Przekaz MEN o planowanej reformie edukacji jest chaotyczny i nierzetelny. Towarzyszy mu raczej narastająca niepewność niż przeświadczenie, że wrzucamy 5 milionów uczniów na pole sprawdzone i przygotowane. A nic nie jest ze strony ministerstwa przygotowane i mam wrażenie, że pani minister w ogóle nie kontroluje tego, co się dzieje – mówi wiadomo.co prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz
Katarzyna Pilarska: PiS zamierza zlikwidować gimnazja. Czy Pana zdaniem czeka nas chaos?
Sławomir Broniarz: To ważne pytanie, ale powinno mieć innego adresata. Dlatego że to pani minister Anna Zalewska, która jest autorem tego pomysłu, powinna o to zapytać przede wszystkim sobie i tych, którzy będą musieli tę reformę wprowadzić. I powinna je zadać zanim podjęła decyzję o tak ryzykownym przedsięwzięciu. Ale najsilniejszą stroną polskiego systemu oświaty są nauczyciele i szkoły. Nie ulega wątpliwości, że jeżeli takie zadanie na nas spadnie, to będziemy sobie musieli z tym poradzić. Tyle tylko, że MEN, mówiąc prostym językiem, umywa ręce od wszelkiego rodzaju problemów, wpadek i niedociągnięć, mówiąc, że wszystko jest przygotowane i pod kontrolą. A to nie jest prawda. Nic nie jest ze strony ministerstwa przygotowane i mam wrażenie, że pani minister w ogóle nie kontroluje tego, co się dzieje.
Dlaczego myśli pan, że ta reforma jest zła i nie uda się?
Przede wszystkim trzeba sobie zadać pytanie, po co ma być ta reforma. I jaki jest cel, który mamy w jej wyniku osiągnąć? Czy są jakieś założenia dotyczące efektu końcowego? Czy ktoś te założenia badał, weryfikował, szacował, oceniał? Czy to po prostu polityczny wymysł pani minister Zalewskiej albo kogoś innego? A jeśli tak, to czyj pomysł pani minister tylko realizuje? Jestem przekonany, że pani minister sama tego nie wymyśliła.
W krytyce projektu PiS panuje wyjątkowa zgoda. Przeciw jesteście wy, nauczyciele, ale też samorządy i rodzice.
Nam towarzyszy, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, rzeczywista troska o ten model systemu szkolnego, który w tej chwili jest realizowany. Natomiast pani minister Zalewska realizuje raczej cudze pomysły i plany – przy czym nie ma żadnej wizji efektów. Ja nie wiem, czy mam zdobywać górę, czy tylko się spocić. Problemem jest to, że nie wiem, czego pani minister się po tej reformie spodziewa.
Niebezpieczne jest też chyba to, że zmiany mają być wprowadzane bardzo szybko, bo już od września.
Tempo realizacji tego przedsięwzięcia wskazuje na to, że nie chodzi o rzeczywistą naprawę tych elementów oświaty, które funkcjonują słabiej, tylko o realizację pewnego politycznego chciejstwa, jakim jest likwidacja gimnazjów. I stąd nasze uwagi dotyczące tempa, bo ono również potęguje atmosferę chaosu, który temu towarzyszy.
Tempo realizacji tego przedsięwzięcia wskazuje na to, że nie chodzi o rzeczywistą naprawę tych elementów oświaty, które funkcjonują słabiej, tylko o realizację pewnego politycznego chciejstwa, jakim jest likwidacja gimnazjów.
Wcześniej wielu krytykowało także wprowadzenie gimnazjów. Z drugiej strony wiemy, ile czasu zajęło przyzwyczajenie się do nowego systemu, sprawienie, że zaczął działać.
Jednym z podmiotów, który miał wątpliwości co do wprowadzenia gimnazjów, był wówczas także Związek Nauczycielstwa Polskiego. Ale dla porządku przypomnę, że wtedy trwała dyskusja o tym, czy mamy budynki, hale, gimbusy, które nagle urosły wówczas do problemu numer jeden, czy jesteśmy przygotowani organizacyjnie i materialnie. I mówiliśmy, że jeżeli takiej gotowości nie ma, a my jej nie widzieliśmy, to nie rzucajmy się na głęboką wodę, tylko modyfikujmy to, co się da, czyli kształcenie nauczycieli i podstawę programową. A dopiero jak będziemy gotowi ze strukturą, to róbmy strukturę. Minister Mirosław Handke zdecydował wówczas, że zmiany były większe, a to, że ta reforma się nie rozleciała, było naprawdę zasługą przede wszystkim nauczycieli i samorządów. Nauczyciele stanęli wówczas na wysokości zadania i nawet minister Zalewska podkreśla, że w pierwszych czterech latach robiliśmy eksperyment na żywym organizmie i wszystkie mankamenty tej reformy były korygowane przez nas.
Dlaczego teraz miałoby się nie udać?
Jest podstawowa różnica między tymi dwiema reformami, o czym pani minister zapomina. Minister Handke przygotowywał reformę dwa lata i wydał setki materiałów informacyjnych na ten temat. Nie mieliśmy wtedy poczucia, że rzecz nie jest konsultowana, że nie wiemy, jakie są plany. Były wydane książki, miliony ulotek dotyczących tej reformy i jej skutków, były też rzeczywiste debaty, informacje, w każdym mieście wojewódzkim! A tu jest po prostu żywioł, absolutny żywioł. Dlatego mamy obawy dotyczące przygotowania formalnego i wszystkiego tego, co wzięła na siebie minister Zalewska, a czemu absolutnie nie będzie w stanie podołać. Za ministrem Handkem stał naprawdę potężny sztab ludzi, którzy tworzyli tę reformę i współpracowali przy jej wdrożeniu. Teraz nie ma takiego sztabu i nie ma też nikogo, kto te planowane zmiany by popierał. Może poza “Solidarnością”.
Wracają również kwestie bardziej przyziemne, jak na przykład dostosowanie budynków podstawówek do większej liczby uczniów. I tego, co stanie się z nauczycielami z gimnazjów.
Oczywiście dostrzegamy te problemy, natomiast nie dostrzega ich pani minister. Anna Zalewska mówi: to żaden problem, w newralgicznym roku 2019 będziemy mieli 641 tysięcy uczniów w roczniku, damy radę, bo w roku 2010 była ich mniej więcej podobna ilość. Tyle tylko, że mówi o tych samych miejscach po 9 latach. Te obiekty uległy ogromnej przebudowie, zostały dostosowane do sześcioletniej szkoły podstawowej lub trzyletniego gimnazjum, a my nagle w obiekty kompletnie nieprzygotowane pod względem infrastruktury chcemy wcisnąć dwa razy więcej uczniów. Na to uwagę zwracają przede wszystkim samorządy, mówią o miliardowych kosztach. A pani minister uważa, że ta reforma będzie bezkosztowa. Samorządy mówią, że będą niestety zwalniały nauczycieli, prezydent Lublina np. już zapowiedział, że zwolnienia mogą dotknąć nawet 700 osób. A pani minister mówi, że to nie w wyniku reformy. Mówi też, że mamy w budżecie zabezpieczone na tę reformę środki, a samorządy na to: nie mamy pieniędzy na takie fanaberie. A zatem rozbieżności są duże, a my bardziej wierzymy tym, którzy odpowiedzialność za to wezmą bezpośrednio.
Samorządy mówią, że będą niestety zwalniały nauczycieli, prezydent Lublina np. już zapowiedział, że zwolnienia mogą dotknąć nawet 700 osób. A pani minister mówi, że to nie w wyniku reformy.
Wciąż jest wiele niewiadomych, nie ma informacji na temat tego, jak to ma zadziałać.
My jesteśmy zasypywani informacjami, tyle tylko, że dopiero co plany nauczania były inne, była propozycja matury dla szkół branżowych, nie mamy nadal informacji o podstawie programowej itd. A bez informacji, czego mamy nauczać, nie ma wiedzy, ile czasu mamy na to poświęcić. Jednocześnie autorzy podręczników, jeżeli mają być wyłonieni w trybie przetargu otwartego, też czekają na to, co się będzie dalej działo. Także pani minister mówi, że wszystko jest transparentne, przejrzyste i wiemy o co chodzi, my zaś mówimy: większość rzeczy jest robiona w ukryciu, nie wiemy o co chodzi, jesteśmy zasypywani sprzecznymi informacjami i zaskakiwani.
Czy Pana zdaniem wszystkie założenia tej reformy są złe, czy chodzi właśnie raczej o formę rozmowy i przekazu?
Problem polega na tym, że jeżeli chcę zrobić modernizację pokoju stołowego, to nie wynajmuję do tego koparki i spychacza. Jeżeli mówimy, że matura po trzech latach nauki to za szybko, to zastanówmy się, jak to rozwiązać. I to nie musi być od razu zmiana czasu trwania liceum, może porozmawiajmy najpierw o treściach programowych. Może trzeba mniej, może wolniej? Może trzeba wpuścić tam trochę powietrza, może dać dzieciom więcej swobody? A ministerstwo wręcz przeciwnie, zabiera autonomię nauczycielom. MEN postępuje tak mniej więcej, jak władza w październiku 1956 roku, gdy mówili: musimy dać więcej autonomii obywatelom, żeby wiedzieli, które z naszych zaleceń mają realizować. Ta swoboda jest dosyć pozorna. Mówimy wyraźnie: przekaz, który kieruje do nas MEN, jest chaotyczny, nierzetelny, taki, któremu raczej towarzyszy narastająca niepewność i obawa niż przekonanie, że wrzucamy 5 milionów uczniów na pole sprawdzone i przygotowane.
Zdjęcie główne: Sławomir Broniarz, źródło Youtube
Comments are closed.