Levadia Tallin, Stjarnan FC, Skendija Tetowo, Sheriff Tiraspol, Spartak Trnawa, FC Dudelange. To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów drużyn z peryferiów europejskiego futbolu, z którymi polskie zespoły nie potrafiły sobie poradzić w ostatnich latach. Jak zapobiec kolejnym katastrofom?

Długi i trudny sezon 2018/2019 dopiero co się skończył, a tu już trzeba myśleć o kolejnym. I to szybko. Choć w uszach piłkarzy jeszcze pobrzmiewa ostatni gwizdek, a kibice wciąż żywo dyskutują o końcowych rozstrzygnięciach, to nie ma czasu na życie – świeżą, bo świeżą, ale już – historią. W Gliwicach jeszcze na dobre nie nacieszono się z pierwszego w historii mistrzostwa Polski, w Gdańsku wciąż z dumą spoglądają na zdobyty w maju Puchar Polski. W Krakowie, przy Kałuży, z twarzy nie zniknęły jeszcze uśmiechy po wywalczeniu miejsca tuż za ligowym podium. Gorsze nastroje panują w Warszawie, gdzie wciąż liże się rany po przegranym mistrzostwie. A do europejskich potyczek trzeba będzie stanąć już na przełomie czerwca i lipca.

Piast Gliwice, Legia Warszawa, Lechia Gdańsk i Cracovia. Te drużyny będą w tym sezonie reprezentowały polski futbol Europie. Nieważne – w eliminacjach do gry w Europie, czy nawet eliminacjach do eliminacji, jak niektórzy złośliwie nazywają pierwsze rundy tych rozgrywek. Piast, jako mistrz Polski będzie walczył o Ligę Mistrzów. Legia, Lechia i Cracovia – o Ligę Europy. Każdy mecz, każda wygrana i każdy awans – będzie na wagę złota. A właściwie na wagę punktów do klubowego rankingu UEFA, który pozwala na lepsze rozstawienie drużyn w kolejnych latach. Dobrze, a nawet bardzo dobrze na tle pozostałych polskich zespołów wygląda tylko Legia. Ta – choć minionych dwóch sezonach odpadała w eliminacjach – to dzięki regularnej grze w ostatnich dziesięciu latach w Lidze Europy czy nawet Lidze Mistrzów (sezon 2015/16) będzie rozstawiona we wszystkich rundach.

Ale rozstawienie nie musi oznaczać, że kibice nie będą drżeli o awans, co pokazały ostatnie lata. Polskie zespoły potrafiły odpadać w eliminacjach z hukiem. Lepsze okazywały się drużyny z Luksemburga, Estonii, Mołdawii, Azerbejdżanu, Cypru czy Kazachstanu. Co musiałoby się wydarzyć w tym roku, by uniknąć kompromitacji, a może nawet dać kibicom trochę nadziei, że tej jesieni będą oglądać polski zespół (zespoły?) w europejskiej elicie?

Szczęście

To, że pierwszą myślą, jaka pojawia się w głowie w kontekście gry polskich zespołów w Europie jest szczęście, mówi wiele. Ale niestety, taka jest prawda. Czy nie dzięki szczęściu właśnie, Legia, po dwudziestu latach, grała znowu w Lidze Mistrzów? Warszawianie, mimo Besnika Hasiego na ławce, złej atmosfery i formy, wylosowali przed trzema laty irlandzki Dundalk i w dwumeczu okazali się lepsi. Teraz trzeba liczyć na to samo. Piast już w pierwszej rundzie może wylosować Celtic Glasgow lub BATE Borysow, ale przy odrobinie szczęścia może to być walijski The New Saints czy macedońska FK Skendija 79. Gwarancji awansu nie ma, ale jest większa szansa na sukces. To samo dotyczy pozostałych naszych ekip.

Reklama

Forma

A precyzyjnie mówiąc – trafienie z formą. W polskiej piłce pokutuje przekonanie, że wszystkie sukcesy i – chyba przede wszystkim – porażki łączą z kondycją. Nasi albo rywala “zabiegali”, albo “nie mieli siły biegać”. Opcje są dwie. Ani taktyka, ani umiejętności, a zawsze “fizyka”. Mówiąc krótko, trzeba trafić z formą. I to już na przełomie czerwca i lipca. Nie w sierpniu, gdy “przyjdą te najważniejsze mecze”, a już teraz. Bo jeśli teraz będzie źle, to w sierpniu pozostaną do grania mecze ligowe, a nie te “najważniejsze”. Jeśli wsłuchać się w głos ekspertów, to – przy tak krótkich urlopach, jakie piłkarze mają latem – formę buduje się zimą, gdy przerwa w rozgrywkach trwa dwa miesiące. Pozostaje więc liczyć, że zawodnicy solidnie pracowali w styczniu i lutym, a teraz, po krótkich urlopach wrócą mocniejsi.

Wzmocnienia

Realne wzmocnienia lub brak poważnych osłabień. Przede wszystkim piłkarze, którzy trafią do naszych pucharowiczów, muszą być gotowi do gry tu i teraz. Nie ma czasu na doprowadzenie ich do formy, odchudzanie czy budowanie kondycji. Dobry piłkarz wchodzi do drużyny i gra. Nie potrzebuje czasu na półroczne adoptowanie się w nowym zespole i nowym mieście. Okienko transferowe otwiera się 1 lipca, więc – biorąc pod uwagę, jak szybko zaczynają się eliminacje – najlepiej gdyby przyszłe transfery już były dogadane.

Wzmocnieniami w naszych realiach można nazywać też brak osłabień. Łatwo nie będzie, szczególnie w przypadku Piasta i Legii. Gliwiczanie jako mistrzowie Polski musieli zwrócić na siebie uwagę kilku zagranicznych klubów i nie jest powiedziane, że nie stracą swoich filarów, jakimi są choćby Jakub Czerwiński czy Joel Valencia. Z kolei przy Łazienkowskiej już teraz odbywają się ruchy – póki co z klubu. Nie przedłużono kontraktów z kilkoma zawodnikami, innych – jak Sebastian Szymański, Mateusz Wieteska czy Carlitos – władze Legii będą starały się wytransferować, by ratować budżet klubu. Trudno więc mówić o stabilizacji, która jest tak istotna w kontekście budowania drużyny na Europę.

Mentalność

Nie licząc legionistów (choć też już małym stopniu), piłkarzom Piasta, Lechii i Cracovii brakuje doświadczenia w Europie. A często, gdy mamy do czynienia z czymś nieznanym, z nowymi okolicznościami, brakuje nam pewności siebie. Tu wielką rolę będę mieli do odegrania trenerzy, którzy będą musieli tak “nastroić” swoich piłkarzy, by ci wyszli na pierwsze mecze eliminacji mocni, pewni i przekonani o swoich umiejętnościach. Tak, jak reprezentacja Polski Adama Nawałki wyszła na Niemców na Stadionie Narodowym, a nie jak reprezentacja Jerzego Engela na mecz z Koreą w 2002 roku.

Największe doświadczenie międzynarodowe, jako były selekcjoner, zebrał prowadzący Piasta Waldemar Fornalik. Michał Probierz i Piotr Stokowiec mają za sobą epizody w Lidze Europy, jednak obaj nie odnieśli większych sukcesów. Trener Legii, Aleksandar Vuković grę w pucharach zna głównie z perspektywy piłkarskiej, drużynę prowadził w jednym tylko, nieudanym meczu z Dudelange. Trzeba liczyć, że te doświadczenia wystarczą na pierwsze rundy eliminacji i cała trenerska czwórka – niezależnie od klasy rywala – wyjdzie na boisko pewna siebie i swoich drużyn.

Reklama