Gdyby rzeczywiście władza nie chciała takich zachowań tolerować, to scenariusze jej działania byłyby zdecydowanie inne. Przede wszystkim nie pozwoliłaby na wzniecanie nienawiści, bo to, co wiedzieliśmy w Białymstoku, to już jest burza, którą poprzedza okres siania w myśl starego powiedzenia, że kto wiatr sieje, ten burzę zbiera – mówi nam prof. Tomasz Nałęcz, historyk. Pytamy, czy w Polsce rodzi się faszyzm i dokąd to może nas doprowadzić. – Przestrzegam za pani pośrednictwem moich przyjaciół z lewej strony, aby nie próbowali ze stosunku do ludzi LGBT zrobić osi głównych polemik wyborczych, bo to jest dmuchanie w trąbę PiS-u i wielkie marzenie Kaczyńskiego – podkreśla
JUSTYNA KOĆ: Niektórzy wydarzenia w Białymstoku określają mianem “początków faszyzmu”. Mają rację?
TOMASZ NAŁĘCZ: Niewątpliwie są to zjawiska bardzo niebezpieczne. Brutalizacja życia publicznego, przemoc na ulicach tolerowana przez obecne władze, rozgrzeszające takie akty agresji – to wszystko powinno budzić ogromny niepokój.
Jeżeli minister edukacji, widząc bandytów bijących ludzi uczestniczących w legalnej demonstracji, mówi, że takie demonstracje nie powinny być organizowane, a nie potępia kontrdemonstracji, to znaczy, że jest ze strony władzy na to przyzwolenie.
Jedna z gazet, będąca w sposób oczywisty gazetą obozu rządzącego, subsydiowana ogłoszeniami z państwowych firm, promuje nalepki “Strefa wolna od LGBT”, to w grę już tylko wchodzi instrumentarium, jak wyegzekwować to forsowane przez gazetę nowe zjawisko w życiu publicznym. Ci bandyci z Białegostoku sięgają właśnie po jeden z instrumentów, jakim jest przemoc. To bardzo niebezpieczne i niejednokrotne w przeszłości miało miejsce. Zawsze dla społeczeństw to się źle kończyło, bo przemoc, jak zarazki groźnej choroby, tolerowana nawet w niewielkim fragmencie infekuje krok po kroku cały organizm.
Miałbym jednak szereg wątpliwości, aby nazywać to faszyzmem. Tego rodzaju zjawiska były charakterystyczne dla faszyzmu, ale to było jednak zjawisko, które było obecne także w innych epokach czy ruchach. Nienawiść, próba izolowania jakiejś grupy, cementowania reszty nienawiścią jest zjawiskiem znanym od tysięcy lat.
Najbardziej głośnym przykładem są oczywiście rzymskie igrzyska z chrześcijanami jako ofiarami i nikt oczywiście starożytnego Rzymu nie nawie krajem faszystowskim.
Czy wlepka “Strefa wolna od LGBT” nie przypomina tabliczek, które musieli wieszać Żydzi? Z kolei historyk, prof. Piotr Osęka, napisał: “Pogrom kielecki i atak na Marsz Równości w Białymstoku mają wyraźny rys wspólny – w obu przypadkach tłum atakował w obronie dzieci, na które rzekomo czyhają »obcy«, aby wykorzystać w mrocznych obrzędach”. To może napawać obawą?
Pełna zgoda. Bardzo niepokojące dla historyka jest to, że ataki na osoby LGBT czy uchwały rad mówiące o strefach wolnych od LGBT nakładają się na mapę tych obszarów z II RP, kiedy Rzeczypospolita była wielonarodowa, gdzie najsilniejszy był antysemityzm i gdzie były hasła “nie kupuj u Żyda”, gdzie była próba cementowania politycznej większości w konflikcie z żydowską mniejszością. To są właśnie dokładnie te same obszary. Co więcej, mamy też niepokojące zjawiska, które wtedy miały miejsce: władza próbująca flirtować z wojującymi antysemitami, Kościół, który wydawał niby słuszne oświadczenia, ale w praktyce tolerował to zjawisko i pozwalał na msze święte dla bandziorów, którzy później dokonywali bandyckich zachowań.
Te analogie między antysemityzmem ONR z okresu międzywojennego i dzisiaj między ruchami walczącymi z ruchami LGBT są jednak argumentem przemawiającym za ostrożnością, jeśli chodzi o porównanie z nazizmem. Jednak polski ruch radykalno-narodowy to nie był ruch nazistowski.
Dziś w Polsce poważnego zagrożenia narodzin faszyzmu nie widzę i uważam, że należy ostrożnie dobierać słowa. Jak się uderza w za duży dzwon, to potem, gdy naprawdę trzeba w niego uderzyć, ludzie nie doznają już trwogi.
W Białymstoku nie ukazała się twarz faszyzmu, a złowroga twarz złego uprawiania polityki znana w polityce od dawna, zawsze prowadząca do smutnych rezultatów. Tu powinniśmy piętnować zachowania tych bandytów i obłudne zachowania władzy i Kościoła, które wydają różne piękne oświadczenia, ale tak naprawdę widać przyzwolenie na tego rodzaju zachowania.
Pierwsze komunikaty rządu, i to w mediach społecznościowych, mamy prawie dobę po wydarzeniach. Za późno, nie w taki sposób?
To wszystko, co powiedział rząd, to są oświadczenia wydawane głównie na potrzeby zagranicy. Jeśli chodzi o walkę władzy z jakimś zjawiskiem, to poznaje się ją nie po słowach, tylko po czynach. Gdyby rzeczywiście władza nie chciała takich zachowań tolerować, to scenariusze jej działania byłyby zdecydowanie inne. Przede wszystkim nie pozwoliłaby na wzniecanie nienawiści, bo to, co widzieliśmy w Białymstoku, to już jest burza, którą poprzedza okres siania, w myśl starego powiedzenia, że kto wiatr sieje, ten burzę zbiera.
Budowanie całej kampanii PiS-u na niechęci czy wręcz agresji wobec środowiska LGBT to metoda PiS-u. Zastosowano ją już w kampanii w wyborach do PE. Ton jej oczywiście nadaje prezes Kaczyński.
Dziś to też widać w PiS-ie i niestety ta partia sięga po to, bo to daje dobre owoce. W Polsce jest dużo niechęci w stosunku do tych, którzy się wyróżniają odmiennością od reszty i rzecz jasna powinniśmy w stosunku do nich zachowywać się normalnie, z szacunkiem, ale cóż… PiS sięga po niechęć, uaktywniając ją bardzo mocno przy aprobacie Kościoła.
Który dołożył swoje 3 grosze?
Odrębną winę przypisuję Kościołowi. Jeśli chodzi o nauczanie, o budowanie postaw etycznych, to Kościół ma wśród milionów Polaków ogromne możliwości działania, a tak naprawdę sączy jad nienawiści do tych grup, tak jak przez wieki sączył jad nienawiści w stosunku do Żydów. Z tą różnicą, że o Żydach mówił bardziej otwarcie, jednak to PiS wyciągnął tę nienawiść na światło dzienne, podgrzał i dąży do sporów, które będą wybuchały coraz częściej.
Dołożyłbym tu jeszcze jeden czynnik – paniczny strach prezesa Kaczyńskiego, aby w Polsce nie pojawiła się żadna formacja na prawo od PiS.
Kaczyński stosuje technikę starą jak świat, zresztą tę samą technikę na Węgrzech zastosował Orbán, który kilka lat temu, mając problem ze skrajnym Jobbikiem na prawo od Fideszu, zaczął przejmować hasła tej partii. Tak samo PiS, który nie chcąc, aby powstała skrajnie prawicowa partia, która mogłaby zabrać 5-10 procent poparcia, przejmuje radykalne hasła. Niestety, w życiu nie ma nic za darmo – jak się te hasła przyjmuje i kokietuje te środowiska, to potem trudno zachować stanowczość i trudno pokazać bandytom, jak praworządne państwo powinno reagować.
Co powinien zrobić rząd? Opozycja domaga się dymisji Prokuratora Krajowego, bo prokuratura od kilku lat przymyka oko na sprawców takich zachowań jak w Białymstoku. I przede wszystkim: czy premier powinien zabrać głos?
Rząd niewiele w tej sprawie zrobi. A co powinien, to proste: jasno egzekwować prawo. Rząd doskonale wie, jak to robić, bo w niektórych przypadkach działa bardzo sprawnie. Przytoczę chociażby karygodne zachowania policji podczas marszu niepodległości, gdy na ulicach spotkały się dwie strony: bezbronne kobiety protestujące przeciwko marszowi narodowców i uczestników marszu.
Policja przyzwala na zachowania niezgodne z prawem wśród narodowców, jak odpalanie rac, a gdy demonstranci szturchali kobiety, to one były oskarżane przed sądem jako źródło agresji. Rzad powinien potraktować bandytów z taką surowością jak kobiety.
Kolejnym przykładem pokazującym, jak rząd sprawnie potrafi działać, było usunięcie podczas manifestacji Władysława Frasyniuka, który protestował moim zdaniem w słusznej sprawie. Niech prokuratorzy pana Ziobry zastosują podobną stanowczość wobec bandytów z Białegostoku.
Dodam jeszcze, że jestem przeciwko każdej przemocy i uważam, że należy stać murem za każdaą mniejszością, gdy jest stygmatyzowana, bo normalne demokratyczne społeczeństwo nie powinno tego tolerować. Przestrzegam jednak za pani pośrednictwem moich przyjaciół z lewej strony, aby nie próbowali ze stosunku do ludzi LGBT zrobić osi głównych polemik wyborczych, bo to jest dmuchanie w trąbę PiS-u i wielkie marzenie Kaczyńskiego.
Zdjęcie główne: Tomasz Nałęcz, Fot. Lukas Plewnia, licencja Creative Commons