Kluczem są pieniądze. Tak jak wcześniej było 500 Plus, teraz do świadomości ludzi musi przebić się informacja, że jest gigantyczna dziura w budżecie, że pieniądze z Unii są mocno zagrożone, ponieważ polski rząd nie ma ochoty respektować zasad i norm, które uznaje cały cywilizowany świat i na które sam się umówił i zgodził. Jesień będzie gorąca – mówi nam dr Mirosław Oczkoś, ekspert od marketingu politycznego. I dodaje: – Jeżeli prawdą jest to, co ujawnił Banaś, a rozumiem, że tak, to dziura w budżecie jest taka, że jesteśmy w czarnej dziurze

JUSTYNA KOĆ: Czy zatrzymanie syna Mariana Banasia to początek wojny atomowej między szefem NIK a jego byłym środowiskiem politycznym?

Mirosław Oczkoś

MIROSŁAW OCZKOŚ: To zachowanie władzy można czytać na różne sposoby, ale na pewno jest to rodzaj furii, bo to są działania na wszystkich możliwych frontach. Jeżeli Jarosław Kaczyński spuścił ze smyczy Zbigniewa Ziobrę, żeby ten się jednak dobrał do Banasia, to są to wschodnie standardy, no chyba że cofniemy się do Eliota Nessa i Chicago lat 20., kiedy w wojnie gangów strzelano do siebie, ale i do synów i rodzin. Zatrzymanie syna Banasia, kiedy ten wraca z wakacji, jest dość groteskowe, zazwyczaj zatrzymuje się na ludzi na lotnisku, gdy ci chcą wyjechać i istnieje obawa, że uciekną, ale po powrocie to rzeczywiście dziwne.

Marian Banaś do tej pory dawał sygnały, że ma smoka, ale go nie użyje. Natomiast ten ostatni raport obnaża chyba te najgorsze kłamstwa władzy, to, co najbardziej nas boli, czyli pieniądze, że jest jednak dziura 24 mld, a nie zysk 25 mld. To spowodowało taką reakcję.

Reklama

Jarosław Kaczyński zachowuje się w tej sprawie trochę jak ranny zwierz, który zaczyna uderzać na prawo i lewo, bo w zasadzie jesteśmy skonfliktowani ze wszystkimi i tylko jeszcze brakuje, żeby Bałtyk w złości zalał nam plażę.

Mówiąc poważnie, to w normalnym państwie byłaby to wizerunkowa katastrofa, gdy urzędnik państwowy z NIK przedstawia dowody przeciwko władzy, a ta go za to ściga. Smaczku dodaje fakt, że to jest człowiek tej władzy. Sądzę, że Jarosław Kaczyński tak bardzo chciał mianować Mariana Banasia na to stanowisko, bo coś na niego miał i sądził, że łatwiej będzie mu nim sterować. Zresztą to standardowe działanie tej władzy, widzimy to na co dzień. Teraz okazało się, że jak trafiło się naprawdę na twardego zawodnika, to mimo że nawet uderzyło się w rodzinę, to Banaś kontratakuje. Widać, że PiS jest tu bardzo nerwowy, a zazwyczaj jest tak, że jak władza się staje nerwowa, to znaczy, że się kończy.

Minęły już 3 tygodnie od powrotu Donalda Tuska do polityki polskiej i już widzimy zwiększoną polaryzację. Czy to jest klucz do wygrania wyborów?
To jest sposób na wygranie wyborów, bo zasada jest bardzo prosta – tak się gra jak przeciwnik pozwala. Jeżeli nie można narzucić własnej narracji, a widać było, że to się PO nie udaje, potrzebna była zmiana. Skoro Rafał Trzaskowski w wyborach prezydenckich osiągnął wynik 10,5 mln, Borys Budka wygrał bezapelacyjnie wybory na szefa partii, to mieli cały rok, aby przejąć całkowicie władzę. Skoro to się nie stało, to albo nie mieli predyspozycji, pomysłu, jak to zrobić itd., a diagnozy są postawione już dano.

Tu nie trzeba odkrywać Ameryki na nowo. Tusk samym swoim wejściem spowodował, że scena polityczna się spolaryzowała. Pamiętajmy, że wygraną w wyborach nie dostaje się na tacy, wyborów nie wygrywa się na loterii i nie dostaje się tego w spadku. Wygraną w wyborach trzeba wyszarpać na ulicy. Diagnoza też jest słuszna, bo Jarosław Kaczyński, jak już widzimy, nie odpuszcza, przesuwa swoje pionki na szachownicy, wysyła giermków, kamikadze, tylko że to już przestało działać.

Widać za to, że narracja, która jeszcze 2 lata temu nie działała – trzeba odsunąć PiS od władzy – teraz zaczęła działać, a straszenie PiS-em jest wręcz obowiązkiem.

Jeżeli ktoś tego nie dostrzegł, że państwo leży, to musi być ślepy. CPK, zakup Abramsów, odbudowa pałacu Saskiego to są z kolei działania PiS-u według starej strategii. To są w tej chwili sprawy wtórne, bo jeżeli prawdą jest to, co ujawnił Banaś, a rozumiem, że tak, to dziura w budżecie jest taka, że jesteśmy w czarnej dziurze.

Aby odsunąć tę niszczącą, jak widać, władzę, to musi być polaryzacja i trzeba wyciągnąć ludzi z ciepłych pieleszy. Kiedyś przeszkadzała ciepła woda w kranie, to teraz jesteśmy na chwilę przed sytuacją, że kranu nawet nie będzie, bo ukradną.

Myślę, że Tusk doskonale to wyczuwa i pokazuje też młodszym kolegom, jak to powinno wyglądać. Bo to jest ostatni moment, a przed nimi ostatni bój i na pewno będzie krwawo. Przyznam, że boję się tego, ale władza, która obsiadła już wszystko, co mogła, tak łatwo odgonić się nie da, niczym mucha od kanapki z pasztetem, bo będzie walczyć o życie.

Co będzie główną narracją?
Kluczem są pieniądze. Tak jak wcześniej było 500 Plus, teraz do świadomości ludzi musi przebić się informacja, że jest gigantyczna dziura w budżecie, że pieniądze z Unii są mocno zagrożone, ponieważ polski rząd nie ma ochoty respektować zasad i norm, które uznaje cały cywilizowany świat i na które sam się umówił i zgodził. Jesień będzie gorąca.

Jak ocenia pan z punktu widzenia marketingu politycznego hasło „ruski ład”? Na razie widać już, że bije rekordy w mediach społecznościowych.
Nie dziwię się wcale, ale gdyby to samo hasło wrzucić pół roku wcześniej, to by nie zadziałało, bo wszystko musi mieć swój czas. Można napisać 10 stron o tym, jak podążamy drogą Putina, kto jest jakim agentem i kogo kto inspiruje, a można zawrzeć to w jednym stwierdzeniu.

Wszyscy wiedzą, że „ruski ład” polega na tym, że wolne media „morda w kubeł”, że sąsiedzi muszą się podporządkować, że oponenci polityczni, gdy się sprzeciwią za bardzo, to muszą być wyeliminowani. „Ruski ład” przebije także „Polskę w ruinie”, „wstawanie z kolan” itd.

W jednym z wystąpień Donald Tusk zasugerował, że warto zastanowić się nad skróceniem tygodnia pracy z 5 do 4 dni. Bez względu na słuszność, to czy ten pomysł może być czymś na kształt 500 Plus?
Zdecydowanie tak. Tusk jest ogromnie hejtowany, ale co już się miało do niego przykleić, już się przykleiło, choć trzeba przyznać, że nie jest w łatwej sytuacji.

Tusk powiedział to podczas wystąpienia w Gdańsku, w mojej ocenie chyba jego najlepszym wystąpieniu. Młodzi ludzie, którzy nie znają Tuska z lat jego rządzenia, dają mu spory kredyt zaufania i on im pokazał, że słusznie. Nie możemy uprawiać ziemi i wracać do podziałów rodem z XIX wieku, niezależnie od tego, jak bardzo by chciał pan Czarnek, kobiety do kuchni, a mężczyźni do pracy.

Dlatego Tusk pokazuje perspektywę młodym, oczywiście starszym też, że będzie cyfryzacja, automatyzacja, informatyzacja, więc skrócenie tygodnia pracy to dobry pomysł. Jednocześnie ten pomysł to także taki lewarek w drugą stronę do pomysłu wydłużenia wieku emerytalnego, co było politycznym błędem, choć z punktu widzenia ekonomii oczywiście miało sens.

Do ludzkiej świadomości przebijają się właśnie takie hasła jak „ruski ład”, skrócony tydzień pracy czy słowa o obronie 500 Plus przed PiS-em.

To było genialne PR-owskie posunięcie. To, co robił PiS do tej pory, umownie nazywając retorsją argumentów, czyli odwracanie kota gonem, świetnie robi Donald Tusk, który tak zakręcił tym kotem, że ten nie wie, gdzie co ma.


Zdjęcie główne: Donald Tusk, Fot. Flickr/European Parliament, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Mirosław Oczkoś, Fot. Flickr/Fryta 73, licencja Creative Commons

Reklama