Od początku swoich rządów PiS prowadzi grę pozorów skrywającą rzeczywiste zamiary rządzącego Polską reżimu co do jej pozycji w strukturach europejskich, a nawet w ogóle w niej obecności. Prędzej czy później władza ta stanie przed realnym wyborem: budować totalitaryzm, czy stwarzać dla Polski warunki wszechstronnego rozwoju dobrobytu i demokracji. Tertium non datur.

Świadom poparcia większości polskiego społeczeństwa dla funkcjonowania Polski w UE, rząd PiS nie zdecydował się i w dającej się wyobrazić przyszłości nie zdecyduje się podjąć otwartych działań, które prowadziłyby do formalnego wyjścia kraju z Unii Europejskiej.

Inną z głównych motywacji obecnej władzy na rzecz pozostania Polski w UE są fundusze europejskie, bez których Polska ani nie dokonałaby takiego skoku cywilizacyjnego, jaki miał miejsce po 2004 roku, ani też dalszego skoku w przyszłości nie wykona. Wystarczy porównać skalę wyrównywania zapóźnień z okresu 1990-2004 z tą, jaka miała miejsce w latach 2004-2015.

Nawet zmiana ustroju z socjalistycznego na uznawany za zdecydowanie bardziej efektywny ustrój rynkowy nie spowodowała tak radykalnych zmian cywilizacyjnych w Polsce, jak sama tylko absorpcja funduszy europejskich. Nie sposób nie zauważyć kolosalnej różnicy na niekorzyść pierwszego z tych okresów.

Mówiąc nieco kolokwialnie,

Reklama

bez pomocy Unii tkwilibyśmy nadal po uszy w polskim błocie i gnoju.

Być może takie sformułowanie obraża uczucia narodowo-patriotyczne części Polaków, ale takie są twarde fakty empiryczne. Rozmaite pisowskie hasełka nawołujące do autarkii i „samodzielności”, to promocja niebezpiecznych bredni.

Tu jednak zaczyna się kwadratura koła. Na dłuższą metę i przy poważnym traktowaniu wartości i praktyk europejskich tego rodzaju modus rządzenia, jaki uprawia PiS, jest z tymi wartościami nie do pogodzenia. PiS stanie więc, prędzej czy później, przed realnym wyborem: budować, powoli i krok po kroku, totalitaryzm, co jest marzeniem tej formacji, czy stwarzać dla Polski warunki wszechstronnego rozwoju dobrobytu i demokracji. Tertium non datur.

Dotychczasowa praktyka wskazuje na to, że PiS gotowe jest poświęcić to drugie na rzecz tego pierwszego. Odrzucenie wartości europejskich jest więc dla władzy PiS warunkiem sine qua non, by rządzić wedle swojego wyobrażenia. Z kolei demokratyczna Europa nie może, na dłuższą metę, tolerować takiego modelu władzy w państwie będącym członkiem demokratycznej wspólnoty europejskiej.

Jeśli PiS przegra przewidziane na rok 2019 wybory parlamentarne, do konfrontacji takiej nie dojdzie.

Nie dojdzie do niej także przez najbliższe dwa i pół roku (do wyborów), bo władze demokratycznej Europy liczą się z możliwością odwrócenia obecnego biegu wydarzeń i nie będą przedwcześnie zmierzały do postawienia sprawy ostatecznie na ostrzu noża.

Jeśliby jednak PiS kontynuował swoją władzę po 2019 roku, taka konfrontacja stanie się nieuchronna. Znając zacięty upór PiS przy forsowaniu swoich celów, jej wynik jest do przewidzenia – PiS nie „odda ani guzika”, więc UE może Polsce powiedzieć ostatecznie: „dość”. Będzie to oznaczało faktyczny, a może i formalny Polexit. Ten będzie oznaczał odcięcie Polski nie tylko od funduszy, ale także od europejskich zasobów cywilizacyjnych.

Konsekwencją może być spadek poziomu polskiego euroentuzjazmu. I to właśnie wygląda na długofalową strategię Kaczyńskiego. Po prostu na dłuższą metę PiS tak rządzić, jak rządzi dziś, w kraju unijnym nie będzie mógł. Warto też zauważyć, że sposób i styl działania władzy PiS ma swoje bardzo konkretne podłoże kulturowe.

Ludzie PiS, a w każdym razie ich większość, nie reprezentują mentalnie cywilizacji europejskiej,

lecz zdefiniowaną przez Feliksa Konecznego cywilizację turańską o rodowodzie azjatyckim, mongolskim, tatarskim, wschodnim. Odznacza się ona serwilizmem i poddaństwem jej członków wobec wodza, a także stawianiem uporu, nieustępliwości i walki traktowanej jako koronna cecha jednostek i zbiorowości. Państwo i naród formowane są na kształt warownego obozu wojskowego.

Charakteryzuje ją także silna agresja i skłonność do okrucieństwa oraz orientalna skłonność do obłudy wobec przeciwnika. Zjawisko takie zostało opisane m.in. przez Czesława Miłosza w jego słynnym eseju antykomunistycznym „Zniewolony umysł” jako tzw. ketman.

Dziś zasadę „ketmana” rząd PiS stosuje wobec partnerów z Unii Europejskiej,

aby ukrywając zamiary wyjścia z tej struktury, pod osłoną niby proeuropejskich frazesów, uratować dla siebie fundusze, bo tylko na nich tak naprawdę zależy PiS w relacjach z Unią.

Polska jest tradycyjnie przypisywana do antypodów cywilizacji turańskiej, czyli do okcydentalnej cywilizacji łacińskiej, ale jak pokazują rządy PiS, także wpływy tamtej wschodniej cywilizacji są silnie obecne w polskiej kulturze. To nie jest tylko tak, że łamanie praw, reguł demokratycznych, cenzurowanie poglądów stanowią wyodrębniony element pragmatyki, techniki sprawowania władzy. Podobne praktyki zdarzały się także na Zachodzie, w cywilizacji okcydentalnej, ale traktowane były jako drastyczne, gorszące odstępstwo. W cywilizacji turańskiej są one oczywistością zakorzenioną głęboko w warstwie mentalnej.

Dlatego przyszła walka wyborcza (o ile pisowska starszyzna turańska nie posunie się do próby zamachu stanu i niedopuszczenia do wyborów, z czym należy się poważnie liczyć) nie będzie zwykłą rywalizacją w ramach demokratycznego państwa prawa, lecz próbą zastopowania ekspansji turańskiej, która śmiertelnie zagraża europejskiemu bytowi Polski i jej przynależności do Okcydentu.

Jeśli pisowski turanizm zwycięży, będzie to nieuchronnie, prędzej czy później, oznaczało wpadnięcie w łapy najbliższej i najsilniejszej cywilizacji typu turańskiego, czyli Rosji. Z tego powodu

wybory 2019 będą walką ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, walką Polski na śmierć i życie ze śmiertelnym zagrożeniem.

Jest jeszcze jedna kwestia, która stanie na porządku dziennym po ewentualnym pokonaniu PiS. Tą kwestią będzie konieczność wyboru sposobu postępowania wobec przegranych w wyborach. Rachunek krzywd już wyrządzonych przez PiS jest tak duży, a będzie jeszcze większy, więc w szeregach zwycięskiego obozu nieuchronnie pojawią się silne nastroje odwetowe, rewanżystowskie.

Jednak zastosowanie mechanizmu zemsty będzie oznaczało, że obóz demokratyczny de facto upodobni się do pokonanych turańczyków. Nakręci to mechanizm wzajemnych krzywd, który będzie prowadził ku równi pochyłej i tak nadwerężoną cywilizację demokratyczną w Polsce. Dlatego zadaniem zwycięskiej formacji politycznej – jakakolwiek by ona nie była – będzie znalezienie takiego modus vivendi, by nieuchronną konieczność konstytucyjnego i karnego ukarania winnych łamania prawa (m.in. Andrzej Duda, Beata Szydło, Antoni Macierewicz) połączyć jednak z

mechanizmem łagodnej reedukacji pokonanych i daniem im możliwości zrehabilitowania się.

I choć taka praktyka może wzbudzić u wielu osób poczucie niesprawiedliwości, to być może wobec większości pisowskich turańczyków trzeba będzie zastosować zasadę grubej kreski i ograniczonego puszczenia przewin w niepamięć. Po to, abyśmy sami nie stali się antyeuropejskimi turańczykami.


Zdjęcie główne: Jarosław Kaczyński, XXIII Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju, Fot. Piotr Drabik, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.