Polska samotna, jak chce Kaczyński i jego nawiedzeni „wizjonerzy” (takie „wizje” się leczy), będzie jak zagubiony kundelek w stadzie słoni. Tacy ludzie jak Kaczyński nie rozumieją, że dziś znaczenie kraju liczy się inaczej. Nie liczbą pysków do wykarmienia i ubrania, tylko nowoczesną technologią, silną gospodarką i jak najsilniejszymi sojuszami – pisze Krzysztof Łoziński

Zostawmy na boku gorący dziś temat kolejnego „zwycięstwa” Morawieckiego, niczym Napoleona w bitwie nad Berezyną (połowa armii zginęła, ale on zwiał). Zastanówmy się, jak wyglądamy na tle tego, co dzieje się na całym świecie, i jakie powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski.

Myślenie, że nasza chata z kraja i reszta nas nie dotyczy, jest nie tylko głupie, ale i samobójcze. Można bardzo wierzyć w legendę o Dawidzie, który sprytem pokonał Goliata, ale w świecie, w którym rośnie już kilku Goliatów, spryt może nie wystarczyć. Trzeba tworzyć sojusze.

Popatrzmy na liczby (według CIA Factbook).

Reklama

Ludność świata to dziś 7,8 mld, za dwa lata przekroczy 8 mld.

W tym (dane z 2018 roku): Chiny 1.393 mln, Indie 1.369 mln, Europa jako całość 745 mln, Unia Europejska 508 mln, USA 332 mln.

Dodajmy jeszcze Rosję, bo choć ludnościowo mniejsza, to jest istotnym graczem: 142 mln.

PKB całego świata to ok. 127 bln USD.

PKB interesujących nas krajów w USD według parytetu siły nabywczej: Chiny 25,36 bln, USA 19.49 bln, Indie 9,47 bln, Unia Europejska 20, 85 bln, Rosja 4,02 bln.

PKB według oficjalnego kursu wymiany w USD: USA 19,49 bln, UE 17,11 bln, Chiny 12,01, Indie 2,60 bln, Rosja 1,58 bln.

Oczywiście można sobie te liczby różnie interpretować, ale pewien obraz jest wyraźny:

zarówno Unia Europejska, jak i USA, zaczynają być zagrożone w swojej pozycji decydujących graczy.

Coraz większą potęgą i ludnościową, i gospodarczą zaczynają być Chiny, kraj niedemokratyczny i agresywny, który nigdy nie zrezygnował z podporządkowania sobie reszty świata, a tylko odłożył ten zamiar na później.

Mao Zedong, nie licząc się z realiami, zamierzał podbić cały świat militarnie. Jego następca, Deng Xiaoping, postawił sprawę inaczej: OK, podbijamy świat, ale dopiero, gdy zbudujemy potężną gospodarkę i potężną armię. W przeciwieństwie do Mao był realistą. Dzisiejsi politycy Chin rozumieją, że dominacja ekonomiczna może być skuteczniejsza niż militarna. A armii chińskiej też bym nie lekceważył (zdolność mobilizacji rezerwistów ponad 600 milionów, wystarczy powołać 10 proc. z nich, by świat miał kłopoty).

Druga potęga ludnościowa, z szybko rosnącą gospodarką, to Indie. Kraj demokratyczny, nieagresywny, ale uwikłany w niegasnący od dziesięcioleci konflikt z Pakistanem (233,5 mln ludzi). Oba kraje mają broń atomową.

Mamy też Rosję, niby gospodarczo z dużo słabszej ligi, ale kraj niedemokratyczny, agresywny, z potężną i nowoczesną armią, której absolutnie nie wolno lekceważyć. Rosja ze swoim zamiarem odbudowy imperium sowieckiego i dalszego podboju nawet się specjalnie nie kryje.

Absolutnie nie wolno też lekceważyć armii chińskiej, która jest coraz lepiej uzbrojona, w bardzo już nowoczesny sprzęt (w tym broń atomowa), a technologia chińska rozwija się w szalonym tempie.

To nie jest już kraj tanich trampek, to jest kraj latający na Księżyc.

I gdzie my w tym wszystkim jesteśmy? Polska samotna, jak chce Kaczyński i jego nawiedzeni „wizjonerzy” (takie „wizje” się leczy), będzie jak zagubiony kundelek w stadzie słoni. Polska samotna jest praktycznie bezbronna wobec sąsiedniej Rosji, a trzeba pamiętać, że dziś wojna przenosi się do Internetu i nie trzeba być sąsiadem, by atakować. Polska bez UE i NATO w dzisiejszym świecie ekonomicznie się nie liczy, a militarnie nie istnieje. Politycznie sami postawiliśmy się do oślego kąta. Jeszcze niedawno byliśmy krajem, o którym mówiło się z szacunkiem, dziś, dzięki rządom PiS, jesteśmy niestety pośmiewiskiem. Potęgi przestawiają pionki na światowej szachownicy, latają na orbitę, na Księżyc i przymierzają się do Marsa, a my kopiemy rowek w piasku.

Brutalny obraz, ale taki jest. Na szczęście jeszcze jesteśmy w UE i NATO, jeszcze nas stamtąd obłąkany abnegat nie wyprowadził.

Spróbujmy spojrzeć na przyszłość. Wnioski się same narzucają.

Samotni i słabi nie mają szans. Nawet cała Cywilizacja Zachodnia Europy i Ameryki Północnej może wkrótce być zagrożona.

A świat zmienia się w szalonym tempie. Za mojego życia ludność Indii wzrosła trzykrotnie, ludność Chin też. Gdy pokazałem młodej (ok. 40 lat) Chince moje zdjęcie głównej ulicy Pekinu z 1989 roku, nie poznała, co to jest. – To jest Changan? – pytała z niedowierzaniem, patrząc na riksze, rowery i niskie budynki.

Zachód wygrał „zimną wojnę” z Sowietami, bo miał technologię, której oni nie mieli. Ale co będzie, gdy to my będziemy musieli kupować technologię od Chin? A wcale nie jest do tego daleko.

UE ciągle nie jest do końca jednolitym organizmem gospodarczym, a tym bardziej politycznym. Szkody wyrządzone przez głupią politykę Donalda Trumpa, zerwanie pierwszej umowy o współpracy gospodarczej z UE i inne wybryki znacznie osłabiły nie tylko pozycję USA, ale i całego Zachodu. Świat zachodni, w takim kształcie jak obecnie, jest coraz bardziej łatwym celem dla rosnących agresywnych potęg.

Moim zdaniem perspektywa Stanów Zjednoczonych Europy nie jest już jedną z alternatyw. Jeżeli jako świat zachodnich wartości i wolności mamy przetrwać najbliższe 30 lat, jest jedynym wyborem. Co więcej, wzmocnienie współpracy z USA oraz innymi państwami naszego świata wartości, naszej cywilizacji, też staje się koniecznością.

Pomysł luźnego konglomeratu państw narodowych, jak chce Kaczyński, skończy się tym, że Putin, lub jego następca, wydziobie nas po kolei.

Trzeba patrzeć dalej, niż koniec własnego nosa. Takie wybryki, jak Kaczyńskiego, Orbána, Camerona czy Erdogana, to ruchy samobójcze. Polityk powinien rozumieć, że żaden sojusz nie stanie w naszej obronie, jeśli ciągle będziemy go kopać po kostkach, jeśli kraje tego sojuszu nie będą pewne, czyim właściwie jesteśmy sojusznikiem. NATO już ma kłopot z Turcją, która nie wiadomo, czy gra z nami, czy z Putinem.

Ale jest jeszcze poważniejszy problem, którego małe rozproszone państwa nie rozwiążą. To jest klimat i jego zmiany. To jest zagrożenie, które może nas wszystkich zabić.

Nie trzeba być filozofem, by rozumieć, że główną przyczyną problemu jest przeludnienie Ziemi. Nigdy wcześniej w historii nie było ośmiu miliardów ludzi. Przedstawię tylko jeden aspekt. W interesie całej ludzkiej cywilizacji jest zatrzymanie, a nawet ograniczenie, ludzkiej populacji. Jak dotąd tylko najbardziej przeludnione wielkie kraje (Chiny, Indie) miały programy ograniczenia przyrostu populacji (też nie były do końca skuteczne). Nie chodzi tu o zabijanie ludzi, tylko o zmniejszenie dzietności.

Tymczasem politycy większości małych krajów myślą odwrotnie.

Czym bardziej oderwany od rzeczywistości autokrata, tym bardziej marzy o coraz liczniejszych milionach poddanych.

Tacy ludzie jak Kaczyński nie rozumieją, że dziś znaczenie kraju liczy się inaczej. Nie liczbą pysków do wykarmienia i ubrania, tylko nowoczesną technologią, silną gospodarką i jak najsilniejszymi sojuszami.

Co gorsza, te nieuki nie rozumieją nawet tak prostej rzeczy, że cała Ziemia jest jedną komorą gazową. Jeżeli w tę komorę, naszą atmosferę, będziemy pompować trucizny, to one nie wylecą „na zewnątrz”. Tu nie ma „zewnątrz”.

To jest kolejny i bardzo poważny problem, który możemy rozwiązać tylko w silnych sojuszach z innymi.

Krzysztof Łoziński


Zdjęcie główne: Mateusz Morawiecki, Fot. Flickr/KPRM/Krystian Maj, licencja Creative Commons

Reklama