To nie jest plan pomnażania pieniędzy, zwiększania dobrobytu, tylko plan wydawania pieniędzy i dokupywania głosów w tych obszarach, gdzie władza ma swój elektorat i może uzyskać jeszcze jakieś punkty. Zapłacą za to wszystko osoby aktywne zawodowo, klasa średnia i przedsiębiorcy – mówi nam dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. I dodaje: – Poprzednio w kampanii wyborczej PiS obiecywał, że sfinansuje np. piątkę Kaczyńskiego z uszczelnienia VAT-u i rozgromienia mafii VAT-otowskiej. Z tego rząd uzyskał 24 mld zł, co stanowi nieco ponad połowę 500 plus. Dlatego zaraz po wyborach uchwalono podatek cukrowy, podatek od mediów, kolejne daniny i opłaty jak od energii elektrycznej, podatek od spółek komandytowych itd. Zatem po wyborach pojawiły się nowe podatki, które finansują obietnice sprzed wyborów. Obawiam się, że teraz czeka nas to samo.

JUSTYNA KOĆ: Premier powiedział na Lubelszczyźnie, że 90 proc. Polaków zyska lub nie straci na Nowym Ładzie. Zgadza się pan z premierem?

Sławomir Dudek

SŁAWOMIR DUDEK: Wcześniej premier mówił, że skorzysta na Nowym Ładzie 18 mln. Nie wiem, jak premier dolicza te pozostałe grupy, ale rozumiem, że to są beneficjenci tych pozostałych rozwiązań.

Tak naprawdę to dopiero okaże się, czy ktokolwiek skorzysta na tych zmianach. Samo obniżenie podatku dla jednej grupy i podwyższenie innej nie oznacza, że gospodarka na tym zyskuje. Ostatecznie czy my jako społeczeństwo zyskamy, zależy od rozwoju gospodarczego, a ten plan rozwojowy na pewno nie jest. To nie jest plan pomnażania pieniędzy, zwiększania dobrobytu, tylko plan wydawania pieniędzy i dokupywania głosów w tych obszarach, gdzie władza ma swój elektorat i może uzyskać jeszcze jakieś punkty.

Reklama

Zapłacą za to wszystko osoby aktywne zawodowo, klasa średnia i przedsiębiorcy. Warto dodać, że

usługi publiczne nie są finansowane z podatków, tylko ze wzrostu gospodarczego, z rozwoju.

Podatki to tylko instrument, który mówi, ile z tego tortu chcemy redystrybuować, przeznaczyć na biedniejsze osoby w społeczeństwie czy na finansowanie usług publicznych. Rząd nie przedstawił analizy, jak negatywnie ten program wpłynie na część aktywną zawodowo i przedsiębiorców i jak to odbije się na całej gospodarce.

To także plan niedomówień, bo pytanie, co to znaczy klasa średnia, czy to osoby aktywne zawodowo, chcące się dokształcać, edukować, czy to będzie nowa klasa średnia, która żyje z dofinansowania i transferów od państwa. Być może właśnie o taką klasę średnią chodzi rządzącym.

Od ogółu do szczegółu, zatem PiS proponuje 30 tys. kwoty wolnej, drugi próg podatkowy od 120 tys., składkę zdrowotną liniową dla wszystkich bez możliwości odliczenia, pełne oskładkowanie śmieciówek. Jak pan ocenia te podstawowe założenia Nowego Ładu?
Mamy tu mieszaninę różnego rodzaju rozwiązań. Z jednej strony kwota wolna 30 tys., i to dla wszystkich podatników, idzie w kierunku obniżenia podatków. Podobnie wzrost progu podatkowego.

Z drugiej strony mamy brak możliwości odliczenia składki zdrowotnej. Tutaj rząd nie jest precyzyjny, bo informacje mówią o tym, że to przedsiębiorcy nie będą mogli odliczyć tej składki, a sama składka będzie płacona proporcjonalnie od dochodu. Pytanie, czy przywilej odliczania składki zdrowotnej będą mieli zatrudnieni na umowach o pracę. Podejrzewam, że tak to się skończy. Zatem

z jednej strony mamy kwotę wolną, z drugiej dokładamy nowy podatek.

Ten sam efekt dla osób najmniej zarabiających można by osiągnąć podnosząc kwotę wolną do 10-12 tys. i takie rozwiązania w przestrzeni publicznej się pojawiały.

Czyli to bardziej mydlenie oczu?
To efekt PR, bo przeciętny podatnik może nie zorientować się, o co tak naprawdę chodzi. Sama kwota wolna robi wrażenie, ale inne składki i podatki idą też w górę.

Obniżenie opodatkowania dla najmniej zarabiających jest ruchem w dobrym kierunku, bo to może sprzyjać większej aktywności zawodowej, co jest z kolei pozytywne w kontekście kryzysu demograficznego. Pamiętajmy jednak, że w grupie beneficjentów, czym mocno chwali się rząd i podaje jako osobny instrument, jest emerytura bez podatku, choć ta zawarta jest w kwocie wolnej. To jedno i to samo działanie.

Czyli mamy kolejny transfer do emerytów.
Tak, a jak wiemy, to nie przyczynia się do rozwoju gospodarczego. Do emerytów już popłynęły szerokie transfery, bo mamy trzynastą i czternastą emeryturę i nie sądzę, aby w roku wyborczym ona zniknęła.

Gdy porównujemy się do innych krajów, to tam nie ma trzynastej i czternastej emerytury, natomiast pamiętam, że była taka kiedyś w Grecji i Portugalii. Oba kraje miały spore fiskalne problemy i oczywiście po kryzysie z 2008 roku te przywileje zostały zniesione.

W Nowym Ładzie jest też spore wsparcie prenatalne, to jest 12 tys. dla rodzin z drugim i więcej dzieci. Jest też wsparcie w kwestii kredytów mieszkaniowych, gdzie można dostać spore umorzenie. Oczywiście cel jest szczytny, tylko że my już mamy najdroższy program prorodzinny 500 plus, który kosztuje 40 mld, ale to nie wszystko, bo mamy też inne wsparcie prorodzinne, jak wspólne rozliczenie małżonków itd. Łącznie na wsparcie rodziny wydajemy ok. 60 mld, a teraz dokładamy kolejny instrument.

Analizy mówią, że program 500 plus jest nieskuteczny i nie przyczynił się do wzrostu dzietności, po drugie Polacy nie są do końca zadowoleni z tego programu i sami oceniają, że spora cześć z niego jest marnotrawiona. Tak mówią nawet lewicowi publicyści.

Co do likwidacji ubóstwa wśród dzieci, bo mówi się teraz, że to także był cel tego programu, to wystarczyłoby kilkanaście procent z tych wydatków. Zatem skoro ten najdroższy program się nie udał, to dokładanie na tej samej zasadzie następnych instrumentów jest bez sensu. A oczywiście

zapłacą za to osoby pracujące.

Czy ten program dopłat do kredytów poprawi dzietność?
Przede wszystkim spowoduje wzrost cen mieszkań, na czym skorzystają firmy produkujące mieszkania. Problemy mieszkaniowe leżą gdzie indziej – mamy mocno przeregulowany rynek, nie ma dostępnych gruntów, plany zagospodarowania przestrzennego są nieuchwalone i te bariery powodują problemy na rynku mieszkań. Ten program przyczyni się tylko do tego, że wzrosną koszty kredytów i ceny mieszkań.

Kolejnym złym elementem jest to, że ciągle wspieramy mieszkania na własność, a kluczowe powinny być mieszkania na wynajem w sektorze prywatnym.

Czy to w takim razie plan rozwoju dla Polski czy wyborczy spot PiS?
To program partyjny. Nie mamy obecnie jakiegoś długofalowego programu rządowego. Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju zakończyła się w 2020, zresztą większość celów nie została osiągnięta, rząd się z tego nie rozliczył i nie przedstawił diagnozy. Teraz mamy w zastępstwie Nowy Ład, gdzie jest dużo haseł, wyjaśnione są tylko pozytywy, a negatywne kwestie są pominięte, jest tam szereg niedomówień. To na pewno nie jest plan pomnażania dobrobytu i rozwoju, tworzenia potencjału, tylko to plan wydawania.

Rząd stawia w nim za cel osiągnięcie średniej unijnej, jeśli chodzi o dochód per capita. Stawia sobie za cel wysoki wskaźnik zatrudnienia, podczas gdy KE przewiduje, że ten wskaźnik się zimniejszy.

Wskaźnik 80 proc. zatrudnienia, który chce osiągnąć rząd, występuje w zasadzie tylko w krajach nordyckich, gdzie wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest równy i większy niż nasze 60 i 65 lat, gdzie jest etos pracy, gdzie jest szereg elementów wspierających aktywność zawodową. Polska w 2030 roku będzie jedynym krajem w UE, który ma inny wiek emerytalny kobiet i mężczyzn.

Podsumowując, można powiedzieć, że Nowy Ład to program transferu od ludzi pracujących do ludzi nieaktywnych zawodowo, dodatkowo jeszcze przewiduje wzrost roli państwa, które staje się jeszcze większym graczem w gospodarce. Mamy wiele pokazowych inwestycji, w tym odbudowę zamków. Rząd przewidział też powstanie w finansach publicznych 15 nowych funduszy i agencji, a przypomnę, że od kiedy rządzi PiS powstało już takich 35. Mamy zatem łącznie 50 nowych takich tworów, co oznacza, że prześcignęliśmy PRL, a to wówczas była moda, że tworzyło się agencje i fundusze na różnego rodzaju cele.

Oczywiście takie ciała tworzy się tylko po to, aby sprawiać wrażenie, że mamy jakąś specjalna jednostkę, żeby pokazać coś na slajdach, bo to pięknie brzmi, po trzecie aby finanse nie były przejrzyste, poza debatą publiczną.

Dodatkowo powstają tam stołki, stanowiska i można dzielić środki bez kryteriów ekonomicznych, czego najlepszym dowodem był rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych. Fundacja Batorego pokazała, że te środki poszły tylko do tych powiatów i gmin, gdzie rządzą sprzyjający władzy samorządowcy lub wręcz partyjniacy.

Do czego ten plan doprowadzi, bo skoro nie do rozwoju, to czy może nas czekać scenariusz grecki?
Grecja nam nie grozi, choć oczywiście widzę wiele podobieństw, tylko że Grecja doszła do swojego stanu nie w ciągu 2-5 czy nawet 10 lat, tylko 40 lat. Grecja w latach 50. miała dług finansów publicznych taki jak Polska teraz. Podobieństwo widzę o tyle, że w Grecji były dwie główne partie, populistyczny Pasok i Nowa Demokracja. Najpierw wygrywała  partia populistyczna, ale ta demokratyczna jak zobaczyła, że Pasok obiecuje wszystko, co się da i wygrywa, to też zaczęła tak postępować. Stąd powstał tam swoisty wyścig na rozdawnictwo, obietnice, transfery i populizm, aby kupować głosy. Po drodze trafiło się kilka kryzysów gospodarczych, m.in. w latach 70. kryzys naftowy, a każdy kryzys wybijał na tym populistycznym trendzie jeszcze większy dług publiczny, aż system się załamał parę lat temu.

Niestety w Polsce widzę podobne zachowania na scenie politycznej.

Skoro nie Grecja, to co?
Na pewno grozi nam duża inflacja, bo rząd chce się dalej zadłużać, mamy też dużo środków europejskich, mamy odroczony popyt, bo byliśmy zamknięci w pandemii i wiele planów wydatkowych odłożono na później. To wszystko grozi bardzo wysoką inflacją, tym bardziej, że nasz NBP nie chce w tej sprawie reagować. Po drugie

ten program nie ma źródła finansowania, bo mimo że on już obciąża klasę średnią i przedsiębiorstwa, to nawet przy tych wzrostach podatków nie starczy na wszystko.

Poprzednio w kampanii wyborczej PiS obiecywał, że sfinansuje np. piątkę Kaczyńskiego z uszczelnienia VAT-u i rozgromienia mafii VAT-otowskiej. Z tego rząd uzyskał 24 mld zł, co stanowi nieco ponad połowę 500 plus. Dlatego zaraz po wyborach uchwalono podatek cukrowy, podatek od mediów, kolejne daniny i opłaty, jak od energii elektrycznej, podatek od spółek komandytowych itd. Zatem po wyborach pojawiły się nowe podatki, które finansują obietnice sprzed wyborów. Obawiam się, że teraz czeka nas to samo, czyli wysoka inflacja, i to dość szybko, bo jeszcze w tym roku, a po wyborach kolejny wzrost podatków.


Zdjęcie główne: Mateusz Morawiecki, Fot. Flickr/KPRM/Krystian Maj, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Sławomir Dudek, Fot. FOR

Reklama