Świadomym fałszem, kłamstwem Kaczyńskiego, Morawieckiego, Dudy, PR-owców PiS, jest porównywanie ustawy mającej zniszczyć TVN do medialnego ładu prawnego i własnościowego w krajach Europy Zachodniej. Putin i Orbán zaczęli niszczenie demokracji w swoich krajach (Putin nie miał do zniszczenia zbyt wiele, ale zawsze trochę) od usuwania zachodniego kapitału z mediów. Kaczyński kopiuje tę drogę – pisze Cezary Michalski
Powtarzane przez mniej lub bardziej kumatych polityków PiS, z mniejszym lub większym zrozumieniem, kolejne „przekazy dnia” głoszą, że „w najważniejszych europejskich krajach media są albo państwowe albo krajowe, tak będzie również w Polsce”.
Do czego Zjednoczona Prawica potrzebuje Lex TVN
To wszystko jest kłamstwem. We Francji w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy nawet tamtejsza, tradycyjnie bardzo etatystyczna elita polityczna zdecydowała się na prywatyzację części państwowych mediów (żeby francuskie media dofinansować i wzmocnić wobec koncentracji globalnego rynku medialnego), jedną z dwóch największych francuskich stacji telewizyjnych (TF1) nabył kapitał włoski (TF2 pozostało państwowe).
W Wielkiej Brytanii Rupert Murdoch (inwestor australijsko-amerykański) posiada zarówno wpływowe brytyjskie gazety, jak też do 2018 roku posiadał udziały w sieci telewizyjnej Sky (dziś już większej od BBC). Kiedy w 2018 roku Murdoch musiał się z brytyjskiego rynku medialnego częściowo wycofać (po skandalu z hakowaniem telefonów brytyjskich celebrytów przez jego tabloidy), sieć Sky nie została kupiona przez jakąś upaństwowioną przez Torysów firmę, jej „czyścicielką” nie została żadna brytyjska odpowiedniczka Doroty Kani. Udziały Murdocha w Sky kupił amerykański gigant medialny Comcast.
Natomiast we wszystkich krajach postkomunistycznych, gdzie prywatny kapitał krajowy był zniszczony lub osłabiony tak bardzo, że nie zdołałby stworzyć lub utrzymać silnej telewizji, radia czy gazety, to inwestorzy z Zachodu – z Francji, Norwegii, Niemiec, USA, Włoch, Wielkiej Brytanii – budowali pierwsze wolne prywatne media, zatrudniając najlepszych krajowych dziennikarzy. Tak było w Czechach, na Węgrzech, w Polsce, nawet w Rosji. Putin i Orbán zaczęli niszczenie demokracji w swoich krajach (Putin nie miał do zniszczenia zbyt wiele, ale zawsze trochę) od usuwania zachodniego kapitału z mediów. Kaczyński kopiuje tę drogę.
W każdym zachodnim demokratycznym kraju regulacje medialne nie są skoncentrowane na tym, czy kapitał w mediach ma być krajowy czy obcy, czy ma w nich dominować własność prywatna czy państwowa.
W różny dla każdego kraju sposób (w zależności od lokalnych reguł i historii danego rynku medialnego) strzegą one jednej i tej samej podstawowej zasady „ustroju medialnego” w liberalnej demokracji. Tę zasadę można określić jednym słowem: pluralizm. Wszystkie regulacje medialne w krajach członkowskich UE (tych, które z Unii nie wychodzą), ale także w krajach takich jak USA, Wielka Brytania, Australia, nawet Korea Południowa i Japonia służą zagwarantowaniu jak najszerszego pluralizmu mediów.
Ma to być pluralizm zarówno własnościowy – żeby nie było na medialnym rynku ani monopolu państwa, ani monopolu jednego prywatnego inwestora. I ma to być pluralizm polityczny i ideowy – żeby nie było monopolu mediów popierających władzę, jedną partię, jeden nurt ideowy.
Tymczasem wszystkie działania PiS od sześciu lat właśnie zasadę pluralizmu niszczą. Wyłącznie na tym są skoncentrowane. Rozpoczęło się od zniszczenia pluralizmu ideowego i politycznego w mediach publicznych. W polskich mediach publicznych ten pluralizm zawsze bywał kulawy, ale konstytucyjne i prawne gwarancje dotyczące sposobu powoływania i kadencyjności KRRiT oraz władz publicznej telewizji i radia były rodzajem buforu, przynajmniej utrudniającego ręczne sterowanie przekazem mediów publicznych przez kolejne rządzące ekipy.
PiS media publiczne zniszczyło całkowicie, łamiąc przy tej okazji konstytucję i praktycznie wszystkie regulacje prawne chroniące niezależność mediów publicznych. W sterowaniu państwową telewizją i radiem wróciliśmy do praktyk PRL-owskiego Radiokomitetu.
I to takich raczej z okresu stanu wojennego, niż z czasów środkowego Gierka. Ponieważ Kaczyński uważa, że polityka jest wojną, on prowadzi wojnę, więc także „jego media” (utrzymywane za nasze pieniądze) działają w trybie wojennym.
Drugą metodą niszczenia medialnego pluralizmu przez Zjednoczoną Prawicę było gigantyczne wsparcie publicznymi pieniędzmi „prawicowych mediów tożsamościowych”. Mediów formalnie prywatnych, którym jednak państwo płaci za uprawianie prorządowej propagandy zarówno z budżetów ministerstw i z rozmaitych kreowanych ad hoc państwowych funduszy, jak też z budżetów reklamowych spółek Skarbu Państwa. Wpływy mediów braci Karnowskich, Sakiewicza i Lisickiego z reklam umieszczanych w tych mediach przez spółki Skarbu Państwa wzrosły – po zdobyciu władzy przez Kaczyńskiego – mniej więcej trzykrotnie, podczas gdy nakłady wydawanych przez nich pism spadły o blisko połowę.
Innym działaniem likwidującym pluralizm na polskim rynku medialnym było kupienie przez państwowy Orlen (czyli za publiczne pieniądze) gazet lokalnych od Polska Press. Następnie rozpoczęcie tam totalnej czystki i uczynienie z kolejnej grupy mediów narzędzia partyjnej propagandy PiS.
Kolejnym krokiem jest uchwalenie prawa mającego zniszczyć TVN jako telewizję niezależną od władzy. W kolejce czekają „Rzeczpospolita” i Polsat. Polsat delikatnie przesunął na prawo redaktorską i dziennikarską obsadę, a w konsekwencji także ideowy przekaz. Jednak Kaczyńskiemu nie zależy na mediach prawicowych, konserwatywnych, z ideowych lub oportunistycznych powodów wspierających jego rządy. On idee ma gdzieś, a zwykły oportunizm także już mu przestaje wystarczać. Jemu zależy na mediach totalnie podporządkowanych jemu i jego partii. Każdy kolejny rok jego władzy będzie zatem oznaczał niszczenie w Polsce wszystkich mediów niepodporządkowanych bezpośrednio Prawu i Sprawiedliwości.
Zaostrzenie zwrotu na Wschód
Niespodziewane przyspieszenie ataku na TVN, podobnie jak kolejne uderzenia w niepokornych sędziów, wpisuje się także w zaostrzenie polityki zagranicznej Kaczyńskiego i jego obozu. Całkiem już jednoznacznie skierowanej przeciwko liberalno-demokratycznej wspólnocie Zachodu i służącej wyciąganiu z tej wspólnoty Polski. Tak jak dalsza pacyfikacja sądów i sędziów prowadzi do całkowitego zablokowania środków unijnych dla Polski, co ma być dla obozu Kaczyńskiego i Ziobry pretekstem polexitu (oczywiście w wersji „brexitu dla niewolników”, czyli nie polexitu, o którym Polacy świadomie by zdecydowali, ale
takiego opuszczenia UE, które Kaczyński i Ziobro, a nawet coraz bardziej groteskowy „ostatni Europejczyk w tym rządzie” Mateusz Morawiecki, przedstawią Polakom jako „wypychanie nas z Unii”).
Uderzenie w TVN jest z kolei dla Kaczyńskiego, Ziobry i Morawieckiego (może tym razem premier będzie esemesował do urzędników Departamentu Stanu podpisując się jako „ostatni Amerykanin w tym rządzie”?) skierowane przeciw grupie Discovery, która właśnie połączyła się z grupą WarnerMedia. To biznes amerykański, czyli z tego samego kraju, od którego mamy kupić F-35 i Abramsy. PiS-owskie „przekazy dnia” mówiące, że Lex TVN ma służyć obronie polskich mediów przed kapitałem rosyjskim czy chińskim, znów są kłamstwem. W dodatku adresowanym już wyłącznie do tych, którzy bardzo pragną w nie wierzyć. Przecież jednocześnie rząd chwali się, że fundusze unijne zastąpi pieniędzmi pożyczonymi od Chin. A czołową sojuszniczką Kaczyńskiego w polityce antyeuropejskiej staje się Marine Le Pen – utrzymywana przez Putina, a w zamian za utrzymanie oferująca mu Ukrainę.
Departament Stanu i media amerykańskie dały właśnie do zrozumienia, że jeśli Duda podpisze ustawę niszczącą TVN, to Stany Zjednoczone w obronie swego największego inwestora w Polsce użyją różnych środków odwetowych, w tym obniżenia rangi stosunków dyplomatycznych z naszym państwem. Oznaczałoby to niewysłanie do Warszawy nowego ambasadora Marka Brzezińskiego, a także wyproszenie z Waszyngtonu nowego ambasadora RP Marka Magierowskiego. Magierowski zostałby wyrzucony już z drugiej stolicy państwa do niedawna wobec RP sojuszniczego. Poprzednio wyrzucił go Izrael, po czym Kaczyński świadomie posłał go do Waszyngtonu, żeby Magierowski psuł teraz stosunki polsko-amerykańskie tak samo skutecznie, jak wcześniej psuł stosunki polsko-izraelskie.
Jeśli Stany Zjednoczone faktycznie odpowiedzą na Lex TVN obniżeniem rangi stosunków dyplomatycznych z Polską, po sześciu latach rządów PiS polskie państwo nie będzie miało stosunków na poziomie ambasadorów z USA i Izraelem, a będzie miało stosunki na poziomie ambasadorów z Rosją Putina.
To by było na tyle, jeśli chodzi o diagnozę, kto jest dla Kaczyńskiego i Ziobry wrogiem (demokratyczny Zachód), a w czyją strefę wpływów Kaczyński i Ziobro Polskę konsekwentnie wciągają (Putinowskiej Rosji).
Cezary Michalski
Autor jest publicystą tygodnika „Newsweek”
Zdjęcie główne: Mariusz Błaszczak, Jarosław Kaczyński, Marek Kuchciński, Fot. Flickr/Senat RP/M. Józefaciuk, licencja Creative Commons