Przedstawienie Rafała Trzaskowskiego jako kandydata na prezydenta Warszawy przewietrzyło nieco zaduch debaty politycznej w Polsce, ale nie jest to powiew oczyszczający. Wzniecony kurz odsłonił główne problemy opozycji, szczególnie tej, która nie ma ochoty tworzyć politycznego bloku anty-PiS. Małostkowość, infantylizm, egocentryzm – przynajmniej dziś – są głównymi przeszkodami w budowaniu alternatywy dla antykonstytucyjnej rewolucji przeprowadzanej przez władzę. Aż chciałoby się krzyknąć: Polska, głupcze!
Po stronie opozycyjnej dominują trzy diagnozy sytuacji, w jakiej się znajdujemy.
Po pierwsze, przekonanie, że od 2015 roku Polska jest rządzona przez formację, która świadomie niszczy fundamenty państwa prawa, psuje demokrację, legitymizuje bezprawie, zatem sama stawia się poza nawiasem znanych od ćwierćwiecza reguł. Nic już nie jest tak samo, sytuacja nie jest normalna, więc wymaga nadzwyczajnych działań, choćby zbudowania solidnego bloku demokratycznego, którego celami powinny być odsunięcie PiS od władzy oraz przedstawienie pakietu naprawczego dla Polski po PiS. Inne kwestie, zwyczajowo konstytuujące debatę publiczną, zeszły na plan dalszy.
Nie ma mowy o powrocie do przeszłości, jest zaś konieczność powrotu do normalności, a więc do sytuacji, w której spór o kształt przemian wróciłby na tory konstytucyjne.
Najpierw przejmijmy wspólnie władzę, by móc rozpocząć odbudowę kraju po zniszczeniach Kaczyńskiego, a potem kłóćmy się o resztę, pamiętając o różnicach ideowych, światopoglądowych i gospodarczych, jakie nas dzielą.
Po wtóre, istnieje pogląd, że wprawdzie PiS przekracza granice państwa demokratycznego, ale nie do tego stopnia, by bić na alarm. Kto to czyni, ten jest oderwanym od rzeczywistości (lub koryta) histerykiem. Owszem, złamali konstytucję, owszem, niszczą pozycję Polski w Europie, owszem, jest nepotyzm, zawłaszczanie instytucji państwa, paskudna propaganda w abonamentowych mediach, owszem, armia rządzona przez Macierewicza przeżywa największy kryzys w historii wolnej Polski, owszem, organizacje pozarządowe, ordynacja, samorządy są zagrożone, owszem, jest afera SKOK, śmierć Stachowiaka, ignorowanie rezydentów, niepublikowanie wyroków, próba przejęcia sądownictwa, owszem, Szyszko dewastuje Puszczę Białowieską, nie liczy się z europejskim prawem, owszem, morze forsy płynie do Tadeusza Rydzyka, owszem, władza chce zaostrzyć prawo aborcyjne, zlikwidowała program in vitro, owszem, fałszuje historię najnowszą, przeprowadza nieprzygotowaną reformę edukacji –
ale (a właściwie ALE)
PiS przywróciło ludziom godność programem 500 Plus, gospodarka ma się dobrze, a wybory się odbędą. Trzeba więc bronić tożsamości politycznej partii opozycyjnych, walczyć o swoje, spierać jak dawniej, dbać o własne interesy ideowe, przedstawiać nawet te postulaty, które przy obecnym układzie parlamentarnym nie mają żadnych szans. Polacy, nic się nie stało!
Po trzecie wreszcie, nie tylko nic złego się nie stało, ale i nic się nie stanie. Jest sobie partia PiS i są inne partie. Teraz rządzimy my, tak jak kiedyś rządzili oni. Mamy prawo robić, co chcemy, bo wygraliśmy wybory, a wy możecie co najwyższej korzystać z wolności słowa, bo przecież nikt nie knebluje wam ust, a regulamin sejmowy interpretujemy my. Zgadzacie się, że mamy prawo mieć swoje miesięcznice, swoje koncepcje na temat sądownictwa, głosić swoje prawdy, realizować je, ale wy już nie możecie nic, a szczególnie mówić nam, że łamiemy konstytucję, bo przegraliście, więc morda w kubeł. Wygrajcie sobie wybory, wtedy pogadamy. Program jest słuszny, liberalne elity już się narządziły. I
nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne, a szczególnie zdradzieckie mordy, kanalie i wdowy ubeckie, bo ich czas już minął.
Pokażemy wam nową historię Polski, odzyskamy instytucje, przywrócimy równowagę, a jak będzie trzeba, to zrepolonizujemy media, bo sprawiedliwość musi być. Że Piotrowicz był prokuratorem w PRL, a my z PRL walczymy do dziś? I co z tego, skoro teraz jest twarzą przywracania ładu konstytucyjnego? My otworzymy oczy niedowiarkom, a jeśli ktoś nam mówi, że łamiemy prawo, to jest to tylko opinia grupy kolesiów. TKM!
Podzielam pierwszą diagnozę.
Rafał Trzaskowski ma dziś największe szanse na zwycięstwo w Warszawie, o czym świadczą sondaże, ale jego kandydatura pokazała hipokryzję rywalizujących z Platformą Obywatelską formacji. Wobec największej partii opozycyjnej w Sejmie wysuwane były domagania, by dać szansę czterdziestolatkom, odmłodzić jej oblicze, pokazać nieobciążoną osobowość zdolną do rywalizacji z PiS. Gdy tak się stało,
narzekanie zamieniło się w marudzenie:
że kandydował z Krakowa, że wprawdzie z reprywatyzacją nie ma nic wspólnego, ale przecież był szefem sztabu Hanny Gronkiewicz-Waltz, że nie ustalono tej kandydatury z tymi, którzy swoje kandydatury przedstawili wcześniej bez żadnych konsultacji. Najdalej w infantylizmie posunął się Adrian Zandberg z Razem, który namawia PO do rezygnacji z wyborów i posypania głowy popiołem, choć sondaże zapewniają jego partii pozycję dotowanej z budżetu rozkrzyczanej kanapy.
Proszę wybaczyć, ale to dziecinada, zabawa w piaskownicy, walka o grabki i wiaderko wobec twardej rzeczywistości, która wygląda tak, że akurat Trzaskowski jest niespecjalnie kontrowersyjną postacią nawet dla lewicy i jako lider warszawskiej potyczki wyborczej może dać zwycięstwo wspólnej liście opozycyjnej. O ile przyjmujemy – a ja przyjmuję – że nadrzędnym interesem Polski jest obecnie odsunięcie PiS od władzy mocą aktu wyborczego.
Nawiasem mówiąc, z lewicą stało się coś bardzo niedobrego. Część jej działaczy podziela pogląd, że PiS niszczy Polskę z niespotykaną dotąd zawziętością, ale ważniejszym dla nich wrogiem wciąż jest formacja, która od dwóch lat nie rządzi, a i sama zmieniła oblicze, proponując ideę zjednoczonej opozycji i “totalnej propozycji”.
Abstrahując od politycznej zupy, w której gotują się ambicje i lęk przed wchłonięciem przez większą partię czy zatraceniem ideowej spójności, lewica przede wszystkim walczy z wiatrakami.
Zgłasza projekt liberalizacji ustawy aborcyjnej w sytuacji, gdy może on jedynie sprowokować jej zaostrzenie, co będzie miało fatalne skutki dla obywateli. Żongluje mityczną koncepcją PO-PiS-u, choć wie, że to nieaktualna retoryczna fatamorgana. Przedstawia postulaty socjalne, nie dbając o to, by trafić do elektoratu, którym te same postulaty skutecznie przedstawia PiS. Krzyczy o ideałach, które mają być nie do pogodzenia z poglądami partii centrowych i liberalnych, ale zapomina, że
zjednoczona opozycja nie jest koncepcją ujednoliconego światopoglądu, lecz propozycją budowy silnego bloku anty-PiS, ale jednak mieniącego się różnorodnością partyjną.
Ośmielam się twierdzić, że dziś pierwszoplanową kwestią jest dewastacja państwa prawa, a nie na przykład związki partnerskie, bo o nie można walczyć dopiero wówczas, gdy partia fundamentalistyczna, jaką jest PiS, straci władzę, a walka o prawa kobiet łączy dziś PO, Nowoczesną i lewicę, zwłaszcza w jej realnym, a nie wyobrażonym obszarze. Być może skończy się na tym, że idea zjednoczonej opozycji zostanie okrojona, powstaną jej odłamy liberalny i lewicowy, choć już dziś widać, że Razem gardzi SLD tak jak Platformą. Resentymenty zaślepiają.
To wszystko jednak jest bez znaczenia, bowiem PiS nie zdecydowało jeszcze o kształcie ordynacji wyborczej, która być może zmusi liderów do przewartościowania wszystkich wartości.
Dziś obserwujemy chocholi taniec i eksplozję arlekinad, fochów, dąsów i grymasów, jakby ignorancja – według Platona i Lacana, najsilniejsza z ludzkich namiętności – stała się centralnym afektem politycznym mniejszych formacji opozycyjnych, które są ślepe na to, że
PiS jest jak bomba atomowa: gdy wygra, przegrają wszyscy i nie będzie czego ratować, a odpowiedzialność poniosą niedojrzali adoratorzy odrębności za wszelką cenę.
Kłopot polega na tym, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, jaka będzie skala zniszczeń poczyniona przez rządy Kaczyńskiego. Marcin Król, Andrzej Friszke, Andrzej Zoll, Adam Strzembosz, biskup Tadeusz Pieronek, Jadwiga Staniszkis, Jerzy Stępień, Roman Kuźniar, Aleksander Smolar, Jerzy Radziwiłowicz, Sławomir Sierakowski, Henryk Wujec, Zbigniew Janas, Karol Modzelewski, Łukasz Turski, Waldemar Skrzypczak, Tomasz Nałęcz, Magdalena Środa, Aleksander Kwaśniewski, Radosław Markowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Ryszard Schnepf, Stanisław Obirek i wielu innych, którzy przez ostatni rok prezentowali swoje poglądy w naszym portalu – a są to przecież ludzie reprezentujący bardzo różne spojrzenia, od lewa do prawa – zdają się być tych złudzeń pozbawieni.
Czas na innych.
Przemysław Szubartowicz
Zdjęcie główne: Fot. Pixabay
Comments are closed.