W weekend w nocy płonęła kamienica, w której mieszka wraz z rodziną poseł PO Krzysztof Brejza. To on nagłośnił sprawę nagród, które przyznał sobie rząd Beaty Szydło. Spowodowało to sondażowe tąpnięcie PiS. – Doszło do zagrożenia życia wielu osób, nie tylko mojej rodziny, i niewiele brakowało, aby stała się tragedia. Myślę, że moje dzieci żyją tylko dlatego, że instalacja gazowa została solidnie wykonana – mówi nam Brejza. I dodaje: – Nie chcę wskazywać jednoznacznie przyczyn politycznych czy chuligańskich. Nie przesądzam.
JUSTYNA KOĆ: Czy to było podpalenie, czy samozapalenie?
KRZYSZTOF BREJZA: Nie przesądzam. Moim zdaniem i w opinii ekspertów, którzy pracują przy tym zdarzeniu, było to ewidentne podpalenie. Te rzeczy, które tam były, nie mogły same zapłonąć. Niewykluczone, że ktoś czegoś dolał, ale nie chcę tego przesądzać. Nie chcę też wskazywać motywów, natomiast sama sytuacja jest skrajnie groźna. Doszło do potężnego słupa ognia i dymu, osmolona jest cała ściana kamienicy do wysokości 10 metrów. Co gorsza, przebiegają tam też rury z gazem, które zmieniły barwę z żółtej na czarną.
Tylko dzięki temu, że spawy, jak mówią eksperci, były idealnie wykonane, nie doszło do eksplozji. Gdyby były to rury instalacji gazowej typu skręcanego, doszłoby do eksplozji i najprawdopodobniej zawalenia skrzydła budynku. Akurat tego skrzydła, w którym śpią moje małe dzieci. Nie wiem, czy zdążyłbym je uratować. Zginęliby też sąsiedzi.
Wierzę w to, że ta sprawa zostanie poważnie potraktowana przez organy ścigania i zostanie wyjaśniona.
Jak obecnie jest traktowana? Złożył pan zawiadomienie o próbie popełnienia morderstwa.
Każdy, kto podpala czy próbuje podpalić kamienicę – jeżeli prawdą jest, że doszło tutaj do celowego podpalenia instalacji gazowej – musi rozumieć, że wiąże się to z próbą wysadzenia budynku, a na pewno próbą wywołania pożaru, który będzie miał bardzo gwałtowny przebieg, gdzie zginą osoby. Przecież
rury z gazem są wyraźnie odznaczone, dlatego myślę, że możemy mówić o tego rodzaju czynie. Zobaczymy, jak to zakwalifikuje prokuratura.
Jak wygląda współpraca z prokuraturą, policją? Czy to zdarzenie jest traktowane poważnie?
Tak, przyjechał dziś pan prokurator, są policjanci z dochodzeniówki, bardzo wnikliwie zabezpieczyli cały teren, te czynności są dość szczegółowo przeprowadzane. Trzymam kciuki za pracę operacyjną policji i wierzę, że sprawców uda się znaleźć, a później pociągnąć do odpowiedzialności. Doszło do zagrożenia życia wielu osób, nie tylko mojej rodziny, i niewiele brakowało, aby stała się tragedia. Myślę, że moje dzieci żyją tylko dlatego, że instalacja gazowa została solidnie wykonana.
Pan jest tą osobą, która wyciągnęła na światło dzienne nagrody, które przyznał sobie rząd Beaty Szydło. Od tamtej pory często spotyka się pan z pogróżkami?
Te
pogróżki otrzymuję regularnie, są też regularne incydenty związane z atakiem na moje miejsce zamieszkania. Fala szczucia, fala hejtu, nienawiści zalewa mnie każdego dnia i jestem już do tego przyzwyczajony, natomiast nie dam skrzywdzić moich dzieci.
Czemu nie chce pan przesądzać o przyczynach?
Bo ich nie znam. Nie chcę wskazywać jednoznacznie przyczyn politycznych czy chuligańskich. Nie przesądzam. Fakt jest taki, że doszło do pożaru, podpalenia materiałów firmy budowlanej, które to materiały, łącznie z toaletą przenośną, zapłonęły bardzo mocno, co może wskazywać, że były czymś podlane. Wszystko to miało miejsce akurat przy instalacji gazowej. Trudno uwierzyć, że był to przypadek. Z instalacji stopiła się farba, a rury zostały zagotowane i osmalone.
Każdy, kto widzi te rury, w jakim są stanie, rozumie, że mało brakowało do wybuchu, który uśmierciłby wiele osób i zawaliłby budynek.
Czy to jest ten moment, że odpuści pan, przejdzie do drugiego szeregu?
Ja się nie dam zastraszyć. Mam zobowiązanie wobec swoich wyborców. Pytam, wysyłam interpelacje, nikomu krzywdy nie czynię. Działam w oparciu o fakty, dokumenty i dalej będę to robić.
Zdjęcie główne: Krzysztof Brejza, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons