Dmitrij Miedwiediew staje się w Rosji bardzo popularny. Nie dlatego, że wrócił do swojego liberalnego wizerunku. Nie, stał się radykałem groźniejszym może od samego Putina.

Miedwiediew wraca do gry

O skoku popularności byłego prezydenta świadczą dane z sondaży Wszechrosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej i Centrum Lewady.

Przed wybuchem wojny 22,7 proc. tylko respondentów deklarowało zaufanie do Miedwiediewa — wynika z sondażu tego pierwszego podmiotu opublikowanego 20 lutego. Do 26 czerwca zaufanie wzrosło do 37,9 proc. Przed inwazją na naszego sąsiada 66,8 proc. ankietowanych mówiło o nieufności do Miedwiediewa, a 26 czerwca już tylko 48,2 proc.

Dane Centrum Lewady pokazują zaś, że tylko 2 proc. Rosjan ufa Miedwiediewowi. Tyle że przed wojną nie ufano mu wcale.

Skąd te zmiany? Były prezydent coraz ostrzej wypowiada się na temat Zachodu (w tym Polski). Wcześniej uchodził za liberała i był kojarzony z resetem w stosunkach z USA.

Reklama

W czerwcu polityk wyraził swoją nienawiść do przeciwników swojego kraju.

“Ludzie często pytają mnie, dlaczego moje posty na Telegramie są tak surowe. Odpowiedź brzmi: »Nienawidzę ich. To dranie. Chcą śmierci dla Rosji. I póki żyję, zrobię wszystko, aby zniknęli«” – napisał Miedwiediew, odnosząc się zapewne do krajów zachodnich.

Były rywal Putina

Miedwiediew uchodził wcześniej za ludzką twarz rosyjskiej polityki. Lata temu podobało się to Rosjanom. W październiku 2010 r. poparcie dla niego (był wtedy prezydentem) i ówczesnego premiera Władimira Putina było prawie równe. Tego pierwszego popierało 76 proc. ankietowanych, a Putina 77 proc. Prawie tyle samo wyborców było gotowych głosować na Miedwiediewa w następnych wyborach, co na Putina — odpowiednio 21 i 24 proc.

Jak widać, dziś Rosjanie chcą jednak od swoich polityków ostrego kursu, co były prezydent chce chyba cynicznie wykorzystać, może nawet w walce o władzę. Dlatego też niekoniecznie warto się przejmować tym, co rosyjscy politycy będą mówić przez kolejne miesiące. Choć zagrożenie wojną z Rosją istnieje, pewna agresywna retoryka jest jednak dziś wpisana w wewnętrzną politykę Kremla.

Źródło: Onet,

Reklama