Dziennikarze “Faktu” przejrzeli się limuzynie Mariusza Kamińskiego. Wygląda na to, że pojazd z szefem służb i policji na pokładzie może sobie gwizdać na przepisy.
To już kolejny odcinek pod tytułem “limuzyna polityka” ma w nosie obowiązujące przepisy. Pomijając już stwarzanie niebezpieczeństwa na drodze, to ludzie niosący na sztandarach hasła prawa i sprawiedliwości powinni utemperować swoich szoferów. Jakiś czas temu pisaliśmy o limuzynie Jarosława Kaczyńskiego, która pędziła ulicami Warszawy na niedzielną mszę, historia z wypadkiem Beaty Szydło to już klasyka…
Tym razem dziennikarze “Faktu” wzięli pod lupę Mariusza Kamińskiego. Szef MSWiA był we wtorek gościem “Wiadomości” TVP. — Polacy muszą czuć się bezpiecznie w tych niebezpiecznych czasach. Muszą mieć poczucie, że służby odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom działają skutecznie i sprawnie – opowiadał minister Kamiński.
Po występie szefa MSWiA odebrała podstawiona na Woronicza limuzyna. Ochroniarz otworzył Kamińskiego drzwi, ten zasiadł na tylnej kanapie i auto ruszyło. I już po chwili limuzyna jak gdyby nigdy nic wjechała sobie na buspas, aby ułatwić podróż Kamińskiego i nie wlec się tak, jak inni użytkownicy drogi. Za takie wykroczenie grozi 100 zł i punkty karne. Ale nie w tym przypadku.
— Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji jest jednocześnie Ministrem Koordynatorem Służb Specjalnych, a samochód, którym poruszał się Pan Minister, jest autem uprawnionym do jazdy buspasem — wyjaśniło MSWiA. Czyżby?
— Nawet limuzyna rządowa, samochód SOP z politykiem na pokładzie, jak nie jest w akcji i nie korzysta z sygnalizacji, to jest normalnym uczestnikiem ruchu drogowego i musi stosować się do przepisów, także, jeśli chodzi o tzw. buspasa — powiedział w rozmowie z “Faktem” Marek Konkolewski, były policjant i specjalista do spraw ruchu drogowego.
Źródło: Fakt