Potężny spadek notowań rządzącej większości z 40 na 28 proc. w najnowszym sondażu dla “Faktów” TVN i TVN24. – Jeżeli w ciągu kilkunastu dni ten spadek byłby powtórzony w następnym badaniu, to nie mówimy o spadku, tylko wręcz o tąpnięciu i załamaniu. To oznaczałoby katastrofę dla partii – komentuje dla nas dr Marek Migalski, politolog.

Wysoka cena za nagrody

W najnowszym sondażu teflonowy do tej pory PiS zalicza potężny spadek. Na wspólną listę Prawa i Sprawiedliwości, Porozumienia i Solidarnej Polski zagłosowałoby 28 procent respondentów – wynika z badania przeprowadzonego przez Kantar Millward Brown SA na zlecenie “Faktów” TVN i TVN24. To spadek o 12 punktów procentowych w porównaniu do poprzedniego sondażu.

– Ten spadek PiS-u był oczekiwany, dlatego że od dłuższego czasu nie stało się nic, co zyskiwałoby sympatię dla PiS-u, a wręcz odwrotnie. PiS popełnił szereg kardynalnych błędów, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii premii. To nie mogło się spodobać wyborcom – mówi nam dr Marek Migalski.

Politolog podkreśla, że 12 punktów procentowych to bardzo dużo: – W polskich warunkach, przy 50-proc. frekwencji, 1 proc. w wyborach to jest 150 tys. ludzi. Zatem to by oznaczało, że ponad 1,5 mln wyborców w ciągu kilku dni porzuciło tę partię. To praktycznie się nie zdarza, dlatego nie wierzę do końca w aż tak ogromne tąpnięcie notowań PiS-u. Natomiast ten sondaż pokazuje coś, co już od jakiegoś czasu jest wykrywane przez narzędzia socjologiczne, czyli spadek PiS-u.

Dr Marek Migalski zwraca uwagę, że kluczowy będzie następny sondaż, który pokaże, czy ten spadek jest trwały, jednak już dziś można powiedzieć, że PiS przestaje być teflonowy. – Przez dwa lata praktycznie nic mu nie szkodziło, był Misiewicz, zajmowanie kolejnych spółek, ogromne odprawy, i nic. Zresztą tak jest z każdą partią u władzy. Przez pierwszy rok, dwa, czasami nawet trzy, a jak w przypadku PO nawet cztery lata, jest jakaś tajemnicza zdolność do tego, że wyborcy tej partii trwają w swoich wyborczych decyzjach i nic na nich nie działa.

Reklama

W przypadku PiS-u możemy powiedzieć, że to działało przez dwa lata i od kilku tygodni przestało działać – tłumaczy ekspert.

Beata, pokaż pazurki

Trudno nie zauważyć, że rządząca większość nie jest już takim monolitem, jak przedstawiała się jeszcze kilka miesięcy temu. Oprócz wewnętrznej walki o spółki i wpływy ostatnio wyraźnie zaznaczył się podział na ekipę poprzedniej premier Beaty Szydło i premiera Mateusza Morawieckiego. Ten ostatni zapowiedział, że premii i nagród w jego rządzie nie będzie, obiecał też odchudzenie resortów.

Tymczasem podczas nieobecności premiera Morawieckiego na mównicę sejmową wyszła wicepremier Szydło. – Ministrowie i wiceministrowie otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze im się po prostu należały! – wykrzyczała.

– Ostatnie wystąpienie pani wicepremier Szydło było kroplą, która przelała czarę goryczy. Jeśli PiS dostało tak wysokie poparcie w 2015 roku, to jednym z bardziej istotnych elementów była obietnica sanacji obyczajów, obietnica odróżniania się w stylu rządzenia.

Tu nagle się okazuje, że ci, co obiecywali tę sanację, są jeszcze bardziej zdemoralizowani politycznie niż poprzednicy. To nie mogło się spotkać z aprobatą wyborców – mówi nam dr Migalski.

Zjednoczona opozycja kontra Zjednoczona Prawica

Co jeszcze mówi najnowszy sondaż? Zjednoczona prawica, czyli partia Kaczyńskiego z przybudówkami, osiąga taki sam wynik, jak zjednoczona opozycja – PO z Nowoczesną. Oba bloki mają po 28 proc. poparcia.

– Okazuje się, że rację miał Grzegorz Schetyna, który przez dwa lata uporządkował sobie partię. Teraz wyraźnie widać, że ma dobrze przygotowaną deskę, żeby posurfować na tej zbierającej fali niechęci do PiS-u – komentuje dr Migalski.

I dodaje: – Przez dwa lata opozycja mogła stawać na głowie i nic się nie działo. Teraz może być tak, że cokolwiek zrobi PiS – będzie krytykowany, a cokolwiek zrobi opozycja – będzie za to zbierać punkty.

Co na to PiS

Jeszcze rano przed opublikowaniem sondażu posłowie PiS-u bagatelizowali ewentualne konsekwencje przyznania sobie nagród, mimo że już wiadomo było, że 75 proc. respondentów negatywnie ocenia same nagrody, jak i wypowiedź na ten temat Beaty Szydło.

Dwie godziny po opublikowaniu sondażu w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej odbyła się konferencja prezesa Kaczyńskiego i wiceministra Jarosława Gowina nt. reformy szkolnictwa wyższego. PiS nie chciało komentować spadku notowań, a rzeczniczka Beata Mazurek “oddalała” wszelkie pytanie dziennikarzy na ten temat.

Jarosław Kaczyński na odchodne rzucił tylko: – Z szacunkiem i pokorą odnosimy się do wyników badań, ale wiemy też, jak są prowadzone, i w związku z tym jesteśmy pełni optymizmu – stwierdził prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Z PiS do Kukiz ’15 i powrót SLD

W sondażu wzrost o 6 pkt. proc., czyli połowę tego, co ubyło Zjednoczonej Prawicy, dostał Kikiz ’15 – obecnie ma 10 proc. poparcia. W parlamencie znalazłyby się też Sojusz Lewicy Demokratycznej z poparciem  9 proc. (wzrost o 6 pp.), Partia Wolność, wcześniej KORWiN – 5 proc. (wzrost o 2 pp.) i Polskie Stronnictwo Ludowe – 5 proc. (bez zmian). Partia Razem ma 2 proc. (spadek o 1 pp.).


Zdjęcie główne: Beata Szydło i Jarosław Kaczyński, Fot. Flickr/P. Tracz/KPRM

Reklama