Mamy bardzo poważną sytuację, a rządzący zachowują się tak, jakby to ich nie dotyczyło. To zdumiewające, tym bardziej, że pani Zalewska wybiera się do Brukseli. Jeśli chcemy, żeby Polska była konkurencyjna wśród innych krajów, jeżeli chcemy, żeby rozwijały się u nas nowe technologie, biznes, to bez dobrej szkoły tego nie zrobimy – mówi nam o kryzysie w oświacie i zbliżającym się strajku nauczycieli wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. Rozmawiamy o deklaracji Koalicji Europejskiej i strategii na kampanię wyborczą. Pytamy też o sobotnią konwencję. – Będzie to duże wydarzenie. Dlaczego PiS tak się złości i próbuje atakować naszą deklarację? Bo wieszczył, że się nie dogadamy, że będą podziały. Tymczasem wyraźnie widać, że się udaje, że potrafimy w KE pogodzić się w ramach różnych partii. Ten, kto widział podpisanie deklaracji, widział też, jak dobre są relacje, że wszyscy liderzy mają poczucie, że ich postulaty i pomysły, wieloletnie leitmotivy są brane jako wspólne.
JUSTYNA KOĆ: Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek rozpocznie się strajk w szkołach. W piątek rząd swoimi propozycjami tylko rozsierdził środowiska związkowe. Dlaczego?
TOMASZ SIEMONIAK: Moim zdaniem cała opinia publiczna jest zbulwersowana takim zachowaniem rządu. Najpierw przewlekano te rozmowy, potem robiono nadzieję, że rząd rzeczywiście poważnie potraktuje te problemy. Wiele osób uważało, że skoro w rozmowy zaangażowano premier Szydło i odsunięto minister Zalewską, to oznacza, że rząd ma w zanadrzu jakieś propozycje dla nauczycieli. Tymczasem okazało się, że wicepremier Szydło zaproponowała tylko odwrócenie złych zmian, które wprowadziła minister Zalewska. Nie potrafiła zaproponować jakichkolwiek wariantów satysfakcjonujących nauczycieli. Można odnieść wrażenie, że to była tylko gra, w którą wciągnięto jeszcze związek “Solidarność”, z radnym PiS-u na czele jako przewodniczącym sekcji nauczycielskiej.
Teraz będziemy mieli do czynienia z propagandowym atakiem na nauczycieli, gdy całą odpowiedzialność za to, co się dzieje, ponosi rząd. Związek Nauczycielstwa Polskiego bardzo długo i zgodnie z prawem przygotowywał się do tej akcji, było przeprowadzone referendum, które dało bardzo silny mandat, bo przytłaczająca większość nauczycieli poparła strajk.
Mamy bardzo poważną sytuację, a rządzący zachowują się tak, jakby to ich nie dotyczyło. To zdumiewające, tym bardziej, że pani Zalewska wybiera się do Brukseli.
PO obiecała, że gdy dojdzie do władzy, to da nauczycielom 1000 zł brutto podwyżki. Zgadza się?
Tak, mówił to przewodniczący Schetyna, że popieramy ten postulat i gdy wygramy wybory, to taka podwyżka nastąpi. To kwestia fundamentalna, bo polska szkoła bez godziwie opłacanych nauczycieli będzie się degradowała. Mówię to także jako rodzic. Ta szkoła za sprawą PiS-u i minister Zalewskiej, chaotycznej, pośpiesznej i nieprzemyślanej reformy znalazła się w głębokim kryzysie. To dodatkowo pogarsza sytuację dzieci i nauczycieli. Jeśli chcemy, żeby Polska była konkurencyjna wśród innych krajów, jeżeli chcemy, żeby rozwijały się u nas nowe technologie, biznes, to bez dobrej szkoły tego nie zrobimy. A nie ma dobrej szkoły bez dobrze opłacanych nauczycieli. Dzisiaj te relacje nauczycieli i ich rodzin są dramatyczne. To dla rządu powinien być wyrzut sumienia, tym bardziej, że rząd PO-PSL w czasach światowego kryzysu doprowadził do podwyżki o niemalże 40 proc. uposażeń nauczycieli. Na samym początku transformacji rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął decyzję dotyczącą podwyżek dla nauczycieli, którzy w PRL także byli niedofinansowani.
To zadziwiające, że mający pełne usta frazesów o rozwoju, innowacjach, patriotyzmie rządzący z PiS-u tego nie widzą i nie chcą z tym nic robić.
Co by pan odpowiedział ekonomistom, którzy opublikowali apel do polityków, także do opozycji, abyście przestali licytować się na rozdawnictwo, bo to zaczyna zagrażać już finansom państwa.
Nie uczestniczymy w licytacji. Oczywiście z uwagą przeczytaliśmy list ekonomistów, głos prof. Balcerowicza, głos odpowiedzialności za finanse publiczne. Natomiast jeżeli chodzi o podwyżki dla nauczycieli, to uważamy, że to absolutnie jedna ze strategicznych kwestii. Jesteśmy w stanie pokazać te pozycje w budżecie, których kosztem powinna być ta podwyżka finansowana. Myślę, że wszyscy ekonomiści, którzy ten list podpisali, mają swoje wykształcenie właśnie dzięki dobrym nauczycielom. Można dyskutować o innych kosztach, ale bez dobrej szkoły niczego nie będzie.
Podam taki przykład: na Centralny Port Komunikacyjny PiS także nie ma pieniędzy, to propagandowa konstrukcja, ale pytanie, które się nasuwa, jest takie: po co wydawać 50 mld zł na CPK, jeśli nie będzie w Polsce wykształconych ludzi? Po co takie inwestycje, jak lukstorpedy, polskie samochody elektryczne, skoro nie będzie ich miał kto wybudować, bo nie będzie dobrej szkoły? Zatem w tym przypadku uważam, że wszyscy powinniśmy się porozumieć i powinien być tu szerszy kompromis, bo podwyżki dla nauczycieli są sprawą kluczową, dlatego nie postrzegałbym tego jako licytację. To powinno być narodowym priorytetem, dlatego tym bardziej nie rozumiem tego, co robi PiS. To, co w piątek zaprezentowała pani Szydło, było nie do przyjęcia.
PiS musi przestać uważać, że wszyscy będziemy wierzyć w te ich brednie: gdy Macierewicz mówił, że będzie porządna armia w 2030, że służba zdrowia zdrowia będzie dobrze finansowana w 2024, a nauczyciel zarobi 8000 w 2023 roku.
Myślę, że PiS kalkuluje dzisiaj, aby iść na zwarcie z protestującymi, a konsekwencjami za strajk obarczyć nauczycieli i dodatkowo napuścić na nich rodziców. To też się nie uda, bo rodzice widzą, co się dzieje i kto jest za to odpowiedzialny. Ja mam córkę w siódmej klasie i są takie dni, że ma lekcje od 8.00 do 16.15, bo robią dwa lata w jeden rok. Nauczyciele biegają od szkoły do szkoły, żeby wyrobić godziny, problem z pracowniami w podstawówkach – to jest rzeczywistość nauczycieli w Polsce. Jeśli jeszcze widzą w telewizji, że premier Morawiecki i minister Zalewska mówią, jakim to sukcesem była reforma edukacji, to jest wręcz naigrawanie się z rzeczywistości.
W czwartek podpisana została deklaracja Koalicji Europejskiej. Jest o odzyskaniu pozycji Polski na arenie międzynarodowej, o funduszach, rolnictwie, ale chciałabym zapytać o punkt 4 – Unia czystego powietrza i taniej energii. Piszecie o odejściu od paliw kopalnianych. Jak zatem rozwiązać problem kopalń, bo ja już widzę górników palących opony przed Sejmem i blokujących parlament?
To jest bardzo ważny punkt tej deklaracji, bo bierze się z tego, co na co dzień słyszymy – o problemie smogu, czystego powietrza i kwestiach, które się w tym wiążą. Ludzi sami o tym mówią, chcą działania. My przygotowaliśmy już w tym Sejmie projekty pewnych konkretnych działań. To, co dzieje się w programie Morawieckiego, jest działaniem pozorowanym, na co wskazuje znikoma ilość złożonych wniosków o wymianę pieców. Rząd wymyślił sobie, że wymiana nie będzie odbywać się przez gminę, tylko przez wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska.
Mieszkaniec wioski, który ma kopciucha, ma jechać, czasem kilkadziesiąt kilometrów, do stolicy województwa, żeby złożyć wniosek. Ktoś, kto to wymyślił, chyba nie ma pojęcia o realiach.
Na posiedzeniu Rady Krajowej mówił o tym przewodniczący Schetyna, że stawiamy sobie ambitny cel, żeby w horyzoncie kilku lat doprowadzić do tego, żeby nie palono prywatnie węglem. Ta duża energetyka pewnie będzie potrzebować więcej czasu, żeby się przestawić, to jest też kwestia do powrotu do odnawialnych źródeł energii, bo za czasów PiS nastąpił tu ogromny regres. Warto zająć się wszelkimi segmentami w tym zakresie, bo mamy najgorsze powietrze w Europie. Napoleon mówił, że do prowadzenia wojny potrzeba pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy, to samo dotyczy czystego powietrza – tu też potrzeba pieniędzy. Dlatego wskazujemy na potrzebę funduszy z Unii, chcąc aby był to jeden z priorytetów w nowej perspektywie finansowej.
Uporaliśmy się w dużym zakresie z innym dużym problemem, z zanieczyszczeniem wody. Cały system kanalizacji, oczyszczania ścieków został wprowadzony w dużej mierze z funduszy z Unii. Pamiętamy rzeki, które były ściekami, i wodę w kranie, która śmierdziała i nie nadawała się do picia. Teraz trzeba postawić na powietrze. Już prowadzimy konsultacje z ekspertami od energetyki odnawialnej, węglowej, od ciepłownictwa, żeby zaproponować sensowny plan krok po kroku, rok po roku, jak do tego dojść. Dodam jeszcze, że mamy eksport rosyjskiego węgla na ogromną skalę i to też jest odpowiedź, po części, na pani pytanie.
Przykład reformy premiera Buzka i ministra Steinhoffa na początku wieku, redukującej liczbę kopalń pokazuje, że można to przeprowadzić w zgodzie społecznej.
W końcu w czyim interesie jest blisko 18 mln ton importowanego rosyjskiego węgla, które zanieczyszcza nam powietrze? Kto na tym zarabia i dlaczego się tak dzieje? Na tym nie zarabiają polscy górnicy i to nie są polskie miejsca pracy.
Piszecie państwo w punkcie 8, że zapewnicie w UE warunki modernizacji polskiego przemysłu obronnego i środki na rozwój nowych technologii. Jak chcecie to zrobić, gdy PiS jak tylko może wiąże nas w kwestii zbrojenia z USA? Ostatnio zakup wyrzutni HIMARS czy wcześniej rezygnacja z Caracali na rzecz Black Hawków.
To sytuacja skomplikowana w tym sensie, że pewnych spraw nie da się odwrócić. Pamiętajmy, że nasz zakup, wyłoniony w rzetelnym przetargu, śmigłowców Airbus, bo chodziło o 50 sztuk z montownią w Polsce, PiS zamienił na 4 Black Hawki. To są rzeczy co do skali nieporównywalne. Oczywiście takie programy jak Wisła, czyli baterie Patriot, czy program Homar to są dobre programy i one zostały jeszcze przez nas wpisane w plan modernizacji technicznej, natomiast trzeba przyjrzeć się reszcie. Uważam, że umowa na pierwszą fazę baterii Patriot została przepłacona, nie ma tam udziału polskiego przemysłu, podobnie przy Homarze. Sądzę, że nie zmieniając kierunków obecnego działania, pozostają jeszcze ogromne potrzeby, które można zaspokajać w innych państwach. Zresztą ten proamerykański kierunek PiS-u jest bardziej propagandowy, bo kupowane są HIMARS-y w minimalnej liczbie, tak samo Black Hawki, mówi się teraz o samolotach F-35, na które nie ma pieniędzy. To spore pole do analizy i zastanowienia się, jak to zorganizować. Śmigłowce są nadal bardzo potrzebne wojsku.
Będziemy na pewno szukali zdrowego balansu, tak jak było wcześniej, że pewne wielkie programy, jak F-16, były lokowane w USA, ale to nie przeszkadzało, żeby samoloty transportowe kupić w Europie.
W sobotę konwencja Koalicji Europejskiej. Oficjalnie rozpoczniecie wspólną kampanię z wielką pompą?
Będzie to duże wydarzenie, ale unikałbym stwierdzenia “z wielką pompą”. Natomiast – zwłaszcza po prezentacji programu – widać, jak potężny potencjał niesie ze sobą KE. Widać to w sondażach i reakcjach PiS-u, który nagle zaczyna odnosić się do naszych propozycji programowych. Bardzo chcemy, żeby ta sobotnia konwencja pokazała Polakom, że stają przed ważnym wyborem, stąd to hasło “Przyszłość Polski. Wielki Wybór”. Czy to przyszłość praworządna, demokratyczna, rynkowa, czy kontynuacja tego złego, co dzieje się przez ostatnie 3 lata. Dlaczego PiS tak się złości i próbuje atakować naszą deklarację? Bo wieszczył, że się nie dogadamy, że będą podziały. Tymczasem wyraźnie widać, że się udaje, że potrafimy w KE pogodzić się w ramach różnych partii. Ten, kto widział podpisanie deklaracji, widział też, jak dobre są relację, że wszyscy liderzy mają poczucie, że ich postulaty i pomysły, wieloletnie leitmotivy są brane jako wspólne. Sobotnia konwencja pokaże jedność, siłę oraz to, że idziemy po zwycięstwo w wyborach europejskich.
Zdjęcie główne: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons