Słuchając prof. Horbana wiemy, że Rada występowała z różnymi rekomendacjami, także aby ograniczyć dostępność miejsc publicznych dla osób niezaszczepionych, ale rząd z premierem na czele je lekceważy. To oznacza, że bierze na siebie 100 proc. odpowiedzialności za skutki pandemii. Premier i minister zdrowia odpowiadają w pełni za rozwój pandemii w Polsce, ponieważ unikają podejmowania odważnych decyzji w tej sprawie – mówi nam Bartosz Arłukowicz, eurodeputowany, były minister zdrowia. I dodaje: – Instytucje europejskie mówią jasno, jakie są wymagania, aby funkcjonować zgodnie z prawem we wspólnocie europejskiej. Arogancja i buta premiera spowodowały, że instytucje unijne od zapowiedzi przeszły do działań. Dzisiejszy koszt politykierstwa uprawianego przez premiera Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego to 1,5 mln euro dziennie kar dla Polski. Gdybyśmy to przełożyli na skalę potrzeb w systemie zdrowia, potrzeb szpitali i pacjentów, to są to ogromne pieniądze

JUSTYNA KOĆ: IV fala atakuje coraz mocniej. Dziś to ponad 8 tys. zarażeń, 101 osób zmarło, a rząd zapowiada, że za brak maseczki będą mandaty, a nie pouczenia. Czy to nie za mało?

BARTOSZ ARŁUKOWICZ: Im bardziej rośnie liczba zakażeń, tym bardziej chowa się przed opinią publiczną minister zdrowia i premier. Powód jest oczywisty – ta władza flirtuje z antyszczepionkowcami i nie są w stanie wydać poważnego, zdecydowanego komunikatu, jak postępować w pandemii, bo antyszczepionkowcy przejęli władzę nad rządem. Interes polityczny bierze górę nad zdrowiem obywateli.

Rząd nie słucha nawet rekomendacji własnej Rady Medycznej. To zaczyna grozić kataklizmem?
Słuchając prof. Horbana wiemy, że Rada występowała z różnymi rekomendacjami, także aby ograniczyć dostępność miejsc publicznych dla osób niezaszczepionych, ale rząd z premierem na czele je lekceważy. To oznacza, że bierze na siebie 100 proc. odpowiedzialności za skutki pandemii.

Reklama

Premier i minister zdrowia odpowiadają w pełni za rozwój pandemii w Polsce, ponieważ unikają podejmowania odważnych decyzji w tej sprawie.

Jakie decyzje powinny być podjęte?
Nie mamy dziś pełnych danych, bo rząd takich nie przekazuje opinii publicznej. Obawiam się, że sam nie ma bardzo dokładnych danych nt. skali zakażeń. Przed czwartą falą pandemii nie wprowadzono sprawnego systemu testowania w szkołach, więc te dane są niepełne.

Skoro w Polsce jest zaszczepionych zaledwie 52 proc., to może warto zastanowić się nad częściowym zamknięciem różnych branż, jak zrobiła Łotwa, która ma 48 proc. zaszczepionych?
Lockdown jest ostatnią rzeczą, jakiej oczekują ludzie, szczególnie ci zaszczepieni. Obowiązkiem ministra zdrowia było i jest przeprowadzenie skutecznej kampanii i procesu szczepienia Polaków. Tymczasem jesteśmy na 23 miejscu w UE pod względem zaszczepionych osób. To dowód na fiasko programu. Tu odpowiedzialność ponosi, oprócz premiera i ministra zdrowia, także minister Dworczyk.

Jeżeli mamy regiony wschodnie, gdzie liczba szczepień jest niewystarczająca, to tam minister zdrowia powinien zbudować cały system mobilnych punktów szczepień i osobiście być aktywnym w namawianiu ludzi do szczepień.

Tego nikt nie robi w Polsce, poza politykami opozycji. Ja namawiam do szczepień na każdym spotkaniu.

Restauracje, kina powinny być tylko dla zaszczepionych?
Tego typu decyzje można podejmować mając pełne dane o skali zakażeń, a takich my jako opozycja nie mamy. Tego typu rozwiązania zastosowano w części państw europejskich, co skutkowało znaczącym podwyższeniem poziomu szczepień.

Eksperci przewidują, że podczas tej IV fali umrze 150 tys. z nas. Winę za to będą ponosić rządzący?
Oczywiście. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie przy kolejnej fali pandemii minister zdrowia ucieka od odpowiedzialności i jakiejkolwiek decyzji. Lekarze koczują przed KPRM, a premier nie chce się z nimi spotkać. Pacjenci potrzebują lekarzy w szpitalach, a premier nie znajduje chwili, aby z protestującymi lekarzami porozmawiać. Duże szpitale są już przepełnione i już dziś zgłaszają braki łóżek czy tlenu. Taka sytuacja jest niedopuszczalna.

Minister zdrowia abdykował ze swojej funkcji.

Rozumiem, że rząd boi się antyszczepionkowców, ale takie rzeczy jak łóżka czy tlen można było zabezpieczyć.
Z doniesień medialnych możemy się dowiedzieć, że nawet pandemia jest używana do rządowej, partyjnej propagandy. Nie ma realnych, stanowczych działań w walce z pandemią. Jest tylko pusty PR.

Mamy kolejne kary dla Polski, już nie tylko za Turów, ale i za Izbę Dyscyplinarną. Polski rząd się w końcu doigrał?
Instytucje europejskie mówią jasno, jakie są wymagania, aby funkcjonować zgodnie z prawem we wspólnocie europejskiej. Arogancja i buta premiera spowodowały, że instytucje unijne od zapowiedzi przeszły do działań. Dzisiejszy koszt politykierstwa uprawianego przez premiera Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego to 1,5 mln euro dziennie kar dla Polski. Gdybyśmy to przełożyli na skalę potrzeb w systemie zdrowia, potrzeb szpitali i pacjentów, to są to ogromne pieniądze.

Co słychać na ten temat na korytarzach w Brukseli?
Zarówno w kuluarach, jak i na sali plenarnej mogliśmy wszyscy obserwować, jak polski premier niemalże wypowiedział Unii wojnę.

Cała Europa patrzyła szerokimi ze zdziwienia oczami na polskiego premiera, który zachowuje się tak w sytuacji zagrożenia naszej wschodniej granicy, wzbierającej IV fali pandemii, problemach gospodarczych i szalejącej inflacji i drożyźnie.

Na początku koledzy i koleżanki z innych państw pytali, co się u nas dzieje i nie rozumieli tej sytuacji. Po wystąpieniu premiera w PE zrozumieli bardzo dokładnie, że mają do czynienia z osobą, która mija się z prawdą i nawet w PE używa nieprawd, aby utrzymać swoją pozycję polityczną w partii.

Z jednej strony kary, z drugiej KE wstrzymuje KPO. Jakie pan przewiduje rozwiązanie w tej sprawie?
Niedopuszczalne jest, że cenę za propagandę premiera Morawieckiego zapłacą Polacy, dla których te pieniądze powinny już „pracować”. Europa przygotowała miliardy euro, żeby pomóc ludziom wyjść z pandemii, uratować gospodarkę itd. Zostaliśmy na samym końcu Europy razem z Orbánem i Węgrami, a inne kraje już dzielą miliardy euro i pomagają ludziom. To jest dzisiejsza rzeczywistość, w jakiej znalazła się Polska na arenie międzynarodowej.

Może dlatego, że to nie premier podejmuje decyzje, tylko leciwy prezes partii, który ostatnio przysypiał na własnej konferencji.
Premier jest osłabiony, ma kiepską pozycję polityczną, bo jest w potrzasku między Ziobrą a Kaczyńskim.

Jest politykiem, który jest pozbawiony jakiejkolwiek siły politycznej i cały kłopot polega na tym, że premier chcąc utrzymać swoją słabnącą pozycję będzie narażał zdrowie i życie Polaków kosztem swojego fotela w KPRM.

Pan jest lekarzem, jak ocenia pan stan prezesa po zachowaniu na konferencji?
Proszę nie zmuszać mnie do oceny lekarskiej w rozmowie politycznej, bo ani to miejsce, ani czas na tego typu dywagacje. Myślę jednak, że w życiu każdego polityka przychodzi taki moment, kiedy musi sam sobie odpowiedzieć, „kiedy ze sceny trzeba zejść”.


Zdjęcie główne: Bartosz Arłukowicz, Fot. Flickr/Sejm RP/Marta Marchlewska, licencja Creative Commons

Reklama