To leczenie dżumy cholerą, można też powiedzieć, że jeżeli sądownictwo nie zostanie wykończone przy pomocy pałki, to zostanie wykończone za pomocą noża. Skutek będzie ten sam: pacjent zmarł – mówi nam sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia o prezydenckiej propozycji. I dodaje: – Propozycje prezydenta są niezgodne z konstytucją. Pytamy też dlaczego, jak ważna jest praworządność i czym może skutkować wprowadzenie zmian forsowanych przez PiS.
Justyna Koć: W wydanym oświadczeniu krytykujecie inicjatywę prezydenta. Nie wierzycie, że prezydent może uratować jeszcze trójpodział władzy?
Bartłomiej Przymusiński: Z oświadczenia prezydenta wynika, że jest w stanie zgodzić się, czy nawet, że zgodzi się na podpisanie ustawy, która przewiduje odwołanie od orzekania wszystkich sędziów SN, odwołanie Pierwszej Prezes SN i podporządkowanie go politykom. Kwestia, czy do Rady Sądownictwa politycy będą wybierali sędziów większością zwykłą, czy większością 3/5 głosów, jest naprawdę kwestą zupełnie trzeciorzędną. To przeciąganie tego sukna między różnymi uczestnikami sceny politycznej, które tak niedobrze oceniają wszyscy Polacy. Jest to jedynie ruch, który ma znamiona ruchu politycznego, w żaden sposób nie zatrzymuje tego procesu, który wynika z tych ustaw, i
jeżeli te trzy ustawy zostaną uchwalone, nawet po tej zmianie prezydenta, to sądownictwo będzie podporządkowane politykom.
Prezydent chce leczyć dżumę cholerą?
Tak, to leczenie dżumy cholerą, bądź też można powiedzieć, że jeżeli sądownictwo nie zostanie wykończone przy pomocy pałki, to zostanie wykończone za pomocą noża. Skutek będzie ten sam: pacjent zmarł.
Zarzucacie też niekonstytucyjność propozycji prezydenta.
Propozycje prezydenta są niezgodne z konstytucją, ponieważ art. 10 mówi o zasadzie równoważenia, podziału i odrębności władz. Również z historii przepisu, który mówi, że w skład Rady Sądownictwa wchodzi 15 sędziów, jasno wynika, że to sędziowie mają wybierać członków KRS. Był to zresztą
postulat “Solidarności” zgłoszony przy Okrągłym Stole i właśnie z tych wartości wywodzi się konstytucja.
Procedowana w Sejmie w trybie specjalnym ustawa o SN kończy trójpodział władzy?
Tak, i to czarny dzień dla Polaków. Jest to dzień, który jest zaprzeczeniem słów, które kiedyś wypowiedziała znana aktorka: proszę państwa, dziś skończył się w Polsce komunizm – bo właśnie Polska robi krok w tył i wraca do prawa, które jest charakterystyczne dla czasów komunizmu.
W czym najbardziej to widać?
To przede wszystkim skupienie całej władzy w jednej ręce. Minister sprawiedliwości w swojej pięści będzie ściskał prokuraturę, ma wpływ na proces tworzenia prawa i będzie miał wpływ na obsadzenie najważniejszych stanowisk sędziowskich, a także jakiegokolwiek stanowiska sędziowskiego w Polsce, a niewygodni sędziowie będą mogli być zawsze przez izbę dyscyplinarną, którą przecież powoła minister, wyrzuceni z zawodu lub przeniesieni na prowincję.
Takie metody stosowano w czasach sanacji i to jest powtórzenie tego scenariusza.
Prof. Małgorzata Gersdorf mówiła w swoim ostatnim wystąpieniu w Sejmie: “Nie będę niezależnym sędzią, jeżeli będę zależna od ministra sprawiedliwości”. Też pan tak uważa?
Tak, bo to nie chodzi o to, czy ja będę potrafił się tej presji oprzeć, tylko jak będzie na mnie patrzył ten, kto do sądu przyszedł. Jeżeli on będzie miał świadomość, że minister sprawiedliwości może w każdej chwili spowodować, że jestem oskarżony o to, że wydałem orzeczenie, które mu się nie podoba, i stwierdzi, że orzeczenie zostało wydane przy naruszeniu prawa, wówczas w mojej sprawie orzekać będzie kilku sędziów, których on powołał do izby dyscyplinarnej. Przecież nikt nie będzie wierzył mi w to, że orzekłem ja, a nie ten minister, którego każdy sędzia będzie miał z tyłu głowy.
A w środowisku sędziowskim co się mówi? Prof. Adam Strzembosz mówił, że wierzy, że będą sędziowie, którzy się nie poddadzą i będą sądzić jak do tej pory.
Tak, i ja też w to wierzę, tylko pytanie, jak długo będą. Ci, którzy będą się najbardziej narażać, z pewnością zostaną wyrzuceni, albo przeniesieni na prowincję do nic nieznaczących spraw. To sytuacja, w której chcielibyśmy jako społeczeństwo zaufać sądowi, ale
czy możemy zaufać komuś, kto przy wydawaniu orzeczenia ma przystawiony do głowy pistolet?
Wierzy pan jeszcze w sens walki o niezależność sądów, w tym o Sąd Najwyższy? Wystąpienia Pierwszej Prezes SN, Rzecznika Praw Obywatelskich, ludzie protestujący przed Sejmem – czy to ma w ogóle jeszcze jakiś sens?
W tych dniach piszą się karty historii. Jedni zapiszą się na nich chwalebnie, a inni jako ci, którzy “zaorali sądownictwo”, bo tak przecież powiedział jeden z przedstawicieli PiS, że konstytucja pozwala im “zaorać sądownictwo”. Jeżeli społeczeństwo będzie obojętne, to obudzi się jutro w innym świecie.
Wchodzimy w świat, którego nie znamy i co więcej, ci, którzy te zmiany wprowadzają, mogą sami niedługo gorzko się rozczarować. Dziś wszyscy są na jednym pokładzie, ale jutro może być różnie.
Także prezydent. Wyobraża pan sobie, że tak jak kadencję członków KRS, wygasza się kadencję prezydenta?
Teraz już wydaje się, że wszystko jest możliwe. Okazuje się, że prawo i konstytucja straciły znaczenie.
Zdjęcie główne: Sąd Najwyższy, Fot. Flickr/maniak713, licencja Creative Commons; Pixabay