do zmian w polskim systemie sprawiedliwości przedstawiła w środę w specjalnym raporcie na ten temat ONZ. “Polska jak najbardziej ma prawo reformować sądownictwo. Jednak głównym skutkiem, jeśli też nie głównym celem zmian podjętych przez PiS było ograniczenie konstytucyjnej zasady niezależności sądownictwa i umożliwienie władzy ustawodawczej oraz wykonawczej ingerowania w proces wymierzania sprawiedliwości” – czytamy w raporcie ONZ.
Te miażdżące słowa powstały po wizycie specjalnego przedstawiciela organizacji, Diego Garcii-Sayana, który odwiedził Polskę jesienią 2017 roku. Dokument sygnowany przez Radę Praw Człowieka ONZ nie zostawia suchej nitki na obecnej władzy. “Po skutecznym zneutralizowaniu TK rząd przeprowadził daleko idącą reformę systemu sądownictwa. Każda z tych decyzji powoduje szereg obaw co do ich zgodności z międzynarodowymi standardami, jednak oceniając je razem, ich wspólnym efektem jest umieszczenie sądownictwa pod kontrolą władzy wykonawczej i ustawodawczej” – napisali członkowie Rady Praw Człowieka ONZ.
JUSTYNA KOĆ: Widział pan komentarz do opublikowanych wyroków TK?
JERZY STĘPIEŃ, były prezes Trybunału Konstytucyjnego: To nie ma żadnego znaczenia, bo rząd nie ma żadnych podstaw, aby oceniać wyroki TK, które są ostateczne. Wiadomo, że premier naruszyła konstytucję, moim zdaniem także Kodeks karny, bo popełniła przestępstwo urzędnicze, nakłoniła dyrektora Biura Legislacyjnego do działania niezgodnego z prawem. W przyszłości liczę, że zostanie pociągnięta za to do odpowiedzialności.
Po zmianie premiera Mateusz Morawiecki także miał obowiązek opublikowania wyroków. W końcu pod naciskiem KE wyroki zostały opublikowane. Opatrzenie tego komentarzem nie ma najmniejszego znaczenia.
Podoba mi się komentarz prof. Marcina Matczaka, że to jest tak, jakby komuniści opublikowali Biblię i napisali, że się nie zgadzają z jej treścią. To naprawdę żenujące, ale mam nadzieję, że te rekolekcje, zostając w tej retoryce, wszystkim nam się przydadzą.
KE kupi tę grę PiS-u? Wiemy, że jest spór w samej Komisji o strategię wobec Polski.
To jest takie mydlenie oczu. Komisja już dawno mówiła o publikacji tych wyroków. To takie przeciąganie, może się jeszcze uda o miesiąc, tydzień, to idiotyczne i dziecinne. Dodawanie do tego bzdurnego komentarza jeszcze to podkreśla, zresztą zrobiono to, aby uspokoić własny elektorat.
Ja bym oczekiwał, że KE podejmie jednak działania. Czy tak będzie, trudno mi ocenić. Tam jednak zasiadają politycy i podejmują decyzje polityczne, brane są pod uwagę także inne kryteria. Moim zdaniem sytuacja jest jasna: jest tyle niezależnych ośrodków, które wydały opinie negatywną o tym, co się w Polsce dzieje, że KE nie powinna mieć żadnych trudności z zajęciem stanowiska. Myślę, że finalnie będzie podobna sytuacja jak w przypadku wycinki Puszy Białowieskiej.
W końcu rozpocznie się jakieś postępowanie przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i doczekamy się rozstrzygnięcia. Rząd deklaruje, że będzie szanował rozstrzygnięcia TS, zresztą nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, może ta sytuacja z czasem wróci do normy.
Popiera pan głosy, aby naciskać m.in. na KE, aby skierowała sprawę do TS?
Tak, bo politycy podejmują decyzje wtedy, gdy wywierana jest na nich presja. Zawsze decyzje są wypadkową różnych gier grup interesu. Jeśli środowiska zainteresowane konkretnym działaniem KE nie wywierają presji, to ona nie czuje się zobowiązana do działania. Tak niestety działają politycy.
Teraz walka toczy się o Sąd Najwyższy, aby nie dopuścić do czystek. Czy pana zdaniem europejski Trybunał może temu zapobiec?
Myślę, że instytucje międzynarodowe, jak chociażby KE, będą podejmować jakieś działania, dlatego że UE to jest przestrzeń wspólnego prawa. Powoli wracamy do sytuacji z XV/XVI w., kiedy Europa była przestrzenią wspólnego prawa. Oczywiście to było wówczas prawo rzymskie, ale było. W sprawach gospodarczych mogą być różnego rodzaju sytuacje różnicujące status poszczególnych państw, natomiast
jeśli chodzi o zasady, podstawowe prawa, praworządność, to ta przestrzeń musi wyglądać tak samo w każdym aspekcie. Inaczej nie ma Unii Europejskiej. Instytucje Unii muszą dbać przede wszystkim o te standardy prawdziwościowe.
Wyobraża pan sobie, że jednak Polska nie będzie respektować wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Po za tym za takim działaniem idą od razu kary. Były takie kraje, które próbowały nie respektować orzeczeń, ale nakładane kary zwykle szybko przywracały rozum. Pamiętam, gdy orzeczenie Trybunału wymuszało na Francuzach zmianę pewnych przepisów w Kodeksie Napoleona, Francuzi próbowali bronić się, powołując na długoletnią tradycję tego kodeksu. Jednak gdy okazało się, jakie kary im grożą za nieszanowanie wyroku, błyskawicznie zmienili Kodeks Napoleona. Moim zdaniem z momentem, gdy kraje przestaną przestrzegać wyroku TS, przestanie istnieć Unia.
Czyli PiS będzie robił uniki i stosował metodę dwa kroki w przód, jeden w tył?
Można oczywiście stosować taktykę “lewą ręką przez nogę za prawe ucho” i różnie interpretować przepisy dotyczące zmian w ustroju sądownictwa w ostatnim czasie. Niemniej
są takie rozwiązania, które w gruncie rzeczy są tak ewidentnie sprzeczne z konstytucją, że tego nie da się nawet metodą łapania za ucho robić. Tą zasadą jest np. 6-letnia kadencja Pierwszego Prezesa SN.
Jeśli by próbowano za pomocą przepisu ustawowego przerwać kadencję prof. Małgorzaty Gersdorf pod pretekstem, że skończyła 65 lat, to będziemy mieć do czynienia z czołowym zderzeniem z norma konstytucyjną. Porównując to do ruchu drogowego: są czołowe zderzenia i stłuczki, otarcia. Przypadek z Pierwszą Prezes nie jest ani stłuczką, ani otarciem, tylko to uderzenie rozpędzonego samochodu wprost w ścianę. Ścianą jest przepis konstytucyjny, który mówi, że kadencja Pierwszego Prezesa SN trwa 6 lat. Moim zdaniem rządzący na to sobie nie pozwolą i wcześniej czy później będą musieli ustąpić. Być może nawet postanowienie Trybunału Sprawiedliwości, które wprowadzałoby rodzaj zabezpieczenia polegającego na wstrzymaniu nowych przepisów o SN, mogłoby być pretekstem dla władzy, aby się z tego wycofać. Pozwoliłoby uniknąć tego zderzenia z konstytucją. Orzeczenie TS stworzyłoby rządzącym możliwość wyjścia z twarzą z tych zmian.
Słyszeliśmy tłumaczenia, że nie we wszystkich krajach jest KRS i co najwyżej zostaniemy wyrzuceni z sieci sądów. W przypadku prof. Gersdorf nie ma żadnego marginesu dla żadnej interpretacji.