Ziobro ma niezwykły przerost ambicji i przekonanie, że ze swoimi młodymi współpracownikami tworzy nową jakość polityki. Działanie w związku z ustawą “bezkarność plus” jest podyktowane tylko tym, że nienawidzi Morawieckiego. Kaczyński stawia na premiera, jest ewidentnie promowany, a Ziobro czuje, że to głęboko niesprawiedliwe. Jak się okazało, że można grilować Morawieckiego, to Ziobro skwapliwie z tego skorzystał i przesadził. Myślał, że ma tak silne karty w ręku, że Kaczyński odpuści, ale okazało się inaczej – mówi nam Leszek Miller, były premier, obecnie eurodeputowany. – Po co Kaczyńskiemu wcześniejsze wybory? On już raz tego spróbował i myślę, że jak to sobie przypomina, to dostaje zimnych dreszczy. Poza tym ma przed sobą kilka innych wariantów – dodaje
JUSTYNA KOĆ: Jeszcze w poniedziałek rano wydawało się, że los ministra Ziobry i koalicji rządzącej jest przesądzony, a jednak okazało się, że nie. Po spotkaniu na Nowogrodzkiej wyszedł co prawda komunikat, że o “zdecydowanych rozstrzygnięciach”, ale już wiadomo, że będą rozmowy “ostatniej szansy”. Jak to się skończy?
LESZEK MILLER: Roi się od różnych spekulacji, bo tzw. dobrze poinformowani co chwila donoszą coś innego. W takiej sytuacji trzeba sobie zadać pytanie, jaki jest główny cel Jarosława Kaczyńskiego, a według mnie to jest przyjęcie ustawy o bezkarności. Dla Kaczyńskiego, ale i jego najbliższych współpracowników jak grom z jasnego nieba było orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdzie stwierdzono, że pan premier Morawiecki działał nielegalnie i naruszył świętą w demokracji zasadę legalności, która mówi, że każdy urzędnik obojętne którego szczebla może działać jedynie w granicach i zgodnie z prawem. Pan Morawiecki nie miał podstawy prawnej, więc nie powinien podjąć decyzji o włączeniu Poczty Polskiej do procesu wyborczego. Jedyną próbą przygotowania miękkiego lądowania w przyszłości jest ustawa, która przez upór Ziobry została zdjęta. Oczywiście
nie chodzi o to, że nagle Ziobro zapałał wielką miłością do demokracji liberalnej, tylko dla niego Morawiecki pod pręgierzem, który słania się na nogach, to jest miły widok. On nie może znieść myśli, że Kaczyński postawił na Morawieckiego, a nie na niego.
Gdy zadajemy sobie pytanie, czy delfin może być przestępcą – i oczywiście nie mam na myśli sympatycznego ssaka, który baraszkuje w oceanach, tylko delfina w znaczeniu następcy – to WSA powiedział, że nie może być, a Kaczyński mówi, że może. Niezależnie od tego, że wyrok jest nieprawomocny, to on pokazuje, co może się stać w przyszłości i Kaczyński musi zdobyć większość dla tej ustawy. Tym bardziej, że w tej kwestii nie może liczyć na PSL, ani SLD i chyba także nie na Konfederację. Zatem z jednej strony chce ukarać i przestraszyć Ziobrę, a z drugiej strony nie zrywać ostatecznie mostów, bo ta większość będzie mu potrzebna. Rozumiem, że w poniedziałek nie zostały podjęte żadne ostateczne decyzje, Kaczyński zapowiada dalsze rozmowy i on doczeka, aż Ziobro się ukorzy, pójdzie do Canossy i karnie wszyscy jego ludzie zagłosują za ustawą.
Pytanie, czy Ziobro jest w stanie to zrobić, bo zostanie totalnie upokorzony, a wszyscy będą dokładnie wiedzieć, kto wygrał, a kto przegrał.
Największym upokorzeniem dla Ziobry jest odwołanie go z rządu, bo wtedy jego ludzie zostawią go samego.
Nie wiem, dlaczego panuje takie przekonanie, że jak Ziobro powie do swojej dziewiętnastce, że wychodzimy, to wszyscy to zrobią. Myślę, że będzie dokładnie odwrotnie.
Może wyjdzie kilku najbliższych współpracowników, którzy nie mają gdzie iść, bo są skompromitowani, natomiast pozostali pójdą do prezesa. Zresztą widzieliśmy te miłe obrazki, gdzie cała Solidarna Polska mówiła, że wiernie działali na rzecz “dobrej zmiany”, że na pierwszej linii, że walczyli, w dodatku Ziobro wpadł na dobry pomysł z jego punktu widzenia i na wszystkich konferencjach opowiadał, jak to tropi Nowaka i zamyka ludzi Tuska, a oni chcą go odwołać. Przecież on działa w interesie PiS-u. A kogo jak kogo, ale Kaczyńskiego takie słowa ruszają.
Czyli nie będzie wcześniejszych wyborów, tylko wielki powrót koalicji “dobrej zmiany”?
Po co Kaczyńskiemu wcześniejsze wybory? On już raz tego spróbował i myślę, że jak to sobie przypomina, to dostaje zimnych dreszczy. Poza tym ma przed sobą kilka innych wariantów. Przypominam, że w poprzednich rządach PiS-u Kaczyński pozbył się raz koalicjantów, czyli Samoobrony i LPR, a potem przyjął ich z powrotem, jak wrócili na klęczkach. Ma też kilka innych wariantów. Ponieważ są wątpliwości, czy premier Morawiecki ma większość, to może zwrócić się do Sejmu i poprosić o wotum zaufania z jednoczesnym oświadczeniem, że gdy go nie dostanie, to będą wcześniejsze wybory.
Już w poniedziałek widać było, jak politycy SP zrobili się milusińscy, bo też sami zrozumieli, że ich dymisje oznaczają również dymisje ich żon, kuzynów, dzieci, znajomych i na wszystkich niedzielnych obiadach i spotkaniach, nawet jeżeli sami zapomnieli, to ta prawda została im przypomniana.
To jest bardzo silna kotwica, która będzie ich trzymać i myślę, że Ziobrze to też ktoś powiedział i być może zapytał nawet wprost, co Ziobro jest im w stanie zaoferować.
Kaczyński ma także jeszcze jedną możliwość – rozdzielenie stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Pan Ziobro zostaje w rządzie, jest ministrem, ma limuzyny, sekretarki, kilku współpracowników, ale nie jest już prokuratorem generalnym, a to tam jest realna władza. Sadzę, że jest też analizowany taki wariant, bo widzę, że ludzie Kaczyńskiego potrafią myśleć strategicznie i wbrew obozowi opozycji.
Mamy dwie równoległe sprawy – Kaczyński występuje jako obrońca zwierząt, co się podoba przede wszystkim młodym, a jednocześnie zaczął rozgrywać drugą sprawę w cieniu. O ile można propagować obronę zwierząt, to już ustawę “bezkarność plus” trudno, ale jak pięknie jedno nachodzi na drugie, miesza i wprowadza galimatias, na czym Kaczyńskiemu zależy.
Po co to było Ziobrze? Czy ma tak mocne karty, że zagrał va banque, czy tylko ogromne ego i ambicję, która go zaślepia?
Ma to samo, co kilka lat temu, gdy został usunięty – niezwykły przerost ambicji i przekonanie, że ze swoimi młodymi współpracownikami tworzy nową jakość polityki i rzeczywiście nikt nie jest w stanie ich pokonać i im zagrozić.
Działanie w związku z ustawą “bezkarność plus” jest podyktowane tylko tym, że nienawidzi Morawieckiego.
Kaczyński stawia na premiera, jest ewidentnie promowany, teraz na kongresie PiS-u ma zostać wiceprzewodniczącym, Ziobro myślał, że to on miał przecież być liderem młodszej generacji, a tu nagle pojawia się facet znikąd, jeszcze pracował dla Tuska, i zabiera mu to, o czym marzył. Ziobro czuje, że to głęboko niesprawiedliwe. Jak się okazało, że można grillować Morawieckiego, to Ziobro skwapliwie z tego skorzystał i przesadził. Myślał, że ma tak silne karty w ręku, że Kaczyński odpuści, ale okazało się inaczej.
Pojawiły się plotki, że być może sam prezes wejdzie do rządu, aby trzymać wszystkie frakcje. To realny scenariusz?
Na pewno to byłoby racjonalne. Od dawna, niemalże od epoki lodowcowej mówię, że premierem powinien być szef partii, która zdobyła większość w wyborach, bo to powoduje zdrowy kościec systemu politycznego. Jeżeli tak nie jest i powstaje pozakonstytucyjne centrum władzy, to system jest chory, dysfunkcjonalny i szkodliwy. Mimo wszystko
uważam, że Kaczyński do rządu nie wejdzie, bo osłabiłby wówczas Morawieckiego, a tego nie chce.
Czy kwestia teczek i prokuratorskich śledztw może mieć znaczenie? Wystarczy przypomnieć aferę “dwóch wież” Kaczyńskiego.
Moim zdaniem nie ma, bo PiS wychował sobie elektorat, który nie jest na to wrażliwy. Ten nowy typ elektoratu PiS-owskiego, zresztą ukształtowany w dużej mierze dzięki telewizji Kurskiego, różnym wydawnictwom, których jest pełno, i oczywiście Kościołowi, nie jest wrażliwy na żadna krytykę. Gdyby nawet ktoś chciał sięgnąć do tych teczek, to usłyszymy w TVP, że to prowokacja szyta grubymi nićmi, aby zaszkodzić umiłowanemu prezesowi. Proboszczowie w niedziele powtórzą to na mszach itd.
Takie rzeczy były ważne kiedyś, gdy polityka można było zabić gazetą, teraz już to jest niemożliwe.
Jak ocenia pan w tej sytuacji działania opozycji?
Mam niestety wrażenie, że opozycja się notorycznie spóźnia. Wróćmy do sytuacji z orzeczeniem WSA. Gdyby była opozycja pod wodzą Tuska albo Kaczyńskiego, to po czymś takim byłby natychmiast wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu z kandydatem na premiera. Oczywiście byłoby wiadomo, że ten kandydat przegra, tak jak było wiadomo z panem Glińskim podczas słynnego wystąpienia z tableta, ale chodziło o to, aby się przebić we wszystkich możliwych środkach przekazu z informacją, że oto po raz pierwszy w historii mamy urzędującego premiera, którego sąd poddaje pod pręgierz i mówi, że działał nielegalnie. Tymczasem opozycja nie zrobiła nic. PiS-owcy kiedyś często używali określenia “totalna opozycja”, a jest odwrotnie. To rząd jest totalny, a nie opozycja, tylko że totalny rząd jest dużo bardziej niebezpieczny, niż totalna opozycja.
Żeby nie było, mam też na myśli Lewicę, która też nie stanęła na wysokości zadania, a nawet gorzej, ponieważ nie odbywają się posiedzenia ciał statutowych SLD; ani Rady Krajowej, ani Zarządu Krajowego.
Być może dlatego, że przewodniczący Czarzasty zdaje sobie sprawę, że minęła mu w styczniu kadencja.
Skończyła się również kadencja w Razem, tylko że Zandberg przestał zgodnie ze statutem pełnić funkcję, w SLD mamy sytuację, że nic się nie stało.
Zdjęcie główne: Leszek Miller, Fot. Facebook/MillerLeszek