Nasze spotkania z przedstawicielami rządu nie przyniosły żadnych wymiernych efektów. Domagamy się całościowego podejścia do reformy służby zdrowia – mówił przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Krzysztof Hałabuz. Przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów odbyła się w sobotę pikieta, w której wzięli udział lekarze i przedstawiciele innych zawodów medycznych. Manifestowano także w innych miastach, m.in. Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. – Młodzi ludzie ze związku zawodowego wzięli sprawy w swoje ręce, i słusznie. Światowe Stowarzyszenie Lekarzy podjęło właśnie jednogłośną rezolucję popierającą protest polskich lekarzy – mówi w rozmowie z wiadomo.co przewodniczący Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz.
Niedziela jest czternastym dniem protestu rezydentów, którzy głodują, domagając się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia. W kilku miastach zorganizowano w sobotę manifestacje poparcia dla młodych lekarzy. Protesty odbyły się m.in. we Wrocławiu, Poznaniu, Szczecinie, Rzeszowie i Kielcach. W Warszawie przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów lekarzy wspierało ok. tysiąca osób, w tym wielu pacjentów.
Podczas pikiety rezydenci złożyli w Kancelarii Premiera pismo z postulatami. Domagają się m.in. wzrostu wydatków na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB w trzy lata z możliwością dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Żądają również skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.
W piątek poparcie dla głodujących lekarzy zadeklarował przewodniczący Naczelnej Rady Lekarskiej. Poniżej rozmowa z Maciejem Hamankiewiczem.
KAMILA TERPIAŁ: Dlaczego Naczelna Rada Lekarska zdecydowała się poprzeć protest lekarzy rezydentów?
MACIEJ HAMANKIEWICZ: Postulaty tych młodych lekarzy – podkreślam: lekarzy, bo rezydenci to lekarze – są wyrażeniem tego wszystkiego, co od wielu lat mówił i o co zabiegał samorząd lekarski. Swoje stanowiska i apele wyrażaliśmy zgodnie z działalnością określoną dla izb lekarskich, ale też nie były wysłuchiwane przez rząd. Ci młodzi ludzie ze związku zawodowego wzięli więc sprawy w swoje ręce, i słusznie.
Plan finansowy przyjęty przez Radę Ministrów w kwietniu 2017 roku wyraźnie wskazuje, że na ten rok rząd chce przeznaczyć na ochronę zdrowia 4,7 proc. PKB. I taka kwota jest przewidziana do końca 2020 roku. A zatem publiczne informacje, że z roku na rok nakłady na ochronę zdrowia mają być większe, nie potwierdzają się w przyjętym oficjalnym planie.
Nie ma możliwości zorganizowania ochrony zdrowia na jakimkolwiek przyzwoitym poziomie poniżej 6 proc. PKB. W krajach Europy tylko Turcja przeznacza 4 proc. PKB, wszystkie pozostałe kraje mają więcej. Czechy na przykład osiągnęły 5,9 proc. i ich ochrona zdrowia wyprzedziła Francję. Jak pani zamawia murarza, to musi pani kupić wapno, piasek, cegłę, a my budujemy mur własnymi rękoma, nie dostając żadnych narzędzi. Słyszymy jeszcze, że wybraliśmy zawód, który wymaga poświęcenia. Lekarze się poświęcają, ale ile lat tak można żyć? A jeśli będzie prawidłowy stopień finansowania ochrony zdrowia, to koszty osobowe też się uregulują.
Chyba że młodzi lekarze zaczną masowo wyjeżdżać…
Jeszcze większym problemem jest migracja wewnętrzna, czyli odcinanie się naszego środowiska od środków publicznych. To, co miało zapewnić wszystkim równy dostęp do ochrony zdrowia, stało się farsą.
W publicznych placówkach nie ma właściwej obsady personalnej, bo nie ma właściwych warunków. Lekarze przenoszą się do jednostek, które nie mają kontraktu z NFZ-em. Żyją z prywatnych gabinetów i ZOZ-ów, gdzie mają pewniejsze warunki. A pacjenci płacą tam własne środki. To, co leżało u podstaw programu PiS-u, legło w gruzach. Trudno młodych lekarzy nie popierać.
Popiera ich coraz więcej grup zawodowych.
I to nie tylko w Polsce. Światowe Stowarzyszenie Lekarzy (World Medical Association) podczas zgromadzenia ogólnego w Chicago podjęło właśnie jednogłośną rezolucję popierającą protest polskich lekarzy. To pokazuje, że nie tylko 180 tys. lekarzy i lekarzy dentystów popiera protest, wszystkie Okręgowe Izby Lekarskie, ale także cały świat lekarski zjednoczył się po to, aby polski pacjent miał przyzwoite leczenie.
Na świecie nie wierzą, że w UE może być kraj, który przekazuje na ochronę zdrowia poniżej 6 proc. PKB.
W nocy na szybko musieliśmy tłumaczyć rządowe dokumenty na język angielski. I to nie jest żadna skarga, lekarze po prostu działają ponad granicami.
Czy protest może się rozszerzyć? Inni lekarze nie tylko będą popierać, ale także się do niego przyłączą?
Młodzi wzięli sprawę w swoje ręce i działają innymi metodami niż samorząd lekarski. Metodami związkowymi. Ale samorząd lekarski wyraża pełne poparcie dla ich działań. Nie jesteśmy organizatorem, ale staramy się realizować wszystkie potrzeby. Okręgowe Izby Lekarskie m.in. finansowały na sobotę autokary, którymi przyjeżdżali lekarze na wiec przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Emocje się potęgują. Trudno to wszystko, co się dzieje i co robią rządzący, racjonalnie zrozumieć. To wygląda, jakby rząd nie rozumiał społecznych potrzeb i emocji, albo je lekceważył. My lekarze wiemy, że nie można żądać rzeczy niemożliwych, ale tak jak jest pozostać nie może.
Konstanty Radziwiłł dwa lata temu obiecywał, że za dwa lata nakłady na ochronę zdrowia wzrosną do 6 proc. PKB. Dlatego pytamy: gdzie są te pieniądze?
Rząd mówi: będą, ale w 2025 roku.
Nie jesteśmy ekonomistami, to nie my mamy doradzać, jak osiągnąć 6 proc. PKB jak najszybciej. My mamy otrzymać to, co potrzebne jest do ochrony zdrowia Polaków.
Na razie szansy na dialog nie ma. Dlaczego?
To pytanie do premier Beaty Szydło.
Nadejdzie moment, w którym dialog się rozpocznie?
W tym momencie to bardzo źle wygląda. Ale myślę, że w końcu najważniejsi politycy dostrzegą problem i pomogą pani premier podjąć odpowiednie decyzje.
Na razie rzeczniczka PiS-u mówi, że to jest protest polityczny.
Lekarze są z dala od polityków, nie uczestniczyliśmy i nie uczestniczymy w gierkach politycznych. Bardzo dziękuję młodym lekarzom, że podkreślają to na każdym kroku.
Winę za to, co się dzieje, ponoszą wszystkie ekipy rządzące. Ale ciągłość władzy istnieje, a obietnice wyborcze zostały zapamiętane. I teraz trzeba je spełnić.
Zdjęcie główne: Maciej Hamankiewicz, Fot. Flickr/Michał Jozefaciuk/Senat RP, licencja Creative Commons