Nie są profesjonalistami w rządzeniu państwem, ale – tak jak ich najbliższy przyjaciel Donald Trump – są profesjonalistami populizmu, profesjonalistami szczucia, profesjonalistami robienia ludziom wody z mózgu. Wiedzą doskonale, że pokazowe procesy ludzi kultury, ta swego rodzaju „afera mięsna” IV RP, mogą w społeczeństwie rozbitym przez populizm zasłonić nieudolność rządu w walce z epidemią i wszystkie przestępstwa związane z uwłaszczaniem się na pandemii ludzi władzy i klientów władzy – pisze Cezary Michalski. Wyjaśnia także, dlaczego akcji szczepień ludzi spoza grupy zero nie da się obronić.
„Skoro nie mają chleba, niech jedzą ciastka” – zdanie fałszywie przypisane żonie króla Ludwika XVI Marii Antoninie przez ludzi będących w czasach rewolucji francuskiej ówczesnymi odpowiednikami braci Karnowskich czy Jana Śpiewaka, które pozwoliło szczuć „lud” przeciwko „elitom” i usprawiedliwiło terror.
Akcja szczepień osób spoza grupy zero na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym nie da się obronić. Nie dlatego, że w Polsce – tak jak wiele innych krajów rozdartej dziś przez populizm, podminowanej zorganizowaną nieufnością – nie trzeba prowadzić akcji „ambasadorowie szczepień”. Ale dlatego, że
to, co się wydarzyło na WUM, taką akcją nie było.
Jeśli „ambasadorami szczepionek” mieli być znani (i starsi) aktorzy, to czemu w tej grupie znaleźli się politycy? Jeśli takimi ambasadorami mieli być rozpoznawalni i powszechnie lubiani twórcy kultury, to czemu w tej grupie znaleźli się biznesmeni? Jeśli to w ogóle była jakaś akcja mająca promować szczepionki, to czemu próbowali się do niej przez jakiś czas nie przyznawać ani ci, którzy ją zorganizowali i wykonali (władze i ludzie z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego), ani niektórzy spośród tych, którzy zostali w ramach tej akcji zaszczepieni?
Pierwszy telefon od osoby wściekłej z powodu niejasności wokół akcji WUM dostałem nie od żadnego z moich dawnych prawicowych znajomych, którzy dziś zarabiają łamiąc systemowo prawo w ministerstwach i służbach albo osłaniając systemowe łamanie prawa w mediach państwowych i w prawicowych mediach prywatnych finansowanych z publicznego budżetu.
Oni jednak szczęśliwie od dawna już do mnie nie dzwonią.
A więc nie, pierwszy taki telefon dostałem od osoby, która chodziła na wszystkie marsze KOD-u, a za takie „abstrakcyjne” kwestie jak Trybunał Konstytucyjny czy państwo prawa dała by się zabić. I co charakterystyczne, ta osoba nie zadzwoniła do mnie po obejrzeniu jakiegoś szczującego na „celebrytów” materiału w TVP Info, bo ona z tego typu mediów nie korzystała ani w stanie wojennym, ani przez całe lata 80., ani nie zagląda do nich teraz. Nie oglądała dziennikarzy w mundurach LWP i nie ogląda dziennikarzy telewizji Jacka Kurskiego.
Ta osoba zadzwoniła do mnie po obejrzeniu materiału w TVN, gdzie próbowano bronić tego, co do obrony nie było. Naruszenie nie tyle prawa – bo WUM działał w prawnym chaosie i w prawnej pustce państwa PiS – ale naruszenie poczucia równości wobec prawa. Czegoś nieporównanie bardziej subtelnego, o czym Kaczyński, Ziobro i ich drożsi lub tańsi najemnicy od dawna nie mają pojęcia.
Ale dla obrońców państwa prawa, dla ludzi, którzy się Kaczyńskiemu i Ziobrze przeciwstawiają, równość wobec prawa jest kwestią kluczową, kwestią legitymizacji naszych politycznych wyborów i naszego społecznego oporu.
Bez równości wobec prawa nasz opór wobec PiS nie ma sensu, a w akcji WUM z równością wobec prawa zdecydowanie nie wszystko było w porządku.
Chłopcy z PiS-owskiej nagonki
Kto był winien, a kto padł ofiarą afery na WUM, to już inna sprawa. Sądzę, że ofiarami są właśnie niektórzy z zaszczepionych. Właśnie ci, którzy naprawdę powinni stać się „ambasadorami szczepień” i w normalnym państwie by nimi zostali.
Inną sprawą jest także to, kto ma prawo formułować zarzuty. Oczywiście w pierwszej linii miedzianoczołych entuzjastów linczu znaleźli się ci, którzy gardzą prawem w sposób systemowy (Kaczyński, Ziobro, Morawiecki), a także ci, którzy z systemowego łamania prawa w państwie PiS równie systemowo korzystają. Czyli chłopcy z PiS-owskiej medialnej nagonki, którzy od dawna już nie są dziennikarzami.
Z krzesiwem do podpalania stosu przybiegł także Jan Śpiewak, który po tym jak Andrzej Duda swoim „aktem łaski” zagwarantował mu bezkarność kłamania, najpierw wykorzystał tę bezkarność atakując Rafała Trzaskowskiego w czasie kampanii prezydenckiej, a od tamtego czasu bez cienia wstydu pełni rolę chłopca z PiS-owskiej nagonki.
Szczując w rytmie podawanym mu przez bębny z Nowogrodzkiej i Woronicza na wszystkich, których PiS (ale także on sam) uznało za „elity”, które należy zniszczyć, żeby móc zająć puste miejsce po nich.
W kraju, gdzie połowa ludzi nie ufa nikomu (także lekarzom) i nie wierzy w nic (także w szczepionki) akcję promocji szczepień powinni byli przygotować i przeprowadzić Mateusz Morawiecki (jako premier) czy Jarosław Kaczyński (jako wicepremier ds. bezpieczeństwa państwa). Może w ramach ekspiacji powinien to zrobić Andrzej Duda, który w swojej kampanii o głosy antyszczepionkowców tak skwapliwie zabiegał. Ponieważ oni nie zrobili nic, pozostawili puste mroczne miejsce (cała rządzona przez nich Polska staje się powoli takim pustym mrocznym miejscem bezprawia i anarchii), w którym ludzie z WUM-u popełnili kardynalny błąd.
Morawiecki nie kiwnął nawet palcem, żeby w uporządkowany sposób promować szczepienia. Ziobro i jego ludzie nie skazali nikogo za miliony złotych zmarnowane na lewe respiratory i lewe maseczki, za systemowe, powiązane z władzą, uwłaszczanie się na epidemii. Kaczyński jako groteskowy wicepremier ds. bezpieczeństwa, który stał się największym zagrożeniem dla Polek i Polaków, w sprawie szczepionek budzi się jeszcze później, niż budził się w pierwszą niedzielę stanu wojennego.
Teraz jednak im wszystkim marzy się lincz na „celebrytach”.
Nie są profesjonalistami w rządzeniu państwem, ale – tak jak ich najbliższy przyjaciel Donald Trump – są profesjonalistami populizmu, profesjonalistami szczucia, profesjonalistami robienia ludziom wody z mózgu. Wiedzą doskonale, że pokazowe procesy ludzi kultury, ta swego rodzaju „afera mięsna” IV RP, mogą w społeczeństwie rozbitym przez populizm zasłonić nieudolność rządu w walce z epidemią i wszystkie przestępstwa związane z uwłaszczaniem się na pandemii ludzi władzy i klientów władzy.
Kaczyński, Ziobro, Morawiecki czyniąc z rządzonego przez siebie państwa już nawet nie szarą strefę nadużywania czy uginania prawa, ale czarną dziurę kompletnego bezprawia, liczą tylko na jedno – że to bezprawie pochłonie nas wszystkich. Pochłonie nas dokładnie tak samo, jak bezprawie zaborców uczyło bezprawia Polaków pod zaborami, jak bezprawie nazistowskich i komunistycznych okupantów uczyło bezprawia polskich kapusiów, szmalcowników i oportunistów.
Stara mądrość głosi, że „żona Cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami”.
W państwie PiS, gdzie Cezar od pięciu lat jest sutenerem, a pseudobiznesmeni i pseudodziennikarze, którzy go obsługują, zgodzili się pełnić funkcję wysokopłatnych prostytutek, poza wszelkimi podejrzeniami muszą być ci, którzy stawiają temu Cezarowi opór.
Właśnie dlatego akcja szczepień ludzi spoza grupy zero – bez jasnych kryteriów albo z kryteriami, które w oczywisty sposób zostały złamane – obronić się nie da.
Cezary Michalski
Autor jest publicystą tygodnika „Newsweek”
Zdjęcie główne: Mateusz Morawiecki, konferencja nt. szczepionek przeciwko COVID-19, Fot. Flickr/KPRM/Adam Guz, licencja Creative Commons