Tłumacz, który pracował podczas konferencji z udziałem niemieckiego ministra Axela Vogla, przerywa milczenie. To on doprowadził do skandalu, źle tłumacząc pytanie o rtęć w Odrze.
Rtęciowa afera
„Rtęciową aferę”, która wybuchła z powodu niewłaściwego tłumaczenia podczas konferencji, chętnie podchwycił obóz rządzący i wykorzystał jako pretekst do zmasowanych ataków na opozycję.
12 sierpnia marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak ujawniła, że minister rolnictwa i środowiska Brandenburgii, Axel Vogel, powiedział jej w bezpośredniej rozmowie o wysokim stężeniu rtęci w Odrze. Niemiec został o to zapytany na konferencji prasowej.
– Ta wypowiedź jest mi absolutnie nieznana – odparł niespodziewanie Vogel. I wtedy się zaczęło – obóz Zjednoczonej Prawicy rzucił się na panią marszałek, zarzucając jej kłamstwo. Sprawa szybko się wyjaśniła – okazało się, że tłumacz nie przetłumaczył pytania polskiego dziennikarza dosłownie. W tłumaczeniu nie padło słowo „rtęć”. Choć niemiecki minister sprostował sprawę, obóz władzy nic sobie z tego nie robi.
Cała sytuacja wywołała szereg spekulacji. Fakt, że niefortunne pytanie podczas konferencji zadał dziennikarz TVP Info skłoniło niektórych do wersji, że cała sytuacja była ustawiona.
– Nie ma możliwości, aby na zlecenie Kurskiego celowo źle przetłumaczył konferencję. To profesjonalista – mówi jednak w rozmowie z Onetem osoba, która pracowała z tłumaczem.
Tłumacz przerywa milczenie
Portal dotarł do tłumacza, którego praca wywołała międzynarodowy skandal. Mężczyzna wyjaśnia, że nie miał złych intencji, a cała sytuacja jest nieporozumieniem.
– Na konferencję zostałem zaproszony w roli tłumacza przez Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki. Z powodów technicznych (akustyki) nie słychać było pytań stawianych z sali. Pytanie, o które Pan pyta, stawiano kilka razy. Prosiłem o to, bo nie doszła do mnie pełna jego treść. Mimo najszczerszych chęci. Stąd usłyszałem „parzy ręce” zamiast „rtęć w rzece” – wyjaśnia tłumacz w rozmowie z Onetem. – Podobnie było z pytaniem pierwszym, ledwie słyszalnym z przodu. Dopiero trzecie pytanie było w pełni słyszalne, bo pytający wyszedł zupełnie do przodu. Proszę skonfrontować moje słowa z nagraniami – dodaje. Faktycznie, podczas konferencji powtarzanie pytań miało miejsce. Także inny szczeciński tłumacz przyznaje, że miejsce, w którym przeprowadzano konferencję ma fatalną akustykę.
– W mojej pracy działam bezstronnie i obiektywnie, już 25 lat. Niestety czasami zdarzają się tego rodzaju trudności, szczególnie w pracy a vista [bez przygotowania]. Wyrażam ubolewanie z powodu powstałej nieścisłości – skwitował pechowy tłumacz.
Źródło: Onet