Jestem gotowy do tego, aby współpracować z polskim rządem i znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie – mówił Frans Timmermans po spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim. Wiceszef KE i polski premier rozmawiali w Warszawie w sprawie uruchomienia wobec Polski art. 7 i zastrzeżeń dotyczących “reformy” wymiaru sprawiedliwości. Czy kompromis z KE jest jeszcze możliwy? – Niestety, nie spodziewam się żadnego kompromisu, bo musiałby się wiązać z przywróceniem stanu sprzed grudnia 2016 roku, czyli wycofaniem się ze wszystkich decyzji dotyczących TK, sądów powszechnych, KRS i w końcu SN. A nie spodziewam się, aby PiS był w stanie podjąć takie decyzje – mówi wiadomo co. Paweł Zalewski z PO, były eurodeputowany. Rozmawiamy też o zamrożeniu funduszy europejskich i “pisowskiej Targowicy”.

Spotkanie kolejnej szansy?

Rozmowa Fransa Timmermansa i Mateusza Morawieckiego miała trwać 45 minut, ale się przedłużyła i zakończyła po 1,5 godziny. Czy to dobry znak? Nie wiadomo. Na kilkuminutowej konferencji prasowej panowie ograniczyli się do kilkuzdaniowych oświadczeń, a dziennikarze nie mogli zadać żadnego pytania.

– Bardzo dziękuję premierowi za gościnę. Odbyliśmy konstruktywną rozmowę na temat kwestii związanych z praworządnością. Otrzymałem pewne informacje, którymi się zajmę, będę analizował i mam nadzieję, że możemy kontynuować nasz konstruktywny dialog w celu rozwiązania obecnych problemów. Jestem gotowy, aby współpracować z rządem i znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie – pierwszy głos zabrał Frans Timmermans. To całe oświadczenie wiceszefa KE.

O konieczności dialogu zapewniał także Mateusz Morawiecki, ale nie zdradził więcej żadnych szczegółów. – Przede wszystkim warto podkreślić, że jesteśmy cały czas nastawieni na to, żeby znaleźć rozwiązanie i pokazujemy przez ostatnich kilka miesięcy, że rzeczywiście różne uzgodnienia miały swój ciąg dalszy. Warto podkreślić, że są różne siły, którym nie zależy na kompromisie. Cieszę się, że przewodniczący nie reprezentuje takiej pozycji, że staramy się dojść do jakiegoś porozumienia, uwzględniając jednocześnie aspekt konieczności reformy wymiaru sprawiedliwości – mówił na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.

Reklama

Przypomnijmy, Komisja Europejska uruchomiła wobec Polski formalne postępowanie z art. 7 traktatu unijnego w grudniu 2017 roku, zarzucając władzom w Warszawie naruszenie zasad praworządności w zapisach ustaw reformujących sądownictwo. Część spornych kwestii została już przedyskutowana przez obie strony, jednak wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans domaga się od Warszawy dalszych ustępstw.

Ważne jest też pytanie, czy KE zdecyduje się skierować do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu ustawę o Sądzie Najwyższym. Zakłada ona wygaszenie mandatów sędziów SN, którzy ukończyli 65 lat, chociaż konstytucja wyraźnie przewiduje, że mają orzekać do 70. roku życia. O to apelują do Komisji politycy opozycji i organizacje pozarządowe.

Co z funduszami unijnymi? Przepadną czy będą zamrożone?

– Na szczęście dzięki naszym staraniom pieniądze nie przepadają, tylko będą mrożone. Jak wygramy kolejne wybory, to będą odmrożone i Warszawa skorzysta z olbrzymich pieniędzy na inwestycje – powiedział w Radiu Zet Rafał Trzaskowski. Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Warszawy, były europoseł, wiceminister spraw zagranicznych powtórzył to później na TT:

Te słowa wywołały oburzenie po drugiej stronie. – To wypowiedź skandaliczna. Zadaję publiczne pytanie Grzegorzowi Schetynie: kto, kiedy, z kim i gdzie zawarł taką umowę? To pokazuje również to, że sojusz opozycji, Platformy i urzędników UE, naszych przeciwników stał się faktem. Mówiliśmy o tym wielokrotnie, że działają przeciwko Polsce, interesom Polaków i Polski w UE – komentowała rzeczniczka PiS-u Beata Mazurek.

To bardzo racjonalna próba realizacji interesów Polski w warunkach rządu, dla którego UE jest przeszkodą, a nie motorem rozwoju. Dzisiejszą Targowicą jest PiS, który oddala Polskę od praworządności, wartości europejskich i wprowadza do Polski standardy wschodnie – komentuje w rozmowie z wiadomo.co były europoseł Paweł Zalewski z PO.

KAMILA TERPIAŁ: “Odbyliśmy konstruktywną dyskusję. Uzyskałem kilka ważnych informacji, którymi teraz się zajmę. (…) Jestem przygotowany i gotowy do tego, aby współpracować z (polskim) rządem do tego, aby znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie” – powiedział Frans Timmermans po spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim. Co to oznacza w języku dyplomacji? 

PAWEŁ ZALEWSKI: Niewiele. KE zgodnie z traktatami jest strażnikiem praworządności. To jest wspólny mianownik, który powoduje, że państwa europejskie mogą być blisko i razem funkcjonować. W Polsce trwa właśnie ostatni akord zamachu PiS-u na sądownictwo, czyli wygaszanie mandatów sędziów Sądu Najwyższego. Rozumiem, że rozmowa panów dotyczyła także tej kwestii, ale trudno stwierdzić, co Mateusz Morawiecki przekazał wiceszefowi KE. Z naszego punktu widzenia ważne jest to, że UE prowadzi procedurę art. 7, czyli pierwsze tego typu działanie wobec państwa w Unii. To pokazuje bardzo niską pozycję Polski w unijnych strukturach – naruszyła wspólny mianownik i jest krajem, który nie pasuje do reszty.

Konsekwencje tego odczuwalne są cały czas, to m.in. ograniczenie środków unijnych i powiązanie ich z przestrzeganiem praworządności. To katastrofa polityki PiS-u.

“Są siły, którym nie zależy na kompromisie. Cieszę się, że pan przewodniczący nie reprezentuje takiej pozycji” – to z kolei słowa Mateusza Morawieckiego. Jest szansa na kompromis?
Jestem przekonany, że jeżeli rząd PiS-u będzie chciał, to dialog będzie kontynuowany. Kompromis jest w DNA Komisji Europejskiej. Kwestie praworządności są zawsze czarno-białe, albo zasady są łamane, albo nie. W naszym kraju ten proces jest już bardzo zaawansowany. Trudno sobie wyobrazić, aby cel, który stawiał sobie Mateusz Morawiecki, czyli przerwanie procedury art. 7, mógł zostać zrealizowany. Niestety, nie spodziewam się żadnego kompromisu, bo musiałby się wiązać z przywróceniem stanu sprzed grudnia 2016 roku, czyli wycofaniu się ze wszystkich decyzji dotyczących TK, sądów powszechnych, KRS i w końcu SN. A nie spodziewam się, aby PiS był w stanie podjąć takie decyzje.

Opozycja i organizacje pozarządowe apelują do KE o skierowanie do Trybunału Sprawiedliwości ustawy o SN. Skoro nie będzie kompromisu, to będzie kolejny wniosek?
Jest taka możliwość. To jest środek, który KE ma w ręku, ale on ma też swoje bardzo poważne konsekwencje.

Myślę, że Komisja stara się na razie używać tego instrumentu do perswazji. Ale taka możliwość jest rozważana i zapewne będzie zależała od postawy PiS-u. Czasu jest niewiele, bo ustawa ma wejść w życie 3 lipca.

Jakie argumenty mogą przeważyć? Co będzie dla KE decydujące przy podjęciu tej decyzji?
Na pewno nie argumenty prawne, bo gdyby tak było, to decyzja zostałaby już podjęta. Ustawa o SN jest przecież całkowicie sprzeczna z konstytucją. Nie wiemy, jakie obietnice złożył wiceszefowi KE Mateusz Morawiecki. Dla Komisji ważne jest też to, jakie taka decyzja może mieć pozytywne efekty. Ale to nie jest już spór prawny, bo prawnie sprawa jest oczywista.

W 2017 roku Frans Timmermans powtarzał: “Nie odpuścimy Polsce”. To podejście się nie zmieniło?
Trudno spodziewać się, aby zmienił zdanie. Jeżeli patrzymy na działania KE, to one przy mniejszych lub większych wpływach różnych osób, w tym szefa KE, realizują linię Fransa Timmermansa.

W UE różne osoby odpowiedzialne są za poszczególne działy i akurat wiceszef KE zajmuje się praworządnością. Jeżeli nie ma zastrzeżeń do jego pracy – a nie ma – to Komisja najczęściej przychyla do jego opinii i sugestii. Także od niego będzie wiele zależało.

To jeszcze jeden cytat, tym razem Rafała Trzaskowskiego, o funduszach unijnych: “Na szczęście dzięki naszym staraniom pieniądze nie przepadają, tylko będą mrożone. Jak wygramy kolejne wybory, to będą odmrożone i Warszawa skorzysta z olbrzymich pieniędzy na inwestycje” – tak mówił w Radiu Zet kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Warszawy i były europoseł. Słyszał pan o takiej możliwości?
Celem PO jest to, aby UE, tak jak do tej pory, była instrumentem modernizacji Polski. A środki finansowe są jednym z ważnych elementów unowocześniania kraju.

Mateusz Morawiecki nic w tej sprawie nie robił jako minister finansów i minister rozwoju, nic nie robi też jako premier. W sytuacji, w której rząd PiS-u prezentuje tylko lenistwo i niechęć do walki o polskie interesy, to PO musi starać się przekonywać wszystkich w PE, aby ogromne pieniądze, które mogą przepaść, zostały jednak dla Polski zarezerwowane.

Warunkiem wydatkowania środków jest przecież przestrzeganie praworządności i PiS o tym dobrze wie. Nie dziwię się, że poszczególne państwa członkowskie nie chcą przekazywać funduszy tam, gdzie wymiar sprawiedliwości jest podporządkowany jednej partii politycznej. Dlatego teraz to zadaniem opozycji jest przekonywanie, aby te środki zostały zapisane w budżecie i wykorzystane wtedy, kiedy nie będzie wątpliwości co do funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli nie zostaną zapisane, to po prostu przepadną. To bardzo racjonalna próba realizacji interesów Polski w warunkach rządu, dla którego UE jest przeszkodą, a nie motorem rozwoju.

PiS za to oskarża PO o działanie na szkodę Polski. Rzeczniczka Beata Mazurek pyta, “kto z kim i kiedy zawarł taką umowę”?
Dzisiejszą Targowicą jest PiS, który oddala Polskę od praworządności, wartości europejskich i wprowadza do Polski standardy wschodnie.

To dokładnie tak jak targowiczanie, którzy krzyczeli, że chcą wolności, którą miała im zabierać Konstytucja 3 Maja, po czym zawarli sojusz z cesarzową Katarzyną II. To samo dzisiaj robi Prawo i Sprawiedliwość, tylko nie w sposób tak oficjalny.

Partia władzy stosuje taką samą argumentację. Jeżeli Polacy odrobili jakąś lekcję z historii, to powinni widzieć, że ci, którzy używają haseł obrony wolności i tożsamości Polski, a niszczą praworządność, działają we własnym interesie. Tłumaczyć nie powinna się opozycja, tylko władza.


Zdjęcia główne: Mateusz Morawiecki, Frans Timmermans, Fot. Flickr/Krystian Maj/KPRM; Protest w obronie sądów w 2018 r., Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.