PiS miał do tej pory solidną broń w postaci narodowego katolicyzmu, za pomocą którego budował właśnie narodowo-katolicką wspólnotę. Datki finansowe rozdawane na lewo i prawo były, oczywiście, ważne, ale za tym stało poczucie przynależności do wspólnoty „prawdziwych Polaków”. Wydaje mi się, że teraz mamy próbę budowania innej wspólnoty i ona zaczyna odnosić sukcesy – wspólnoty Polaków obywateli, zainteresowanych własnym losem, którzy mają coś do powiedzenia na temat tego, co dzieje się w ich kraju, i chcą mówić o tym – mówi nam prof. Ireneusz Krzemiński, kierownik Pracowni Teorii Zmiany Społecznej Centrum Badania Solidarności i Ruchów Społecznych z UW. Rozmawiamy o kampanii wyborczej i szansach kandydatów. Pytamy o rolę Kościoła w walce o reelekcję prezydenta Dudy, pytamy też, jaką rolę w tej kampanii może odegrać straszenie LGBT.
JUSTYNA KOĆ: Kampania prezydencka rozkręciła się na dobre. jak pan ocenia to, co się dzieje na kilkanaście dni przed wyborami?
IRENEUSZ KRZEMIŃSKI: Jestem niezwykle zadowolony, chociaż przyznam, że nie byłem zbytnim entuzjastą wyboru pana Trzaskowskiego. Sądziłem, że kandydatura pana Sikorskiego będzie lepsza, jednak myliłem się. Okazuje się, że kandydatura Rafała Trzaskowskiego jest najlepszą z możliwych i mówię to, mimo że bardzo się zdystansowałem do PO w ostatnich latach ze względu na niemądre decyzje i nieprzemyślane kampanie. Teraz to wszystko wygląda bardzo dobrze i pokazuje, jak dalece Trzaskowski potrafi wywołać entuzjazm w społeczeństwie, jak potrafi zebrać i zaapelować do ludzi, którym nie podoba się to, co się dzieje. Bardzo dobrze wypadły nawet jego wizyty w Małopolsce, czyli bastionie PiS-u. Przyznam, że już wcześniej miałem takie sygnały, że ludzie z tamtego okręgu także się buntowali i nie zgadzali z PiS-em, ale ich potencjał nie był wykorzystywany, a oni sami czuli się bezradni. W tej chwili widać, że to się zmienia.
Polska jest zróżnicowana wszędzie, a ideał „wolnej Polski wolnych Polaków” tkwi głęboko, przynajmniej w pokoleniach, które doświadczyły tej wielkiej zmiany solidarnościowej. To zawłaszczenie retoryki przez PiS się kończy, a na pewno słabnie.
PiS przestał narzucać dyskurs debaty publicznej?
Dziś to, co dzieje się na arenie publicznej, i sposób definiowania problemów należy do Trzaskowskiego, bez względu na kwękanie innych kandydatów.
To klucz do wygrania wyborów?
Najważniejszą sprawą jest teraz utrzymanie tej mobilizacji i skłonienie wszystkich ludzi do głosowania przeciw Dudzie – tych, którzy dotychczas byli przeciw PiS-owi, ale albo się bali, albo nie widzieli możliwości efektywnego przeciwstawienia się demolowaniu państwa i niszczeniu demokracji. Zbudowanie takiej nowej wspólnoty jest niezwykle ważne, a to stara się zrobić Trzaskowski. Wspólnoty Polaków – obywateli, ludzi widzących i wiedzących, że na dłuższą metę indywidualne, egoistyczne interesy i tak wiążą się z dobrem ogółu, z efektywnością gospodarki i umiejętnym jej zarządzaniem. Sądzę, że do tego zmierza właśnie kampania Trzaskowskiego. PiS miał do tej pory solidną broń w postaci narodowego katolicyzmu, za pomocą którego budował właśnie narodowo-katolicką wspólnotę. Datki finansowe rozdawane na lewo i prawo były, oczywiście, ważne, ale za tym stało poczucie przynależności do wspólnoty „prawdziwych Polaków”. Wydaje mi się, że teraz mamy próbę budowania innej wspólnoty i ona zaczyna odnosić sukcesy – wspólnoty Polaków obywateli, zainteresowanych własnym losem, którzy mają coś do powiedzenia na temat tego, co dzieje się w ich kraju, i chcą mówić o tym.
Trzaskowski w minimalnym stopniu podkreśla też to, że jest przedstawicielem KO, a podkreśla, że jest przedstawicielem samorządowców, że chce wprowadzić nowy porządek.
Przekonuje, że musimy walczyć o to, aby zmienić kierunek rządzenia i problemów, jakie rządzący biorą pod uwagę. To fantastyczne rozwiązanie, ponieważ KO do tej pory nie udało się odbudować w pełni tego autorytetu i zaufania, który kiedyś miała Platforma. Trzaskowski tchnął w tych ludzi nowego ducha.
PiS nie bardzo ma pomysł, jak ugryźć kandydata PO, a bardzo by chciał, co pokazują codzienne materiały w „Wiadomościach”. Czy Trzaskowski może czuć się spokojny?
Absolutnie nie, bo wszyscy wiemy o ogromnej intryganckiej umiejętności prezesa Kaczyńskiego, który może jeszcze zaskoczyć nas wszystkich, chociaż jest w trudnej sytuacji ze względu na koncentrację pewnych zachowań. Proszę zobaczyć, że w Sejmie nieustannie przewodniczący KO żąda większego szacunku dla opozycji, żąda, aby jej słuchać, no i pamiętajmy o aferach, które ciągle się rozwijają. Afera Szumowskiego – a właściwie cały już ciąg afer Szumowskiego – moim zdaniem musi zachwiać pozycją całego obozu.
Jak ocenia pan kampanię prezydenta, który wraca na utarte szlaki obrony „prawdziwej rodziny” i straszy LGBT?
Rzeczywiście słuchałem ostatnio, jak prezydent bredził coś znowu o rodzinie i oczywiście PiS będzie teraz wekslował na te sprawy, o których częściowo już powiedziałem; sprawy narodu, katolicyzmu, wiary, właściwej moralności. Znowu usłyszymy zaraz o „strasznym LGBT” i że miejsce kobiety jest w domu. To wiele nie wnosi, ale jest ważne propagandowo.
Warto pamiętać o wynikach badań, które pokazywały, jak wielu słabo wykształconych wyborców PiS-u w ogóle nie wie, co znaczy ten skrót. Ale wiedzą, że to „samo zło”! Dzięki swym księżom oczywiście.
Dobrze, że Trzaskowski o tych kwestiach na razie nie wspomina, ale liczę, że w pewnym momencie powie, że wszyscy ludzie są równi, również mniejszości seksualne i nie można ich traktować jako gorszych. Zresztą może się powołać na katechizm i dość łatwo rozbić tę moralistyczną narrację. Nic dziwnego, że prezes, który zresztą ma tyle wspólnego z moralnością, co ja z rodem książęcym, przemawia o moralności. Zresztą całe postępowanie PiS-u jest zaprzeczeniem moralności i obywatelskich wartości.
Wiadomo, że wyborów nie wygrywa się żelaznym elektoratem. Który kandydat ma szanse pozyskać tych zmiennych głosujących?
Wydaje mi się, że w tej chwili zmienia się bardzo sytuacja i jej rozumienie przez młodych ludzi.
Z moich wieloletnich obserwacji młodzieży studenckiej wynika, że w tej chwili jest to możliwy wielki potencjał wyborczy. Zaczynają być dojrzali do tego, aby myśleć o tym, jakim zagrożeniem jest PiS.
Przyznaję, że młodzież długo tego nie rozumiała, co jest nasza winą, także moją, mówił też o tym prof. Marcin Król, że cała wiedza o przeszłości i rodzaju opresji PRL była niedostatecznie przekazywana młodszym pokoleniom. Oni teraz są tym zainteresowani i widzą, że podstawowe wolności i kwestie ich praw są zagrożone. Cała ta afera, którą mamy w Katowicach ze studentami socjologii, to pokazuje. Studenci, zgodnie zresztą z zasadami, zaprotestowali przeciwko wykładowczyni, która ich zdaniem nie tylko ich nie uczyła i nie oddzielała swoich poglądów od wykładanej wiedzy, ale wręcz narzucała swój światopogląd m.in. dotyczący aborcji czy grzeszności (a jakże!) homoseksualności. Na szczęście UŚ podszedł do tego bardzo spokojnie, bo do rozstrzygania takich kwestii są specjalne uniwersyteckie gremia. Skierowano sprawę do Komisji Etyki. Niestety, w sprawę zaangażowała się prokuratura i mamy aferę. Dodatkowo zaangażował się w tę sprawę nowy sojusznik PiS-u, tajemnicza i ogromnie bogata organizacja Ordo Iuris. To wszystko jest bardzo dobrym materiałem dla studentów, aby zaczęli myśleć o rzeczywistości, która ich otacza i to w sensie dosłownym. Uważam, że
do młodych ludzi powinien także odwołać się Trzaskowski, bo może mieć w nich sojusznika.
Prezes Kaczyński napisał sześciostronicowy list do działaczy PiS-u. Czy to nie świadczy o panice?
Przyznam, że nie przeczytałem tego listu z powodów emocjonalnych, ale komentatorzy słusznie już zwrócili uwagę, że prezes wcześniej też pisał listy, tylko nie miały one 6 stron. To dramatyczne wezwanie do aktywności. Muszę przyznać, że wielkim osiągnięciem PiS-u było to, jak we wcześniejszych wyborach aktywowali ludzi, jak to się dawniej mówiło, „oddolnie”. Wszędzie były wywieszone plakaty na ich płotach, ogrodzeniach, a ze strony opozycji nie było nic. Teraz to też się zmienia i mam nadzieję, że niedługo jak się pojedzie do Mławy czy Szczecinka, to będzie widać plakaty Trzaskowskiego czy innych kandydatów niepisowskich.
Zgadzam się z komentatorami, że za tym listem kryje się strach, bo ta wyśniona idea rządu bez żadnych ograniczeń, którą kieruje się Kaczyński i do której konsekwentnie dąży przez wiele lat, jest zagrożona. To powinno też skłonić całą opozycję do wysiłków i działania. Jedną z ważnych i kompletnie niezrealizowanych obietnic PiS-u z 2015 roku było odwołanie się do obywateli – że to oni mają mieć głos i to, czego chcą, będzie realizowane, co oczywiście jest populistyczną fikcją. Na tym też można budować teraz krytyczny ogląd sytuacji PiS-owskiej i pokazywać, że to właśnie opozycja jest tą, która chce oddać władzę ludziom.
Trzaskowski znalazł niezwykle interesujący uniwersalny sposób ataku na rządzących, który nie jest bezpośrednim, frontalnym zarzucaniem im wszystkiego złego, co zresztą robią. On nie mówi, co złego robią inni, tylko że można lepiej.
To, co mówi o absurdalnych, przypominających czasy stalinowskie wielkich inwestycjach, jak Centralny Port Lotniczy czy przekop Mierzei Wiślanej, która to inwestycja będzie kosztować miliardy, a nie będzie miała żadnego praktycznego efektu – bo rzeczywisty przepływ większych statków jest tu niemożliwy – ten sposób krytyki jest bardzo mądry. On nie mówi, że to jest głupie, tylko że na co innego powinniśmy przeznaczyć takie ogromne pieniądze. Hasło „inwestycje za rogiem” jest bardzo pomysłowe i oddające potrzeby. Apeluje do niespełnionych aspiracji milionów ludzi.
Rząd Tuska, który w istocie przebudował całkowicie Polskę – dzięki Unii Europejskiej w ogromnym stopniu, rzecz jasna, ale jakże mądrze wykorzystanych – nie wziął pod uwagę wielkich aspiracji ludzi, które wywołał. Polska zmieniła się w Europę, ale ludzie mieli poczucie kompletnego braku zmiany, zwłaszcza w swych dochodach. Tę frustrację bardzo inteligentnie i populistycznie wykorzystał Kaczyński i jego rząd pani Szydło. Ale potrzeby związane z normalnym życiem, z jego lokalną wygodą i wielością potrzeb społecznych poza 500+ PiS po wygranych wyborach całkiem zaniedbał. Odwołanie się teraz do tych niezrealizowanych potrzeb i lokalnych aspiracji oraz przekonanie, że te potrzeby powinny być zdefiniowane przez samych obywateli, a rządzący powinni być bardziej z nimi związani i za nimi podążać – to bardzo ważny pomysł i idealnie wpisuje się w to akcent samorządowy Trzaskowskiego. Póki co, to bardzo dobrze wygląda.
Zdjęcie główne: Ireneusz Krzemiński, Fot. Facebook/Prof.Ireneusz.Krzeminski