Uczciwy parlamentarzysta powinien dążyć do tego, żeby zmiana zasad kreacji wyborczej obowiązywała dopiero w kolejnych wyborach, żeby on sam dla siebie nie tworzył ordynacji, mówiąc dosadnie, żeby nie tworzył ordynacji pod siebie – mówi nam dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego. Pytamy nie tylko o zmianę ordynacji, którą Sejm zajmie się już na początku lipca, ale też o ekspresowo przegłosowaną nowelizację ustawy o IPN. – W rocznicę, kiedy nasz Sejm obchodzi 550-lecie, niestety przyszło nam obserwować schyłek tego parlamentaryzmu. Proszę zwrócić uwagę, że Trybunał Konstytucyjny został zniszczony w 30-lecie swojego pierwszego orzeczenia, Sąd Najwyższy jest dewastowany w 100-lecie swojego istnienia, a parlamentaryzm umiera w jubileusz 550-lecia swojego funkcjonowania – konkluduje dr Balicki.

JUSTYNA KOĆ: Na następnym posiedzeniu Sejmu 3-6 lipca posłowie zajmą się nowelizacją kodeksu wyborczego odnośnie do ordynacji do Parlamentu Europejskiego. Pan krytycznie odnosi się do tej inicjatywy. Dlaczego?

RYSZARD BALICKI: Dotychczasowa ordynacja do PE pozornie wyglądała bardzo skomplikowanie, ponieważ dochodziło w niej jakby do podwójnego dzielenia mandatów. Najpierw wszystkie listy, które uzyskały powyżej 5 proc., mogły uczestniczyć w podziale mandatów w skali kraju. Stosowano system D’Hondta, który preferuje ugrupowania silniejsze i obliczano, ile mandatów każda z list może otrzymać. Dopiero wtórne było przydzielenie tych mandatów konkretnym listom okręgowym. Dlatego nie była na sztywno zdefiniowana liczba mandatów, która jest do obsadzenia w poszczególnych okręgach. Był tutaj uwzględniany wskaźnik frekwencji. To powodowało, że w tych okręgach, gdzie frekwencja była większa do podziału, było więcej mandatów, a gdzie frekwencja była mniejsza, faktycznie było ich mniej. Istotny był pierwszy podział, który zachowywał zasadę proporcjonalności, zmodyfikowaną jedynie progiem wyborczym.

Czym to skutkowało?
W konsekwencji szanse na otrzymanie mandatu miały nawet te ugrupowania, które uzyskały poparcie ledwie przekraczające 5 proc. Dlatego w PE są reprezentanci ruchu pana Janusza Korwin-Mikkego. Po zmianie wg PiS mniejsze ugrupowania nie będą miały szans na uzyskanie mandatu, bo propozycja PiS zakłada, że podział mandatów będzie następował na poziomie okręgów wyborczych. Co prawda próg został pozostawiony na poziomie 5 proc., ale rzeczywiście trzeba będzie uzyskać kilkanaście procent, aby móc uczestniczyć w podziale mandatów w okręgu.

Reklama

Jeżeli w okręgu będą do podziału 4 mandaty, to rzeczywisty próg wyborczy będzie wynosił w okolicach 18 proc. Tyle trzeba będzie uzyskać, żeby mieć szansę na jeden mandat. To jest to działanie, które PiS chce zrealizować: ograniczyć możliwości zdobycia mandatu dla tych ugrupowań, które są młode, nie mają silnego poparcia w skali kraju, ale już są rozpoznawalne.

Podobny system mamy w wyborach do Sejmu. Poza tym moim zdaniem takie osoby jak Korwin-Mikke kompromitują Polskę w PE. Może ta zmiana nie jest taka zła?
Nie chcę oceniać, czy przedstawiciel tej czy innej partii zachowuje się odpowiednio, do takiej oceny są inne mechanizmy. Prywatnie mogę powiedzieć, że cieszę się, że pan Korwin-Mikke został ukarany za swoje wypowiedzi, które naruszały godność innych ludzi.

Co do ordynacji, w przypadku wyborów do Sejmu mamy do czynienia ze swoistą kolizją dwóch wartości. Z jednej strony chcielibyśmy, aby społeczeństwo w swojej masie było reprezentowane w Sejmie, ale jednocześnie mamy świadomość, że bardzo istotnym elementem jest umożliwienie stworzenia silnej władzy wykonawczej. Stąd istotna rola, która odgrywa próg zaporowy. Eliminuje te ugrupowania najdrobniejsze, aby nie było wielu małych reprezentacji w Sejmie.

To jest istotne dla Sejmu, natomiast nie jest istotne w reprezentacji w PE. Tam reprezentowany jest cały kraj i powinien być reprezentowany z takimi poglądami, jakie występują.

Rozumiem zatem, że ordynacji do parlamentu również by pan nie zmieniał. Mówi się, że PiS także będzie chciał ją zmienić, tylko w ostatniej kolejności.
Proszę pani, w ogóle musimy mieć świadomość, że zmienianie ordynacji przed zbliżającymi się wyborami…

…jest największym grzechem demokracji?
Oczywiście! Jest czymś, co należy zdecydowanie potępić. Trybunał, kiedy był jeszcze konstytucyjny, stworzył taki mechanizm ograniczający na parę miesięcy przed wyborami. Również Komisja Wenecka mówi, że najpóźniej zmiany powinno się wprowadzać na pół roku przed wyborami, chociaż moim zdaniem jako konstytucjonalisty te okresy i tak są zbyt krótkie.

Uczciwy parlamentarzysta powinien dążyć do tego, żeby uczciwa zmiana zasad kreacji wyborczej obowiązywała dopiero w kolejnych wyborach, żeby on sam dla siebie nie tworzył ordynacji, mówiąc dosadnie, żeby nie tworzył ordynacji pod siebie.

Zaledwie ponad dwie godziny potrzebował PiS, aby znowelizować ustawę o IPN. Jak pan to skomentuje?
Tu znowu mam mieszane uczucia. Z jednej strony oczywiście, że dobrze, że taka zmiana nastąpiła, ale szkoda, że ta zmiana musiała następować, bo ta nowelizacja, która została przyjęta pół roku temu, była zbędna, szkodliwa i naruszająca prawo. Z tej strony patrząc – dobrze, że nastąpiła.

Natomiast dla mnie jako konstytucjonalisty przykrym czy wręcz przerażającym widokiem było obserwowanie tego, co się działo w Sejmie. W rocznicę, kiedy nasz Sejm obchodzi 550-lecie, niestety przyszło nam obserwować schyłek tego parlamentaryzmu. Nawiasem mówiąc, to ciekawa zbieżność: PiS niszczy instytucje w momentach ich jubileuszy. Proszę zwrócić uwagę, że TK został zniszczony w 30-lecie swojego pierwszego orzeczenia, Sąd Najwyższy jest dewastowany w 100-lecie swojego istnienia, a parlamentaryzm umiera w jubileusz 550-lecia swojego funkcjonowania.

To, co się dzieje, to nie jest parlamentaryzm, to dyktatura marszałka, który ogranicza wypowiedzi, możliwości zgłaszania wniosków formalnych. Oczywiście mamy świadomość, że PiS ma większość i przegłosuje każdą propozycję, to nie jest nic dziwnego, natomiast istota parlamentaryzmu polega na tym, że opozycja może przynajmniej się wypowiedzieć. To jest element swoistej kontroli rządu.

Co nas czeka po 3 lipca?
Trudne pytanie, bo chyba czeka nas nicość. Sąd Najwyższy w zasadzie przestanie istnieć, część sędziów będzie zmuszona do odejścia w stan spoczynku, nowych nie będzie. Nie mówię już nawet o tym, że nowi sędziowie będą kreowani przez upolitycznione ciało, które wykonuje obowiązki KRS. Jak ma funkcjonować Sąd Najwyższy, do którego ciągle wpływają nowe sprawy, skoro tam nie będzie sędziów? Mówiono, że rządząca większość chce dokonać reformy wymiaru sprawiedliwości.

Jak widać, jedyna reforma to absolutna destrukcja. Teraz dopadła ona również Sąd Najwyższy.

Sędzia Stanisław Zabłocki napisał do szefa KRS: proszę nie oczekiwać, że przedstawię zaświadczenia lekarskie ws. możliwości dalszego orzekania; z mojego oświadczenia “nader jasno wynika”, że deklarację dalszej pracy w SN opieram na gwarancji nieusuwalności z konstytucji, a nie nowych przepisach. Co czeka sędziego?
Tego nie wiem, ale mogę powiedzieć tu tylko jedno. Pan sędzia Zabłocki jest osobą, która reprezentuje w tym momencie godność polskiego sędziego SN. Winniśmy mu uznanie i szacunek za jego postawę, zresztą tę odważną postawę pokazywał całe swoje życie. Bardzo mu współczuję, że w ogóle musi taką korespondencję z przedstawicielami takiego ciała jak obecna tzw. KRS prowadzić. Pan sędzia wyraźnie powiedział, że jest powołany w określonym reżimie prawnym i jego ten reżim nadal obowiązuje.

Problem stworzył pan prezydent i partia rządząca, niech oni teraz ten problem rozwiążą, inaczej czekają nas kolejne problemy.

A jak rozwiążą problem Pierwszej Prezes SN, która zapowiedziała, że jej kadencja zgodnie z konstytucją mija w 2020 roku?
Znowu trudne pytanie, ale skoro do Trybunału Konstytucyjnego wprowadzano sędziów dublerów ze służbami porządkowymi, to faktycznie po tej władzy można się spodziewać, że służby porządkowe zostaną użyte do usunięcia pani prezes. Mam jednak nadzieję, że do tak żenujących sytuacji nie dojdzie, chociaż przez ostatnie dwa lata ta władza zrobiła tyle rzeczy, których byśmy się nie spodziewali, że może się już wydarzyć wszystko.


Zdjęcie główne: Ryszard Balicki, Fot. YouTube/Wroclaw2030

Reklama