Zasadniczy problem polega na tym, że PiS podchodzi do wyboru RPO tak samo jak do całości spraw państwa, nie budując podziału władzy, niezależnych instytucji, które jako pewna całość składają się na siłę państwa, tylko chce mieć wszystko podporządkowane. Tak jak TK, Rzecznika Praw Dziecka, KNF i wiele innych instytucji – mówi nam Tomasz Siemoniak, wiceszef Platformy Obywatelskiej, były minister obrony. I dodaje: – Nie chcemy, aby pieniądze, które Polska ma dostać na odbudowę, stały się kolejnym łupem partyjnym, jak Fundusz Inwestycji Lokalnych, gdzie swoim samorządowcom PiS rozdał znacznie więcej niż innym. To była patologia i nie można dopuścić do tego, aby wielkie, kontrolowane przez państwo firmy miały na tym korzystać.
JUSTYNA KOĆ: Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej po raz koleiny przesunął termin orzeczenia w sprawie RPO, jednocześnie marszałek Sejmu rozpoczęła kolejną próbę wyboru rzecznika. Tym razem kandydatem ma być pan Wróblewski, jeden z ojców wniosku do TK w sprawie zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Senator PSL Libicki zapowiedział, że byłby skłonny poprzeć tę kandydaturę w Senacie.
TOMASZ SIEMONIAK: Zasadniczy problem polega na tym, że PiS podchodzi do wyboru RPO tak samo jak do całości spraw państwa, nie budując podziału władzy, niezależnych instytucji, które jako pewna całość składają się na siłę państwa, tylko chce mieć wszystko podporządkowane. Tak jak TK, Rzecznika Praw Dziecka, KNF i wiele innych instytucji. To chore podejście generuje kandydatury partyjne takie jak pan Wawrzyk, odrzucony niedawno przez Senat, i taką samą kandydaturą będzie poseł Wróblewski. Nie powinno być tak, że ktoś prosto z rządowej czy poselskiej, politycznej ławy idzie sprawować taki urząd. Nie o to chodzi i nie potrzeba RPO, który będzie pasem transmisyjnym partii. PiS idzie tą sama drogą, zapominając, że co do zasady Senat też musi potwierdzić kandydaturę.
Co do wypowiedzi senatora Libickiego, trudno mi je oceniać. Wierzę, że niezależnie od jego relacji z posłem Wróblewskim zwycięży myślenie o zasadach, a te wykluczają kandydaturę partyjną na takie stanowisko.
Adam Bodnar był zgłoszony przez organizacje pozarządowe, też budził ogromne emocje w naszym obozie rządowym, natomiast warto inwestować w niezależnych kandydatów, nawet jeżeli mieliby potem sprawiać rządzącym kłopoty, bo o to w tym chodzi. Inaczej to lepiej od razu zamknąć niezależne urzędy i mówmy, że PiS z Nowogrodzkiej będzie chronił prawa człowieka, prawa dziecka, konstytucję i wszystko inne. Były już takie czasy, kiedy omnipotentna partia zajmowała się wszystkim. Fatalnie to się skończyło.
Pytanie, czy w ogóle jest możliwe osiągnięcie kompromisu z PiS w sprawie wyboru RPO, bo to partia, która nie stosuje dialogu, tylko siłę.
Zasady wyboru RPO wymuszają porozumienie. Szkoda tylko, że nie ma dialogu w tej sprawie. PiS zgłasza kandydatury, które są kompletnie nie do przyjęcia, to kandydaci wprost partyjni. To wygląda tak, jakby nie chciał doprowadzić ostatecznie do wyboru rzecznika. Wygląda na to, że najbardziej prawdopodobny wariant jest taki, że znowu nie dojdzie w tej rundzie do wyboru RPO. Nawet jeśli jeden z opozycyjnych senatorów miałby się skłaniać do ostatniej kandydatury, to to jest za mało.
Kolejny sondaż pokazuje, że ruch Hołowni jest wyżej niż KO. Jaki macie na to pomysł? Coraz częściej też słychać, że to Hołownia zajmie środek, a Platforma lewą stronę sceny politycznej.
Sondaże to tylko przewidywania. Ja jestem zwolennikiem, aby nie triumfować, gdy są wysokie, ani nie wykonywać nerwowych ruchów, gdy są niższe. Pandemia zatrzymała wiele z normalnej polityki i uważam, że dzisiejsze notowania ugrupowań to zapis pewnego momentu.
Jestem przekonany, że najbliższe miesiące będą przynosiły spadek notowań PiS-u czy Zjednoczonej Prawicy.
Na dobre notowania ugrupowania Szymona Hołowni patrzę jako na składnik sumy opozycji i zyskiwania przewagi nad PiS-em. Pamiętam, jak Nowoczesna miała w pewnym momencie dwukrotnie wyższe notowania niż PO w 2016 roku. Doradzam tym, którzy cieszą się z sondaży, ale też i smucą, aby podchodzić do tego spokojnie. Nie sondaże robią politykę, a realne działania. Cieszę się z tego, że opozycja razem ma przewagę nad PiS-em i będę rozbił wszystko, aby ten składnik, jakim jest KO, był jak najmocniejszy. Jestem przeciwnikiem walki i konfliktu na opozycji.
PO oddała Hołowni środek, skręcając na lewo?
Etykietowanie stało się częstą manierą, a politycy obozu rządzącego próbują dezawuować innych polityków, nazywać ich lewakami. Ja z faktu, że PO zajęła stanowisko w sprawie przerywania ciąży, pokazując szeroki kontekst tej sprawy i oddając pierwszą linię kobietom z PO pod przewodnictwem marszałek Kidawy-Błońskiej, nie wyczytuję skrętu w lewo. To stanowisko jest wyrazem naszych poglądów, podobne mają partie w Europejskiej Partii Ludowej, którą trudno posądzać o lewicowość.
PO jest tam, gdzie była, wiem, bo dobrze ją znam, jestem zresztą po serii debat w regionach nad deklaracją ideową i zaręczam, że tutaj żadnego skrętu w lewo nie ma. Jest natomiast wzmocnienie agendy, która lepiej odpowiada naszym czasom, która jest silnie podpowiadana przez młodych wyborców. Pamiętajmy, że są także pewne fakty polityczne, jak wynik Trzaskowskiego w wyborach – 10 mln głosów i zdecydowane jego zwycięstwo wśród młodych między 18-40 rokiem życia.
Patrzymy na to, czego chcą wyborcy i nie uciekamy od faktu politycznego, który nastąpił w październiku ubiegłego roku, kiedy został zburzony tzw. kompromis aborcyjny przez Jarosława Kaczyńskiego.
Rzecznik rządu stwierdził, że dziś to opozycja proponuje polexit, bo pozwoli na odrzucenie tego najlepszego budżetu unijnego w historii. PiS po raz kolejny próbuje przerzucić winę na opozycję, choć to jego koalicjant odmawia zagłosowania za. Do tej pory to się PiS-owi udawało. Jak będzie tym razem?
PiS-owi wszystko się myli. My nie mamy żadnego problemu z UE i zawsze popieraliśmy polskie członkostwo, kolejne budżety, finansowanie itd. Natomiast jesteśmy opozycją i chcemy konkretów i faktów. Nie chcemy, aby pieniądze, które Polska ma dostać na odbudowę, stały się kolejnym łupem partyjnym, jak Fundusz Inwestycji Lokalnych, gdzie swoim samorządowcom PiS rozdał znacznie więcej niż innym. To była patologia i nie można dopuścić do tego, aby wielkie, kontrolowane przez państwo firmy miały na tym korzystać.
To są pieniądze dla wszystkich Polaków i naszym moralnym obowiązkiem jest wymuszenie na PiS-ie sprawiedliwych, jasnych i rzetelnych warunków, żeby wszyscy Polacy z tych pieniędzy i ich efektów mogli korzystać. Nie damy się zaszantażować tym, że jak w PiS-ie mają problemy, to naszym obowiązkiem jest pomóc.
Naszym obowiązkiem wobec Polaków jest dopilnować, aby te pieniądze zostały sprawiedliwie podzielone.
Codziennie słyszymy nowe informacje odnośnie do Daniela Obajtka. Szef Orlenu to emanacja PiS-u?
Niestety tak, na szczęście wygląda na to, że jego kariera będzie zmierzać już po równi pochyłej w dół. Wszystko wygląda na to, że to dzięki swojej sprawności polityczno-finansowej stał się tak ważną osobą w PiS-ie, że był kandydatem na premiera, jest szefem Orlenu. Dobrze, że są media, które ten temat podjęły, i opozycja, która w bardzo praktyczny sposób zajęła się tą sprawą. Nie tylko konferencje prasowe, gdzie domagamy się działania państwa w tej sprawie, ale i pragmatyczne działania pokazujące te dworki, nieruchomości. Niech ludzie widzą, kogo PiS wypromował na najwyższe stanowiska.
Obajtek jest przykładem tego, jak wielu ludzi związanych z PiS stało się milionerami w ostatnim czasie tylko dzięki partyjnemu skierowaniu do państwowych spółek, tylko dzięki partyjnym układom, a nie własnej pracy czy kompetencjom. Niech nie przesłaniają nam obrazu ciągłe zmiany zarządów w różnych spółkach, bo zawsze chodzi o duże pieniądze, ogromne pensje i odprawy.
Obajtek i jego kariera to tylko wierzchołek góry lodowej.
Sądzę, że dla PiS-u będzie bardzo bolesne kolejne odkrywanie takich karier i sytuacji, bo wyborcy PiS-u w końcu zaczną sobie zadawać pytanie, skąd są pieniądze na dworki, leśniczówki prezesa Orlenu.
Zdjęcie główne: Tomasz Siemoniak, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons