To ma być przestroga dla sędziów, co ich czeka, kiedy nie będą orzekać po myśli rządzących albo ośmielą się wypowiadać na temat niszczycielskich zmian w wymiarze sprawiedliwości – mówi nam mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS. Rozmawiamy o sprawie sędzi Morawiec, jednej z walczących o praworządność i niezawisłość sędziów, której niekonstytucyjna Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet. – Niestety, w kategoriach demokratycznego państwa prawnego jest to nieakceptowalne, bo doszło do uchylenia immunitetu przez nielegalny organ o charakterze inkwizycyjnym, a nie sądowym. Zatem już na tym etapie procedura nie jest prawnie wiążąca. Niestety, po stronie pani sędzi jest tylko konstytucja, prawo, odwaga i niezawisłość, a po stronie państwa jest oręż i siła, a więc przymus – dodaje mec. Wawrykiewicz.
JUSTYNA KOĆ: Niekonstytucyjna Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła immunitet sędzi Beaty Morawiec. Jak to rozumieć, co to znaczy?
MICHAŁ WAWRYKIEWICZ: Mamy do czynienia w Polsce z bardzo poważnym, systemowym unicestwieniem praworządności, co doskonale obrazuje ta procedura przed Izbą Dyscyplinarną. W postępowaniu uczestniczy bowiem z jednej strony prokuratura, która jest całkowicie podporządkowana aparatowi politycznemu, jest wręcz jego posłusznym ramieniem. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jej celem jest doprowadzenie do postawienia zarzutów sędzi Morawiec, aby złamać jej kręgosłup i porządnie wystraszyć całe środowisko sędziowskie. To ma być przestroga dla sędziów, co ich czeka, kiedy nie będą orzekać po myśli rządzących albo ośmielą się wypowiadać na temat niszczycielskich zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Z drugiej strony mamy w tym postępowaniu „organ orzekający”, jakim jest Izba Dyscyplinarna, który działa nielegalnie. Nie jest sądem zarówno w rozumieniu standardów konstytucyjnych, jak i w rozumieniu kryteriów konwencyjnych czy traktatowych, czyli prawa unijnego.
Co do tego w zeszłym roku orzekał Trybunał Sprawiedliwości UE w słynnej sprawie AK. Mieliśmy w ślad za tym wyrokiem uchwałę trzech połączonych Izb SN, z której wyraźnie wynika, że ID nie jest sądem, bo nie spełnia standardów europejskich niezależności i bezstronności. Zatem nie zasiadają w tej izbie sędziowie, są to jedynie osoby, które zakładają togi i birety oraz wkładają łańcuchy sędziowskie.
Mamy również zabezpieczenie wydane 8 kwietnia przez TSUE. To rządzącym nie przeszkadza?
Narracja zarówno ID, jak i rządzących jest taka, że to zabezpieczenie dotyczy wyłącznie postępowań dyscyplinarnych w stosunku do sędziów. Tym samym że nie dotyczy postępowań o uchylenie immunitetu sędziemu, nie dotyczy też innych zawodów prawniczych. Warto pamiętać, że postępowanie przeciwnaruszeniowe, w którym TSUE wydało to zabezpieczenie, dotyczyło całego nowego systemu „represji” wobec sędziów zawartego w nowym systemie postępowań dyscyplinarnych oraz wpływu władzy wykonawczej. W tym systemie ID pełni kluczową rolę, co dostrzegła zarówno Komisja Europejska, jak i Trybunał. TSUE wydając to postanowienie miał zdecydowanie taką intencję, aby ID do czasu zakończenia postępowania przeciwnaruszeniowego przed TSUE była zamrożona w swoim działaniu. Tak też zinterpretowała to I Prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf, która wydała stosowne zarządzenie, na podstawie którego
Izba miała zawiesić wszelkie działania we wszystkich sprawach.
Sędzia Morawiec jest oskarżona m.in. o przyjęcie łapówki i przywłaszczenie mienia. Sama mówi: – Nie zrobiłam nic złego, więc nie mam się czego obawiać, choć wiem, co zrobi Izba Dyscyplinarna. Decyzja o uchyleniu mi immunitetu już gdzieś na górze zapadła…
Sytuacja jest bardzo poważna. Nie w sensie zarzutów, tylko tej całej sytuacji, o której mówimy. W kategoriach rozumienia demokratycznego państwa prawa to sytuacja nie do zaakceptowania. Oczywiście obrońcy wykazują absurd zarówno zarzutów stawianych pani sędzi, jak i bezprawność działania ID. Zarzuty dotyczą m.in. przyjęcia telefonu komórkowego w zamian za wyrok – przypomnę, że w składzie trzyosobowym, zatem – tak jak dziś powiedział przed SN sędzia Mazur – musieliby się chyba podzielić tym telefonem. Co więcej, drugi zarzut dotyczący przywłaszczenia środków publicznych został także obalony, ponieważ jest opinia biegłego informatyka, który stwierdził, że ta „fikcyjna” opinia, której pani sędzia miała nie sporządzić, rzeczywiście w zasobach komputera pani sędzi istnieje, czyli została sporządzona.
Świadek, na podstawie zeznań którego ma zostać postawiony zarzut dotyczący zarówno fikcyjności opinii, jak i przyjęcia korzyści w zamian za wyrok, jest więc kompletnie niewiarygodny.
ID uchyliła immunitet, pewnie dojdzie do procesu, gdzie odpowiedni sędzia skaże sędzię Morawiec. Ciężko to sobie wyobrazić w demokratycznym państwie?
To prawda, że trudno to sobie wyobrazić, ale w dzisiejszej Polsce, w której nie obowiązują już konstytucyjne normy ani gwarancje, niestety każdy scenariusz trzeba brać poważnie pod uwagę. Algorytmy losowania sędziów do poszczególnych spraw są w rękach Ministerstwa Sprawiedliwości, do dzisiaj nie zostały ujawnione i ja osobiście nie mam kompletnie zaufania do tego systemu. Nie jest ani transparentny, ani weryfikowalny.
Wiemy, że są sędziowie przychylni tej władzy, chociażby ci z neo-KRS czy ci, którzy intensywnie teraz awansują bądź objęli stanowiska funkcyjne. Być może znajdą się więc tacy, którzy wobec nacisków prokuratury i propagandy mediów nie odważą się odmówić wydania wyroku skazującego panią sędzię, nawet w sytuacji całkowitej absurdalności oskarżenia i braku przekonujących dowodów. Na tym właśnie polega systemowe zniszczenie niezależności. Niestety, w kategoriach demokratycznego państwa prawnego jest to nieakceptowane, bo doszło do uchylenia immunitetu przez nielegalny organ o charakterze inkwizycyjnym, a nie sądowym. Zatem już na tym etapie procedura nie jest prawnie wiążąca. Niestety, po stronie pani sędzi jest tylko konstytucja, prawo, odwaga i niezawisłość, a po stronie państwa jest oręż i siła, a więc przymus.
Mogą przy pomocy usłużnych, pozbawionych bezstronności i niezależności organów, skazać panią sędzię, a nawet osadzić w więzieniu. Jeżeli tylko władza sobie tego zażyczy.
Trzeba też brać pod uwagę zwykłe ludzkie emocje, takie jak zawiść, niskie ludzkie pobudki, które mogą kierować tym aparatem, który ewidentnie swój celownik nakierował na tych, którzy są najodważniejsi. Takich jak Tuleya, Żurek, Markiewicz, Mazur, Juszczyszyn czy właśnie Morawiec.
Pierwsza Prezes SN, prof. Manowska, mówiła podczas wyboru, że nie ważne, „kto jest od sędzią od kogo”, bo wszyscy kierują się praworządnością. Jak reaguje na tę sprawę?
Według standardów przyjętych w wyroku AK i w uchwale trzech Izb SN sama ona nie jest z pewnością prawidłowo powołaną, bezstronną i niezawisłą sędzią Sądu Najwyższego, a tym bardziej prawidłowo powołaną I Prezes. Owszem,
wszystkich prawników, niezależnie od tego, jakie mają sympatie, obowiązuje jeden porządek prawny. Oznacza to, że muszą stosować się do standardów konstytucyjnych i prawa europejskiego oraz działać w granicach i na podstawie tego prawa. A nie partyjnego nadania.
Muszą przestrzegać także wyroków Trybunału z Luksemburga. Jeżeli TSUE określa kryteria, z których ewidentnie wynika brak niezależności neo-KRS oraz brak cech sądu w przypadku ID, jeżeli TSUE zawiesza działanie ID, to znaczy, że nie jest ona sądem i nie może działać. Pani Manowska nie przyjmuje tego do wiadomości, a myślę, że ma pełną świadomość swoich działań. Zmieniła zarządzenie poprzedniej I Prezes, prof. Gersdorf, i pozwoliła na takie bezprawne działania, z jakimi mamy do czynienia teraz czy choćby przed tygodniem w sprawie Igora Tulei.
„Rządzący pozostają obecnie poza jakąkolwiek odpowiedzialnością, stworzono bowiem układ zamknięty, umożliwiający bezkarność władzy. Państwo, w którym ci, co przy władzy, mają więcej praw od obywateli, przestaje być państwem demokratycznym”, pisze mec. Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy i KOS. Jest aż tak źle?
Niestety, w pełni podzielam tę opinię, ponieważ to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy w zakresie funkcjonowania państwa, chociażby w sprawie organizacji tzw. wyborów kopertowych, otwierdza tę tezę. Mamy orzeczenie WSA, które wykazuje jednoznacznie, że działania premiera nie miały jakiejkolwiek podstawy prawnej oraz rażąco naruszały prawo, tymczasem prokuratura nie reaguje na to w żaden sposób, nawet nie wszczyna postępowania wyjaśniającego. To oznacza, że jest ona – tak jak powiedziałem wcześniej – całkowicie upolitycznionym organem i pozostawia poza zakresem swoich zainteresowań rządzących.
Trybunał Stanu jest unieruchomiony ze względu na arytmetykę sejmową.
Naruszenia dyscypliny finansów publicznych także nie są piętnowane. A zatem ani odpowiedzialność konstytucyjna, ani karna, ani jakakolwiek inna w stosunku do obozu władzy nie wchodzi w rachubę. Tak, pozostają całkowicie bezkarni.
Zdjęcie główne: Michał Wawrykiewicz, Fot. ARWC