Sukces czy niedosyt? Celem było złoto, lecz polscy siatkarze wracają z bodaj najdziwniejszego w historii siatkówki turnieju z brązowymi medalami. Doświadczenia z EuroVolley posłużą jednak i trenerowi, i zawodnikom w walce o najważniejszy cel – przyszłoroczne olimpijskie podium.
Do miana jednego z największych faworytów turnieju predysponowała Polskę nie tylko jakość sportowa, lecz także losowanie. Włodarze CEV postanowili powiększyć liczbę uczestników mistrzostw do 24, przez co faza grupowa zamieniła się dla zawodników Vitala Heynena – przy całym szacunku dla rywali – w serię sparingów. W meczach z Estonią, Holadnią, Czechami, Czarnogórą i Ukrainą Biało-Czerwoni stracili zaledwie seta. Regulamin ułożył się tak, że w fazie pucharowej Polacy rywalizowali z niewiele lepszą od poprzednich przeciwników Hiszpanią i będącymi w słabej formie Niemcami. Szacowano, że dopiero w półfinale zagramy z drużyną z europejskiego topu – Rosją – lecz ta sensacyjnie przegrała ze Słowenią.
Słowenia okazuje się naszym małym siatkarskim koszmarem. Eliminuje nas już z trzeciego kolejnego EuroVolley, można tylko cieszyć się, że jej destrukcyjne moce nie zadziałały podczas sierpniowych kwalifikacji olimpijskich.
Można mówić, że grając w tym roku ze Słowenią dwa mecze, przegraliśmy ten o mniejszej wadze, lecz nie ma co się oszukiwać – jakość naszej reprezentacji w połączeniu z łatwym terminarzem zobowiązywały przynajmniej do zagrania w finale.
Mecz ze Słowenią jednak kompletnie nie wyszedł naszym siatkarzom. Trudno przesądzać przyczynach słabszej postawy. Może miały na nią wpływ zawirowania podczas podróży? O absurdalnej organizacji turnieju powiedziano już wiele – Polacy musieli lecieć na jeden mecz z Holandii aż do Słowenii, by zaraz odbyć podróż w drugą stronę do Paryża. Działacze nie przewidzieli, że nagle zastrajkować mogą linie lotnicze… Ta sytuacja może być zresztą zwiastunem tego, jak będą wyglądały rozsiane po całym kontynencie przyszłoroczne piłkarskie mistrzostwa Europy.
Być może paradoksalnie naszej reprezentacji zaszkodziły zbyt łatwe mecze? My, z perspektywy kibiców, cieszyliśmy się, że nasi gracze mają „autostradę do finału”,
zaostrzyło to nasze apetyty. A może zawodnicy potrzebowali przetarcia z bardziej wymagającym rywalem na wcześniejszym etapie? To, że nie było się czego obawiać, Polacy pokazali w meczu o trzecie miejsce przeciwko gospodarzom, Francji. Zagrali kapitalny mecz i po raz kolejny udowodnili wyższość nad bardzo mocnym przeciwnikiem.
Vital Heynen to mądry trener, który nienawidzi przegrywać, i pewne jest, że on z porażki ze Słowenią wyciągnie wnioski – w jego przypadku te powtarzane przez sportowców po nieudanych meczach słowa nie są frazesem. Półfinałowa przegrana pokazała, że Polska nie jest niezniszczalna, a po tym, jaką furorę w finale Ligi Narodów robiła nasza druga reprezentacja, można było już tak pomyśleć. Widać po niej, że rozgrywający może lepiej współpracować z Wilfredo Leónem, by wykorzystać nieprzeciętne umiejętności tego gracza jeszcze bardziej. Widać też, że powrót Bartosza Kurka w formie zrobi różnicę.
Kadrę w składzie z Leónem, Michałem Kubiakiem i Bartoszem Kurkiem być może zobaczymy w którymś z meczów ruszającego właśnie w Japonii Pucharu Świata.
Ten morderczy turniej – 11 meczów w dwa tygodnie – to ostatni akord rozdmuchanego do granic możliwości sezonu reprezentacyjnego. Zawodów tych nie można odpuścić, bo jest wart wiele rankingowych punktów – pod tym względem FIVB stawia go na równi z mistrzostwem świata. Polacy bronią 80 punktów za trzecie miejsce z 2015 roku. Wówczas Michał Kubiak nazwał krążek „burakiem”, gdyż podium nie dawało upragnionej kwalifikacji olimpijskiej.
W tej edycji, rozgrywanej na tym etapie sezonu, kibice nie powinni mieć przesadnych oczekiwań. Reprezentacja Polski ma za sobą bardzo udany sezon – zrealizowała najważniejszy cel (awans na Igrzyska), wykonała drugie zadanie (medal mistrzostw Europy) i dorzuciła coś ekstra (medal Ligi Narodów). Za rok wyzwanie będzie jeszcze większe. I jeżeli w 2020 roku na szyjach polskich graczy zawisną brązowe medale, to na pewno nikt żadnego niedosytu mieć nie będzie.
Zdjęcie główne: Mecz siatkówki, Fot. Piotr Drabik, licencja Creative Commons