Budżet 2020, który zapowiada premier, to “PiS-owski cud”. Te wysokie dochody mamy w tylko w przyszłym roku. Ani OFE, ani LTE w kolejnym roku już nie będzie. Co więcej, musi przyjść spowolnienie. Nie można liczyć na to, że będzie ciągle takie eldorado. PiS albo tego nie rozumie, albo oszukuje nas wszystkich – mówi nam Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów w rządzie PO-PSL. Rozmawiamy nie tylko o przyszłorocznym budżecie, ale i o kondycji państwa. Pytamy też, czy jeżeli PO stworzy rząd, to zostawi programy socjalne PiS. – Ludzi nie można oszukiwać dwa razy. PiS już ich oszukał mówiąc, że na wszystko są pieniądze. Nie można teraz oszukać ich drugi raz, bo ludzie porobili sobie plany, myślą, że będą mieli ten dochód i trzeba go im zapewnić – dodaje

JUSTYNA KOĆ: Rząd zapowiedział, że budżet 2020 po raz pierwszy o 89 roku będzie bez deficytu. Geniusz premiera czy cud gospodarczy? 

IZABELA LESZCZYNA:  Ani geniusz premiera, ani cud gospodarczy, finansowy, ekonomiczny, tylko wybory. To wręcz wyborcza ściema. Sądzę, że

Polacy nie zasłużyli sobie na to, żeby w taki cyniczny i prymitywny sposób nimi manipulować.

Czyli oszustwo? Dlaczego?
Zacznijmy od tego, że budżet składa się z jednej strony z dochodów, z drugiej wydatków. Ta ogromna manipulacja dotyczy obu stron. O zrównoważonym  budżecie poważni ekonomiści i politycy mówią, kiedy wydatki i wpływy są zrównoważone trwale.

Reklama

To znaczy?
Trwałe dochody to takie, których z dużym prawdopodobieństwem możemy się spodziewać każdego roku. Takimi dochodami są najczęściej dochody podatkowe. Oprócz tego z drugiej strony mamy one-off, czyli jednorazowy dochód.

Takiego dochodu na serio nie traktuje nawet Komisja Europejska, która wylicza nam te wszystkie wskaźniki i parametry.

Czym jest one-off?
To np. niespotykany skok na OFE. Od wszystkich oszczędności, ponad 160 mld zł, rząd ściągnie 15 proc., czyli ok. 20 mld. Zalicza to do przyszłorocznych dochodów. To są, po pierwsze, dochody jednorazowe, po drugie – niepewne, bo nie wiemy, ile osób się na to zdecyduje, po trzecie ta kwota powinna być rozpisana na dwa lata, bo tak zaplanował rząd. Ale takich oszustw jest więcej. Rząd tą opłatą przekształceniową oszukuje też samorządy, bo od przyszłych dochodów emerytalnych powinniśmy zapłacić PIT. Ten podatek jest dzielony pomiędzy budżet centralny i budżety samorządów. Tymczasem z tych pieniędzy samorządy nie zobaczą nawet kawałka.

Dodatkowo rząd zniósł 30-krotność składki ZUS-owskiej. Z tego planuje ok. 5 mld. To będą pieniądze wyciągnięte z kieszeni polskich przedsiębiorców samozatrudnionych.

Rząd chwali się, że znosi PIT-y dla młodych osób do 26. roku życia, ale jednocześnie ma w planie ozusowanie umów zleceń studentom do 26. roku życia. Zatem zabierze im PIT, ale dołoży składkę ZUS-owską. Co więcej, wszystkie umowy zlecenia mają podlegać ZUS-owi. Platforma wprowadziła zasadę, że tylko do minimalnego wynagrodzenia pobieramy ZUS, po to, żeby ludzie mieli zabezpieczenie emerytalne. Teraz wszystkie umowy zlecenia mają podlegać ZUS-owi. Oczywiście te pieniądze nie wpłyną bezpośrednio do budżetu, ale do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale to oznacza, że rząd nie musi przeznaczać dotacji do ZUS-u. Zatem to dla niego cysty zysk.

I na koniec, akurat w przyszłym roku będziemy sprzedawać jako państwo częstotliwość – tzw. szerokopasmowy Internet LTE, czyli to, co PiS z pierwszego roku rządów przerzucił na następne, aby mieć na połowę 500 Plus.

Prawdopodobnie będzie też wysoki zysk NBP, bo złotówka słabo stoi, co jest oczywiście bólem dla osób, które mają kredyty frankowe, ale dla ministra finansów w gruncie rzeczy to jest zysk. NBP ma rezerwę, którą trzyma w walucie obcej, rezerwę dewizową i przy słabym złotym zysk NBP jest wyższy. Zatem

strona dochodowa jest rozdęta do granic możliwości i wliczono tam wszystkie rzeczy, które nawet nie wiadomo, czy się zdarzą.

Premier tego nie mówi, przedstawia za to budżet, w którym dzięki zaradności rządu jest 100 mld więcej.
I dodatkowo opakowuje to w narrację, że jest tak pięknie, bo uporali się z mafiami VAT-owskimi. To oczywiście bzdura i prof. Rzońca dokładnie to wyliczył. Przypominam, że ok. 50 mld to jest koniunktura gospodarcza i wzrost PKB, dzięki czemu są wyższe dochody budżetowe. 15 mld to inflacja, kolejne 15 to nowe podatki, a tylko około 20 mld z tych 100 to uszczelnienie systemu podatkowego.

Czyli taki budżet to efekt cudu roku wyborczego?
Ja bym raczej powiedziała, że PiS-owski cud. Te wysokie dochody mamy tylko w przyszłym roku. Ani OFE, ani LTE w kolejnym roku już nie będą. Co więcej, musi przyjść spowolnienie. Nie można liczyć na to, że będzie ciągle takie eldorado.

Główna narracja rządu opiera się na opowiadaniu, że mimo ogromnych programów  socjalnych udało nam się zbilansować budżet, a opozycja krzyczała, że budżet się zawali. Przyzna pani, że to chwytliwa narracja.
Prawdą jest, że rząd ograniczył mocno wydatki.

Żyjemy w państwie, gdzie ludzie umierają na raka, bo nie ma na leki onkologiczne, gdzie ludzie umierają na serce, bo zmieniono procedury kardiologiczne.

Za naszych rządów każdy pacjent, który budził wątpliwości, był kierowany na koronografię. Dziś, jeżeli pacjent nie ma silnego stanu przedzawałowego, to nie kwalifikuje się na koronografię i idzie na koniec kolejki. Jeżeli GUS podaje, że Polacy żyją krócej, to m.in. właśnie dlatego, bo ludzie w Polsce umierają na raka i na serce.

Wydatki w przyszłym roku w stosunku do PKB mają być jedne z najniższych w ostatnich latach, nie były takie niskie od lat 90. To oznacza, że rząd sztucznie zaniża wydatki, oszukuje samorządy, nie daje podwyżek nauczycielom, jakie dać powinien.

Cała sfera budżetowa w czasach koniunktury właściwie nie dostała podwyżki, waloryzacja pokrywa w zasadzie tylko inflację.

Nie wspomnę już, że dobrze by było uruchomić współfinansowanie publiczne, aby rozhulać inwestycje.

Czym to grozi?
Koszty społeczne będą naprawdę duże. Odpływ ludzi z administracji do gospodarki  to tylko jeden z nich. Usługi publiczne będą coraz gorsze. Widzimy już, co się dzieje z nauczycielami, lekarzami, bo za marne pieniądze młodzi, dobrze wykształceni ludzie nie chcą pracować. Przy odpowiednim zarządzaniu i dobrej koniunkturze po 4 latach rządów powinniśmy widzieć wyraźną poprawę w szpitalach, w których warunki powinny się poprawić, podobnie powinny rozwinąć się szkoły. Tymczasem mam wrażenie, że państwo przez te 4 lata się wręcz zwinęło.

Morawiecki na każde pytanie dziennikarzy – czy o mieszkania, czy ochronę zdrowia, czy czyste powietrze i środowisko – odpowiada: „ale mamy 500 Plus”. Tylko że za 500 Plus człowiek nie kupi sobie ani pobytu w szpitalu, ani czystego powietrza, ani dobrej szkoły dla dziecka.

Ale stać go na korepetycje z matematyki
Ale już na korepetycje z biologii mu nie wystarczy. GUS opublikował ostatnio dane, z których wynika, że rośnie skrajne ubóstwo. Pamiętajmy, że 500 Plus dziś już nie ma tej samej wartości; dziś 500 sprzed 4 lat to bardziej 300 zł. To w naszej świadomości pozostało 500 zł, bo ludzie niestety nie rozumieją ekonomii. Sama słyszałam, jak w sklepie jedna z pań narzekała na ceny, że wszystko jest dużo droższe, a druga z pań jej odpowiedziała, jak to dobrze, że rząd dał nam 500 zł, bo inaczej nie stać by nas było na zakupy. Ludzie nie rozumieją łańcucha przyczynowo-skutkowego i nie zdają sobie sprawy, że wszystko jest drogie właśnie dlatego, że rząd rozdał te 500 zł.

Czy aby opanować inflację, nie powinien zainterweniować NBP?
Powinien zareagować już rok temu. Stopy powinny być podniesione, jednocześnie gospodarka powinna być stymulowana przez inwestycje publiczne. Tymczasem dzieje się odwrotnie. Stopy ciągle są niskie, bo głupio podnosić stopy, bo zdrożeją kredyty, więc

PiS się boi to zrobić, trochę jakby rząd liczył, że uda mu się oszukać prawa ekonomii i spowolnienie do Polski nie przyjdzie.

Przewodniczący komisji ds. VAT, poseł Horała z PiS, zapowiedział, że będzie wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu byłych premierów Tuska i Kopacz oraz ministrów finansów Rostowskiego i Szczurka. Jak PO się do tego odniesie?
PiS przeczytał raport NIK, który jednoznacznie pokazał, że kontrola nie stwierdziła świadomych zaniechań mających na celu opóźnienie lub wstrzymanie dyscypliny podatkowej. Jednocześnie NIK zwraca uwagę, że w okresie naszych rządów powstała koncepcja jednolitego pliku kontrolnego itd. Ja przeczytałam ten raport komisji i okazało się, że MF podawało fałszywe dane, tzn. zawyżali wyniki kontroli obecnej skarbówki, a zaniżali wyniki kontroli z naszych czasów. Na marginesie zastanawiamy się nad zgłoszeniem tego oszustwa do prokuratury, bo ministerstwo nie powinno w ten sposób oszukiwać, do NIK-u podając fałszywe dane. Mimo tych fałszywych danych NIK stwierdził, że oczywiście można było coś zrobić wcześniej, ale nie było zaniechań i zamierzonych działań, które miałyby opóźniać uszczelnianie. Horała wie, że nie da się postawić nikomu zarzutów prokuratorskich, próbują coś zarzucić ministrowi Rostowskiemu. Pozostał im Trybunał Stanu. Wiadomo, że nic z tego nie będzie, bo mamy za chwilę wybory.

To polityczna hucpa, którą od początku jest zarówno przewodniczący Horała, który jeszcze niedawno nie wiedział, co to faktura VAT, jak i ta cała komisja.

Jeżeli opozycja stworzy rząd, to zostaną programy socjalne?
Tak jak powiedział Grzegorz Schetyna, nic, co dane, nie będzie zabrane. Ludzi nie można oszukiwać dwa razy. PiS już ich oszukał mówiąc, że na wszystko są pieniądze. Nie można teraz oszukać ich drugi raz, bo ludzie porobili sobie plany, myślą, że będą mieli ten dochód i trzeba go im zapewnić. Natomiast my stawiamy na pracę. Jak ludzie pracują i płacą podatki, to znajdą się pieniądze na politykę społeczną i usługi publiczne. Będziemy chcieli wyciągnąć ludzi z szarej strefy, bo ona ciągle istnieje.

Szara strefa będzie się powiększać, gdy przyjdzie kryzys.
Niestety, i wygląda na to, że PiS też tego nie rozumie. Luka jest zawsze większa w czasie spowolnienia, a maleje w czasie koniunktury. Niemniej chcemy przede wszystkim zachęcać ludzi, żeby pracowali i żeby opłaciło im się pracować, bardziej niż korzystać ze świadczeń socjalnych. Jak zawsze stawiamy też na przedsiębiorców, których możemy zapewnić, że fiskus nie będzie traktować ich jak złodziei i oszustów, ustawy podatkowe nie będą zmieniane kilka razy w ciągu miesiąca, bo tak też się zdarzało, że otoczenie gospodarcze będzie stabilne.


Zdjęcie główne: Izabela Leszczyna, Fot. ARWC

Reklama