Będzie uzależnienie wypłat funduszy od przestrzegania praworządności? Proponuje to Komisja Europejska. Będą też cięcia w polityce spójności i Wspólnej Polityce Rolnej. Takie założenia przyjęła dziś KE w ramach wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. – PiS przegrywa budżet UE dla Polski, bo nie potrafił utrzymać priorytetów dla Polski – mówi Rafał Trzaskowski z PO. – Jeżeli ktoś dziś ogłasza, że te plany są dobre dla Polski, to ja jestem szczerze zdziwiony i nie wiem, z czego to się wzięło – dodaje Jan Olbrycht, sprawozdawca Parlamentu Europejskiego ds. wieloletniego budżetu unijnego.

Euro dla przestrzegających zasad

Komisja Europejska przyjęła propozycję wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Całkowita suma zobowiązań ma wynieść 1,279 biliona euro, natomiast płatności 1,246 biliona euro.

Komisja zaproponowała też uzależnienie wypłaty funduszy od przestrzegania praworządności. – Poszanowanie praworządności jest niezbędnym warunkiem zdrowego zarządzania finansami i efektywnego wdrażania budżetu – tłumaczył Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej. – Proponujemy nowy mechanizm, który pozwoli na ochronę budżetu przed ryzykami związanymi z efektywnością i rządami prawa. To ogólny mechanizm i nie jest ukierunkowany na konkretny kraj członkowski – powiedział  przewodniczący KE.

Będzie mniej dla Polski?

Komisja zaproponowała, aby w nowym budżecie było mniej na politykę spójności i Wspólną Politykę Rolną, czyli te obszary, z których Polska do tej pory korzystała najwięcej. Więcej środków będzie za to na migrację, ochronę granic, a także na bezpieczeństwo i obronę.

Reklama

Cięcia w polityce spójności wyniosą około 7 proc., we Wspólnej Polityce Rolnej około 5 proc. Powstanie za to nowy program wspierania reform, który dysponując całkowitym budżetem w wysokości 25 mld euro. Zdaniem KE, polityka spójności powinna zostać zmodernizowana. – Będzie odgrywać coraz ważniejszą rolę we wspieraniu reform strukturalnych i długoterminowej integracji migrantów – uważa KE. Dodatkowo Instrument Wsparcia Konwergencji zapewni specjalne wsparcie państwom członkowskim spoza strefy euro w przyjęciu wspólnej waluty.

Trzaskowski: Wszyscy zapłacimy za politykę PiS-u

– Pieniędzy na najważniejsze priorytety dla Polski, w tym politykę spójności, będzie dużo, dużo mniej i wiemy, że będzie połączone wydawanie unijnych pieniędzy z kwestią praworządności. Za wybryki Prawa i Sprawiedliwości, za wybryki Patryka Jakiego wszyscy będziemy musieli zapłacić, wszyscy podatnicy, Polki i Polacy – komentował założenia KE Rafał Trzaskowski.

Kandydat na prezydenta Warszawy przypomniał, że połowa wszystkich inwestycji od 12 lat była finansowana z pomocą funduszy unijnych.

– PiS przegrywa budżet UE dla Polski, tutaj jest wina PiS-u, bo nie potrafił utrzymać priorytetów dla Polski – mówił Trzaskowski.

Paweł Zalewski, eurodeputowany Platformy: – Będzie również mniej pieniędzy dla rolników, a ja przypominam, że PiS mówił, że zrówna dotację dla polskich rolników z tymi dotacjami, które otrzymują rolnicy na Zachodzie. Dzisiaj widać, że to jest niemożliwe – mówił Paweł Zalewski.

Dodał, że w tym roku rozpoczyna się maraton wyborczy, dlatego tak ważne są te wybory. – Z tego tytułu, że PiS łamie prawo i niszczy sądy, dostaniemy mniej pieniędzy. Czy chcemy być rządzeni przez skorumpowaną nomenklaturę PiS-owską, jak na Białorusi czy w Rosji, która będzie nas okradać? To są wybory fundamentalne, stawką jest tu nie tylko nasz rozwój, ale też miejsce, w którym będziemy. Czy w UE, czy przesuniemy się w stronę Rosji i Białorusi – ostrzegał Zalewski.

Na jakie dopłaty finalnie może liczyć Polska, zapytaliśmy eurodeputowanego PO Jana Olbrychta, który jest sprawozdawcą Parlamentu Europejskiego ds. wieloletniego budżetu unijnego.

JUSTYNA KOĆ: Od dawna o tym spekulowano, dziś wiemy, że stało się faktem. KE proponuje połączenie dopłat z praworządnością. Czy to już pewne?

JAN OLBRYCHT: Takie rozwiązanie było zapowiadane i było bardzo duże oczekiwanie ze strony niektórych państw i większości Parlamentu Europejskiego, żeby powiązać ze sobą dopłaty i poziom praworządności. To, co dziś zaproponowano, to dokument, który nie będzie zawarty bezpośrednio w wieloletniej perspektywie finansowej. Ponieważ perspektywa jest akceptowana na drodze jednomyślności w Radzie, po uzyskaniu akceptacji PE, dlatego KE wyszła dziś z propozycją odrębnego rozporządzenia, które wskazuje, że jeżeli pojawiłoby się zagrożenie zakłócenia zasad państwa prawa, a co za tym idzie zakłócenia w inwestycjach, w wydawaniu pieniędzy, to jest możliwość dokonywania pewnych działań nie tylko poprzez zawieszenie finansów, ale również poprzez wstrzymywanie czy zmienianie samego procesu negocjacji inwestycji.

To bardzo daleko idąca propozycja, tym bardziej, że rozporządzenie nie będzie przyjmowane jednomyślnie, tylko kwalifikowaną większością. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że takie rozporządzenie przejdzie.

Są też tu pewne pomyły, o których wcześniej nie słyszeliśmy.
Chodzi pani pewnie o sytuację, gdy konsekwencje zakłócania rządów prawa ponosiliby ci, którzy za to nie odpowiadają. Mam na myśli samorządy, ośrodki badawczo-naukowe, uniwersytety. Chodzi o to, żeby w momencie wstrzymania finansów te ośrodki nie dostały rykoszetem. Propozycja, która dziś została pokazana, jest taka, że jeżeli nawet nastąpi wstrzymanie funduszy, to rząd będzie musiał i tak kontynuować podjęte wcześniej zobowiązania, tylko już z własnych pieniędzy. Oczywiście to dopiero projekt.

Wiemy, że będą mniejsze dwa kluczowe dla Polski fundusze: spójności i rolnictwa. Dodatkowo przy dzieleniu funduszu spójności będą brane pod uwagę takie kryteria, jak stopa bezrobocia, wskaźniki związane z walką ze zmianami klimatu i z przyjmowaniem i integracją imigrantów. To kolejny cios w Polskę?
Rzeczywiście dziś rozmawiamy o redukcji tych funduszy w skali Unii. KE mówi, że politykę rolną trzeba będzie zredukować o ok. 5 proc., a politykę spójności o ok. 7 proc. To wskaźniki dla całej Unii. Jeżeli teraz założymy, że dla całej Unii będzie mniej, to kolejne pytanie brzmi, jak zostaną podzielone.

Istotne jest to, że obecnie zmienia się filozofia przyznawania pieniędzy, ponieważ pojawiają się elementy, których do tej pory nie było: kto jest najbardziej potrzebujący, i następne pytanie – czy rząd polski będzie umiał przekonać, że to my jesteśmy tymi najbardziej potrzebującymi?

A nie Grecja czy Włochy, które zmagają się z ogromną falą imigrantów?
Nie tylko, to są też kraje, gdzie obserwujemy zagrożenie cofnięcia się pewnego rozwoju w konsekwencji globalnego kryzysu gospodarczego. Do tej pory Polska była bardzo na fali, bo wywalczyła sobie opinię dynamicznego kraju, który robi postępy i wykorzystuje fundusze bardzo dobrze. Ten okres mamy niestety za sobą. Dziś już na Polskę tak się nie patrzy, dlatego warto wiedzieć, że te kryteria są inne i inne ukierunkowanie. Na pewno będą dodatkowe pieniądze dla tych państw, które chcą wejść do strefy euro. Polska, niestety, nie deklaruje takiej chęci, zatem nie będzie miała do tych pieniędzy dostępu.

Co dalej? Czy wiemy, ile Polska dostanie?
To dopiero będzie negocjowanie, natomiast

już dziś wiemy, że to nie jest takie proste przeliczenie, że ścięcie 7 proc. z funduszu spójności oznacza, że Polska dostanie tyle, ile dziś mamy minus 7 procent. To niestety tak nie zadziała, bo cały system podziału się zmieni.

Tu jest ogromne pole do negocjacji i rozmów dla rządu. Zobaczymy, na ile rząd będzie miał siłę przekonywania, aby pokazać, że my rzeczywiście jesteśmy wśród tych najbardziej potrzebujących. Oczywiście my staramy się jak możemy, aby te pieniądze były.

Czyli posłowie Platformy w PE?
Tak, bo zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest to sprawa dla Polski. Pytanie, na ile i czy rząd polski jest obdarzony zaufaniem, na ile jest konstruktywny i będzie umiał przekonać do swoich racji innych. Jeżeli ktoś dziś ogłasza, że te plany są dobre dla Polski, to ja jestem szczerze zdziwiony i nie wiem, z czego to się wzięło.

Jak pan widzi perspektywę współpracy rządu premiera Morawieckiego – czy widać już jakieś budowanie frakcji, negocjacje?
Szczerze, to nie wiem.

Mimo że jestem sprawozdawcą, to nie wiem nic o żadnych staraniach rządu.

Gdyby takowe były, to by pan wiedział?
Raczej tak. Jeżeli teraz rząd mówi, że jest ocieplenie stosunków z Komisją, a KE wychodzi z inicjatywą powiązań rządów prawa z funduszami, to jako żywo mało to świadczy o ociepleniu. Niewątpliwie tu w PE wszyscy ten zapis wiążą z sytuacją w Polsce i na Węgrzech. Przecież te propozycje nie pojawiły się znikąd. Skoro Komisja chce je uwzględnić, to ma to być jakaś forma nacisku. Do tej pory był tylko art. 7 , którego uruchomienie wymaga jednomyślności. Teraz prawdopodobnie dojdzie inny mechanizm nacisku, który wymagać już będzie kwalifikowanej większości.


Zdjęcie główne: Jan Olbrycht, Fot. Flickr/European Committee of the Regions, licencja Creative Commons

Reklama