Ten tydzień “należał” do litery M. Macierewicz, Misiewicz, MON. Minister pędził na galę z prezesem w roli głównej, nie przeszkodziło mu nawet to, że jego kolumna spowodowała wypadek; szef jego gabinetu politycznego pędzi na sygnale i baluje w terenie, rzucając oferty pracy w MON na prawo i lewo; a robią to osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Polaków. Ale, jak widać, panom M. wolno więcej.

“Pycha kroczy przed upadkiem”

– Skandal, kompromitacja i wstyd, że urzędujący minister wykorzystuje służbowe samochody w prywatnej podróży – tak wypadek auta, którym jechał szef MON, skomentował lider PO Grzegorz Schetyna.

Antoni Macierewicz w środę wracał z sympozjum “Oblicza dumy Polaków”, zorganizowanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej Tadeusza Rydzyka w Toruniu. Spieszył się bardzo do Warszawy na galę przyznania prezesowi PiS nagrody Człowiek Wolności tygodnika “wSieci”. Świadkowie wypadku twierdzą, że rządowa kolumna wjechała w pojazdy stojące na czerwonym świetle. Ministrowi nic się nie stało, przesiadł się do innego samochodu i wrócił do stolicy. Na galę zdążył. Chociaż musiał pędzić z zawrotną prędkością:

Reklama

PO składa zawiadomienie do prokuratury i pyta, kim jest pan Kazimierz

– Wskazujemy, że mogło dojść do wypełnienia znamion artykułu 231. Kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień ze strony ministra Macierewicza, który wykorzystując swoje kompetencje mógł nakłaniać kierowcę pojazdu do niezachowania ostrożności, przekroczenia przepisów w ruchu drogowym tylko dlatego, że ministrowi spieszyło się na uroczystości związane z wręczeniem nagrody dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego – mówi poseł PO Arkadiusz Myrcha.

– Równi pozostali na światłach, dostosowali się do przepisów ruchu drogowego, równiejsi w sposób skandaliczny próbowali złamać prawo, przeskoczyć z ogromną prędkością na czerwonym świetle, złamać przepisy ruchu drogowego, narażając przy tym zdrowie i życie podróżujących Polek i Polaków – dodaje poseł Krzysztof Brejza.

Wątpliwości i pytań w tej sprawie jest zresztą dużo więcej. Czy kolumna rządowa zachowała szczególną ostrożność? Czy kierowca Antoniego Macierewicza miał stosowne uprawnienia?

– Żeby prowadzić pojazd MON, trzeba być funkcjonariuszem Żandarmerii Wojskowej. Mamy wątpliwości, czy pan Kazimierz, któremu kilka godzin wcześniej minister dziękował za szybką podróż do Torunia, mógł prowadzić samochód rządowy – przyznaje poseł Platformy Krzysztof Brejza.

“Szara eminencja w MON”

Jak ustalił dziennikarz Gazety Wyborczej Wojciech Czuchnowski Kazimierz Bartosik, to szara eminencja w MON i jeden z najbardziej zaufanych ludzi ministra. Karierę zaczynał jako kierowca ekipy stanu wojennego i funkcjonariusz Wojskowej Służby Wewnętrznej, którą ustawa o IPN zalicza do komunistycznej bezpieki. W stanie wojennym był osobistym kierowcą gen. dywizji Michała Janiszewskiego, członka Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i szefa gabinetu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. 

Teraz jest funkcjonariuszem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, awansował nawet na oficera.

To jego Antonii Macierewicz wychwalał za wspaniałą i szybką jazdę do Torunia. To on prowadził w drodze powrotnej limuzynę z ministrem na pokładzie.

“Król życia”

W białostockim nocnym klubie miał stawiać wszystkim kolejki, podrywać studentki i oferować pracę w MON – taki obraz kreśli “Fakt”. Dziennik twierdził, że Misiewicz pojechał do klubu służbowym autem z ochroną.

Były i obecny rzecznik MON oraz szef gabinetu politycznego ministra Macierewicza i jego najbliższy współpracownik wszystkiemu zaprzecza. Ale świadkowie jego “urzędowania” w klubie mówią co innego. Posłowie PiS próbują bagatelizować sprawę. – Jest młody, odbiło mu – mówi z rozbrajającą szczerością Joanna Lichocka. Tylko to niczego nie tłumaczy, ani nie wyjaśnia.

Wyjątkowo przykre są też takie obrazki:

Rzecznik MON to coraz większe obciążenie dla PiS. Co chwila pojawiają się nowe informacje, nowe kompromitacje i nowe wpadki. Ale Macierewicz broni go jak lew.

“Lex Misiewicz”

Najwyższy czas skończyć te kompromitacje – mówią politycy PO i prezentują projekt nowelizacji ustawy o urzędnikach państwowych.

– Te rozwiązania mają spowodować nie tylko to, że pan Misiewicz przestanie być szefem gabinetu politycznego ministra obrony narodowej, ale też, że nigdy więcej w przyszłości ktoś o tak niskich kompetencjach, o takim doświadczeniu, o takim wykształceniu i ktoś o takiej opinii nie będzie szefem gabinetu politycznego w jednym z resortów siłowych w naszym kraju – mówi Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej w gabinecie cieni PO.

Platforma proponuje, aby szefowie gabinetów politycznych MON, MSWiA i MSZ musieli spełnić trzy kryteria: wyższego wykształcenia, co najmniej siedmioletniego doświadczenia zawodowego, w tym dwóch lat na stanowisku kierowniczym, oraz posiadania poświadczenia bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji tajnych. To według polityków opozycji jest minimalne minimum.

To będzie też test dla sejmowej większości. – Nie wyobrażam sobie, żeby sejmowa większość nie poparła projektu, który zakłada podniesienie kompetencji i podniesienie pewnej zapory dla szefów gabinetów politycznych w trzech najważniejszych resortach w państwie – mówi Cezary Tomczyk.

A ja sobie wyobrażam.


Zdjęcie główne: Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0

Reklama