Myślę, że nie mamy wyjścia, musimy pokazać, że nie ma naszej zgody na to, co się dzieje – mówi nam Natalia Jakacka, lekarka i działaczka na rzecz praw kobiet. Pytamy o nowelizację ustawy, która wprowadza awaryjną antykoncepcję na receptę. Sejm przegłosował takie rozwiązanie. – To prawo uderzy w kobiety najbiedniejsze, których nie stać na prywatną wizytę, bo średni czas oczekiwania na wizytę u ginekologa to dwa miesiące. Tabletka jest najskuteczniejsza w 24 godziny po stosunku – dodaje. Pytamy też, czy kobiety wyjdą na ulice jak w październiku podczas czarnego protestu i czy jako lekarz rozumie klauzulę sumienia.
Justyna Koć: Tabletka “dzień po” już tylko na receptę. Kobiety przegrały tę wojnę z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem. To zła wiadomość dla polskich kobiet.
Natalia Jakacka: To fatalny sygnał dla polskich kobiet, ale myślę, że nie powinnyśmy przejmować się tym, że przegłosowano wprowadzenie tabletki ellaOne na receptę. Wydaje mi się, że trzeba to potraktować jako ostrzeżenie. To nie jest ani pierwsza, ani ostatnia zmiana w prawie, która dotyczy kobiet. Mieliśmy próbę zmian ustawy, która reguluje prawo aborcyjne, jeżeli chodzi o standardy opieki okołoporodowej; ranga praw kobiet również została zdegradowana. W tej chwili, tak naprawdę, tych standardów już nie ma. Teraz pan minister Radziwiłł przeprowadził zamach na nasze prawo do tego, żeby mieć dostęp bez recepty do awaryjnej antykoncepcji. Prawo, które mają kobiety, niemal w każdym kraju Unii Europejskiej. To wynika z ustaleń Komisji Europejskiej. Nie jest to żadna samowola polskiego rządu poprzedniej kadencji, który takie prawo ustanowił.
A to znaczy, że trzeba znowu wyjść na ulice, przychodzić na komisję zdrowia i protestować. Próbować zabierać głos.
Pani była na posiedzeniu komisji zdrowia, gdzie ważyły się losy pigułki “dzień po”?
Tak, byłam z koleżankami, i próbowałyśmy zabrać głos, ale tylko mnie się udało, i nie w sprawie tabletki, tylko w sprawie pacjentów, którzy walczą o tańsze leki immunosupresyjne. Kiedy tylko doszło do dyskutowania o pigułce, wiceprzewodniczący komisji, poseł PiS Tomasz Latos, złożył wniosek formalny, żeby zamknąć listę mówców, aby odebrać nam głos.
Trzeba znowu wyjść na ulice, przychodzić na komisję zdrowia i protestować. Próbować zabierać głos.
Wniosek został przegłosowany, bo PiS ma większość w komisji.
Tak, oczywiście. Nie dali nam prawa, żeby się wypowiedzieć, tak właśnie mężczyźni decydują o losach kobiet. I nie dość, że uważają, że mogą dysponować naszym ciałem, to jeszcze nie pozwalają nam wyrazić sprzeciwu. Jak można zaprosić stronę społeczną na obrady komisji i nie dać się jej wypowiedzieć? Przecież to jest kpina, to gwałci wszelkie standardy zachodniej demokracji. To niedopuszczalne.
Była przynajmniej jakaś próba dyskusji z posłami opozycji?
Była. Posłanka Monika Wielichowska, która wielokrotnie się wypowiadała na komisji, próbowała przetłumaczyć posłom partii rządzącej, że ta zmiana, którą usiłują wprowadzić, jest bezsensowna i nieracjonalna, jest podyktowana tylko względami ideologicznymi. Potem wypowiadała się pani posłanka Elżbieta Radziszewska, która jest lekarką, i cały czas pytała komisję: jakie są przesłanki za utworzeniem kategorii “leki antykoncepcyjne”, które będą teraz miały dostępność tylko na receptę? To sprowadza się do tego, że nawet żele antykoncepcyjne, z aktywnym składnikiem, np. nonoksynolem, również będą dostępne na receptę, kiedy ta ustawa wejdzie w życie.
Jak można zaprosić stronę społeczną na obrady komisji i nie dać się jej wypowiedzieć? Przecież to jest kpina, to gwałci wszelkie standardy zachodniej demokracji. To niedopuszczalne.
Oczywiście żaden przedstawiciel komisji nie odpowiedział i nie odniósł się merytorycznie do tych zarzutów. Cały czas podają tylko argument, że to są leki hormonalne i powinny być na receptę, ale nie podają żadnej przyczyny, żadnego argumentu.
Ministerstwo twierdzi, że nastolatki jedzą pigułki “dzień po” jak cukierki. Pani jest lekarzem, słyszała pani o takich przypadkach?
Nigdy nie spotkałam się z takim przypadkiem, ani o nim nie słyszałam. Zresztą zostały przeprowadzone badania, które my cytujemy za każdym razem na komisji, że kobiety poniżej dwudziestego roku życia są najmniej liczną grupą korzystającą z ellaOne. Najczęściej przyjmują ją kobiety w trzeciej i czwartej dekadzie życia, które chcą podejmować świadome decyzje o swoim życiu. Ten zarzut ministra o nastolatkach i cukierkach jest absurdalny i nieuprawniony. Minister Radziwiłł nigdy nie przedstawił żadnych dowodów na swoje twierdzenie, mimo że wielokrotnie był o to proszony.
Kobiety w dużych miastach, wykształcone, świadome są tu uprzywilejowane, bo jak będą w potrzebie, zawsze ktoś pomoże: znajomy lekarz, lekarz na izbie przyjęć, koleżanka, ktoś wyśle im tabletkę z zagranicy. Kobiety z małych miejscowości, wsi, które są w trudnej sytuacji materialnej, które mają ograniczony dostęp do lekarzy, będą miały ogromny problem.
Czy ta pigułka będzie w ogóle miała sens, jeżeli będzie na receptę? Kobiety w wielkich miastach sobie poradzą, ale w małym miasteczku będzie problem. Jak tam wygląda dostęp do ginekologa i możliwość uzyskania recepty?
Poruszyła pani ważny aspekt tej sprawy. Kobiety w dużych miastach, wykształcone, świadome są tu uprzywilejowane, bo jak będą w potrzebie, zawsze ktoś pomoże: znajomy lekarz, lekarz na izbie przyjęć, koleżanka, ktoś wyśle im tabletkę z zagranicy. Kobiety z małych miejscowości, wsi, które są w trudnej sytuacji materialnej, które mają ograniczony dostęp do lekarzy, będą miały ogromny problem. Pamiętajmy, że w małych miastach jest dużo mniej ginekologów, do tego często zasłaniają się klauzulą sumienia. Zresztą czynią to zupełnie bezprawnie, bo wystawienie recepty nie jest udzieleniem świadczenia zdrowotnego. A tylko z udzielenia świadczenia można być zwolnionym, zasłaniając się klauzulą sumienia.
To prawo uderzy w kobiety najbiedniejsze, których nie stać na prywatną wizytę, bo średni czas oczekiwania na wizytę u ginekologa to dwa miesiące. Tabletka jest najskuteczniejsza w 24 godziny po stosunku.
Cały czas mamy też w głowie to, co powiedział minister Radziwiłł, że nawet zgwałconej kobiecie nie wystawiłby takiej recepty. Myślę, że to swoisty precedens w Europie. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby minister zdrowia powiedział takie słowa i one przeszły bez echa; żeby nie poniósł za to żadnych konsekwencji.
Kobiety znowu wyjdą na ulice? Będzie następny czarny protest?
Myślę, że nie mamy wyjścia, musimy pokazać, że nie ma naszej zgody na to, co się dzieje. Cały czas mamy też w głowie to, co powiedział minister Radziwiłł, że nawet zgwałconej kobiecie nie wystawiłby takiej recepty. Myślę, że to swoisty precedens w Europie. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby minister zdrowia powiedział takie słowa i one przeszły bez echa; żeby nie poniósł za to żadnych konsekwencji.
W krajach UE awaryjna antykoncepcja jest dostępna bez recepty?
Oczywiście, w 26 krajach Europy ten lek jest dostępny, i nie tylko ellaOne, ale i inny preparat, który nazywa się Escapelle. Działa trochę inaczej, więc kobiety mogą wybrać, którą tabletkę wziąć, mogą poradzić się lekarza.
Dla mnie to, co dzieje się w Polsce, jest niewiarygodne. Ale jestem pewna, że kiedyś nadejdą takie czasy, że wszyscy odpowiedzą za to, co robią polskim kobietom.
U nas wielu lekarzy już na wstępie mówi, że nie przepisują leków hormonalnych, nie rozumiem, jak tak można, bo przecież antykoncepcja hormonalna nie jest stosowana tylko jako metoda antykoncepcyjna, ale też jest stosowana przy różnych schorzeniach, takich jak np. zespół policystycznych jajników. Dla mnie to, co dzieje się w Polsce, jest niewiarygodne. Ale jestem pewna, że kiedyś nadejdą takie czasy, że wszyscy odpowiedzą za to, co robią polskim kobietom.
Zresztą nie tylko kobiety są poszkodowane przez tę władzę.
Mówi pani o osobach po przeszczepach, które protestują przeciwko drastycznej podwyżce leków immunosupresyjnych?
Tak, wczoraj te osoby też były na komisji. To, co mówią posłowie PiS-u, przeczy wszelkim poglądom na temat leków stosowanych w transplantacji na całym świecie. Cały świat się zastanawia, czy to jest etyczne; czy etyczne jest zmuszanie pacjentów do substytucji preparatów tańszymi odpowiednikami. A poseł z PiS-u Krzysztof Ostrowski mówi, że nieetyczne jest, żeby osoby po przeszczepach brały preparaty oryginalne, skoro zastępczy jest tańszy. Mimo że zdarzają się przypadki ostrego odrzucania przeszczepu przy substytucji preparatem generycznym i w literaturze można znaleźć opisy takich przypadków.
To, co mówią posłowie PiS-u, przeczy wszelkim poglądom na temat leków stosowanych w transplantacji na całym świecie.
Może poseł traktuje leki immunosupresyjne jak antybiotyk czy witaminę, w przypadku których można brać tańsze odpowiedniki?
To sedno sprawy. Czym innym jest kupić sobie lek przeciwbólowy, który nie jest oryginalny, czy lek na nadciśnienie. Ciśnienie krwi możemy łatwo skontrolować, jeżeli coś będzie nie tak, będziemy o tym szybko wiedzieć, bo np. pogorszy się kontrola ciśnienia tętniczego. W przypadku leków immunosupresyjnych stężenie tego leku musi być oznaczane. W momencie kiedy pacjent jest ustawiany na jednym preparacie, a ministerstwo wycofuje refundację dla niego, albo zwiększa jego cenę, a pacjent ma wizytę w poradni transplantacyjnej za trzy miesiące, to co ma zrobić? Lekarz potrzebuje przy zmianie przynajmniej dwóch wizyt, aby dobrać dawkę nowego preparatu dla pacjenta, bo za każdym razem trzeba oznaczyć stężenie leku, który wprowadzamy. Są różnice indywidualne, np. w tym, jak metabolizujemy leki, albo niewielkie różnice między preparatami w ich biodostępności. A lekarz transplantolog kliniczny nie może udzielić pacjentowi porady przez telefon przede wszystkim ze względu na konieczność oznaczenia stężenia leku w surowicy. Dla osób po przeszczepie to może być ryzykowne i nie można się dziwić, że obawiają się tej sytuacji. Sama konieczność umówienia dodatkowych konsultacji i badań także generuje koszty. Stosowanie preparatów generycznych nie jest ryzykowne dla osób, które biorą antybiotyk lub leki na nadciśnienie, ale w przypadku leków immunosupresyjnych, leków stosowanych w onkologii, to nie jest oczywiste. Udawanie, jak posłowie z PiS, także ci z wykształceniem medycznym, że nie ma problemu, to zwykłe kłamstwo w żywe oczy.
Zdjęcie główne: Czarny protest 2016, Fot. Flickr/Chuck Moravec, licencja Creative Commons
Comments are closed.