Nie sądzę, żeby to w jakikolwiek sposób wpłynęło na decyzję Brukseli, bo te zmiany nie odwracają tego, co jest w tej sprawie najistotniejsze, czyli wielokrotnego łamania konstytucji – mówi w rozmowie z nami prof. Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny. I dodaje: – W tej sprawie można mówić o chichocie historii – za czasów PRL-u wyroki TK musiały być przyjęte przez Sejm i w tej chwili znowu, przynajmniej w tym zakresie, mają zostać poddane kontroli Sejmu. To ewidentne nawiązanie do czasów PRL
KAMILA TERPIAŁ: Nowelizacje ustaw o sądach powszechnych, Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym – to krok w tył i ręka wyciągnięta do zgody w stronę Komisji Europejskiej?
ZBIGNIEW ĆWIĄKALSKI: To są w sumie bardzo drobne zmiany, niektóre zresztą niekonstytucyjne – chodzi o to, co dotyczy Trybunału Konstytucyjnego.
Uchwalanie ustawy, która ma zezwolić na drukowanie legalnie wydanych orzeczeń, nie ma sensu.
Zmiany dotyczące ustaw o sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym częściowo zasługują na aprobatę, jak chociażby zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, czy niewielkie ograniczenia w odwoływaniu i powoływaniu prezesów i wiceprezesów sądów. Ale nie sądzę, żeby to w jakikolwiek sposób wpłynęło na decyzję Brukseli, bo te zmiany nie odwracają tego, co jest w tej sprawie najistotniejsze, czyli wielokrotnego łamania konstytucji.
Co w obecnej sytuacji politycznej może zmienić obowiązek wyrażenia opinii kolegium sądu oraz Krajowej Rady Sądownictwa w przypadku powoływania i odwoływania prezesów oraz wiceprezesów sądów?
Niewiele. Po pierwsze, opinia jest niewiążąca, a po drugie –
jeżeli KRS jest wybierany z klucza partyjnego, to oczywiste jest, że tam, gdzie minister zechce, to zgodę dostanie.
Do tej pory nie było chyba kolejki chętnych na zajmowanie tych stanowisk?
PiS liczył na złamanie środowiska i na to, że sędziowie, w szczególności sądów niższych instancji, połakomią się na te nominacje. W rzeczywistości środowisko wykazało dość dużą solidarność. Nie było chętnych do obejmowania tych stanowisk, a część już po powołaniu rezygnowała.
Czyli środowisko prawnicze stanęło na wysokości zadania?
W znacznej części tak.
Środowisko wykazało dużą solidarność i brak zgody na łamanie konstytucji.
Co będzie oznaczała w praktyce publikacja wyroków TK? Jeżeli do niej dojdzie. Nie jestem w stanie zrozumieć takiej logiki działania.
Myślę, że niewiele osób jest w stanie to zrozumieć. Poseł PiS Marek Ast, który wypowiadał się na ten temat, już zapowiedział, że publikacja wyroków będzie miała jedynie znaczenie historyczne, bez żadnego wpływu na to, co będzie się działo w Trybunale. Paradoksalne jest to, że w ustawie ma zostać zamieszczony przepis o tym, że te wyroki nie wywołują żadnych skutków prawnych. W tej sprawie można mówić o chichocie historii – za czasów PRL-u wyroki TK musiały być przyjęte przez Sejm i w tej chwili znowu, przynajmniej w tym zakresie, mają zostać poddane kontroli Sejmu. To ewidentne nawiązanie do czasów PRL.
Jaki sens ma uchwalanie takiej ustawy?
Nie ma sensu. KE raczej się na to nie nabierze. A
ludzie, którzy wcześniej twierdzili, że nie ma mowy o publikowaniu tych wyroków, będą musieli połknąć własny język. I pewnie nie będą mieli z tym większego problemu.
Zbigniew Ziobro donosi sam na siebie. Do TK wysłał opinię, w której twierdzi, że w noweli ustawy o IPN jest zapis niezgodny z konstytucją. Ten projekt powstał w Ministerstwie Sprawiedliwości. Co to za gra?
Wcześniej wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki nie raz zapewniał, że ustawa jest zgodna z konstytucją. Posłowie PiS-u w Sejmie głosowali za ustawą. Dziwne jest to, że uchybienie w ustawie dostrzeżono wtedy, kiedy zrobił się skandal międzynarodowy. Chociaż przyznam, że obecnie już rzadko co mnie zadziwia.
Co TK zrobi w tej sprawie?
Trybunał zrobi to, czego będzie oczekiwać obecna władza. Jest przecież zdominowany przez sędziów dublerów wybranych przez PiS.
TK ma za zadanie uratować wizytę pana prezydenta w maju w Stanach Zjednoczonych. Dlatego wydaje mi się, że te zmiany, które Izrael i USA oceniają najbardziej krytycznie, zostaną uznane za niezgodne z konstytucją.
Jako minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL otrzymał pan kiedyś jakąś nagrodę?
Nigdy nie otrzymałem żadnej nagrody, ani premii. Chociaż rozstrzygnęliśmy największy w historii Ministerstwa Sprawiedliwości przetarg na obrączki elektroniczne.
A co by pan odpowiedział byłej premier Beacie Szydło, która z sejmowej mównicy ostatnio krzyczała, że jej i ministrom te pieniądze się po prostu należały?
Wolałbym to przemilczeć. Dziwi mnie takie uzasadnienie, bo
pamiętam jej słowa z kampanii wyborczej o skromności i walce z bizantyjskim stylem sprawowania władzy. A to, co mówiła ostatnio, jest całkowitym tego zaprzeczeniem.
Reprezentuje pan Tomasza Komendę, który wyszedł z więzienia po 18 latach, bo został niesłusznie oskarżony o gwałt i zabójstwo. Pan będzie domagał się renty dla niego. Jest na to szansa?
Wystąpię w jego imieniu do pana premiera, na podstawie ustawy o emeryturach i rentach, o przyznanie renty specjalnej. Wyszedł z zakładu karnego, nie ma środków do życia, nie może podjąć pracy, bo nadal jest formalnie skazany, więc do czasu, kiedy nie dostanie odszkodowania i zadośćuczynienia, powinien dostać taką rentę.
To państwo doprowadziło go do takiej sytuacji, dlatego powinno mu teraz pomóc.
Kto powinien odpowiedzieć za to, że w tej sprawie popełniono tak koszmarny błąd?
Tym zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Łodzi, ma wyjaśnić, czy doszło do pomyłek, czy może świadomego albo nieświadomego zaniedbania przez funkcjonariuszy publicznych. Tomasz Komenda występował w śledztwie bez obrońcy, pojawił się dopiero w sądzie pierwszej instancji po przedstawieniu aktu oskarżenia. Pan Tomasz twierdzi, że na policji był bity i wymuszane były na nim zeznania.
Wyszedł na wolność, ale nadal jest uznawany za winnego? Jak to możliwe?
Sprawę będzie dopiero rozpoznawał Sąd Najwyższy – może sam uniewinnić, wznowić postępowanie, albo uchylić wyrok i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd rozpatruje taki wniosek na posiedzeniu niejawnym, bez udziału stron, ale domagam się jednak, aby drzwi zostały dla nas otworzone, bo sprawa jest zbyt poważna.
Zdjęcie główne: Zbigniew Ćwiąkalski, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons