Mamy po tych wyborach do czynienia z pewnym paradoksem. PiS zwiększył społeczną legitymację do sprawowania władzy, ale jednocześnie osłabił polityczne podstawy do sprawowania rządów. I nie mam tu na myśli Senatu. PiS ma zaledwie 5 mandatów przewagi na sali sejmowej i prawie 40 posłów koalicyjnych z partii, które nie mają dużej siły politycznej, ale wielkie ambicje. Oznacza to, że PiS musi prowadzić dużo bardziej skomplikowany proces negocjacyjny w obrębie Zjednoczonej Prawicy – mówi nam politolog, prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk. Rozmawiamy o politycznej układance, możliwych scenariuszach i wyborach prezydenckich. – Andrzej Duda jest na tę chwilę faworytem, ale to nie będzie mecz do jednej bramki – podkreśla
JUSTYNA KOĆ: Sondaż IBRiS dla „Rzeczpospolitej” pokazuje spadek poparcia obu największych obozów. PiS ma 39,6 proc., co oznacza spadek o 4 pkt. KO ma 24,8 proc., a miała 27. Co to oznacza?
RAFAŁ CHWEDORUK: Powinniśmy być ostrożni w wyciąganiu wniosków, ponieważ jesteśmy w stosunkowo krótkim okresie między wyborami i w niektórych ugrupowaniach trwają niesnaski wewnętrzne związane z rozliczeniami powyborczymi oraz z rywalizacją potencjalnych kandydatów w wyborach prezydenckich. Obecnie w PO trwa wielopoziomowa konfrontacja wewnętrzna. W PiS natomiast rozstrzygane są kwestie związane z podziałem sił w Zjednoczonej Prawicy po wyborach, jak i różne kryzysy związane chociażby z prezesem NIK-u.
Pamiętajmy, że w ostatnich wyborach uczestniczyła rekordowa liczba wyborców, co oznacza, że przy urnach stawili się wyborcy różnych proweniencji, od głęboko zaangażowanych politycznie po takich, którzy przy urnie stawili się po raz pierwszy. Wszyscy skorzystali na wysokiej frekwencji i wszystkie ugrupowania, które startowały, weszły do parlamentu, co jest bezprecedensową sytuacją, stąd trudno wyciągać daleko idące wnioski na przyszłość, trudno albowiem sobie wyobrazić powtórkę takiej sytuacji.
Mamy też do czynienia z efektem nowości, jeśli chodzi o Konfederację i Lewicę – tu co prawda połowicznie, bo mamy, obok grona debiutantów, doświadczonych parlamentarzystów z SLD. Stąd zalecam ostrożność przy czytaniu sondażu. Zwłaszcza że od 2006 roku przywykliśmy do stabilnego duetu, który dominuje w polskiej polityce.
Moim zdaniem nic o wymiarze strategicznym w polskiej polityce obecnie się nie dzieje. Zacznie się dziać dopiero po wyborach prezydenckich.
Lewica jest jedyną siłą, która w tym sondażu zyskała, nieznacznie, bo miała w wyborach 12,56 proc., a ma 12,8. Natomiast już na pytanie, która partia stanie się główną partią opozycyjną, 32 proc. wskazuje Lewicę, a 29 PO. Dlaczego?
To właśnie efekt nowości, choć różnie później bywa z dyskontowaniem tego efektu. Wiele formacji przez to przeszło, np. Nowoczesna. Sukces komitetu SLD wiązał się z podwójną strukturą elektoratu. Do PiS-u obok tradycyjnego elektoratu tej partii, nęconego głównie kwestiami kulturowymi, dołączyły setki tysięcy innych wyborców kuszonych polityką społeczną. Stosując tu analogię widać, że żelazny elektorat SLD stawił się do urn gremialnie, ale zarazem Lewicy udało się wyjść poza magiczny krąg 7-8 proc. dzięki napływowi nowych wyborców. Z jednej strony byli to wyborcy, którzy do tej pory wahali się między PO a SLD, ale też byli tam wyborcy najrzadziej głosującego młodszego oraz średniego pokolenia, np. dawni zwolennicy Nowoczesnej. Nastąpił rewolucyjny przyrost poparcia w wielkich miastach, co było głównym deficytem SLD w ostatnich latach.
Pytanie, czy oprócz tych tradycyjnych zwolenników Sojuszu, których nie będzie przybywać z oczywistych względów, uda się tych nowych utrzymać. To nie jest łatwe, bo najmłodsi wyborcy są słabo politycznie zsocjalizowani i wahliwi. Charakteryzują się często liberalizmem kulturowym, antyklerykalizmem, silnym okcydentalizmem, akceptacją obyczajowych rewolucji, natomiast w podejściu do gospodarki mogą być bardzo odlegli od lewicowej agendy.
Im bardziej lewica będzie chciała być lewicą w kwestiach społeczno-gospodarczych, tym bardziej rosnąć będzie niebezpieczeństwo utraty potencjalnych wyborców na rzecz PO. Jeżeli bardziej będzie chciała być liberalna kulturowo, tym będzie zmniejszała się perspektywa zwycięstwa całej opozycji, bo PiS nie będzie miał żadnych rywali w próbie docierania do wyborców socjalnych.
To nie oznacza oczywiście, że są miliony wyborców gotowych do przerzucenia głosów bezpośrednio z PiS na Lewicę, ale można sobie wyobrazić sytuację, gdy część wyborców wahających się, czy głosować na prosocjalną prawicę, powstrzymałaby się od tego, otrzymując od Lewicy gwarancję utrzymania reform społecznych wprowadzonych przez PiS.
Pouczające może być doświadczenie Unii Pracy z lat 90. Ta partia weszła do Sejmu na kanwie walki o referendum w sprawie aborcji – wówczas najbardziej zauważalną grupą w elektoracie były kobiety z dużych miast. Później z różnych powodów przesunęła się w lewo, będąc partią opozycyjną wobec rządu SLD-PSL, i w następnych wyborach wypadła z Sejmu, ale była już partią o strukturze elektoratu w dużym stopniu złożonym z emerytów, raczej niechętnych zmianom obyczajowym. Wybory prezydenckie będą na pewno dla Lewicy testem w tej materii.
Jak Lewica odnajduje się w parlamencie? Dostają lekcję polskiego parlamentaryzmu ostatnich lat?
To za daleko idący wniosek. Zobaczymy, jak będzie wyglądać sytuacja w następnych miesiącach, jak politycy Lewicy będą pracować w komisjach, jak będą wyglądać głosowania. Na pewno Lewica nie ma łatwej sytuacji, bo postawa umiaru i centrowości w niektórych kwestiach czy dialogu z PiS-em np. w kwestiach ekonomiczno-gospodarczych, jakkolwiek wydaje się racjonalna, będzie wykorzystywana przez PO do ataku.
Myślę, że dopiero po wyborach prezydenckich Lewica będzie mogła przyjąć konkretną strategię, czy będzie zmierzać do centrum, aby pozyskać socjalnych wyborców, czy też będzie to strategia liberalizmu obyczajowego po to, aby wyrwać jak najwięcej głosów PO.
Czy te działania PiS-u, które ostatnio widzimy, wprost przeciw suwerenowi, wpłyną na pozycję tej partii? Mam na myśli sprawę Banasia czy mianowanie Stanisława Piotrowicza – któremu wyborcy odmówili mandatu – na sędziego TK.
Mamy po tych wyborach do czynienia z pewnym paradoksem. PiS zwiększył społeczną legitymację do sprawowania władzy, ale jednocześnie osłabił polityczne podstawy do sprawowania rządów. I nie mam tu na myśli Senatu, bo w twardej polityce liczą się tylko dwa fakty: że PiS ma zaledwie 5 mandatów przewagi na sali sejmowej, co oznacza zawsze ryzyko przy głosowaniach, drugi czynnik to prawie 40 posłów koalicyjnych z partii, które nie mają dużej siły politycznej, ale wielkie ambicje. W efekcie oznacza to, że
PiS musi prowadzić dużo bardziej skomplikowany proces negocjacyjny w obrębie Zjednoczonej Prawicy przy niektórych głosowaniach. To bardzo utrudni działania PiS-u.
Kto wygra prawybory wybory w PO?
Na pewno okoliczności finalne towarzyszące tym prawyborom uczyniły je dużo ciekawszymi, niż to się na początku wydawało, być może nawet ciekawszymi, niż poprzednie prawybory Radek Sikorski kontra Bronisław Komorowski. Faworytem jest była marszałek Sejmu z kilku powodów. Po pierwsze, bo wcześniej wystartowała, po drugie jej warszawski wynik został doceniony nawet przez jej przeciwników. Po trzecie PO ma mocno sfeminizowany elektorat na tle innych partii, co także ma znaczenie. Pamiętajmy, że ta partia musi się orientować na dobry wynik już w pierwszej turze, bo walczy po pierwsze o utrzymanie pozycji głównej partii opozycji. Atutem pana Jaśkowiaka byłoby to, że jest z Poznania, a raczej że nie jest z Warszawy, plus wyrazistość w kwestii poglądów społeczno-obyczajowych. On nawet gdy tych prawyborów nie wygra, to na pewno politycznie na tym nie straci.
Sądzę, że obie kandydatury nie miałyby problemu ze zmobilizowaniem liberalnego elektoratu, natomiast mniejszy negatywny elektorat będzie po stronie pani marszałek i to może być ważnym argumentem dla partyjnych elektorów.
Gdyby w II turze spotkał się Andrzej Duda z Małgorzatą Kidawą-Błońską, to wyniki byłyby 53 do 47 proc. To dobry prognostyk dla marszałek, biorąc pod uwagę, że jej kampania jeszcze się nie zaczęła?
Myślę, że to realistyczny sondaż. Andrzej Duda jest na tę chwilę faworytem, ale to nie będzie mecz do jednej bramki. Gdy zsumujemy wyniki partii opozycyjnych, z zastrzeżeniem, że to tak prosto nie działa, w wyborach prezydenckich i spojrzymy na rezultaty PiS i weźmiemy pod uwagę część wyborców, którzy nie głosują na PiS, ale w sytuacji plebiscytarnej będą skłonni poprzeć Andrzeja Dudę, to taka różnica brzmi realistycznie.
Zdjęcie główne: Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki, Fot. Flickr/KPRM/Adam Guz; zdjęcie w tekście: Rafał Chwedoruk, Fot. YouTube, licencja Creative Commons