To, co widzimy, to powstanie specjalnej kasty, która stawia się ponad prawem. Widzieliśmy to podczas obchodów rocznicy smoleńskiej czy podczas wizyty pana Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim. On mógł odwiedzić grób matki w święta wielkanocne, normalny obywatel musiał siedzieć zamknięty w domu. To jasny sygnał, że mamy dwie kategorie ludzi: wobec jednych prawo się stosuje, a wobec drugich nie – mówi nam mecenas Jacek Dubois. Rozmawiamy o wyborach i o tym, co dzieje się w Sądzie Najwyższym. Pytamy też o rzeczywistość prawną i jej konsekwencje. – Teraz należy, tak jak Archiwum Osiatyńskiego, archiwizować pewne zdarzenia i w momencie, kiedy organa państwowe, w tym prokuratura, odzyskają niezależność i powagę, to wtedy te sprawy będą badane. Teraz trzeba te zdarzenia przechowywać we własnych głowach, umysłach, w pamięci – podkreśla

JUSTYNA KOĆ: W Sądzie Najwyższym trwa procedura wyboru kandydatów na I Prezesa, aktualnie zawieszona. Domyka się system przejmowania sadownictwa przez PiS?

JACEK DUBOIS: Jeszcze nic się nie domknęło, ale ponieważ doszło do takich naruszeń prawa, którymi w mojej ocenie powinien przyjrzeć się prokurator, mamy do czynienia z próbą wrogiego przejęcia wymiaru sprawiedliwości, a nie dokonania prawnego następstwa w funkcji I Prezesa SN. 

Zgodnie z konstytucją Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN ma przedstawić prezydentowi kandydatów, z których ten wybierze I Prezesa SN. Nominowani kandydaci powinni być powołani zgodnie z wolą zgromadzenia, czyli większości, którą można wyrazić tylko działając zgodnie z prawem i w wyborach demokratycznych. Nominowany przez prezydenta pan Zaradkiewicz uniemożliwił przyjęcie porządku obrad ZO oraz zaczął używać bezprecedensowych metod polegających na odbieraniu głosu sędziom, wyłączeniu mikrofonu. ZO przestało pełnić rolę forum demokratycznego, bo myśli i słowa, a przede wszystkim zasady, zostały na nim stłumione.

Reklama

Pan Zaradkiewicz wykreował nowe wyniki wyborów komisji skrutacyjnej i powołał ją sam wedle swojego uznania. Moim zdaniem pan Zaradkiewicz nie ma takich uprawnień, zatem może dojść do nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.

Jesteśmy więc w sytuacji, kiedy do dotychczasowej świątyni mądrości i cnót powinien wejść prokurator i zbadać działalność osoby, którą wprowadził tam prezydent Duda. Po drugie, może dojść do sytuacji, kiedy osoba wybrana na I Prezesa SN będzie wybrana w wyniku działań niezgodnych z prawem, zatem może być w każdej chwili podważona jej legitymacja do sprawowania urzędu. To, co na pewno udało się władzy, to po raz kolejny pokazać swoją niekompetencję i to, że działa w sposób sprzeczny z przyjętymi zasadami prawnymi.

To nachalna próba przejęcia władzy sądowniczej przez wykonawczą.

Wiele wskazuje na to, że I Prezesem zostanie pani Manowska, dobra znajoma prezydenta Dudy. Wtedy bastion upadnie?
Nie, ponieważ sąd to są sędziowie, to 10 tys. ludzi, którzy ślubowali, że będą wierni konstytucji i będą przestrzegać prawa w sferze orzeczniczej. Pani prezes nie będzie miała żadnego wpływu na decyzje orzecznicze sędziów, bo są oni w swoich decyzjach niezależni. To, że do samego bastionu sprawiedliwości dostanie się trąd, nie znaczy, że zostanie nim zainfekowana cała sprawiedliwość. Byłem ostatnio w SN, słuchałem wypowiedzi pana sędziego Wróbla, widziałem wielu sędziów z Iustitii i jestem pełen optymizmu, że jest masa osób, które chcą wymiar sprawiedliwości przed Hunami uratować.

Każdy dzień tej wojny o wymiar sprawiedliwości obnaża metody drugiej strony. Proszę pamiętać, że

mamy do czynienia ze stroną skompromitowaną, jeżeli chodzi o wybory prezydenckie, jak również w związku z walką z koronawirusem, a zwłaszcza z zakupem środków ochrony,

wiec wydaje mi się, że to, co władza była w stanie ukryć, teraz w dwójnasób wraca jak ogromna niekompetencja.

Pierwszy Prezes SN jest kluczowy, jeśli chodzi o uznanie wyniku wyborów, jest też przewodniczącym Trybunału Stanu, zatem to osoba o dużym znaczeniu.
Na pewno jest twarzą wymiaru sprawiedliwości, w związku z tym, jeżeli będzie pochodzić z wadliwego wyboru, to na pewno nie doda to SN splendoru. Tylko proszę pamiętać, że w głosowaniu biorą udział osoby, które są członkami Izby Dyscyplinarnej i które zgodnie z uchwałą trzech izb SN oraz decyzją TSUE nie są sędziami. Tymczasem w Zgromadzeniu Ogólnym mogą brać udział tylko sędziowie. W ogóle mówienie zatem o wyborach jest intelektualnym nadużyciem. Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy siłą zostały wprowadzone osoby po to, by głosowały, mimo że nie są do tego powołane i nie mają prawa tego robić. 

Czy prof. Gersdorf wywiesiła biała flagę nie zwołując ZO sędziów przed wygaśnięciem kadencji, nie wybierając kandydata na I Prezesa?
Sędzia Gersdorf jest symbolem wspólnej walki o wymiar sprawiedliwości przez ostatnie 5 lat i niech tak zostanie.

Wyszła godnie z Pałacu Sprawiedliwości jako prezes, który utrzymał stanowisko mimo całego zła, które było przeciwko niej kierowane. Możemy jej tylko dziękować, że tyle zrobiła i była do końca wierna zasadom sprawiedliwości.

Oczywiście możemy od każdego oczekiwać rzeczy heroicznych, natomiast przede wszystkim oddajmy szacunek za to, co zrobiła. Zwołanie ZO przed końcem jej kadencji z pewnością nie doprowadziłoby do takich nadużyć, jakie obserwowaliśmy w ostatnich dniach, jej decyzja motywowana była jednak bezpieczeństwem sędziów.

Kto ponosi odpowiedzialność za to, że wybory 10 maja się nie odbyły, a także za to, że wydrukowane zostały karty do głosowania?
Wchodzimy w sferę, gdzie może dojść do odpowiedzialności osób sprawujących podstawowe funkcje polityczne i państwowe, czyli osób, które odpowiadają przed Trybunałem Stanu. Ja, jako sędzia TS, nie mogę wykonywać jakiegokolwiek przedsądu, natomiast mogę oceniać prawo. Mogę powiedzieć, że po pierwsze, jeżeli wydatkowane zostało kilka milionów złotych, które zmarnowano, to trzeba się zastanowić nad tym, czy nie doszło do przestępstwa niegospodarności z art. 296. Czy osoba, która to zleciła, miała podstawę prawną i czy była to decyzja uzasadniona. Jeżeli nie, to czeka ją odpowiedzialność.

Drugą kwestią, nad którą powinna się zastanowić prokuratura i sąd, kiedy już staniemy się państwem prawa, to są obowiązki urzędnika.

Art. 231 mówi, że kto nadużywa uprawnień albo nie dopełnia obowiązków, ponosi odpowiedzialność za szkody, które wyrządził. Skoro nie dochodzi do wyborów, to trzeba zastanowić się, czy nie dochodzi do odpowiedzialności urzędniczej.

Kwestią trzecią jest zastanowienie się, czy nie mamy do czynienia ze zorganizowanym działaniem osób, które działają na szkodę państwa w celu osiągnięcia własnych korzyści.

Przedsiębiorcy słusznie idą do sądu domagając się odszkodowania za lockdown?
Znowuż mamy pytanie, czy państwo stanęło na wysokości zadania, które zostało przed nim postawione. W mojej ocenie sytuacja, która nastąpiła na przełomie lutego i marca, to stan klęski żywiołowej.

Mamy katastrofę naturalną polegającą na niebezpieczeństwie choroby zakaźnej. Prawo jednoznacznie mówi, co trzeba w takiej sytuacji zrobić.

Premier zwołuje Radę Ministrów, poddaje pod głosowanie wniosek i na miesiąc ogłasza się stan klęski. Potem ewentualnie za zgodą Sejmu się go przedłuża na określony czas. Ustawa reguluje, w jaki sposób można nawet ograniczać prawa obywatelskie. Dobry, odpowiedzialny rząd powinien zastosować tę ustawę i działać zgodnie z jej wytycznymi.

Rząd tego nie zrobił, ponieważ ustawa mówi, że w stanie klęski nie przeprowadza się wyborów, a dopiero 90 dni po jego ustaniu. Faworyt władzy musiałby czekać i być może nie wygrać w późniejszym terminie, bo władza wie, że jest niekompetentna w walce z wirusem. W konsekwencji tego wszelkie działania, które podejmuje władza, są bezprawne, bo dlaczego zamykać galerie handlowe, fryzjerów i kina, skoro stanu klęski nie ma. Skoro państwo narusza prawo i wyrządza tym szkodę, to prawem obywatela jest dochodzenie swoich racji.

Czy stan klęski powinien być wprowadzony, to także jest pytanie prokuratorskie, bo to nie jest tak, że władza według swojego uznania wprowadza go lub nie wprowadza, tylko jeżeli są przesłanki, to władza ma obowiązek go wprowadzić.

To, co widzimy, to powstanie specjalnej kasty, która stawia się ponad prawem. Widzieliśmy to podczas obchodów rocznicy smoleńskiej czy podczas wizyty pana Kaczyńskiego na Cmentarzu Powązkowskim. On mógł odwiedzić grób matki w święta wielkanocne, normalny obywatel musiał siedzieć zamknięty w domu. To jasny sygnał, że mamy dwie kategorie ludzi: wobec jednych prawo się stosuje, a wobec drugich nie.

Teraz należy, tak jak Archiwum Osiatyńskiego, archiwizować pewne zdarzenia i w momencie, kiedy organa państwowe, w tym prokuratura, odzyskają niezależność i powagę, to wtedy te sprawy będą badane. Teraz trzeba te zdarzenia przechowywać we własnych głowach, umysłach, w pamięci.


Zdjęcie główne: Jacek Dubois, Fot. Flickr/Kancelaria Senatu/Marta Marchlewska, licencja Creative Commons

Reklama