Zaostrza się spór między środowiskami osób niepełnosprawnych a rządem. Mimo że rano wydawało się, że uda się osiągnąć kompromis, finalnie minister Elżbieta Rafalska odrzuciła postulaty protestujących, PiS zapowiada też, że nie będzie wcześniejszego posiedzenia Sejmu. – Niech grilują kiełbasy na majówce, my tu poczekamy – mówią protestujący w Sejmie. – Wyraźnie widać, że rząd sobie z tym nie radzi. Został zaskoczony protestem i nie ma pojęcia, jak z tego protestu wyjść. Do tego dochodzi prawdopodobnie jakaś rozgrywka wewnątrz rządu, która ma na celu odsunięcie od spraw społecznych Beaty Szydło – komentuje dla nas politolog dr Marek Migalski.
Światełko w tunelu
Rano do protestujących opiekunów dzieci niepełnosprawnych przyjechała minister rodziny Elżbieta Rafalska. Spotkanie trwało niecałą godzinę. – Ta rozmowa była dobra, pani minister przyjęła naszą propozycję kompromisu – oświadczyła Iwona Hartwich, jedna z matek biorących udział w spotkaniu z minister. Porozumienia jednak nie wypracowano, Rafalska obiecała, że propozycje przeanalizuje w resorcie.
Propozycja opiekunów zakłada rozłożenie dodatku 500 zł w czasie; od maja 300 złotych, od stycznia 2019 więcej o 100 złotych, od czerwca 2019 już 500. Protestujące domagają się też i zrównania renty socjalnej do najniższej renty ZUS.
– Cieszymy się, padały zdania o poprawie bytu osób niepełnosprawnych, mamy zapowiedź pani minister, że mamy czekać na szacunki i analizy – mówiła Hartwich.
Koniec szansy na kompromis
Po 13.00 na konferencji minister Elżbieta Rafalska zapowiedziała, że rząd nie jest w stanie spełnić postulatu o podniesieniu dodatku rehabilitacyjnego, nawet rozłożonego w czasie. – Gdybyśmy przyznali (…), to skutki finansowe wyniosły by 10 mld zł. W tej sytuacji nie jesteśmy w stanie takiego rozwiązania sfinansować – powiedziała Rafalska.
Na odpowiedź protestujących nie trzeba było długo czekać. – Rząd nie potraktował nas poważnie, niestety zgasło światełko w tunelu – mówiła jedna z mam.
– Przez 23 lata jak żyję nic nie zrobiono dla takich osób. W Anglii, Szwecji są samochody, programy. To jest skandal dla całego państwa polskiego – mówił jeden z niepełnosprawnych protestujących w Sejmie.
Protestujący przypominali też wypowiedzi wicepremier Szydło i Jarosława Kaczyńskiego z czasów, gdy byli w opozycji.
Trzeba nie mieć serca
Oburzenie wśród opinii publicznej wywołała wypowiedź wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który oskarżył rodziców o brak serca i nieczułość wobec swoich niepełnosprawnych dzieci: – Serca trzeba nie mieć, żeby tak trzymać w Sejmie dzieci.
Zapowiedział też, że nie będzie dodatkowego posiedzenia Sejmu, o co proszą protestujący.
– Nie skończymy dopóki nie będziemy mieli w ręku ustawy, czekamy na posiedzenie Sejmu – mówią rodzice niepełnosprawnych. Najbliższe dopiero 8 maja.
Solidarni z rodzicami
Przed Sejmem od rana trwał ogólnopolski protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych. Demonstracja miała być wyrazem poparcia dla rodziców i opiekunów protestujących w Sejmie.
Na pikiecie przed Sejmem zjawili się również przedstawiciele Krajowej Rady Konsultacyjnej do spraw Osób Niepełnosprawnych, którzy dzień wcześniej podpisali z rządem tzw. porozumienie. “Hańba!” – krzyczeli demonstranci w stronę przedstawicieli Rady.
– Nie zgadzamy się na dzielenie środowiska, nie zgadzamy się na wykorzystanie tego ze względów politycznych – tłumaczyła Monika Zima-Parjaszewska, przewodnicząca Krajowej Rady Konsultacyjnej. Próbowała też tłumaczyć protestującym, że popiera postulaty matek osób niepełnosprawnych. Finalnie musiała jednak opuścić protest.
JUSTYNA KOĆ: Rząd stracił czucie społeczne?
DR MAREK MIGALSKI, politolog: Wyraźnie widać, że rząd sobie z tym nie radzi. Został zaskoczony protestem i nie ma pojęcia, jak z tego protestu wyjść. Nie wie, co zrobić z tymi kilkudziesięcioma osobami koczującymi w Sejmie i stąd też takie miotanie się przedstawicieli rządu. Do tego dochodzi prawdopodobnie jakaś rozgrywka wewnątrz rządu, która ma na celu odsunięcie od spraw społecznych Beaty Szydło.
Premier Szydło sama sobie strzeliła w stopę, spływając Dunajcem i opublikowaniem zdjęć z tego wydarzenia na publicznym profilu w mediach społecznościowych, gdy w Sejmie już trwał protest.
Mnie to też zastanowiło. Te zdjęcia zostały opublikowane na oficjalnym profilu Komitetu Społecznego Rady Ministrów, chwilę później retweetowane przez TVP Info. Pamiętajmy, że nie wszyscy są tam ludźmi Beaty Szydło. Nie wykluczałbym, że to próba ugotowania Beaty Szydło rękami Mateusza Morawieckiego przy aprobacie, a przynajmniej obojętności Jarosława Kaczyńskiego. Tu wyraźnie widać, że premier Morawiecki tę sprawę postanowił rozwiązać sam, przy pomocy jednej z najregularniejszej postaci tego rządu, pani Rafalskiej.
Z jednej strony zaczęła się autokompromitacja Beaty Szydło, która ma bardzo zły okres od czasu wykrzyczenia z mównicy sejmowej, że “im się należało”, a z drugiej strony widzimy, że jest odseparowywana od problemu, aby splendor rozwiązania tego kryzysu spłynął na kogoś innego. Niestety, na razie do tego jeszcze daleko.
Właściwie każdy już próbował swoich sił w tym sporze. Był u protestujących prezydent, był premier, minister Rafalska, kilka razy i rzeczniczka rządu, pani Kopcińska. Tylko prezesa jeszcze nie było. Najlepiej wypadł prezydent, który jako pierwszy przyjechał do Sejmu.
I to chyba jest klucz, że jako pierwszy. Prezydent rozpoczął tę licytację i nic go to nie kosztowało. Prezydent przyszedł, zrobił parę smutnych min, obiecał, że będzie pilotować sprawę, i zostawił jednego ze swoich ministrów na negocjacje. Tylko każdy chyba wie, że tej sprawy nie załatwi prezydent. On rozpoczął licytację. Kiedy pojawił się rano w Sejmie, wiadomo było, że po nim przyjadą następni, bo rząd nie może pozwolić, aby prezydent ukradł to show. Tyle tylko, że obaj panowie, i prezes Rady Ministrów, i prezydent psują obyczaje publiczne. Przy całym szacunku dla protestujących, to korytarze sejmowe nie są miejscem negocjacji nawet w najbardziej istotnych sprawach. Tu politycy idą na skróty i pozwalają, żeby bądź co bądź nielegalny protest kończył się negocjacjami z głową państwa. To niszczenie państwa. Podkreślając powagę postulatów tych ludzi i prawo do walki o swoje, to jednak do tego są wyznaczone procedury i fora. Tu trzeba też zaznaczyć, że posłanki Nowoczesnej zachowują się równie anarchizująco jak przedstawiciele państwa.
Czy Jarosław Kaczyński przyjdzie do protestujących?
W moim przekonaniu on jest psychicznie do tego niezdolny. On ukochał Polskę, ale żywi pogardę do fizyczności ludzi. Gdyby tam poszedł, musiałby objąć matki, być może dzieci, wykonywać jakieś gesty, a według mnie tego nie potrafi.
Zatem jak to się skończy? Na razie mamy eskalację, rząd mówi, że nie ma pieniędzy, nie będzie też specjalnego posiedzenia Sejmu. Rząd idzie na przetrzymanie, jak w przypadku głodówki rezydentów, czy okupacji mównicy przez opozycję?
Protestujący wybrali fatalny moment, bo następne posiedzenie Sejmu jest dopiero po przerwie majowej, a to oznacza, że mogą przestać być obiektem zainteresowania mediów. Ludzie będą grillować, jeździć na rowerach, a nie zajmować się polityką i konfliktem z protestującymi w Sejmie. Na to liczy PiS, bo wie, że gdyby się teraz ugięło i rząd wprowadziłby nową daninę, podatek pod wpływem tego protestu, to następnego dnia budynek będzie okupowany przez innych równie potrzebujących: chorych na raka, na białaczkę, na stwardnienie rozsiane. Jeśli okaże się, że kilkutygodniowy strajk dwudziestu osób może zapewnić daninę, to będą chcieli zrobić tak samo i trudno im się dziwić. Tym bardziej, że codziennie z mediów pro-PiS słyszą, że pieniądze są, że kolejny sukces ściągalności VAT-u. Pieniądze są na strzelnice, rejsy dookoła świata, pomniki, przemianowywanie ulic, na 500 mln dla rodziny Czartoryskich, więc dlaczego nie miałyby się znaleźć dla nich?
Rząd padł ofiarą własnej retoryki sukcesu?
Własnej propagandy. Nazwijmy to jasno, to jest propaganda. Skoro jest tak dobrze, to grupy społeczne uznały, że chcą uczestniczyć w podziale tego tortu. Pamiętajmy, że ministrowie jeszcze niedawno przyznawali sobie nagrody po kilkadziesiąt złotych. PiS będzie niestety teraz musiał płacić za tę gierkowską propagandę sukcesu. Nie twierdzę, że zaraz będziemy mieć Sierpień ’80 i masowe strajki, natomiast to działa jak bumerang. PiS długo wypuszczał go z rąk i teraz wrócił rykoszetem.
Wyobraża pan sobie, że nastąpi jakieś siłowe rozwiązanie, że wyniosą protestujących z Sejmu?
Ja sobie tego nie wyobrażam, ale jeśli mają przed sobą tę perspektywę, którą nakreśliłem przed chwilą, takiego festiwalu żądań, to być może w zakamarkach umysłów powstaje taka myśl, żeby pod osłoną nocy jak najbardziej delikatnie tych ludzi się pozbyć. Oczywiście przez dwa dni byłaby straszna awantura społeczna, ale komunikat, jaki by poszedł do innych grup społecznych, brzmiałby: nie da się. Z punktu widzenia obozu władzy byłoby to najlepsze. Tylko pamiętajmy, że to musiałaby być bardzo delikatna akcja, i cicha, a te panie mają telefony, tam są dziennikarze i mogłoby się okazać, że to nie będzie akcja, która ich uratuje, lecz która ich pogrąży.
Zdjęcia główne: Elżbieta Rafalska i Mateusz Morawiecki podczas spotkania z protestującymi w Sejmie 20 kwietnia 2018, Fot. Flickr/Kancelaria Premiera; Jarosław Kaczyński, Fot. Flickr/Kancelaria Sejmu/Krzysztof Białoskórski, licencja Creative Commons